#hGRP2

W życiu przeżyłem wszystkie możliwe katastrofy transportowe. Wypadków samochodowych doświadczyłem 5, w tym trzy razy były to tylko drobne stuknięcia w słup czy zderzak innego auta. Dwa razy przeżyłem katastrofę lotniczą. Raz awionetka, którą leciałem podczas lądowania straciła koła, a za drugim razem samolot pasażerski się rozbił, kilka osób zginęło, ale reszta, w tym ja, przeżyliśmy. Pewnego razu jechałem pociągiem, który się lekko wykoleił. Nie wypadł z torów, ale same tory zostały uszkodzone na kilka godzin.
Na morzu także nie miałem szczęścia. Prom, którym płynąłem walnął w skały i rejs się skończył. Kiedy na rybach ze szwagrem wzięliśmy stary kajak dziadka, ten zatonął pośrodku rzeki. Bardziej byliśmy wściekli niż mokrzy.

Mam serdecznie dość na jedno życie tego wszystkiego. A szwagier z resztą rodziny, w tym głównie z teściową (kochana mamusia - żmija jedna), żartują sobie, że brakuje mi jeszcze do życiorysu wypadnięcia z balonu, uderzenia rejsowcem w górę lodową i podróży łodzią podwodną na samo dno oceanu.

Niedoczekanie. Jeśli popłynę w rejs na Karaiby czy w inne tropiki, to całą rodzinę specjalnie zabiorę ze sobą.

#8XTW7

Moja już żona złamała mi nos po 10 minutach znajomości.... Robiłem za mięso armatnie na kursie samoobrony dla kobiet. Leżałem na podłodze, a ona wychodząc do toalety potknęła się o materac i trafiła mnie kolanem w nos.
Zacząłem normalnie oddychać już po drugiej operacji :D
Będzie co dzieciom opowiadać.

#HH5AZ

Mój tata jest z natury cholerykiem. Dosyć łatwo wyprowadzić go z równowagi, podczas napadów gniewu potrafi niszczyć różne przedmioty, co jest kluczowe w dalszej części opowiadania. Jednak jest też tym typem osoby, która na koniec kłótni duma nad swoimi czynami, po czym stara się wszystko naprawić, m.in przepraszając i odkupując zniszczone przedmioty.

Fakt ten wykorzystała moja siostra, która chciała, by rodzice kupili jej nowy telefon. Jako że nie mogła się tego doprosić, postanowiła podsunąć podczas jednej z kłótni swój stary telefon pod rękę taty. Ojciec niewiele myśląc w napadzie złości rzucił telefonem o ziemię.
W rezultacie siostra krótko po tym zdarzeniu dostała nowy telefon :D

#7rbhV

Jak wytłumaczyć rodzicom, że nie chcę wyprawiać swoich 18 urodzin w domu z najbliższymi?
Zacznę od tego, że nie robię imprezy w żadnym lokalu ze względu na brak znajomych i już prawie brak najbliższej rodziny (kłótnie, wszelkie zazdrości - normalka w każdej rodzinie). Też umówiłam się z rodzicami że zamiast imprezy w lokalu po prostu kupią mi samochód.
Ale oni jednak również myślą, że oprócz mojej starszej siostry i jej partnera na ten dzień zaproszę na przysłowiową "kawę" chrzestnego z rodziną (z chrzestną nie mam kontaktu). Tylko że wyprawianie jakichkolwiek urodzin nie jest w moim stylu i nienawidzę tego. Obecność siostry i jej wybranka w teorii nie spowoduje żadnego problemu, ale obecność chrzestnego i jego rodziny już tak, zwlaszcza że ja tak też z nimi kontaktu zbytnio nie trzymam jak moi rodzice.
Urodziny wypadają mi w styczniu, ale jak już słyszę o zamiarach rodziców, to jestem bliska płaczu i już nie wiem co kompletnie robić w tym kierunku.
JoseLuisDiez Odpowiedz

A chciała byś, żeby rodzice rozmyślili się co do samochodu?

