#qVWyz

Czuję się jakbym była matką własnej matki! Odkąd zmarła moja babcia, dostałam dużego kopa w dorosłe życie. Dopiero skończyłam szkołę średnią, a spadła na mnie organizacja pogrzebu, stypy i reszty życia... Moja mama okazała się zagubiona, nie potrafiła nic załatwić, o niczym decydować.

Od tamtego momentu minęło 10 lat. I o zgrozo nic nie zmieniło się w moim życiu. Może poza tym, że mam narzeczonego i nie mieszkam już z mamą. Jednak nadal muszę jej pilnować. Sprawdzać, czy zapłaciła rachunki, czy nie wzięła chwilówki, czy nie kupiła czegoś "okazyjnie". Czuję się, jakbym miała dorastające dziecko.
Kiedy znajome w pracy opowiadają o tym, jak matki bawią im dzieci, pomagają finansowo, doradzają, ja wychodzę zaparzyć kawę.
No cóż...

#Tcb4R

Od najmłodszych lat, czyli gdy pierwsze mleczaki stawały się zębami stałymi, miałam podobne marzenia co każdy dzieciak. Wychowywałam się grając w Minecraft, oglądając go i uwielbiając ogólnie granie w gry. Już wtedy marzyłam o nagrywaniu czegoś swojego, tak bardzo ciągnęło mnie do tworzenia. Jednak usłyszałam kiedyś (już nawet nie pamiętam gdzie), że do tego powinno się mieć już trochę lat. Tak też od roku gdzie wybiło moje 11 wiosen, przekładałam rozpoczęcie mojej "kariery".
Niestety, strach, poczucie "jestem za młoda, nie osiągnę tak nic" pchały mnie do dalszego przekładania. I tak minął 12,13,14... I wtedy ustaliłam sobie. "16 lat! To wtedy zacznę!". Od wielu, wielu lat miałam to w głowie, więc.. Cóż. Niestety, wiele się stało w moim życiu i w dniu, gdy wybiły też i te urodziny, uznałam, że marzenie to jest... głupie. Nie ziści się i powinnam to po prostu porzucić. Tak też zrobiłam - a raczej próbowałam.
Mimo iż od tego wieku 11 lat nagrałam parę filmików, uczyłam się montować, tworzyłam możliwości, przygotowywałam się by zacząć... Nigdy tego nie zrobiłam. Wszystko trafiało do kosza, a ja mówiłam sobie "za rok".
Od 14 roku życia myślałam również o nie samym nagrywaniu, a robieniu streamów. Zajęłam się wszystkim, overlay, powiadomienia o obserwacjach, kanał, opisy, linki. Zrobiłam wszystko i... wyrzuciłam to. Uznałam, że jeszcze nie pora, jeszcze jestem za młoda.

W tym roku wybił czas mojej pełnoletności. Mimo iż porzuciłam to marzenie, dalej kłuje mnie ono trochę w serce, gdy pomyślę jak bardzo o tym marzyłam. Gdy przypominam sobie swój szczerbaty uśmiech podczas oglądania, wymyślania możliwych fabuł filmów, coś ala scenariuszy, jak u Drollercastera było przez jakiś czas.
Marzyłam o tym. Marzyłam, by ktokolwiek zobaczył co robię, zaśmiał się, zaciekawił, został na chwilę. Marzyłam, by robić coś swojego, by mieć możliwość stworzenia własnej społeczności - nawet takiej, która liczyłaby dwie osoby. Po prostu marzyłam, by ktoś mnie "dostrzegł".
A teraz? Myślę o tym, chodzi to za mną od lat, ale wiem, że nie ma co. Że niepotrzebnie o tym rozmyślam, niepotrzebnie przewija się to w mojej głowie.
Może wyrzucenie z siebie emocji w ten sposób pomoże.
Wam zaś życzę powodzenia. Spełniajcie swoje marzenia, nie dajcie jak ja przejąć ich przez wątpliwości, obawy. Róbcie co kochacie, szlifujcie to, by być coraz lepszym. Ale nie bójcie się porażek, wstawajcie po nich i idźcie dalej.

Miłego Dnia, Nocy, Tygodnia, cokolwiek co sobie wymarzycie i potrzebujecie. Trzymam kciuki za was, dziękuje za przeczytanie do końca. xxx

#OCrTq

Moi rodzice mieli wiatrówkę.
To takie coś a'la karabin, tylko że na sprężone powietrze (info dla gimbusów). Strzela ołowianymi pociskami kalibru 4,5 mm.

Często strzelałem i miałem się za "snajpera". Kiedyś na działce dziadków, jak miałem jakieś 10 lat, zobaczyłem na drzewie, jakieś 50 metrów od domu, ptaszka. Pomyślałem, że jak go z tej odległości trafię, to jestem mistrzem. Otworzyłem okno, załadowałem, złożyłem się do strzału "z ręki" i wypaliłem.

Kto kiedyś strzelał z wiatrówki ten wie, że na taką odległość pocisk leci wuj wie gdzie i dosyć długo. Więc po strzale ptaszek stoi sobie na tej gałęzi jak stał i już mi się głupio zrobiło, że w ogóle do niego strzelałem, aż tu fajt... spadł.

Tego uczucia nie da się opisać. Zapłakany pobiegłem pod drzewo, zgarnąłem ptaszka i nie wiedząc jak ukryć zbrodnię, wyrzuciłem go w krzaki za płotem. Do dzisiaj pamiętam, że trafiłem go dokładnie w główkę. Czułem się mordercą jeszcze przez kilka tygodni.

