#pxCly

Pisząc to wyznanie, mam ścisk gardła, bo mogłem zareagować szybciej…

Było lato 2011 r., koniec szkoły, zaczęły się wakacje, a do domu obok wprowadził się nowy sąsiad, miał na imię Zbigniew. Początki przyjaźni między moimi rodzicami a Zbigniewem przebiegały pomyślnie, zapraszali się wspólnie na grilla, chodzili na kręgle i do baru. Ja też lubiłem tego gościa, miał fajne podejście do życia, pracował w domu i miał córkę w moim wieku, czyli 14 lat. Nasze domy były niemal identyczne, z tym że Zbigniew miał za domem spore pole, gdzie biegały psy, i to duża liczba psów. Kiedyś zapytałem sąsiada, po co mu tyle psów, on odpowiedział, że to część jego pracy, czyli szukanie im domów przez internet, a ja uwierzyłem.

Wakacje trwały w najlepsze, a ja znalazłem pracę w sadzie, by zarobić na nowy rower. Żeby dojechać do pracy, musiałem wcześnie wstawać i tak też było. Raz wstałem o 5 rano i usłyszałem skowyt psa, otworzyłem okno w pokoju i dźwięk wyraźnie dochodził z domu Zbigniewa. Nie przejąłem się zbytnio, bo widziałem, że Zbigniew często psom pomaga i może któremuś psu coś się stało, a on go leczył. Koniec wakacji był coraz bliżej i zauważyłem, że psów u sąsiada prawie nie ma, było to o tyle dziwne, że w przeciągu kilku dni zniknęło ich z 15 sztuk, a sąsiad często narzekał, że nikt nie chce ich adoptować. Sytuacja się powtórzyła, znów usłyszałem skowyt psa, wtedy trochę się przeraziłem, bo był to skowyt wielkiego cierpienia i wtedy postanowiłem sprawdzić, co się u niego w domu wyprawia.

Kiedy sąsiad wyjechał z podwórka, niewiele myśląc, wszedłem na jego posesję. Do domu nie mogłem wejść, bo był zamknięty, ale pod schodami zauważyłem okno od piwnicy, które było uchylone, pochyliłem się nad nim i dopadł mnie niewyobrażalny smród stęchlizny, przetarłem szybę z kurzu i ujrzałem kilka psów we krwi powieszonych za tylne łapy. Byłem przerażony, one wszystkie były martwe, a obok nich na palnikach stały wielkie garnki, w których coś się gotowało. Uciekłem stamtąd i zadzwoniłem na policję, ci przyjechali bardzo szybko i czekali na Zbigniewa, a kiedy wrócił skuli go i wsadzili do radiowozu.

Jak się okazało, ujawniłem mordercę psów, który nie zarabiał na szukaniu im domów, a na sprzedawaniu smalcu, który miał właściwości lecznicze. Gdybym zareagował wcześniej, za pierwszym razem, kiedy usłyszałem skowyt, mógłbym uratować więcej psich istnień. Zbigniew został potraktowany zbyt lekko, bo dostał 5 lat bezwzględnego pozbawienia wolności oraz karę finansową. Jego córka o niczym nie wiedziała… do samego końca była zapatrzona w tatę, który pomaga psiakom.

#JKX9p

Od dłuższego czasu mój chłopak prosił mnie, żebym narysowała mu sowę (jest to jego ulubiony ptak). Każdy artysta wie jak to jest, kiedy znajomi proszą o jakiś rysunek - albo nie ma na to czasu, albo chęci. W tym przypadku także jakoś nie specjalnie byłam zadowolona z jego pomysłu. Ptaki to zupełnie nie moja bajka.

Tak więc pewnego dnia widząc na instagramie piękny rysunek sowy stwierdziłam, że szybko go przerysuję. W końcu mój chłopak nawet się nie zorientuje, a ja będę miała wymarzony spokój. Tak jak pomyślałam - tak zrobiłam. Gotowy rysunek położyłam na jego stoliku i wyruszyłam do pracy.
Pomyślcie jak bardzo było mi wstyd, kiedy mój facet pokazał mi wytatuowany obrazek z sową. Powiedział: "zawsze chciałem mieć jakąś twoją pracę na sobie".

