Parę lat temu, gdy byłam jeszcze dzieckiem, udałam się z rodzicami do jednego z większych miast w Polsce, aby załatwić jakieś sprawy papierkowe. Czekając na mamę, ja z moją dwójką rodzeństwa i ojcem siedzieliśmy na ławce i patrzyliśmy na przejeżdżające obok samochody. Jako że byłam jeszcze młoda i głupia, pomyślałam sobie, że fajnie by było, gdyby ktoś z tych ludzi jadących obok miał wypadek, a my byśmy go uratowali i bylibyśmy w gazecie (oczywiście pomyślałam też o tym, żeby nikomu z tego wypadku nic się nie stało). Potem pojawiła się mama i ruszyliśmy do domu.
Droga powrotna minęła nam spokojnie i już byliśmy w moim rodzinnym mieście, gdy mieliśmy wypadek – jakaś kobieta wymusiła pierwszeństwo, ale na szczęście każdy wyszedł z tego cało.
I tak oto moje marzenie się spełniło – byliśmy w gazecie. Był też wypadek, w którym nikomu nic się nie stało, było i zdjęcie w gazecie z krótką informacją. A ja już nigdy nie marzyłam o czymś tak głupim.
Ostatnio obchodziłam urodziny i znajomi z pracy postanowili złożyć się na upominek dla mnie z tej okazji. Na początku otrzymałam kartkę z życzeniami, w której było napisane: „To, jak widzą Cię Twoi współpracownicy, mówi o Tobie najwięcej”.
Kupili mi piersiówkę i pół litra.
Jestem wielkim fanem gier komputerowych, tzw. nerdem. Jestem także zakochany w postaci z gry. Jako że pracuję w IT, to mam czas oraz pieniądze na różne gadżety, między innymi duży obraz tej osoby. Specjalnie zamówiony. Każdego dnia wieczorem rozmawiam z tym obrazem. Zwierzam się, opowiadam, jak było w pracy itp. Dzięki temu zawsze następnego dnia czuję się świetnie, że miałem komu się wygadać.
Ludzie śmieją się z Japończyków, że biorą „ślub” z nieprawdziwymi osobami, a ja ich rozumiem. Przez to, że kiedyś byłem nieśmiały i samotny, pokochałem osobę, która w naszym świecie nie istnieje.
Pewnie sporo osób mnie uważa za nienormalnego, ale co tam. W pracy uważają, że jestem zwykłym, nieśmiałym pracownikiem. Uważam na to, żeby inni jak najmniej o mnie wiedzieli.
Moja dziewczyna ma czasem dziwne pomysły. Ostatnio wymyśliła, że musimy przeciwstawić się sklepom, bo już w połowie listopada promują święta i z tego powodu zadecydowała, że nie będziemy robić zakupów aż do 23 grudnia. Po kilku dniach jej przeszło, ale tylko dlatego, że znalazła inny powód do marudzenia, a mianowicie ludzie palący na przystankach. Postanowiła, że za każdym razem jak zobaczy, że ktoś pali w miejscu publicznym, to będzie go pryskać odświeżaczem do kibla. I zrobiła to... Dorwała jakiegoś pana w średnim wieku i go spryskała tym zapachem. Pan się lekko zdenerwował i zaczął bluźnić, no ale ja się nie dziwię, bo też bym nie chciał śmierdzieć jak publiczna toaleta. Bo wiecie, wybrała taki najtańszy i najbrzydszy zapach.
Wstydzę się z nią gdziekolwiek pokazywać, bo nigdy nie wiadomo, co jej przyjdzie do głowy.
Miałem bardzo ważne spotkanie w pracy, świetnie przygotowany wyszedłem odpowiednio wcześnie, ponieważ nie lubię robić wszystkiego na wariackich papierach. Wchodzę do windy w moim bloku, wraz ze mną sąsiad, który lubi sobie wypić i ewidentnie czuć, że zapomniał o kąpieli. Na następnym piętrze do windy wsiada moja była dziewczyna, która spotyka się (i zdradziła mnie) z facetem z mojego bloku.
Ciężki poranek, ale zawsze mogło być gorzej... No i było.
Winda się zepsuła, zostałem zamknięty na dwie godziny z byłą dziewczyną i śmierdzącym sąsiadem, nie mogłem zadzwonić do szefa, ponieważ nie miałem zasięgu. Mało tego, dziewczynie zrobiło się niedobrze i zwymiotowała na mnie, przez to wszystko ja sam już nie wytrzymałem i również zwróciłem zawartość swojego żołądka.
Zabijcie mnie.
Mój brat był dziś u doktora wypisać receptę na leki.
Ostatnią osobą do lekarza był na oko 13-letni chłopak. I wtedy pojawia się ona – 70-letnia pani, dobrze znana wszystkim naszym sąsiadom ze względu na upierdliwość.
