#ms2VB

Przez swoją głupotę mogę przegrać życie. 
Jestem na czwartym roku studiów dających mi prawo do wykonywania zawodu, w którym nie mogę być karana. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy. Pokłóciłam się z kolegą, nie zapanowałam nad emocjami i kopnęłam go między nogi. Nie mocno, ale dopiero jak to zrobiłam i nie podnosił się dłuższą chwilę, doszło do mnie, że przesadziłam. Nie dość, że kilka osób to widziało, to jest tam jeszcze kamera. On już był na obdukcji i chce iść w poniedziałek zgłosić sprawę na policję. Całą noc nie spałam i nie wiem już, jak mam go przepraszać i prosić, żeby tego nie robił. Jeżeli to zrobi, to zniszczy mi życie. Jestem tak zdesperowana, że mogłabym zrobić dosłownie wszystko.
I jeszcze te szydercze rady pseudokoleżanek, typu: daj mu, to ci wybaczy. One mają z tego ubaw, a ja nie mogę sobie z tym psychicznie poradzić.

#xTxa8

Pracuję jako przedszkolanka i dodatkowo dorabiam jako opiekunka do dzieci na weekendy. Rodzina, widząc, że mam dobrą rękę do dzieci, już wypytuje, kiedy zdecydujemy się z narzeczonym na swoje. Zawsze zbywam ich śmiechem, że jestem jeszcze młoda i przedszkolaki traktuję jak swoje pociechy.

Co z tym anonimowego? Nie chcę mieć dzieci. Moja cierpliwość wytrzymuje kilka godzin dziennie, ale kiedy za długo przebywam z dzieckiem, które jest marudne, jestem w stanie zrozumieć kobiety, które skrzywdziły swoje dziecko „bo nie przestawało płakać”. Moja miłość do malucha zmienia się w niechęć, kiedy jest zbyt marudny. Nie chcę zarwanych nocy, całego dnia z niemowlakiem na rękach. Obawiam się, że mogłabym zrobić mu krzywdę.

Panuję nad sobą, bo wiem, że po pracy wrócę do domu, w którym jest cisza i spokój. Ze swoim dzieckiem bym nie wytrzymała.

#1MJzl

Mieszkam w bloku, w którym mam strasznie wścibskich sąsiadów. Oprócz tego posiadam kota, taka fajna puszysta łajza. Ma na imię Gruby. Gruby jest kotem, który uwielbia zabawę, znalazłam go jako przybłędę i widać było, że to kot domowy, ale nie nauczony prawie niczego, oprócz kuwetkowania. Tak więc musiałam go zacząć uczyć, że nie wolno skakać po stole, a drapać może tylko drapak. Jednak w zabawie potrafił czasem za mocno ugryźć lub nagle rzucić się na nogi, kiedy obok niego przechodziłam. Czasem gdy to mu się właśnie zdarzyło i np. niosłam go na rękach, a on niespodziewanie drapnął mnie w twarz, biłam. Nie kota, tylko w swoją rękę, wydając tym samym taki „plask”, po którym patrzył na mnie zdziwiony, zaprzestając torturowania swojego niewolnika. 

Pewnego dnia słyszę dzwonek do drzwi, a tam stoi pani, mówiąc mi, że mają zgłoszenie o przemocy wobec zwierząt. Wpuściłam ją do siebie, żeby się przekonała, że nic takiego nigdy nie miało miejsca, kot zadbany, miski pełne, kuweta regularnie czyszczona. Pani ta wzięła kota, sprawdzając, czy nic go nie boli lub czy nie ma żadnych śladów pobicia, podziękowała, mówiąc, że jest w porządku i nie widzi niczego niepokojącego. 

Wszystko byłoby okej (cieszę się, że inni reagują na krzywdę braci mniejszych), gdyby nie to, że po tej pani przyszły do mnie jeszcze trzy inne osoby, a po osiedlu rozeszła się plotka, że biję bezbronne zwierzęta i jestem potworem. Teraz nie mam spokoju, ciągle jakieś kartki z groźbami, że mnie też pobiją i zobaczę, jak to jest, lub żebym lepiej się stąd wyprowadziła, bo zrobią ze mną porządek. Staram się tym nie przejmować, jednak czasami jest ciężko. Już sama nie wiem, co robić, przecież nigdy nie skrzywdziłabym mojego kochanego zwierzaka. Jest mi przykro.

#Kk3hn

Jakiś czas temu mąż zostawił mnie dla innej. Zostawił mnie samą z trójką małych dzieci (2, 3 i 5 lat). Nikt mi nie pomaga, zupełnie nikt. Oczywiście nie licząc tatusia, który dwa razy w miesiącu zabiera dzieci na jedną noc.
Jestem tak wykończona psychicznie i fizycznie, że myślę o najgorszym. Oczywiście zaraz mam w głowie dzieci, jednak nie wiem, jak długo jeszcze tak pociągnę. Ledwo wiążę koniec z końcem i niestety, gdyby nie 800+, na pewno bym sobie nie poradziła. Chcę jak najlepiej dla moich dzieci i robię wszystko, żeby miały w miarę szczęśliwe dzieciństwo. Ale naprawdę nie mam już sił sama ze wszystkim walczyć.
Marzy mi się chwilą odpoczynku, chociaż jeden miesiąc, w którym nie musiałbym martwić się, czy starczy mi na jedzenie, czy starczy mi na buty dla syna, skąd wezmę na prąd, nie wspominając, że jest na minusie, a ja chodzę w swetrze, bo naprawdę nie stać mnie, żeby kupić sobie nową kurtkę. No i właśnie leżę obolała, bo wrzuciłam trzy tony węgla do kotłowni! Jest jeszcze ciężej, gdy słyszę, gdzie to już mój były mąż nie był i czego nie robił ze swoją nową (młodszą i duuużo ładniejszą) dziewczyną.

