#e8DpF
Ma ktoś wolne miejsce w swoim bunkrze?
#POadb
Dalej boję się potworów pod łóżkiem.
#HF5Bb
Mój adonis uznał, że dobrym pomysłem będzie podpisanie tygryska w taki oryginalny sposób. Wyraz udało mu się przetłumaczyć za pomocą jakiegoś internetowego narzędzia, natomiast chyba nikt mu nie powiedział, jak powinno się czytać to słowo. Cóż, „tygrys” w sanskrycie to… „viagra”.
#Ddn2Y
Babka ma za swoje. Nie kopie się psów.
#nUt7C
Winię za tylko siebie. Przecież nikt mi nie kazał iść na beznadziejny humanistyczny kierunek, który dyplom jest wart tyle, ile papier, na którym został on wydrukowany.
Tak więc lepiej parę razy dobrze przemyśleć przyszły kierunek dalszego kształcenia, bo inaczej po zakończeniu nauki jedyne co może czekać, to frustracja i rozgoryczanie.
#S2Np9
Sytuacja miała miejsce kilka dni temu. Mam 17 lat, dojrzewam, pojawił mi się popęd seksualny. Czasem się masturbuję, tak już w sumie od kilku lat. Tym razem korzystając z sytuacji, że rodzice byli w ogrodzie, postanowiłam sobie ulżyć w pokoju, przy zamkniętych drzwiach. A że było gorąco, nie okryłam się niczym. Byłam tak skupiona na tym co robię, że po prostu nie usłyszałam, że ktoś zbliża się do mojego pokoju. Mama otworzyła drzwi w momencie, gdy miałam opuszczone spodnie i rękę w wiadomym miejscu, do tego zarumienioną twarz, więc wyraźnie było widać, co robiłam. Wpadła w szał, zawołała tatę, zaczęły się krzyki, wyzwiska, bo przecież miliony razy odpytywali mnie ze znajomości przykazań bożych, a ja perfidnie zgrzeszyłam. Na nic były moje tłumaczenia, że to normalne, bo dojrzewam i odczuwam pewne napięcie. Gdy skończyły się wrzaski, rodzice stwierdzili, że należy mi się kara. Zabrano mi telefon i komputer, do tego resztę wakacji mam spędzić w domu na czytaniu Biblii. Mogę wychodzić jedynie z nimi do kościoła.
Najgorsze jest chyba to, że dziś rano mama oznajmiła mi, że z racji mojego „wybryku” zabiera mnie na rozmowę z zaprzyjaźnionym księdzem, abym zrozumiała, co zrobiłam. Przeżyję brak telefonu czy komputera, ale nie zamierzam o tak intymnej sytuacji opowiadać obcemu facetowi i słuchać jego pouczeń w sprawie MOICH miejsc intymnych. Po prostu nie chcę, nie czuję się z tym źle, niczego złego nie zrobiłam, ale wiem, że rodzice mi nie odpuszczą.
#SkOEL
Moja najstarsza siostra pracuje jako nauczycielka matematyki, a brat jest na studiach medycznych. A ja? Cóż, jestem dumnym polonistą, który za grosz nie nadaje się do ścisłych przedmiotów. Moja ukochana również po humanistyce. Zostało nam jedynie wyczekiwać, kim będzie nasz pierworodny.
#ZXIhs
Wstaję rano. Jest nieźle, w dobrym nastroju dzwonię do rodziców, zalewam ich cieplutkimi słówkami. Później zaczynam płakać, kończę rozmowę, mówiąc, że zmarnowali mi życie. Znowu to zrobiłam. Dzwonię z przeprosinami dla załagodzenia atmosfery, opowiadam o wczorajszej randce. Idę na uczelnię już pełna energii. Notuję wszystko skrupulatnie przez 20 minut, jednak za chwilę stwierdzam, że mam te studia gdzieś. Przez następną godzinę siedzę i gram na telefonie. Zmieniam zdanie — robię zdjęcie notatek z ostatniej godziny. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, uzupełnię je w domu. Wchodzę na prosektorium. Gdy niechcący urywam nerw martwej świni, stwierdzam, że jestem życiowym przegrywem. Resztę czasu spędzam, szlochając w łazience. Wracając, dzwonię do chłopaka. Mówię mu, że idę się powiesić. Kurka, kolejny raz borderline mną rządzi — skłonność do manipulacji ludźmi. Przepraszam i się rozłączam. Zadowolona wchodzę do domu. Zjadam trzy, może cztery porcje wcześniej ugotowanego obiadu. Przypomina mi się, że miałam tak nie robić. Teraz już za późno. Muszę rzygać. Znowu dzwonię do chłopaka. Nie odbiera pierwszego telefonu. Czuję, że tracę grunt pod nogami. Dzwonię jeszcze 30 razy. W końcu odbiera, jestem już całkiem spokojna. Trochę się jeszcze pouczę. Szloch, rzyg, umyć ząbki i spać.
Dziękuje za przeczytanie, ja sama się cieszę, że mogłam na swoje zachowanie spojrzeć z boku, opisując tutaj to wszystko. ;)
#Tpc64
Jako że myślałam dość praktycznie, wzięłam ubrania, kosmetyki, książki itp. oraz... konia, bo co będę cały czas na piechotę chodzić.
Zaczęliśmy grę. Na każdym „przystanku” kazała nam wykreślić jedną rzecz, no to wykreślałam. Na przedostatnim przystanku był taki typowy autobus Trzeciego Świata, gdzie jest wszystko, począwszy od bakterii, na kozach kończąc. No to wchodzę z jedną torbą i tym biednym koniem, bo przecież biedaka nie zostawię gdzieś na pustkowiu. Ostatni „przystanek” był pod górą. Ostatnia rzecz do wykreślenia – poszła torba, przecież konia samego nie zostawię. Katechetka kontynuuje swoją opowieść, jak wchodzimy na tę górę, i wreszcie pada hasło: „Jesteśmy na miejscu, pod bramami nieba. Z czym zostaliście?”. Jak reszta klasy miała rodzinę, przyjaźń, koleżanka (też praktyczna) została ze zwykłą torbą, tak ja wybrałam się do królestwa niebieskiego z koniem :)