#Ev7Ap

Mieszkam w jednej z wsi na Podhalu, nie jestem rodowitym góralem, pojechalem po prostu tam za żoną. Nie miałem z tym problemu bo lubie góry, czesto je odwiedzałem, słyszałem różne historie o góralach że pogoń za forsą, walenie wódy etc.
Nie myślałem ze az tak.
Jeden ma furę za 200 tysi, to drugi zeby być lepszym kupi sobie za 250, a trzeci zeby byc lepszym od pierwszego i drugiego kupi za 300.
I tak sąsiad musi byc lepszym od drugiego, brat od brata, a czasem nawet syn od ojca.
Druga perełka to picie na umór i przyjmowanie bardziej lub mniej legalnych specyfików.
Jako ze raczej stronie od alkoholu i wszelkich używek - nie pijesz to jesteś kosmitą, normalnie z innej planety.
Brak jakiejkolwiek charakterności wsrod tych ludzi, poczucia własnej wartości, byleby sie przypodobać, wleźć w d... komu trzeba mimo ze sie tej osoby szczerze nienawidzi i życzy mu jak najgorzej.
Jak próbuje z żoną rozmawiać na ten temat to tylko wzrusza ramionami i rzuca tekstem "no to co".
Więc wedlug mnie to nie są wspaniali, charakterni górale tylko pazerni, egoistyczni i niekonsekwentni ludzie dla których jest ważny tylko i wyłącznie własny tyłek.

#ltpBl

Bylem w sobotę na cmentarzu, wracając przejechałem przez wioskę, w której sie wychowałem.

Wyprowadziłem sie z niej ponad 20 lat temu, mając 18 lat i moją uwagę przykuło jak wiele się tam pozmieniało. Rzuciło mi sie w oczy ogromne rozwarstwienie majątkowe widoczne po domach. Niektóre popadły w ruinę, a widać, że ludzie wciąż w nich mieszkają, niektóre zamieniły sie w pałace, było też sporo nowych wybudowanych.

Najgorszą jest myśl, że gdybym nie wyjechał skonczyłbym w tej ruinie, pewnie z jakąś byle jaką pracą w pobliskim miasteczku i dalej byłbym dla innych popychadłem i pewnie 40-sto letnim kawalerem rodem z chlopaków do wzięcia.

Wyprowadzka z tego miejsca i od tych ludzi to najlepsze co mnie w życiu spotkało.

#QRWGl

Wiecie jak to jest być wychowywanym przez osobę, która was nie chciała? A żyjecie tylko dlatego, że aborcja jest nielegalna?
Z przyjemnością wam opowiem, po dwudziestu pięciu latach swojego życia mogę to bez problemu opisać.

Mój ojciec zostawił nas jak miałam rok, byłam klasyczną wpadką, której niestety nie można było usunąć.
Od małego byłam ofiarą przemocy psychicznej, czasem i fizycznej, byłam popychana, bita, szykanowana.
Dochodziło do sytuacji gdy miałam niedowagę, było mi słabo, a w domu zabierano mi talerz sprzed nosa "bo tylko żresz, grubasie".
Czy wtedy rozumiałam dlaczego mama mnie nie kocha? Nie.
Po prostu odkładałam drobne od dziadków, którzy udawali, że nic nie widzą i kupowałam sobie jedzenie, które chowałam pod meblami, żebym mogła choć raz dziennie zjeść coś w spokoju.
Całe życie byłam zbyt gruba, później za chuda, za głupia, zbyt dużo mówiłam.
Co bym nie zrobiła, słyszałam tylko krytykę, aż popadłam w bulimię, nerwicę i na koniec w depresje zwieńczoną myślami samobójczymi.
Bulimia? Od 14 roku życia.
Nerwica? Może 12 lat miałam, może mniej.
Depresja i myśli samobójcze? Około 13 - choć nazwałam to dopiero po wizycie u specjalisty w wieku 20 lat.
Nienawidzę każdego dnia swojego życia, każdy jest dla mnie jak spacer w ogniu, nie potrafię zaufać, choć gdy kocham, to całą sobą. Po prostu daję od siebie najwięcej tego, czego nigdy nie dostałam...
Z perspektywy czasu naprawdę żałuję, że się urodziłam.

#atxxN

Gdy byłem w liceum, moja nauczycielka angielskiego robiła nam na lekcji ćwiczenia ze słuchania połączone ze słownictwem. A mianowicie podawała każdemu tytuł piosenki, przez 15 minut mogliśmy jej słuchać, każdy na swoim telefonie przez słuchawki, zapisując jej przetłumaczenie w zeszycie.

Dzień przed tymi ćwiczeniami moja siostra słuchała muzyki, a dokładnie Michaela Jacksona. Każdy wie, jak śpiewa Michael. Niewyraźnie i wymyśla swoje słowa. Pomyślałem sobie, że zobaczę tłumaczenie tej piosenki, bo kto wie, czy jutro mi się nie trafi, ale że z natury jestem leniwy, to tego nie zrobiłem.

Tak, następnego dnia nauczycielka podała mi dokładnie tytuł piosenki, której słuchałem wczoraj. Dostałem 3.
Dzięki, Michael.
Dodaj anonimowe wyznanie