#cyNeB

Mój ojciec jest nieodpowiedzialnym, niedojrzałym, bezrobotnym 40-letnim alkoholikiem. To ten typ człowieka, który uważa się za idealnego i ma czelność narzekać na nietrafiony prezent na urodziny (kubek? Przecież dwa lata temu też dostał), rzucić tekstem, że gdyby nie my, to żyłby jak król czy wypominać mamie, że mało zarabia (dobrze, że on na swoim bezrobociu zarabia miliony -,-).
Mama natomiast zarabia najniższą krajową, zadłuża się u rodziny, w bankach (wszędzie gdzie się da — byleby utrzymać dzieci, męża i dom) oraz na sugestie rozwodu reaguje oburzeniem i mówi, że nie wiem, co to prawdziwa miłość i „To nie jest takie proste”. Może i nie jest, ale to chore przywiązanie (?) mocno odbija się na dzieciach.
Na chwile obecną Pan Idealny pojechał za granicę, coby wspomóc trochę domowy budżet — przynajmniej w teorii. Tak naprawdę co tydzień mama dostaje telefon z żądaniem, żeby przesłać mu 100, 200 czy nawet 500 zł, bo on już nic nie ma. No purwa my też nie mamy, a w kraju została nas piątka, długi i brak kasy, aby spokojnie przetrwać od pierwszego do pierwszego.

Musiałam się komuś wygadać. Dziękuję za uwagę.

#xeuoE

Mam około 170 cm i ważę jedynie 45 kg w wieku 14 lat. Jedna osoba z grona moich znajomych stwierdziła, że mam anoreksję i powinnam udać się do szpitala psychiatrycznego, bo tak nie może być. Z kolei rodzina oraz osoby znające mnie zdecydowanie lepiej wiedzą, że jem naprawdę dużo i w ich oczach powinnam już być otyła. Najbardziej w tym wszystkim denerwują mnie moi rodzice, którzy jak ja od zawsze byli chudzi. Jednak teksty w stylu „jeśli chcesz przytyć, to jedz więcej normalnego jedzenia, a nie same słodycze ci w głowie” i podobne są na porządku dziennym.
Ich obsesja na punkcie mojej wagi jest na tyle silna, że niedawno poszli ze mną do lekarza. Pani doktor zrozumiała, że mnie to denerwuje i mam dość, więc porozmawiała z moim tatą, pytając, czy w moim wieku on był równie chudy. Odpowiedział, że tak i moja mama też była chuda. Pani doktor podsumowała go jednym zdaniem: „Jeśli chce pan, żeby córka była gruba, to niech pan zaadoptuje sobie inną”.

#1aoxt

Poszedłem na spotkanie grupy wsparcia ofiar przemocy domowej. Byłem tam jedynym facetem, a trzeba nadmienić, że jestem ekstremalnie spokojny, można nawet powiedzieć, że trochę ciapowaty. Wytłumaczyłem grupie, że moja była dziewczyna mnie szantażowała, a kiedy jej szantaże i intrygi nie skutkowały, to krzyczała na mnie i zdarzało jej się mnie uderzyć.
Na początku zostałem wyśmiany przez babki z grupy, a potem zaczęły mnie oskarżać o to, że to wszystko moja wina i że to na pewno ja byłem przyczyną, a w ogóle mężczyzna nie może być ofiarą przemocy domowej ze strony kobiety. Część z nich była autentycznie agresywna. Było jeszcze gorzej niż z moją byłą.

#Q5HuG

Z reguły nie pamiętamy za wiele z wczesnego dzieciństwa, jednak czasami spotykają nas takie rzeczy, które pamiętamy bardzo dobrze, mimo upływającego czasu. 
Mój tata zmarł, kiedy miałam 4 lata, w ogóle go nie pamiętam, jakim był człowiekiem, pogrzebu, nawet nie jestem w stanie powiedzieć, czy go kochałam, jest dla mnie zupełnie obcą osobą. Po prostu wiem, że był taki człowiek, że był moim biologicznym ojcem i ze zdjęć wiem, jak wyglądał. Ze zdjęć i jednego, jedynego wspomnienia z nim związanego. Widzę to bardzo wyraźnie, teraz jak o tym piszę, jestem tam znowu, mam 4 lata i właśnie wyszłam z domu, pamiętam dokładnie, że było ciepło, trawa była soczyście zielona, na jabłoni przed domem pokazały się białe kwiatki. Pamiętam, jak idę za dom, słyszę ptasi śpiew i jestem szczęśliwa. Mijam róg domu, widzę mojego tatę, jak stoi pod oknem, właśnie przerwał naprawę samochodu, srebrnego starego poloneza, całkiem dobrze się prezentował, mimo że nadkola zżerała rdza. Ojciec pił pomarańczowy sok z wysokiej przezroczystej szklanki. Uśmiechnął się do mnie, odłożył szklankę na parapet, okno było szeroko otwarte, z zewnątrz widać było białe firanki, sielankowy obraz... do czasu. Szeroko uśmiechnięty ojciec po odłożeniu szklanki chyba chce zrobić krok w moją stronę, ale upada na ziemię. Od razu do niego podbiegam i krzyczę w okno: „Mamo, tata upadł, tata upadł!”. Pojawia się głowa mojej mamy, zaraz znika, ja kucam przy tacie, potrząsam nim. Nie mija chwila, koło mnie jest moja mama, zaraz odchodzi, woła sąsiada, razem wnoszą ojca do mieszkania i kładą na kanapie. Przyjeżdża karetka, sanitariusze stwierdzają zgon.
Widzę to tak bardzo wyraźnie, ale bez emocji, pamiętam, co wtedy czułam, a teraz nie czuję nic.

