#lkfus

W ostatniej klasie liceum przez internet poznałam Stasia. Był ode mnie kilka lat starszy, mieszkał jakieś 150-200 km ode mnie. Był mechanikiem samochodowym, miał swoją działalność. Pokazywał mi nawet swój warsztat na Google maps, ale klasa maturalna, więc nie miałam czasu na odwiedzenie go. Co jakiś czas do mnie przyjeżdżał, generalnie cud, miód i orzeszki.

Spędziliśmy ze sobą trochę więcej czasu w wakacje. Spotykaliśmy się przez prawie rok. Przez cały ten okres było kilka rzeczy, które powinny dać mi do myślenia. Np. nigdy nie przyjechał samochodem, trochę dziwne jak na mechanika. Mówił, że nie może wsiadać za kierownicę, bo kiedyś stracił przytomność i jest w trakcie badań. W sumie logiczne, nie? Kiedyś też pytałam się o jego wiek i rok urodzenia. Nie pokryły się, ale przecież każdy liczbę lat podaje trochę inaczej.

No i teraz przechodzimy do gorzkiej prawdy. Chłopak okazał się o rok młodszy ode mnie. Nie mam nic do osób młodszych, ale kurde, okazało się, że kompletnie nie znam osoby, z którą byłam tyle czasu. Oczywiście nie miał swojego warsztatu. Mieszkał dalej z rodzicami i chodził do technikum mechanicznego. Generalnie wszystko, co o sobie mówił, było kłamstwem wyssanym z palca. Cała prawda wyszła na jaw podczas rozmowy z jego siostrą (też przez internet).

Pewnie wiele z Was będzie zastanawiało się jakim cudem, przecież widać różnicę między 17-letnim a 24-letnim chłopakiem. Może u niektórych widać. On wyglądał naprawdę dojrzale. Miał pełen zarost i naprawdę niezły sprzęt ;)

#LTzsU

Pierwszy rok studiów. Bardzo wpadł mi w oko Mateusz. Przystojny, rozrywkowy, na pierwszy rzut oka miły chłopak. Nie ma co się rozpisywać — zakochałam się.
Na jednej imprezie trochę za dużo wypiłam i się z nim przespałam.
Po wszystkim ubrał się, spojrzał na mnie i powiedział: „Lepiej bym sobie zrobił ręką” i wyszedł...

Jak dobrze, że nie zdał pierwszego roku, bo patrzenie na niego było koszmarem.

#OZ99A

Opowiem wam, jak jeden wieczór może wywrócić całe życie do góry nogami.

Przez pięć lat byłam szczęśliwą żoną, kochałam męża całym sercem oraz ufałam bezgranicznie. Dlatego nie robiłam problemu, gdy jego kumpel zaprosił go na wieczór kawalerski. Nie powiedziałam nic. Nawet gdy poinformował mnie o tym, gdzie odbędzie się ten wieczór (w klubie go-go). Muszę również dodać, że panem młodym był mój brat, a pomysł należał do ich wspólnego przyjaciela. Tym bardziej nie miałam nic przeciwko. W trakcie gdy całe to wesołe grono zabawiało się, ja, moja przyszła bratowa oraz kilka jej znajomych spędziłyśmy miły i spokojny wieczór panieński przy kieliszku wina.

