#XR7KX

Kocham swoją rodzinę. Męża, córkę... Jestem szczęśliwa, mając ich obok siebie na co dzień.
Z natury jestem jednak samotnikiem, zawsze byłam.
Dlatego kiedy mąż planuje kilkudniowe wypady "gdzieś tam" przy długich weekendach czy podczas ferii lub wakacji, czasem ze smutną miną oznajmiam, że nie dostałam urlopu na te dni i niestety nie mogę jechać z nimi.
Gdybym powiedziała wprost, że chcę pobyć sama, byłoby im przykro, szczególnie córce.

To są MOJE dni. Mam urlop, spędzam go SAMA, w ciszy i spokoju, grając sobie bez żadnej asysty za plecami w moje ulubione gry, leżąc cały dzień w łóżku w piżamie i czytając książki. Trzy dni samotności i świętego spokoju daje mi więcej relaksu i odpoczynku niż najlepszy wyjazd z rodziną.

#ASFAe

Szykuję się na to, że pod tym wyznaniem pojawią się epitety w moim kierunku, typu psychol, maniak bądź gorsze.

Początkiem jak i morałem tego wyznania jest jedno stwierdzenie: dbajcie o prywatność w sieci!

Z kolegą rozkręcił nam się temat, że dziś wystarczy tak niewiele, by prześwietlić drugiego człowieka. W końcu wszyscy wszystkim chwalą się na FB, insta czy innym cudzie upubliczniania życia.

Wpadliśmy na pomysł przetestowania mediów społecznościowych jako narzędzi dochodzeniowych. Wzięliśmy pod lupę jedną dziewczynę, która miała totalnie publiczny profil na FB, podanego insta i snapa. Na insta zdjęcie stópek na balkonie - znana okolica. Kolejne zdjęcie w aucie, widoczna naklejka na szybie. Odczytany nr rejestracyjny, mamy markę i model. Wycieczka w okolice ze zdjęcia "nożnego", auto stoi pod blokiem. Rejestracja nietutejsza, więc mieszkanie wynajmuje. Jako że znamy imię i nazwisko, datę urodzenia, możemy sprawdzić w publicznym katalogu uczelni państwowej (!) na jakim kierunku studiuje koleżanka. Po dacie można wywnioskować, który to semestr. Plany zajęć dostępne powszechnie na stronie wydziału, w końcu znamy jej kierunek. Szybka analiza i znamy plan dnia. Profil na FB skrywa również numer telefonu, po zameldowaniach, lajkach i recenzjach obiektów można się dowiedzieć, gdzie osoba regularnie bywa.

Z osobą NIGDY nie zamieniliśmy słowa, a eksperyment zakończyliśmy, gdy zdaliśmy sobie sprawę, że zabrnęliśmy niebezpiecznie daleko.

Wystarczy brak czujności przy dzieleniu się życiem w internecie, tak naprawdę przelewanie go do sieci. Można nie poznać człowieka, a znać jego rozkład dnia, obowiązki, hobby, przyjemności, środki lokomocji... Dla nas sytuacja przerażająca. A jaka dla psychola czy odrzuconej miłości?

Dlatego po raz kolejny wystosuję apel - chrońcie swoją prywatność w sieci.

#akFdC

Za dzieciaka bardzo się jąkałam. Niektórzy nauczyciele w podstawówce i gimnazjum, widząc moje problemy, traktowali mnie inaczej. Mniej odpytywania pod tablicą, szybsze załatwianie spraw (chyba bali się, że zacznę ponownie opowiadać o co mi chodzi :D) i tak dalej.

A ja to perfidnie wykorzystywałam.

#IHfaW

W podstawówce mój kolega za wcześnie się spakował przed końcem lekcji. Nauczycielka za karę podeszła do jego ławki, wzięła jego plecak i wytrząsnęła zawartość na biurko.
Wysypało się mnóstwo „świerszczyków”, których liczba znacznie przekroczyła liczbę podręczników.
Mina nauczycielki – bezcenna.