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (3)

#RFPqe

Jestem chłopakiem, mam 22 lata. Odkąd pamiętam, moja rodzina jest wiecznie skłócona, mam na myśli większość ciotek i wujków mojej rodziny nie lubi i nie utrzymują kontaktów. Co prawda od czasu do czasu były pojednania, ale często musiałem słuchać jako dziecko, że akurat moja rodzina jest gorsza. Najgorzej było jednak z babcią.

Babcia jest mamą mojego ojca, z którym również nie mam najlepszej relacji. Mój ojciec ma brata, co jest istotne w tej historii. Gdy byłem młodszy, często musiałem zostawać z babcią, bo rodzice pracowali, szczególnie podczas wakacji. Babcia mieszkała blok za nami, więc tak było najprościej, ale nie dla mnie. Każdego dnia musiałem wysłuchiwać, jak to rodzina brata mojego taty jest lepsza, bo wuja zabiera swoje córki do wesołego miasteczka, wysyła na kolonie itd. Pojawiały się też porównania odnośnie jego dzieci a mną, oczywiście ja zawsze byłem tym gorszym, problemem nawet było to, że byłem chudszy (!). Codziennie babcia znajdowała jakiś powód, żeby mnie "ośmieszyć". Możecie sobie tylko wyobrażać, jak mocno niszczyło to psychikę młodego człowieka.

Dziś babcia ma 75 lat, brat mojego ojca praktycznie nie utrzymuje z nią kontaktu, ja przychodzę tylko gdy babcia potrzebuje z czymś pomocy. Mam wiele żalu za to, co było kiedyś i może byłbym w stanie to wybaczyć gdyby nie fakt, że po dziś dzień jestem uważany za tego gorszego, nawet mimo tego, że jako jedyny wnuk się nią jakkolwiek interesuje. Do dziś zazdroszczę każdemu mojemu znajomemu który mówi, że uwielbia spędzać czas czy to z dalszą rodziną czy to z babcią. Wtedy coś we mnie pęka, bo wiem, że nie było mi dane przeżyć czegoś co dla wielu jest normalne, a słowo "rodzina" przywołuje mi więcej negatywnych skojarzeń niż pozytywnych.
NAUS Odpowiedz

Pamiętaj, że ilekroć pomagasz babci utwierdzasz i ją i siebie w przekonaniu o tym, że rzeczywiście jesteś gorszy, bo pomimo bycia jebanym całe życie i tak robisz za lokaja i służącego.

Powinieneś popracować nad wyznaczaniem własnych granic i poczuciem własnej wartości. A wybaczyć babci możesz ewentualnie jak Cię szczerze przeprosi, choć też nie musisz i ja bym tego raczej nie robił.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#T5nSO

Mam nietypowy problem z moim ciałem.
Proszę nie żartować, bo nie o to chodzi w tym wyznaniu...
Pewnie dla wielu ludzi to zabrzmi absurdalnie, ale nie czerpię przyjemności z pe*etracji. Dla jasności, jestem kobietą.
Inne czynności seksualne nie są tak problematyczne, a wręcz przeciwnie. Pocałunki na całym ciele czy dotyk okolic intymnych działają jak powinny. Są przyjemne i pobudzające.
Ale sama pe*etracja nie...
Nie czerpię żadnej przyjemności, ani bólu, ani dyskomfortu.
Po prostu nic.
To takie nijakie odczucie.
I to nie wina partnera, ponieważ takowych miałam już dwóch, a poza tym sama siebie również nie jestem w stanie w ten sposób pobudzić.

Nie wiem co mam robić, nie chcę o tym mówić mojemu narzeczonemu, bo zdarzyło mi się udawać w trakcie stosunku...
Może to być jakaś wada biologiczna czy bardziej problem podłoża psychicznego?

