#iumv2

Gdy byłam mała, uwielbiałam szpilki mamy. Pewnego razu założyłam je i poszłam do małego, osiedlowego sklepiku. Bałam się, że znajoma sprzedawczyni powie mojej mamie, że przyszłam w za dużych o 10 rozmiarów szpilkach, więc wpadłam na genialny pomysł i zostawiłam je przed sklepem. Weszłam na boso, zrobiłam zakupy i wychodzę.
Pech chciał, że pani sprzedawczyni postanowiła zapalić i wyszła za mną. Popatrzyła na moje bose stopy, potem na buty leżące pod sklepem i zapytała: „A te buty to nie są twoje?”. Zestresowana odpowiedziałam: „Nie” i poszłam na boso, zostawiając przed sklepem buty.

Mama do dziś nie wie, gdzie zaginęły jej szpilki.

#jAOQr

Chciałabym się was zapytać, po jakim czasie wasi partnerzy wam się oświadczyli? Jesteśmy już prawie 2 lata ze sobą, mieszkamy ponad rok razem. Wszystko układa nam się cudownie, mało się kłócimy, dzielimy obowiązki w domu po pół. Mój facet jest przed 40, ja przed 30. On też jest już po rozwodzie. Pytam, bo ogólnie jest między nami wszystko OK, bardzo się kochamy, planujemy wspólną przyszłości typu dom, dzieci, o wszystkim już rozmawialiśmy, pieniądze na dom się odkładają na wspólne konto i wiem, że on też chce ślubu, że zależy mu na tym, i tutaj pada moje pytanie: dlaczego zwleka z oświadczynami? Gdy spotykamy się ze znajomymi (dodam, że wszyscy są po 40.), damska część zawsze pyta: „A kiedy wy?”, a on stara się wtedy jak najbardziej ominąć temat, żeby się nie zagłębiali, a mi po prostu robi się smutno i mówię wymijająco, że to nie zależy tylko ode mnie.
Raz nawet gdy słuchaliśmy razem muzyki (słuchawki bezprzewodowe), dla żartu otworzył to pudełeczko ze słuchawkami, tak jakby miał być tam pierścionek. Gdy sprostowałam, że takie żarty nie są na miejscu, skinął, że on się przygotowuje... Nie chcę jakoś go cisnąć o to, bo nie o to w tym chodzi, tylko po prostu chyba komuś chciałam się wyżalić, więc padło na anonimowe.

#nfg5R

Przed imprezą urodzinową moja dziewczyna przekazała mi „dobrą wiadomość”. Oznajmiła, żebym się nie zdziwił, że na koncie mamy mniej pieniędzy, bo zrobiła mi prezent na urodziny. Była na masażu, a potem u kosmetyczki, kupiła sobie też nową bieliznę i sukienkę, no i koniecznie perfumy — a to wszystko dla mnie, żebym miał ładną dziewczynę.
Tak… Czasem myślę, że chyba wolałbym jednak mieć brzydką.

#i05RY

Wyszłam za mąż bardzo młodo. Męża bardzo kocham, choć przyznam, że ślub był po to, żeby uciec z domu od ojca alkoholika i matki „wielbiącej” brata. Od ślubu minęło 13 lat, a 10 lat temu zdradziłam męża z moim byłym. Mąż był moim pierwszym i jedynym oprócz tej zdrady. Pokłóciliśmy się wtedy okropnie, uciekłam z domu z przyjaciółką i stało się. Nigdy nie miałam wyrzutów sumienia, w sumie sama o tym zapomniałam. Dziś stara piosenka mi o tym przypomniała i dalej nie żałuję.
Może jestem dziwna, ale nie mam wyrzutów sumienia – co było, to było. Mąż nic nie wie, jest nam cudownie.

#GzJQj

Mam 30 lat. Nigdy wcześniej nie byłem zakochany, bo szczerze mówiąc, na swojej drodze nie spotkałem nikogo, kto miałby to coś. Zawsze zresztą byłem zwolennikiem samotności, zacisza domowego. Myślałem, że po prostu taki jestem i już. Będąc w technikum, przyznałem się sam przed sobą, choć było trudno, że chcę być księdzem. I udało się, jestem nim od prawie 4 lat. Przez ten czas spotkałem na drodze kobiety, które bez skrupułów mnie podrywały, celowo nosiły kuse sukienki lub rzucały aluzje. Zawsze byłem na to odporny, wiedziałem, na co się zdecydowałem i przede wszystkim dlaczego. Jednak w jednym z pierwszych miesięcy bycia w parafii spowiadała się u mnie młoda dziewczyna, zwierzając się z bardzo trudnej życiowej sytuacji. Od tego momentu znamy się, czasem rozmawiamy, spotykając się gdzieś przypadkiem. Jednak ona nie wie, że jestem w niej zakochany po uszy. To bardzo wyjątkowa kobieta. Piękna duchem, o urodzie mówić mi chyba nie wypada, choć byłoby o czym. Zupełnie nieświadomie zawładnęła moim sercem i myślami. Gdyby wszystkie takie były, świat byłby naprawdę cudowny.

