#CtklU

Było lato, gorąco, akurat dostałam okres. Do pracy założyłam dosyć luźną tunikę. Przyszedł klient, musiałam zaprowadzić go do innego działu, więc idę korytarzem, on za mną i mam wrażenie, że bardzo uważnie mnie obserwuje.
W tym momencie większości kobiet włącza się program „podobam się” – mięśnie się nieco rozluźniają, biodra zaczynają się inaczej poruszać. Idę tak przed nim, kręcąc tyłkiem...
Dopiero jak wyszedł, zobaczyłam, co się stało. W czasie siedzenia przed komputerem bluzka przesuwała się, w międzyczasie przesiąkło, co miało przesiąknąć, więc to nie była jedna plamka, cały tył bluzki upaprany był krwią.
A ja myślałam, że taka atrakcyjna jestem :/

#7UiqP

Na lekcji nowy nauczyciel zadał jakieś pytanie, więc zgłosiłem się do odpowiedzi – wytypował mnie i odpowiedziałem. „Wiesz, że masz radiowy głos?” – spytał mnie, a ja na to: „Wow, dzięki, naprawdę, to miłe”. Naprawdę byłem pozytywnie zaskoczony. Nauczyciel po chwili dodał: „Twarz też masz radiową”... Cała klasa wybuchła śmiechem. 
Do dzisiaj mówią na mnie „Radio”...

#ui3J9

Wchodzę do domu po pracy, a tam moja żona i teściowie z twarzami jak bullterriery. Pytam z uśmiechem, co się stało, a oni jazda na mnie z gębą, wszyscy naraz. Nic nie zrozumiałem, więc poprosiłem po kolei. Okazało się, że moja teściowa widziała mnie dzisiaj w knajpie na drugim końcu miasta o 14:00, zadzwoniła po mojego teścia. Ten przyjechał po 10 minutach i obserwowali mnie, jak jestem na randce z jakąś laską. W dodatku ich olałem, chwyciłem mocno tamtą dziewczynę i wyszedłem ostentacyjnie, udając, że ich nie znam.
W rzeczywistości calutki dzień byłem w pracy, a o 14:00 byłem w dodatku na cholernie ciężkim spotkaniu zarządu. Najlepsze natomiast jest to, że moja żona mi nie wierzy...

#sSkc7

Już jako małe dziecko zauważyłam, że wiele zachowań (nawet tych pozytywnych) jest odbierane negatywnie. Strasznie chciałam być typem osoby, którą wszyscy lubią, więc zaczęłam analizować cudze zachowania. Tworzyłam sobie osobowość z cudzych odruchów, reakcji na dane sytuacje, zachowań. Te zabawne i odbierane pozytywnie „kradłam”, a tych denerwujących starałam się unikać. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że mam na tym punkcie obsesję. Całymi dniami obserwowałam ludzi, badając ich zachowania. Najbardziej fascynowali mnie ci, którzy pomimo nikłej atrakcyjności z wyglądu ruszali się, mówili i zachowywali w taki sposób, że stawali się bardzo atrakcyjni. W którym momencie zaczęłam się gubić. Widziałam m.in.: w filmikach na YT bardzo ciekawe osoby, jednak w komentarzach były odbierane bardzo negatywnie. I takie sytuacje działy się coraz częściej. Osoby, które według mnie były niesamowicie fascynujące, dla wielu ludzi były denerwujące. Wytworzyłam więc osobowość, która jest tą najbardziej akceptowalną (według moich obserwacji najmniej denerwująca). Miła, potrafiąca rzucić jakimś zabawnym żarcikiem, spokojna. I wszyscy mnie taką lubili. W liceum poznałam nowych znajomych, którzy okazali się być totalnie zwariowani, zbuntowani i przy tym był z nimi wielki ubaw. Ja byłam tą spokojną, tą grzeczną. Szybko zyskałam przezwisko tej nudnej. Gdy próbowałam to zmienić i zachowywać się inaczej, bardziej zwariowanie, uznali mnie za „tę, co była mądra, ale zmieniła się w głupią”. I gdzieś w całym tym szambie totalnie zatopiłam swoją prawdziwą osobowość. Teraz nie znoszę kontaktów z innymi ludźmi, bo po prostu nie wiem nigdy jak się zachować. Jak ktoś rzuci do mnie żarcikiem, ja nie wiem, co odpowiedzieć, bo zamiast tego zastanawiam się nad tym, jakie to było zabawne i jak ktoś może być tak zabawny, gdzie się tego nauczył. Jak jest chociażby sekunda ciszy (niekoniecznie tej niezręcznej), to zaczynam panikować, że nazwą mnie nudną i rzucam jakimś bezsensownym tematem.