#Jy18X

Skończyłam medycynę, przed rozpoczęciem rezydentury miałam wizytę w medycynie pracy. W przeciwieństwie do poprzednich razów (przed studiami i stażem podyplomowym) podejście było profesjonalne, w tym okulista i odczytywanie cyfr z kolorowych tablic.

Okazało się, że mam ogromne problemy z rozróżnianiem odcieni różu i fioletu. To też wyjaśnia moje przeboje z histologią, czyli nauką o tkankach. Ponad 90% preparatów na szkiełkach oglądanych pod mikroskopem jest właśnie w tych podcieniach. Każde kolokwium poprawiane. Nie byłam tępa. Po prostu tego nie widziałam.

Z jednej strony się cieszę, że nie wychwycono tego przed studiami, bo służbista mógłby mnie do nich nie dopuścić. Z drugiej... dobrze, ze nie wybieram się na patomorfologię :D

#gatFy

Historia o tym, jak matczyna nadgorliwość może utrudniać życie nie tylko dziecku, ale także jego znajomym.

Mam ja sobie wieloletnią przyjaciółkę, S. Dziewczę to, poza licznymi zaletami, ma jedną dużą wadę — nadgorliwą mamę, która trzęsie się o swoje dziecko niczym osika.
Ja rozumiem matczyną troskę i w ogóle, ale to, co się wyrabia w ich domu, to już jak dla mnie przesada.

S. do 18 roku życia musiała wracać przed 20 do domu i kłaść się najpóźniej o 21. Nie wolno jej było chodzić na imprezy. Co godzinę miał być telefon do domu albo przynajmniej SMS do matki. Liczyła się tylko szkoła i praca na gospodarce. Po ukończeniu 18 lat niby było trochę lepiej, pojawiły się wyjścia ze znajomymi i imprezy, ale tylko wtedy, kiedy odbierał ją z nich jej tata lub jeśli była ze mną, to moi rodzice, i nie później niż o 1 w nocy. Nieraz zdarzało się, że jęczała mi, kiedy w końcu ktoś po nas przyjedzie. Oczywiście telefony i SMS-y zostały. Irytowało mnie to strasznie, ale powstrzymywałam się od większości komentarzy. Kiedy skończyłam liceum i poszłam na studia, tym samym osłabiając kontakt z S., ona uczęszczała do technikum, można powiedzieć, że odżyłam. Poznałam nowych ludzi, zaczęłam z nimi imprezować itp. Nie żebym się jakoś tym zachłysnęła, ale w końcu poczułam, że nic mnie nie ogranicza. Wiedziałam, że jeśli gdzieś wyjdę, to będę dobrze się bawić, nie słuchając ciągle pytań o powrót, bo: „Już tak strasznie późno i mama będzie się martwić”.

Moja sielanka trwała rok. Po tym czasie do grona studentów dołączyła S. Nie zamieszkałyśmy razem, choć się wahałam. Mniej więcej po tygodniu postanowiłam przedstawić S. moim nowym znajomym, by ich poznała i lepiej zaaklimatyzowała się w nowym miejscu. Przed umówionym spotkaniem powiedziałam, by wpadła do mnie, o której jej pasuje, to pójdziemy razem. Była pod moimi drzwiami równo o 17, dziwiąc się, że jeszcze nie wychodzimy, zaznaczę, że z resztą szliśmy do klubu. Przez następne pięć godzin jęczała mi, czemu tak późno, mama będzie się martwić, ona myślała, że to wszystko skończy się o 21, i cały czas w ten deseń. Naprawdę nie wiem, jak z nią wytrzymałam, szczególnie że w klubie zachowywała się tak samo, dodając jeszcze, kiedy pójdziemy, bo mama się martwi. Tak, S. przez ten cały czas pisała z matką, wszystko jej mówiąc.

Po tym spotkaniu podjęłam jeszcze kilkukrotną próbę wyciągnięcia gdzieś S. po 21, jednak wszystko kończyło się tak samo. Ona jęczała mi, dopóki praktycznie nie odprowadziłam jej pod dom, a ja kładłam się spać z wyższym ciśnieniem. Więc w końcu przestałam ją gdziekolwiek zabierać, jeśli wiedziałam, że wychodzę o godzinie, o której ona pisze mamie, że idzie spać.