#k4GFb

W podstawówce byłam nieśmiała i kolegowałam się tylko z jedną osobą, przez co w klasach 4-6 nie byłam brana pod uwagę przez chłopaków jako przyszła dziewczyna, a raczej jako dziwak. Często leciały obraźliwe teksty w moją stronę i tylko nauczyciele reagowali. Któregoś razu po szkole na podwórku zaczepili mnie "znajomi" z klasy i zaczęli się śmiać, że nikt mnie nie zechce i już zawsze będę sama. Wtedy zza pleców usłyszałam głos jednego z chłopaków z mojej klasy. Zaczął mnie bronić i zwyzywał tamtą hołotę. Od tamtej pory w klasie miałam spokój, a mój obrońca przestał być mi obojętny.
Nasze drogi rozeszły się po podstawówce i każdy poszedł w swoją stronę.

Rok temu wyprowadziłam się ze swojej rodzinnej miejscowości. Kiedy po miesiącu przyjechałam odwiedzić rodziców, spotkałam mojego bohatera, niestety śpieszyłam się, więc zdobyłam się tylko na szybkie przywitanie i poleciałam do rodziców. Po dwóch dniach spotkałam go znowu i mimo że miałam czas, a on tak pięknie się do mnie uśmiechał, nie zatrzymałam się, żeby z nim pogadać. Wtedy poczułam, że źle zrobiłam i postanowiłam,  że następnym razem jak się zobaczymy, to zaproszę go chociaż na herbatę do kawiarni. Niestety nie było mi to dane - na drugi dzień rano dowiedziałam się, że w nocy popełnił samobójstwo.

Do tej pory w to nie wierzę, chociaż niedługo mija rok od jego śmierci. Dlatego anonimowi proszę was - nie zwlekajcie z niczym. Jeżeli czujecie potrzebę zrobienia nawet czegoś małego, to to róbcie - kto wie, może ten jego uśmiech był wołaniem o pomoc, a ja już zawsze będę miała wyrzuty sumienia.

#IkjpW

Mieszkam w piętrowym domu na górze, niestety łazienka jest tylko na dole. Mam małe dziecko korzystające z nocnika. Czasem kiedy chce mi się siku, to nie idę na dół, tylko sikam do nocnika, a zawartość wylewam do zlewu. Kiedy nie miałam dziecka, robiłam tak z miskami, które później oczywiście myłam.

#XkW6O

Kiedy byłam dzieckiem, mniej więcej przełom podstawówki i gimnazjum, byłam strasznie samotna. W domu dużo alkoholu, co wiązało się z odrzuceniem przez rówieśników, wyzwiskami. W tym okresie starsza siostra wyjechała na drugi koniec Polski, by studiować. Musiała się również sama utrzymywać, w związku z czym dużo pracowała i rzadko mnie odwiedzała.
Właśnie wtedy wymyśliłam sobie przyjaciela. Miał na imię Iggy, był nieco starszy niż ja. Wysoki, szczupły chłopak o mlecznobiałych włosach sięgających do ramion. Był zawsze, gdy się bałam, gdy było mi źle, gdy miewałam myśli samobójcze. Stał zawsze obok, kiedy podcinałam się żyletkami i prosił, bym przestała.

Dorosłam, stanęłam na nogi, wyniosłam się z toksycznego domu. Iggy coraz rzadziej mnie odwiedzał. Już nie stał przy łóżku, gdy zasypiałam, już nie gościł w moich snach.
Mam ponad 20 lat, a ciągle zastanawiam się jak bardzo musi być zdesperowany człowiek, by jego mózg wyimaginował "człowieka", który jest jednocześnie najlepszym przyjacielem, obrońcą, wsparciem i terapeutą w jednym. Choć minęło już tyle czasu, nadal tęsknię za kimś, kogo nigdy nie było...
Dodaj anonimowe wyznanie