Czytam każde anonimowe wyznanie. Niezależnie czy jest nudne, czy takie przy którym moge się pośmiać.
Po prostu każdego wyslucham.
Ostatnio za często przekonuję się o tym, że ludzie mają sobie za nic czyjąś wartość, a co gorsza coraz częściej nawet swoją.
Przykład:
Dość niedawno zostałem wyzwany od ciot, bo odmówiłem przyjścia na seks dziewczynie poznanej 2 dni wcześniej. Czemu? Była zalana w trupa, ledwie trafiała w klawisze i rozszyfrowanie tego co pisała wymagało maszyny na miarę enigmy. Ale co w tym złego, po alkoholu ludzie robią różne rzeczy, bo zanika percepcja i trzeźwe postrzeganie świata. I gdyby to zrobiła w tamtym momencie, nie miałbym jej nawet tego jakoś za złe bardzo.
Problem w tym, że wyzwała mnie od ciot następnego dnia, gdy była już trzeźwa.
Czy w tych czasach okazanie jakiegokolwiek przejawu człowieczeństwa i szacunku do kogoś jest złe? Nie jest to jedyny przypadek, bo jakbym chciał rozpisać jakikolwiek inny to ograniczenie 3000 znaków spowodowałoby, że nawet nie powstałby jeden akapit. Jestem wręcz pewny, że Wy też spotykacie się z podobnymi doświadczeniami zaniechania szacunku i wartości człowieka codziennie.
Czy nie macie wrażenia, że dotrzymywanie słowa, bycie wiernym, uczciwym itp. w tych czasach jest tak rzadko spotykane, że wręcz wyśmiewane, bo "raz się żyje", "nie bądź ciota". Już pomijam, że potem hipokryzja sięga zenitu i występuje gadanie na prawo i lewo jaki ten świat jest zły, że prawdziwych facetów już nie ma i pokrewne.
Przy stresujących sytuacjach wywołuję sobie gorączkę powyżej 38 stopni.
A że stresuję się praktycznie każdą sytuacją związaną z lekarzem,dentystą czy sprawą urzędową...
To w każdym miejscu gdzie badana jest temperatura mój stres osiąga tak wysoki poziom, że za każdym razem ludzie myślą, że jestem chora.
A to nic innego jak gorączka psychogenna - o której podejrzewam, że mało kto słyszał.
Nie musicie mnie wysyłać do psychiatry, na ogół jestem spokojna, radosna i jest wszystko dobrze.
Ale mam taką tradycję, że stresuje się takimi sprawami, mimo że logiki w tym nie ma XD
Eee.. ale ma ktoś tak jeszcze ? ;)
Jak miałam 11 lat, pierwszy raz dostałam miesiączki. Ale nikt wcześnie mnie nie uświadomił, że coś takiego jest.
A wiec zacznijmy od początku.
Mieszkam na wsi (totalne zadupie), tego dnia akurat nikogo nie było w domu, a od rana bolał mnie brzuch. Siedziałam na podwórku i bawiłam się z psem, gdy zachciało mi się siusiu. Szybciutko pobiegłam więc do łazienki załatwić swoją potrzebę. Siadam na kibelku, zdejmuję majtki i nagle szok - cała bielizna we krwi (każda nieuświadomiona osoba na moim miejscu by się wystraszyła). Zaczęłam płakać. Pobiegłam do telefonu domowego i zadzwoniłam na pogotowie. Powiedziałam, że mam 11 lat i krwawi mi miejsce, z którego robię siusiu. Podałam adres. Powiedzieli, że zaraz przyjadą.
Siedziałam na podłodze w kuchni i robiłam sobie opatrunki, gdy akurat przyjechało pogotowie. W tym samym jednak czasie wróciła moja mama i na widok karetki omal nie zemdlała. Wszyscy wbiegli do domu, a ja siedzę jak ta sierota na środku kuchni i wkładam sobie papier w majtki. Wytłumaczyłam mamie co się stało, a ta wybuchła śmiechem. Pamiętam jej słowa do dziś "Dziecko, ty po prostu masz okres".
Lekarze byli w szoku, że w tym wieku nie wiedziałam co to jest miesiączka. Jeden z lekarzy stwierdził, że większego kabaretu nigdy nie widział, a ja myślałam, że zapadnę się pod ziemię.
Miałam 4 lata gdy zaczął molestować mnie mój wujek, rodzice zabiegani nic nie zauważyli.
Kilka lat temu wyznałam mamie prawdę i powiedziałam o wszystkim. Strasznie to wpłynęło na moje życie. Nie potrafię zaakceptować siebie. Robię tatuaże bym mogła patrzeć na swoje ciało. Ciężko mi strasznie, bo ciągle mam koszmary. Od jakiegoś czasu jestem w związku mój chłopak wie o wszystkim i akceptuje to całkowicie.
W jakiś sposób niby wspiera ale ja od jakiegoś czasu nie chce z nim sypiać. Nie potrafię coś się we mnie zablokowało. Jak mnie dotyka wpadam w panikę, płaczę i proszę by przestał.
Nie wiem co robić.
Postanowiłam zrobić sobie relaksującą kąpiel. Sole, bajery, piany na pół łazienki i ja.
I tak leżę sobie już z godzinę, po czym przychodzi mój narzeczony i pyta, czy mógłby dołączyć do mnie. Nie ma problemu - wskakuj. Zauważyłam ten błysk w oku, wiedziałam, że na zwykłym leżeniu się nie skończy. Podczas gdy on poszedł szybko ogarnąć służbowego e-maila mi.. zachciało się wypuścić wodnego potwora. Myślę sobie - zrób to teraz. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Potwór stwierdził jednak, że zmaterializuje się w innym stanie niż gazowy.