Przepraszam, jeśli kogoś to zniesmaczyło.
anonimowe6692 Odpowiedz

To dość typowe, podobno wiele kobiet nie jest w stanie w ogóle osiągnąć orgazmu w wyniku penetracji. Ale zanim uznasz się za jedną z nich - poeksperymentuj. Tez miałam dwóch partnerów, ale byli zupełnie inaczej zbudowani i zupełnie inne pozycje sprawiały mi przyjemność przy jednym niż przy drugim. Z obecnym partnerem najlepiej mi jest na łyżeczkę, ewentualnie na brzuchu albo w wariacji na brzuchu, ale z jedną nogą podgiętą w bok. Poprzedni partner nie sięgał tak daleko z racji budowy i mieliśmy jedną taką bardzo skuteczną pozycję, trochę trudną do opisania. Ty leżysz na plecach, on klęczy między Twoimi nogami i wyglądasz nogi na jego ramiona. Sięgał wtedy głębiej. Możesz też poeksperymentować z wibratorem. Nie bój się być szczera wobec partnera, on nie ma szans się bardziej postarać, skoro nawet nie wie, że coś jest nie tak. Preferencje są różne, musisz po prostu znaleźć to, co Ciebie kręci

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (1)

#tmJ4B

Pracowałam przez dwa lata w dosyć znanej firmie w Holandii która produkowała kosmetyki. Ogólnie bardzo fajna przyjemna praca ,ale im dłużej tam pracowałam to dowiadywałam się co pracownicy potrafią robić z tymi kosmetykami. Czasami jak jakiś produkt który był nie zakręcony spadł z taśmy to zbierali go z podłogi i to co się wylało (np.krem) to zbierali go rękami i wrzucali go do opakowania. A najgorsze jak widziałam że potrafili napluć do produktu i normalnie to było pakowane do pudełek i wysyłane dalej ….od tamtej pory sprawdzam na kosmetykach gdzie zostały wyprodukowane.
pogromcaszurow Odpowiedz

no i skąd pewność że w innym kraju tak nie robią?

#qXJYN

Uwielbiam robić brud i nieporządek w publicznych toaletach, zesikać się na podłogę, zostawić zużyty papier na spłuczce, osikać klapę i deskę i inne radykalne pomysły, potem wyjść i spojrzeć w twarz pani sprzątającej i się uśmiechnąć :)
JoseLuisDiez Odpowiedz

Kiedyś trafi ci się obsrany kibel, który sam będziesz musiał posprzątać.

anonimowe6692 Odpowiedz

Życzę Ci, żeby zekranizowali Twoją ulubioną książkę w sposób zupełnie nie pasujący do Twojego wyobrażenia

Odpowiedzi (5)
Zobacz więcej komentarzy (6)

#jXkia

Zacznę od tego, że jestem naukowcem w średnim wieku i mam żonę, którą bardzo kocham. O zdradzie nigdy nawet nie pomyślałem. Problem w tym, że do instytutu w którym pracuję została przyjęta na staż młoda rudowłosa pieguska, taka zaraz po studiach. Trafiła nomen omen do mego biura. I chociaż początkowo było bardzo miło, może nawet za miło, to szybko zaczęła narastać we mnie frustracja. Bynajmniej nie dlatego, że z dziewczyną jest coś nie tak. Przeciwnie, nadal jest bardzo miła, uśmiecha się, zrobi kawkę czasem, itd. Problem w tym, że chyba zakochuję się w niej. To niezwykle wkurzające uczucie, bo wcale tego nie chcę. Ale nic nie poradzę, że jej widok działa na mnie jak narkotyk. Dosłownie można się uzależnić od zapachu jej włosów (gdy siedzę tuż obok tłumacząc jej coś związanego z obowiązkami zawodowymi), od jej słodkiego głosu i perlistego śmiechu, od smukłych dłoni ułożonych na klawiaturze (ma palce długie jak u pianistki). A już najbardziej na mnie działa jej usiana piegami twarz z dużymi zielonymi oczyma tak idealnie dopasowanymi do ognistych włosów powyżej. Mógłbym patrzeć i patrzeć w te oczy, mógłbym utonąć w ich głębi, dlatego muszę się kontrolować i czasem wręcz siłą przekierowuję spojrzenie, by nie spoczęło ono zbyt długo na dziewczynie. Póki co, ona nic nie wiem o moim uczuciu do niej. Nie ma pojęcia, jak szybko mi bije serce na jej widok, ani jak bardzo pocą mi się dłonie w jej bezpośredniej bliskości. Nigdy w całym swoim życiu nie widziałem piękniejszego dziewczęcia.

