#gatFy

Historia o tym, jak matczyna nadgorliwość może utrudniać życie nie tylko dziecku, ale także jego znajomym.

Mam ja sobie wieloletnią przyjaciółkę, S. Dziewczę to, poza licznymi zaletami, ma jedną dużą wadę — nadgorliwą mamę, która trzęsie się o swoje dziecko niczym osika.
Ja rozumiem matczyną troskę i w ogóle, ale to, co się wyrabia w ich domu, to już jak dla mnie przesada.

S. do 18 roku życia musiała wracać przed 20 do domu i kłaść się najpóźniej o 21. Nie wolno jej było chodzić na imprezy. Co godzinę miał być telefon do domu albo przynajmniej SMS do matki. Liczyła się tylko szkoła i praca na gospodarce. Po ukończeniu 18 lat niby było trochę lepiej, pojawiły się wyjścia ze znajomymi i imprezy, ale tylko wtedy, kiedy odbierał ją z nich jej tata lub jeśli była ze mną, to moi rodzice, i nie później niż o 1 w nocy. Nieraz zdarzało się, że jęczała mi, kiedy w końcu ktoś po nas przyjedzie. Oczywiście telefony i SMS-y zostały. Irytowało mnie to strasznie, ale powstrzymywałam się od większości komentarzy. Kiedy skończyłam liceum i poszłam na studia, tym samym osłabiając kontakt z S., ona uczęszczała do technikum, można powiedzieć, że odżyłam. Poznałam nowych ludzi, zaczęłam z nimi imprezować itp. Nie żebym się jakoś tym zachłysnęła, ale w końcu poczułam, że nic mnie nie ogranicza. Wiedziałam, że jeśli gdzieś wyjdę, to będę dobrze się bawić, nie słuchając ciągle pytań o powrót, bo: „Już tak strasznie późno i mama będzie się martwić”.

Moja sielanka trwała rok. Po tym czasie do grona studentów dołączyła S. Nie zamieszkałyśmy razem, choć się wahałam. Mniej więcej po tygodniu postanowiłam przedstawić S. moim nowym znajomym, by ich poznała i lepiej zaaklimatyzowała się w nowym miejscu. Przed umówionym spotkaniem powiedziałam, by wpadła do mnie, o której jej pasuje, to pójdziemy razem. Była pod moimi drzwiami równo o 17, dziwiąc się, że jeszcze nie wychodzimy, zaznaczę, że z resztą szliśmy do klubu. Przez następne pięć godzin jęczała mi, czemu tak późno, mama będzie się martwić, ona myślała, że to wszystko skończy się o 21, i cały czas w ten deseń. Naprawdę nie wiem, jak z nią wytrzymałam, szczególnie że w klubie zachowywała się tak samo, dodając jeszcze, kiedy pójdziemy, bo mama się martwi. Tak, S. przez ten cały czas pisała z matką, wszystko jej mówiąc.

Po tym spotkaniu podjęłam jeszcze kilkukrotną próbę wyciągnięcia gdzieś S. po 21, jednak wszystko kończyło się tak samo. Ona jęczała mi, dopóki praktycznie nie odprowadziłam jej pod dom, a ja kładłam się spać z wyższym ciśnieniem. Więc w końcu przestałam ją gdziekolwiek zabierać, jeśli wiedziałam, że wychodzę o godzinie, o której ona pisze mamie, że idzie spać.

Ale dlaczego o tym piszę? Ponieważ S. zapytała mnie dzisiaj, czy zamieszkamy razem od października i była bardzo zdziwiona, że jej odmówiłam.

#hUmjD

Sytuacja dość niespotykana, chyba że na poziomie paradokumentu „Ukrytej prawdy”.
A więc kiedy miałem 11 lat, dowiedziałem się, że mój ojciec, nie jest moim prawdziwym ojcem. To nie jest ckliwa historia typu, że ktoś się mną zaopiekował, tylko najzwyczajniej w świecie moja mama zdradziła mojego ojca. On sam żył w tej niewiedzy cały ten czas. Dowiedzieliśmy się tylko ze względu na to, że osoba, która wiedziała o tym, chciała się zemścić na mojej matce i wygadała wszystko.
Od tej sytuacji mija 10 lat. Ta informacja każdemu zniszczyła życie. Nie polecam.