Ale dlaczego o tym piszę? Ponieważ S. zapytała mnie dzisiaj, czy zamieszkamy razem od października i była bardzo zdziwiona, że jej odmówiłam.

#hUmjD

Sytuacja dość niespotykana, chyba że na poziomie paradokumentu „Ukrytej prawdy”.
A więc kiedy miałem 11 lat, dowiedziałem się, że mój ojciec, nie jest moim prawdziwym ojcem. To nie jest ckliwa historia typu, że ktoś się mną zaopiekował, tylko najzwyczajniej w świecie moja mama zdradziła mojego ojca. On sam żył w tej niewiedzy cały ten czas. Dowiedzieliśmy się tylko ze względu na to, że osoba, która wiedziała o tym, chciała się zemścić na mojej matce i wygadała wszystko.
Od tej sytuacji mija 10 lat. Ta informacja każdemu zniszczyła życie. Nie polecam.

#YFVLl

Dowiedziałam się, że brak mi empatii, bo uważam za obrzydliwe oraz pogardliwe wobec osób, z którymi się współdzieli przestrzeń, zmienianie pampersa dziecku w pokoju wypełnionym gośćmi i jedzeniem na stole oraz nieumycie łap po tej czynności. 
Nie wiem, czy niektórzy ludzie myślą, że goły zad ich dziecka oraz zawartość pieluchy to atrakcja dla gości, że muszą to robić na ich oczach, zamiast w innym pomieszczeniu? A niemycie łap po tym i dotykanie nimi jedzenia jest niehigieniczne i obrzydliwe. Rozumiem ekstremalne sytuacje, jak trzeba zmienić dziecku pieluchę np. w autobusie. Tam wiadomo, umywalki nie ma, jednakże istnieją żele antybakteryjne bez spłukiwania i nie są drogie, więc na wszelki wypadek warto kupić. Ale żeby w normalnych warunkach, w mieszkaniu, jak cywilizowany człowiek nie przejść kilku kroków do WC, żeby umyć ręce, to naprawdę jest to nienormalne. Przecież w treści jelitowej jest masa bakterii... Jak ktoś lubi jednak takie zapachy i jedzenie brudnymi łapami mu smakuje, to jednak nie powinien się z tym afiszować, bo nie ma się czym chwalić.

#Za089

Parę lat temu, jeszcze studiując, przemieszczałam się miejskim autobusem w Krakowie. Zadzwonił do mnie tata, a że byłam tak przystanek od celu, to odebrałam i zaczęłam z nim rozmawiać (nie głośno na cały autobus, ale że było cicho, to najbliższe otoczenie mimowolnie słyszało, co mówię). W pewnym momencie rzuciłam wulgaryzmem, coś w stylu „...żeby dostać kolejny opie**ol”, kończąc zdanie za tatę. I zaraz słyszę, jak grupa zblazowanych starszych pań na najbliższych siedzeniach komentuje, że poziom tej młodzieży teraz taki, bo nie czytają w ogóle i ubogie słownictwo! I to wszystko dlatego! Wyszłam z autobusu, zanosząc się śmiechem, i zaraz opowiedziałam tacie o oburzeniu starszych pań. Też się uśmiał. Dlaczego? W wieku 6 lat samodzielnie nauczyłam się czytać, bo brat na dobranoc czytał mi Harry'ego Pottera i mama zakazała mu przeczytać mi czwartą część, bo „będę się bała”, wiec nauczyłam się czytać, żeby sama to zrobić. W czwartej klasie szłam do szkoły z „Potopem” Sienkiewicza pod pachą. W gimnazjum i liceum zdarzyło mi się, że mi jakaś lektura nie siadła, ale polonistki nigdy nie robiły mi wyrzutów, bo regularnie przychodziłam na lekcje z „Faraonem” Prusa, „Rajem utraconym” Miltona itd. W trakcie opisanej sytuacji jechałam do studenckiego radia prowadzić jedną ze swoich regularnych audycji. A co do rozmowy z tatą i użytego w niej przekleństwa — moi rodzice przestali sobie w tym okresie radzić z tym, że zostali we dwójkę, mamie zaczynała się menopauza, o której jeszcze nie wiedziała i mój tata regularnie dzwonił do mnie się wyżalić. Wiem, że nie powinien jako rodzic przerzucać tego na dziecko, nawet dorosłe, ale już mniejsza o to. Okres był mocno emocjonalny, rozmowa była trudna i wymagała mocniejszego epitetu. A starsze panie zachęcam do poszerzenia horyzontów i poczytanie czegoś więcej niż lektury szkolne — może odkryją, że przekleństwa są częścią języka i czasem się przydają ;)
Dodaj anonimowe wyznanie