Następnego dnia mój ukochany nie wrócił do domu, zrobił to dopiero dzień później. Nawalony jak messerschmitt stanął w progu mieszkania. Szukałam go wszędzie, gdzie się dało, dzwoniłam do wspólnych znajomych, miałam nawet iść na policję, gdyby nie było go dłużej. Myślicie, że to wszystko? Z naszego wspólnego konta zniknęło dziewięć tysięcy złotych! Gdy szanowny pan wyleczył kaca, zaczął błagać mnie o wybaczenie. Okazało się, że poprzedni dzień spędził w jakimś barze, zapijając smutki. Nie chciał powiedzieć, co się stało, musiałam wyciągać to z niego godzinami. Cóż... klub go-go okazał się zwykłym burdelem. Panie tam pracujące wyciągnęły od mojego męża pieniądze w zamian za prywatne tańce oraz drinki. Największą kwotę wydał, stawiając tym lampucerom alkohol. Przyrzeka, że żadnej nie dotknął, a tym bardziej że mnie nie zdradził. Tak jak mówiłam, wierzę mu, mamy zasadę, że mówimy sobie o wszystkim, nawet najgorszą prawdę. Przez tę zasadę wyznał mi jeszcze coś. Mój kochany braciszek zdradził swoją narzeczoną z jedną z tych podłych bab, a jego konto również zubożało o kilka tysięcy. Nie wiem, jak inni uczestnicy wieczoru, nie chciałam tego słuchać.

Ślub miał odbyć się tydzień po wieczorze. Wiecie, co zrobiłam? Powiedziałam o wszystkim narzeczonej brata. Był na mnie wściekły, nadal jest. Minęło już kilka miesięcy, ale nadal jestem pewna, że zrobiłam dobrze. Przez tych bezmózgów nie pojechałam na wakacje w tym roku, co i tak jest niczym w porównaniu z dramatem mojej niedoszłej bratowej. Ona straciła faceta, którego kochała. Ja żoną jestem nadal, chociaż już nie taką szczęśliwą.

#yx9jT

Pewnie każdy z was w dzieciństwie zetknął się z pewnym zjawiskiem, mianowicie z porównywaniem do innych — czy do członków rodziny, czy do ludzi z klasy. Klasyczne:
„a co dostał X ze sprawdzianu ?”, „A X jakoś dostał 5!”. W moim dzieciństwie często byłem porównywany do kuzyna w tym samym wieku. Kuzyn był takim cudownym dzieckiem: aktywny społecznie, brał udział w akademiach i uroczystościach, ministrant, sportowiec, w szkole podstawowej i gimnazjum świadectwa z paskiem. Najgorzej miałem w szkole podstawowej, gdy cały czas zestawiano moje wyniki w nauce z jego wynikami. Jego dobra passa skończyła się jednak w liceum. Tam okazało się, że już taki cudowny nie był — oceny spadły znacząco w dół, skończyły się świadectwa z paskiem. Nawet zrezygnował z rozszerzonego przedmiotu, bo sobie z nim nie radził i wybrał łatwiejsze rozszerzenie, jednak nie powtarzał klasy i nie miał poprawek, maturę też jakoś udało mu się zdać. W końcu nadeszła pora wyboru uczelni. Ja dostałem się na uczelnię medyczną, on dostał się na uczelnię techniczną. 
Na uczelni wytrzymał dokładnie miesiąc, po czym zrezygnował. Przez rok pracował dorywczo jako taksówkarz i magazynier. Absolutnie nie mam nic do tych zawodów, bardzo je szanuję, no ale wiecie, jak to jest — cudowne paskowe dziecko, przyszła elita, a wykonuje taką pracę. Po roku poszedł na jakiś tam kierunek na  uniwersytecie, ale nie jest to nic prestiżowego.

Teraz jak matka próbuje gonić mojego młodszego brata do nauki i prawi mu morały o dobrych ocenach, to zawsze przypominam jej o tym „cudownym dziecku”, co miesiąca na uczelni nie wytrzymało.

#jb7Lc

Usiadłam w autobusie na siedzeniu umiejscowionym na kole. Wiadomo, że w korku to miejsce najbardziej się trzęsie. Tak więc... wibracje były tak silnie odczuwalne, że dostałam najlepszego orgazmu w życiu, siedząc w autobusie. Do tego chłopak siedzący obok mnie chyba się zorientował, bo przez resztę drogi cały czas na mnie spoglądał z dziwnym uśmieszkiem.
Dodaj anonimowe wyznanie