#YFVLl

Dowiedziałam się, że brak mi empatii, bo uważam za obrzydliwe oraz pogardliwe wobec osób, z którymi się współdzieli przestrzeń, zmienianie pampersa dziecku w pokoju wypełnionym gośćmi i jedzeniem na stole oraz nieumycie łap po tej czynności. 
Nie wiem, czy niektórzy ludzie myślą, że goły zad ich dziecka oraz zawartość pieluchy to atrakcja dla gości, że muszą to robić na ich oczach, zamiast w innym pomieszczeniu? A niemycie łap po tym i dotykanie nimi jedzenia jest niehigieniczne i obrzydliwe. Rozumiem ekstremalne sytuacje, jak trzeba zmienić dziecku pieluchę np. w autobusie. Tam wiadomo, umywalki nie ma, jednakże istnieją żele antybakteryjne bez spłukiwania i nie są drogie, więc na wszelki wypadek warto kupić. Ale żeby w normalnych warunkach, w mieszkaniu, jak cywilizowany człowiek nie przejść kilku kroków do WC, żeby umyć ręce, to naprawdę jest to nienormalne. Przecież w treści jelitowej jest masa bakterii... Jak ktoś lubi jednak takie zapachy i jedzenie brudnymi łapami mu smakuje, to jednak nie powinien się z tym afiszować, bo nie ma się czym chwalić.

#Za089

Parę lat temu, jeszcze studiując, przemieszczałam się miejskim autobusem w Krakowie. Zadzwonił do mnie tata, a że byłam tak przystanek od celu, to odebrałam i zaczęłam z nim rozmawiać (nie głośno na cały autobus, ale że było cicho, to najbliższe otoczenie mimowolnie słyszało, co mówię). W pewnym momencie rzuciłam wulgaryzmem, coś w stylu „...żeby dostać kolejny opie**ol”, kończąc zdanie za tatę. I zaraz słyszę, jak grupa zblazowanych starszych pań na najbliższych siedzeniach komentuje, że poziom tej młodzieży teraz taki, bo nie czytają w ogóle i ubogie słownictwo! I to wszystko dlatego! Wyszłam z autobusu, zanosząc się śmiechem, i zaraz opowiedziałam tacie o oburzeniu starszych pań. Też się uśmiał. Dlaczego? W wieku 6 lat samodzielnie nauczyłam się czytać, bo brat na dobranoc czytał mi Harry'ego Pottera i mama zakazała mu przeczytać mi czwartą część, bo „będę się bała”, wiec nauczyłam się czytać, żeby sama to zrobić. W czwartej klasie szłam do szkoły z „Potopem” Sienkiewicza pod pachą. W gimnazjum i liceum zdarzyło mi się, że mi jakaś lektura nie siadła, ale polonistki nigdy nie robiły mi wyrzutów, bo regularnie przychodziłam na lekcje z „Faraonem” Prusa, „Rajem utraconym” Miltona itd. W trakcie opisanej sytuacji jechałam do studenckiego radia prowadzić jedną ze swoich regularnych audycji. A co do rozmowy z tatą i użytego w niej przekleństwa — moi rodzice przestali sobie w tym okresie radzić z tym, że zostali we dwójkę, mamie zaczynała się menopauza, o której jeszcze nie wiedziała i mój tata regularnie dzwonił do mnie się wyżalić. Wiem, że nie powinien jako rodzic przerzucać tego na dziecko, nawet dorosłe, ale już mniejsza o to. Okres był mocno emocjonalny, rozmowa była trudna i wymagała mocniejszego epitetu. A starsze panie zachęcam do poszerzenia horyzontów i poczytanie czegoś więcej niż lektury szkolne — może odkryją, że przekleństwa są częścią języka i czasem się przydają ;)

#l9rLh

Znacie to uczucie, gdy w wieku 18 lat idziecie do pierwszej pracy, sprzedajecie truskawki i myślicie sobie: „Eh, mam już 18 lat i nie mam chłopaka, może sprzedając truskawki, poznam kogoś fajnego”, a jedyni zainteresowani tobą faceci są w wieku 60+? To trochę smutne.

Przy okazji pozdrawiam siwego pana o lasce, który proponował mi małe „bara-bara” u niego w mieszkaniu po pracy. Dziękuję, ale chyba nie skorzystam :)

#BxGoZ

Ostatnio pojawiła się historia dziewczyny, która ma 190 cm wzrostu. Wszyscy pisali same pozytywne komentarze, „To jest twój atut” itp. Ja jestem chłopakiem, mam 18 lat, mam 160 cm wzrostu. Ze względu na mój stan zdrowotny wiem, że nie urosnę już ani centymetra. Bardzo boli mnie fakt, że ten temat jest zawsze traktowany dwustronnie, tzn. wysoka dziewczyna — o brawo, świetnie ci idzie, nie przejmuj się niczym! Niski chłopak — przestań już płakać, nie jest ci tak źle. Miło by było, gdyby kiedyś uległo to zmianie. Całe życie byłem wyśmiewany z powodu mojego wzrostu i nie liczę już, ile fajnych dziewczyn nie chciało ze mną być ze względu na mój wzrost.