#Mmlx4

Znam na pamięć numery telefonów i maile osób, których nie lubię, albo które zrobiły mi coś złego. Podaję te numery i adresy rozmaitym ankieterom, osobom reklamującym towary w centrach handlowych, osobom reklamującym siłownię i inne tego typu szaleństwa. Za każdym razem podaję numer i dane osoby, która zaszła mi za skórę, a gdy usłyszę: „Cieszymy się, że chce pani skorzystać z naszych usług! Będziemy dzwonić!”, to czuję niezmierną satysfakcję. A kiedy poznam adres mailowy wroga, zapisywanie go do wszelkiego rodzaju newsletterów sprawia mi przeogromną radość!

#6suWw

Z moim chłopakiem byłam pół roku, kiedy doszło między nami do czegoś więcej. Wydaje się to długo, ale oboje byliśmy zachowawczy. Moim powodem tego był kompleks na temat piersi, jaki posiadałam od czasu szkoły. Zaczęło się od niewinnych wyzwisk na temat desek etc. Później przerodziło się to wręcz w obsesję. Nie potrafiłam czuć się kobieco, nosiłam ciuchy, które absolutnie nie podkreślały figury, nie umiałam patrzeć na siebie w lustrze, przymierzając ubrania. Jak się domyślacie, przyjaźń z dziewczyną o sporym, kształtnym biuście nie pomagała mi w tym. Tak, wiem, błahe sprawy, ale ja czułam się przy niej jak marna podróba seksownej osoby.
Kiedy zdejmowaliśmy ubrania, mój chłopak zauważył chyba moje zakłopotanie. Rozmawialiśmy, udało mi się otworzyć przed nim i przyznałam się do moich kompleksów. Zapewniał mnie, że podobam mu się taka, jaka jestem i że jestem śliczna. Jednak ja widziałam, że coś jest nie tak, aczkolwiek zwalałam to na własne paranoje w głowie.
Wyjechałam na tydzień na wymianę do Anglii, mój chłopak złapał wtedy lepszy kontakt z moją przyjaciółką. Podobno z nudy, mówił, że powinnam się cieszyć. Po powrocie byłam zazdrosna jak nigdy i znów zwalałam to na kompleksy na jej punkcie. Wariowałam, denerwowałam się na własną psychikę, że takie coś zatruwa mi życie.
 Postanowiłam więc coś zmienić i zrobić mu niespodziankę. Kupiłam piwo, popcorn i chciałam do niego  wpaść. Już przed drzwiami widziałam jej trapery, jego mama otworzyła mi drzwi, więc nie musiałam użyć dzwonka, poszłam prosto do jego pokoju.
Nawet się nie zamknęli, weszłam do jego pokoju w momencie, kiedy dochodził na jej biust...
Od 5 lat nikogo nie mam i chyba pozostanę singielką do końca życia.

#ngP6t

Kamil (mój chłopak) nigdy nie chce zakładać prezerwatywy. Mówi, że go uciska i że nic nie czuje, a do tego ten śmierdzący lateks sprawia, że zupełnie traci ochotę. Jako że nie chcę jeszcze być matką, muszę go za każdym razem zmuszać, aby używał gumek.

Jakiś czas temu, kiedy jeszcze słonko mocno grzało, pojechaliśmy jego samochodem na wycieczkę za miasto. W jednym z urokliwych, odludnych miejsc naszła nas ochota na baraszkowanie w aucie. Ku mojemu zaskoczeniu Kamil już przed grą wstępną założył prezerwatywę. Zdziwiona tym nietypowym jak na niego zachowaniem zapytałam, co wpłynęło na ten nagły napływ rozsądku.
„Wczoraj założyli mi nową tapicerkę. Nie chcę jej zafajdać” – usłyszałam...

#hGhOK

Dziś miałam bardzo kiepski dzień.
Muszę zdecydować, czy mimo ciężkiej pracy zrezygnuję z rozwijania pasji i nie będę dawać się poniżać jeszcze przez 2 lata, czy dalej sobie będę na to pozwalać na każdym kroku – jednym słowem ciężko.
Jechałam cała zapłakana autobusem, starałam się na nikogo nie patrzeć, ale ktoś postanowił spojrzeć na mnie. Młoda dziewczyna przyglądała mi się, aż w końcu uśmiechnęła się i wyciągnęła chusteczkę. W końcu wstała i przytuliła mnie. Zapytała, co się stało, więc przedstawiłam jej zarys mojej historii. Wychodząc, znowu mnie przytuliła, a ja podziękowałam jej i powiedziałam, że gdyby było więcej takich ludzi jak ona, to mniej takich jak ja musiałoby płakać.

Dziękuję Ci koleżanko za pomoc i za dobrą radę. To, że tam byłaś, wiele dla mnie znaczy, bo sprawiłaś, że ten koszmarny dzień stał się tylko złym dniem.
Dodaj anonimowe wyznanie