Jako naukowiec jednak mam świadomość, że wszystko to co się ze mną dzieje, to nic innego jak działanie narkotyku. A ściślej rzecz ujmując – całej serii narkotyków. Ot, chociażby taka dopamina – główny narkotyk miłości. Wywołuje uczucie euforii, motywacji, nagrody i przyjemności. Działa podobnie do kokainy czy amfetaminy – zwiększa poziom energii i obsesyjne skupienie na obiekcie westchnień. Trudno mi skoncentrować się na czymkolwiek innym poza tą stażystką. Następny narkotyk, to noradrenalina (norepinefryna) – hormon ekscytacji zwiększający tętno, ciśnienie krwi i powodujący motyle w brzuchu. Efekt: przypływ energii, nerwowość, pobudzenie – typowe dla początkowej fazy zakochania w której właśnie jestem. Idźmy dalej – Serotonina. Jej poziom spada u zakochanego i dlatego wywołuje ona we stany obsesyjno-kompulsyjne sprawiające, że wszystkie moje myśli krążą wokół rudowłosej piękności.

Dobra wiadomość – na każdy narkotyk organizm się uodparnia, o ile nie dostaje coraz silniejszych dawek. Zła – wygaśnięcie działania narkotyku może potrwać nawet dwa lata. O kurwa, nie wiem jak to przetrwam. Jakoś muszę. Kocham moją żonę ponad „naćpanie”. Decyzję podejmuję ja, a nie związki chemiczne. A decyzją jest miłość do żony. Koniec kropka
anonimowe6692 Odpowiedz

Mam ambiwalentne odczucia do tego wyznania. Z jednej strony widać, że jest wyprodukowane przez AI, z drugiej czy AI podszywa się pod ludzi już tak dobrze, że nawet źle używa wyrażenia "nomen omen"?

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (4)

#bV4Nk

Mam 22 lata i od kilku lat żyję w ciele innej dziewczyny.

Zaczęłam mieć problemy zdrowotne, w wyniku których przyjmowałam leki, od których niestety przytyłam kilkadziesiąt kilogramów przez kilka lat. Kiedyś byłam bardzo wygimnastykowana, miałam filigranową figurę, każdy się tym zachwycał. Teraz jestem uwięziona w ciele, którego nie poznaję. Mam bardzo dziewczęcą i delikatną osobowość, plus głos, który zupełnie nie pasuje do wyglądu. Staram się schudnąć, bo leków już nie biorę, jednak obawiam się, że nigdy już nie wrócę do bycia tamtą piękną dziewczyną.

Dla mnie to bardzo anonimowe i jednocześnie bolesne, ponieważ nikt nie zna tego bólu, gdy patrzysz w lustro i nie widzisz siebie, tylko jakąś maszkarę.
Meanness Odpowiedz

Po pierwsze: to osobowość jest najważniejsza, nie opakowanie, w którym się znajduje. Gdy ludzie szukają skarbu, czy obchodzi ich w jakiej jest skrzyni, czy ją niszczą, żeby dostać się do złota? Skoro w środku jest złoto to znaczy, że jest Pani piękna, nieważne w jakieś skrzyni to złoto się znajduje.
Po drugie: jak wspomniała pani Frog, na pewno się Pani uda. Może nie dziś ani jutro. Może za kilka tygodni, miesięcy. Ale na pewno się uda. Tylko jeśli będzie Pani próbować za szybko to zostanie Pani dużo nadprogramowej skóry. I wtedy będzie Pani wyglądać jak ja, czyli ręce jak Furisode... A na pewno już teraz jest Pani dużo piękniejsza niż Pani się wydaje. Ale na pewno wkrótce będzie Pani tak piękna, że nawet Pani to zauważy.
Dziękuję, że Pani żyje. Mam nadzieję, że będzie Pani zawsze zdrowa i szczęśliwa.

Zobacz więcej komentarzy (2)
Dodaj anonimowe wyznanie