Tak oto starając się mieć fajną osobowość, stałam się totalną ciapą bez osobowości.

#Cr9Cj

Jestem 23-letnim facetem. W wieku nastoletnim zakochałem się w koleżance i utkwiłem w tzw. friendzone. Jestem osobą, która jak się podejmie jakiegoś tematu, to nie odpuszcza do wyczerpania... Tak oto około 5-6 lat najlepszych lat życia spędziłem, latając za nią, nie widząc, że ma mnie totalnie w dupie. Zacząłem odpierdalać dziwne rzeczy, wchodzić w ryzykowne sytuacje. W międzyczasie były inne dziewczyny, ale nie mogłem się oderwać od tej jednej. Dzisiaj boję się bliskości, miłości, seksu, w sumie wszystkiego związanego z kobietami, choć jakaś mała cząstka mnie jeszcze jakiejś pragnie, to wobec nawet dość wyraźnie zainteresowanej koleżanki jestem zimny i obojętny. Z tego wszystkiego mój tryb życia to dom, praca, spanie i tak w kółko. Prawdę mówiąc, nigdy w życiu nie miałem możliwości ani wejść w związek, ani go zerwać.

Piszę to, żeby się komuś wygadać, z moimi social skillsami z roku na rok gorzej.

#N4AuM

Moja rodzina jest jedną z tak zwanych „na pokazówkę”. W towarzystwie idealna rodzinka, dzieci poukładane, które dobrze się uczą, rodzice nigdy się nie kłócą. Tak jest tylko wtedy, jak ktoś jest obok. Piekło (przynajmniej dla mnie) zaczyna się, jak zamykają się drzwi „ukochanego” domu. I nie, nie chodzi tu o to, że to rodzice mnie gnębią. Za to tę rolę spełnia cudownie, wręcz wypracował to do perfekcji, mój młodszy o dwa lata brat...


Jestem bezkonfliktowa. I co ja mogę zrobić, kiedy zamykają się te drzwi? Wtedy zaczynają się wyzwiska, poniżanie, a czasami nawet dochodzi do rękoczynów. Nieważne co zrobię, zawsze usłyszę, jaka to ze mnie dziwka, ku*wa, jeb*na szmata, poje*ana pizda, która nic nie umie porządnie zrobić. Nawet nie potraficie sobie wyobrazić jakie to uczucie, kiedy siedzisz w pokoju (niestety mój pokój jest tak zwany przechodnim, więc na chwilę wytchnienia, prywatności mogę sobie tak naprawdę liczyć dopiero w łazience — chociaż nawet wtedy mam czasami „niezapowiedziane wizyty”) i nagle wchodzi brat i zaczyna wyzywać od kurew, bierze twoje rzeczy, zaczyna nimi w ciebie rzucać... I najwyraźniej jemu to pasuje. Jakby jeszcze tego było mało, on uważa się za nie wiadomo jakiego macho i już nie raz usłyszałam teksty: „zrób mi loda/ obciągnij mi druta”, „ale masz duże cycki”. Potrafi także mnie uderzyć. Sytuacja sprzed chwili: słucham sobie spokojnie muzyki, a ten wpada do pokoju. Po wyrazie jego twarzy widzę, że jest wkurzony i to mocno. Nawet się nic nie odezwał, tylko chwycił mojego gumowego klapka i jak w amoku zaczął mnie nim okładać. Poderwałam się jak oparzona z łóżka i zaczęłam krzyczeć, żeby przestał. A on co? Uderzył jeszcze trzy razy i wtedy swoim typowym tonem powiedział: „weź się, pizdo, zamknij”. Nogi bolały mnie tak bardzo, że zaczęłam płakać. Jak się potem dowiedziałam, pobił mnie tylko dlatego, że w sklepie nie było jego ulubionych chipsów...


Wszystko zaczęło się mniej więcej trzy lata temu. Na początku, chyba przez dwa lata, chodziłam na skargę do rodziców. A co oni na to? „Ale on czegoś będzie od ciebie chciał”, „Ale to jest głupie dziecko” itp. I na takich gadkach się kończyło. Raz czy dwa został „ukarany”. Za tą karą kryło się to, że np. nie mógł oglądać telewizji. Na początku nawet to działało, a teraz słyszę tylko od rodziców: „Nie zawracaj mi głowy”... I teraz brat pozostaje bezkarny. Nie mam się nawet do kogo zwrócić. Nikt mi przecież nie uwierzy, że to wszystko robi uczeń podstawówki...
Dodaj anonimowe wyznanie