Faceta do siebie nie wpuściłam. Mimo że jesteśmy już trochę razem, nie byłabym w stanie oznajmić mu, że właśnie zesrałam się do wanny.
Historia miała miejsce jeszcze za czasów gimnazjalnych. Wracaliśmy z wycieczki szkolnej z Berlina. Podróż autokarem była długa, a mądry ja na pierwszym postoju w Polsce zjadłem hot doga ze stacji. Oczywiście dla popisu przed kolegami musiał być on z ostrym sosem.
W pewnym momencie poczułem delikatne mrowienie w okolice podbrzusza. Znając swój organizm wiedziałem, że to co zaraz ze mnie wyleci nie będzie delikatnie. Z każdą sekundą moje zwieracze coraz głośniej nuciły marsz żałobny. Zebrałem się w sobie i czując niemożność ruszenia się z miejsca, poprosiłem kolegę o podejście do wychowawczyni i przedstawienie sprawy. Kolega z bananem na twarzy udał się na sam przód autokaru z zamiarem załatwienia kilkuminutowego postoju.
Po niespełna 5 minutach, które to były dla mnie wiecznością, kolega wrócił spełniając mój największy koszmar. Mianowicie kierowca nie zgodził się na postój argumentując to brakiem czasu.
Bez nadziei na lepsze jutro i z pękającym odbytem skuliłem się na fotelu, niwelując przy tym uciążliwy ból brzucha. Po kilku minutach udręki jakimś cudem zasnąłem.
Obudził mnie kolega siedzący obok. Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do celu - szkoły. Wychowawczyni zarządziła przeliczenie uczniów i już po kilku minutach byliśmy wolni.
Rzuciłem się w kierunku budynku szkolnego niczym Usain Bolt biegnący po złoto olimpijskie, i praktycznie odbiłem się od drzwi. No tak, niedziela, szkoła zamknięta na cztery spusty. Mój, jak widać, nie do końca rozwinięty mózg stwierdził, że najlepszym pomysłem będzie przejście odległości około 1 kilometra do domu oraz załatwienie sprawy na miejscu. Co złego może się wydarzyć...
Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Z zaciśniętymi zwieraczami szedłem pingwinim krokiem w stronę domu. Wtem zobaczyłem ją... Dziewczynę, która podobała mi się od dawna, lecz nie zdążyłem jej o tym wspomnieć. Jako że już wtedy spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, z daleka zaczęła do mnie machać i wymownym gestem zapraszać na drugą stronę ulicy, abym potowarzyszył jej w oczekiwaniu na autobus. Wiedziałem, że jeśli nie podejdę do niej, to nigdy się jej nie wytłumaczę. Nie mogłem tego zignorować. Czując jak krecik puka w taborecik podszedłem do niej i rozpoczęliśmy konserwację. Jakież było moje szczęście, gdy zobaczyłem błękitną karocę, która miała zabrać moją ukochaną. Niestety, nim moja luba zdążyła się ze mną pożegnać i odjechać, poczułem ulgę, a zarazem ogromne ciepło na wewnętrznej stronie ud. Moje długie, czarne spodnie zamaskowały to, co ze mnie wyleciało. Pożegnałem przyjaciółkę i pobiegłem co sił w nogach do domu.
Jako że nie lubię niedokończonych wyznań:
Jak się zapewne domyślacie, zesrałem się w gacie w wieku 14 lat.
Dziewczyna nie zauważyła wtopy, byliśmy później razem.
Rozstaliśmy się po ponad półrocznym związku, co jak na realia gimnazjum dużo :)
Odkąd pamiętam, musiałam codziennie brać tabletki, które regulowały mi cukier. Dawali mi je rodzice, więc nawet nie zastanawiałam się, jak to działa i w ogóle. Dopiero teraz, w wieku 15 lat, dowiedziałam się, że przez ten cały czas brałam pigułki zapobiegające HIV.
Jechałam ostatnio zatłoczonym pociągiem w przedziale ze starszymi kobietami - typowe mohery, wyznawczynie Szanownego Ojca Dyrektora.
Na postoju, jak wiadomo, jest niestety ciszej. W torebce miałam elektryczną szczoteczkę do zębów, pech chciał, że coś w torebce wcisnęło jej guziczek i zaczęła "charakterystycznie warczeć". Usłyszałam kilka komentarzy typu: w tych czasach kobiety przesadzają, mężowie im nie wystarczą, wibratory, seks szopy i inne zboczenia. Jak można być tak wyuzdaną dziewuchą?!
Widok ich min był bezcenny, gdy zobaczyły, że wyciągam zwykłą szczoteczkę do zębów.
Przeprosin nie usłyszałam :)
Zauważyłem ostatnio wyznanie, w którym mężczyzna opisał jak pozbyć się świadków Jehowy, więc teraz pora na mnie.
U mnie w okolicy jest ich kościół, więc Jehowi są tu praktycznie co dwa dni, a odprawianie ich jest trochę irytujące. Czytałem kawał na pewnej stronie (co jest kluczowe!) i on podsunął mi pomysł. Czekałem tylko na okazję, by wypróbować mój nowy sposób. Udało się. Świadkowie Jehowy przyszli, więc zaprosiłem ich do środka. Rozmawiamy w najlepsze, jestem uprzejmy i nagle krzyczę w stronę kuchni: Dimitri, mamy kandydatów do gułagu, pomóż mi ich spacyfikować!
Nie widziałem, żeby ktokolwiek tak szybko biegał, a od tamtej pory nikt nie zakłócał mi miru domowego.
Dodaj anonimowe wyznanie