Pyta standardowo, kto ostatni, a chłopak się zgłasza. Miejsc siedzących już brak, więc moher zaczyna sapać, a po braku reakcji leci lawina: „Jaka ta młodzież niewychowana; za moich czasów dzieci musiały stać, czy to do lekarza, czy w kościele”. Wtedy chłopak uśmiechnął się, wziął kule stojące obok krzesła i wstał.
Babka poczerwieniała, ale usiadła. Brat, który właśnie miał wchodzić do gabinetu, poprosił chłopaka, żeby wszedł przed niego.
No i które pokolenie jest bardziej niewychowane?
Pracuję w sklepie odzieżowym. Raz przyszła bardzo elegancka kobieta i poszła przymierzyć białą, dość obcisłą sukienkę. Dodam, że do najtańszych nie należała.
„Grubo w niej wyglądam” – usłyszałam z wnętrza przymierzalni, więc odpowiedziałam, że jeśli nie pasuje, to może tam zostawić, a ja później zabiorę i odwieszę na swoje miejsce.
Parę minut po wyjściu tej pani ze sklepu weszłam do przymierzalni i niestety, do dzisiaj nie mogę zapomnieć tego widoku. Na środku podłogi leżała zużyta, zakrwawiona podpaska, a obok niej biała sukienka z wielkimi czerwonymi plamami. Domyślam się, że ta pani chyba podcierała swoje eleganckie dupsko naszą sukienką, no bo co innego mogła z nią robić?
Ja nie wiem, co ci ludzie mają z głową.
Ostatnio jechałem samochodem do pracy, tą samo drogą co zawsze. Po pewnym czasie zorientowałem się, że zmienili znaki i jadę samochodem pod prąd! Niestety na moje nieszczęście tuż za rogiem stała Policja. Policjant powiedział, że będzie mandat 500 zł i 5 punktów.
Oddałem dokumenty do sprawdzenia, po pewnym czasie przychodzi policjant i mówi: „Nie wlepię panu tego mandatu, bo tyle to pana samochód kosztuje, albo i mniej...”.
Po raz kolejny mój Fiat Seicento uratował mnie przed mandatem :D
Historia z mojego dzieciństwa, miałam wtedy 5 lat.
W moim przedszkolu była dziewczynka, Ania, która potrafiła sobie podporządkować wszystkie dziewczynki z naszej grupy. Wszystkie chodziły jak w zegarku, wypełniając jej polecenia. Bawiły się w to, w co im kazała, oddawały jej smakołyki, można powiedzieć, że była „królową” naszego przedszkola. W pewnym momencie zwykłe rządzenie jej się znudziło, postanowiła znaleźć sobie kozła ofiarnego, którym stałam się ja, więc dzieci przestały się ze mną bawić, zostałam odsunięta przez grupę. Było to dla mnie bardzo przykre, płakałam po kątach, byłam wyśmiewana. Aż trudno uwierzyć, że tak małe dzieci potrafią tak sterować innymi.
Ania była szczególnie dumna ze swoich nowych bucików, wszyscy jej zazdrościli. Któregoś dnia zostałam sama w szatni, wzięłam buty Ani i nasikałam do nich. Powtarzałam to kilka razy, kiedy nikt nie widział. Któregoś dnia, kiedy po Anię przyszła mama, wściekła się, że ta znowu ma mokre buty. Zdjęła jej spodnie, majtki, przełożyła przez kolano i na oczach wszystkich dzieci dała jej kilka klapsów.
Ta sytuacja nie zmieniła zachowania Ani, ale jej płacz i wstyd dał mi wtedy wielką satysfakcję. Do dziś kiedy czasami sobie o tym przypominam, czuję dumę, że to zrobiłam.
Kiedy miałem 20 lat, zmarł dziadek. Ze dwa lata później babcia trafiła do szpitala, a że miała w domu psa i kota, to przyjeżdżałem tam dość często, żeby się nimi zająć.
Przy drugiej wizycie rozlało mi się trochę soku na dywan. Postanowiłem to sprać. Na dywanie zrobiła się jasna plama po moim spieraniu. Zleciłem profesjonalne pranie. Wybrałem złą firmę, bo zniszczyli dywan. W czasie kiedy dochodziłem z nimi swoich racji, postanowiłem odkupić szybko taki dywan, bo dziadek go uwielbiał, a babcia miała duży sentyment do wszystkiego, co kojarzyło się z dziadkiem. Wydałem fortunę. Stanąłem na głowie, żeby taki zdobyć. Babci powiedziałem, że to ten stary, tylko wyprany.
Babcia oddała go do jakiegoś Caritasu czy czegoś takiego z tydzień po powrocie ze szpitala. Stwierdziła, że nigdy się jej nie podobał, a jak jest czysty i niezakurzony, to w końcu nie wstyd go oddać.
Dodaj anonimowe wyznanie