#LjYiz

Moja babcia mieszka w małym miasteczku. Co parę miesięcy jeżdżę do niej na kilka dni w odwiedziny. Ostatnio jak pojechałam, musiałam awaryjnie iść kupić sobie biustonosz. Są tam może trzy małe sklepiki z ciuchami, poszłam do jednego z nich i wzięłam parę do przymierzenia. Nie pasowały, były za duże, więc spytałam sprzedawcę, czy może ma mniejszy rozmiar. A ten na to: „Jeszcze mniejszy? To po co w ogóle biustonosz kupować?”.

#E8Dl7

Zmarnowałem życie dla rodziny przez małe „r”. Mam 49 lat, całe życie pracowałem na rodzinę, aby jej niczego nie zabrakło, utrzymywałem wszystkich, zbudowałem dom, wykształciłem dzieci, tylko zapomniałem sam o sobie. Całe życie w delegacjach, całe życie gość w domu, bo cały czas jeszcze na coś brakowało i coś trzeba było zrobić. W końcu postanowiłem znaleźć pracę blisko domu. Żonie bardzo się to nie spodobało i szybko się okazało dlaczego. Miała kogoś i krótko po moim powrocie odeszła do niego. Prowadziła podwójne życie, kiedy ja byłem tam i przywoziłem jej pieniądze. Nabuntowane przez nią dzieci nie znają ojca i nie chcą poznać, mają już swoje życie i w czterech literach mnie mają, kiedy już nie daję pieniędzy. Dla całej trójki byłem bankomatem. Zostałem sam w wielkim domu, który zbudowałem w większości swoimi rękoma. Sam ze zniszczonym zdrowiem i świadomością zmarnowanych najlepszych lat życia. Najgorsze są samotne weekendowe wieczory. Za dużo zaglądam do butelki i muszę coś z tym zrobić, zanim to wymknie się spod kontroli. Czekam na sprawę rozwodową i nic im nie zostawię. Sprzedam dom, kupię mieszkanie i resztę, co zostanie, wydam na przyjemności, a mieszkanie zapiszę notarialnie obcej osobie w zamian za robienie zakupów na starość. Może jeszcze kogoś poznam.

#ktFO2

Przedszkolanka poprosiła mnie na krótką rozmowę, gdy odbierałem córkę. Okazało się, iż mała Wiktoria ciągle przezywa inne dzieci. Jak? Łysa menda, pijak i alkoholik, kanalia, gruba, jełop, złodziej, menda i wrzód na zdrowym organizmie narodu, stara pierdoła, itp. Fani pewnego serialu mogą rozpoznać te kwieciste określenia.
Córka raczej nie wie, co znaczą, bo twierdzi, iż sądziła, że to zabawne przezwiska, bo mama zawsze przy nich chichocze.

Muszę porozmawiać z żoną, oficjalnie poważną urzędniczką państwową, w wolnych chwilach zaś ogromną fanką serialu "Świat według Kiepskich".

#UrkyN

Na wsi jestem traktowany jako typowy dres z Passatem i płytami disco polo w zapasie. Gdy tylko jadę ulicą i mam muzę ciut bardziej podgłośnioną, już się drą, że jedzie Seba i walą do mnie jakieś teksty, które są znakiem tego, że niby jestem nieinteligentny, zacofany, ale potrafię rozkręcić klimacik.

Ostatnio był festyn. Wiadomo, że każdy typowy gościu z wioski lubi wypić piwo z sokiem i przy okazji posłuchać jakiegoś mega zespołu w stylu Boys. Spotkałem się z kolegami i nagle do nas zaczęli podskakiwać jacyś dresiarze z innej gminy. Śmiali się, że niby jestem gejem (pech chciał, że miałem wtedy na sobie różową koszulkę), od razu chcieli iść na solo, a w dodatku bezczelnie wyjęli z mojej kieszeni paczkę papierosów i moje 15 ziko poszło gdzieś. Było dosyć niebezpiecznie, po alkoholu towarzystwo tym bardziej zaczęło wariować. W lesie rozpoczęły się walki, chociaż parę tych niby najsilniejszych gostków zaczęło wycofywać się z bójki. W końcu ja zażenowany wszystkim zacząłem iść do domu. ''Pilnowali'' mnie we trzech, ale jakoś starałem się mimo podniesionego ciśnienia nie reagować na to wszystko.

Doszedłem do domu i od razu w progu furtki przywitała mnie babcia z grabiami w ręku. Dowiedziała się od sąsiadki, że ''ktoś uwziął się na Jareczka i biją się w ośmiu''. Moja babcia jest na tyle szalona, iż jak usłyszała o ''mafii'', to postanowiła się z nimi policzyć, bo przecież zdrowie i szczęście wnusia najważniejsze.

Zaczęła wymachiwać we wszystkie strony tymi grabiami, tamci zaczęli uciekać i w sekundę ich nie było na miejscu, a ja dostałem w twarz. Owszem, moja babcia ma porządne sprzęty do spraw ogrodniczych, ale ze wzrokiem coś nie ten tego.
Dodaj anonimowe wyznanie