Zastanawiam się czasem, dlaczego poznałem ją tak późno. Z drugiej strony, gdybym nie został księdzem i nie przydzielono by mnie do tej parafii, nie poznałbym jej wcale, a sama znajomość z nią jest bardzo wartościowa. Wierzę więc, że wszystko dzieje się po coś – może los wystawił mnie na próbę, a ja muszę wyzwaniu podołać. Przetrwam, trzymajcie za mnie kciuki :)

#qypTs

Nikomu się nie przyznam, że kiedy kilka lat temu mój ówczesny szef perfidnie oszukał mnie na pieniądze, sukcesywnie przed kilka miesięcy go okradałem na małe sumy, aż odzyskałem to, co mi się należało, po czym złożyłem wypowiedzenie.

Niczego się nie domyślił, a ja niczego nie żałuję.

#BJKcc

Moja mama poszła na pogrzeb beze mnie (miałam 8 lat).
Postanowiłam zrobić jej niespodziankę, ubrałam się i poszłam jej dotrzymać towarzystwa.

Wyobraźcie sobie minę mojej mamy, jak w środku mszy widzi swoje dziecko ubrane w czerwoną sukienkę, różowe buty, białe rajstopy, pomarańczowe skarpety, zieloną torebkę i czapkę zimową (była wiosna).
Mama już nie pamięta, czyj to był pogrzeb, ale za to doskonale potrafi opisać, jak byłam ubrana.

Mała kościelna fashionistka.

#D2baG

Kilka lat temu zostałam zaproszona na kawę do koleżanki, która mieszkała jeszcze z rodzicami. Jej rodzice nie przywiązywali dużej wagi do sprzątania i higieny osobistej, ale pomyślałam, że ona wcale nie musi być taką fleją.

Przyszłam z moim wówczas czteroletnim synem o umówionej godzinie. Młody dostał jakieś zabawki i grzecznie bawił się w kuchni. Dostałam kawę. W szklance chyba po rosole. Zrobiło mi się niedobrze (nie wypiłam tej kawy). Po pierwszym szoku nastał następny. Udałam się do toalety, ale nie było papieru, więc wyszłam i zapytałam, gdzie go mogę znaleźć. Odpowiedz brzmiała, że w drugiej szufladzie w toalecie. Dzielnie otwieram szufladę, a tam moim oczom ukazuje się zużyta podpaska, która jest rozłożona elegancko, żeby każdy kto otworzy szufladę mógł ją podziwiać. Znów mnie zemdliło. Siku mi się odechciało. Pod pretekstem pilnego SMS-a od męża uciekłam i więcej tam nie zawitałam.

Nie jestem pedantką. Mam okruchy na dywanie i naczynia w zlewie, ale serio, przyjąć kogoś na kawę i serwować mu ją z tłustej szklanki lub nie wyrzucić po sobie podpaski? Serio? Do dziś jak o tym pomyślę robi mi się słabo.

#jwYTB

Moja mama faworyzuje mojego młodszego brata, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Mam 9-letniego brata, nazwijmy go Karol. Marzeniem mojej mamy jest to, żeby jej dzieci były muzykalne. Z całej piątki mojego rodzeństwa wszyscy chodzili do szkoły muzycznej, ale nic z tego nie wychodziło, aż Karol odkrył pasję w graniu na pianinie, jest teraz w szkole muzycznej. W przeciwieństwie do nas Karol faktycznie odczuwa satysfakcję i zadowolenie, sam siada do pianina i lubi ćwiczyć i chodzić do szkoły muzycznej. Mama cieszy się, że dziecko ma nareszcie frajdę z grania i że najprawdopodobniej będzie grało dłużej, przez co zaczęła go faworyzować. W kłótniach zawsze go broni, nawet jeśli to jego wina, praktycznie nie ma obowiązków, przez co kiedy ktoś każe mu coś zrobić on od razu w płacz. Staje się coraz bardziej rozpieszczony, bierze go na kolana, przytula, całuje, mówi, że tak bardzo go kocha, kiedy ja jestem tuż obok, a kiedy się skapnie, to dodaje totalnie innym tonem: „I ciebie też”, wiadomo, że mówi to tylko, żeby mi przykro nie było. Bierze go do jakichś restauracji, a nas nie. Nie zwraca uwagi, że mnie kopie, bije, a jak ja mu oddam, to od razu w krzyk. Jest mi po prostu przykro i chciałam się wygadać. 
Czy to jest faworyzacja, czy to ja sobie coś ubzdurałam?
Dodaj anonimowe wyznanie