Nigdy mu nie powiem.

#SsVfb

Jestem świeżo po ślubie. Chciałbym podzielić się wrażeniami. Tym razem nie będzie chodziło o wesele a właśnie o sam ślub. A konkretnie o cywilną rejestrację małżeństwa.

Byłem zaskoczony, kiedy urzędniczka wyznaczona do zarejestrowania związku ubrała się w jakąś śmieszną togę, jakby była przewodniczącą sądu najniższego. I jeszcze ten wielki orzeł na łańcuchu zawieszony na szyi. Jednak najbardziej zdumiał mnie fircyk, który czekał już w sali i zaczął odgrywać jakieś melodyjki na syntezatorze. Żenada. Ciekawe, ile mu zapłacili za ten kompromitujący występ.

Przyznaję, że ani ja, ani moja żona nie byliśmy jakoś szczególnie odświętnie ubrani. Nie widzieliśmy takiej potrzeby. To była tylko wizyta w urzędzie w celu zarejestrowania związku. Gdy idę do urzędu zarejestrować samochód, to nie wbijam się we frak z muchą pod szyją ani nie oczekuję fircyka przygrywającego mi do taktu melodyjki.

Prawdziwy ślub i prawdziwe organy czekały na nas w kościele. Tam już obydwoje byliśmy elegancko ubrani. Ja w garnitur, panna młoda w białą suknię ślubną. Tam już była prawdziwa muzyka z cudownym pogłosem odbijającym się na filarów i sklepień, a nie fircykowanie na tanim syntezatorku z dwoma głośniczkami.

Rozumiem uroczysty ślub w kościele, przed Bogiem i ludźmi. Ale nie rozumiem pajacowania w urzędzie. Po co oni urządzają te wszystkie szopki? Naśladują kościelne ceremonie? Ale po co?

Czyżby po to, że jeśli ktoś decyduje się zawrzeć tylko ślub cywilny, bez kościelnego, to żeby chociaż miał imitację prawdziwego ślubu? Taką atrapę?

No można. Tylko nadal nie rozumiem po co.

#8Mnox

Dziś dowiedziałem się, że mój syn jest biseksualny, a do tego od pół roku ma chłopaka. Syn ma 23 lata i mówił, że określił się mniej więcej w wieku 16 lat i przez cały ten czas nie raczył mnie poinformować, bo bał się mojej reakcji, mimo że nie miał nawet ku temu powodów, bo nasza rodzina jest ogólnie tolerancyjna. Co najlepsze, żona wiedziała praktycznie od początku i również nie raczyła mi o tym powiedzieć przez siedem lat z tego samego powodu.

Mam wrażenie, że rodzina mi nie ufa. Zastanawiam się tylko skąd w ogóle ten pomysł, że miałbym jakoś źle zareagować. Podejrzewam, że ktoś musiał coś o mnie nagadać.

#tfSm4

W zerówce zorganizowali nam mini playback show. Każdy dzieciak miał okazję wystąpić udając, że śpiewa swój ulubiony kawałek. Leciał Bajm, Edyta Górniak, Varius Manx, Majka Jeżowska itd. Zabawa przednia, baloniki, oranżadka, wielkie podniecenie. 

W końcu wychodzę ja. Dziecko fanów Jarocina. W repertuarze "Śmierć w bikini" Republiki. Już pierwsze dźwięki mocno niepokoją moich rówieśników. Przy "z ust płynie mi strumyczek krwi" pierwsze koleżanki wybuchają płaczem. Jak Ciechowski ryczy "W bikini śmieeeeeeeerć" wybucha zbiorowa histeria. Dzieci zaczynają wrzeszczeć jak zarzynane prosiaki, w dodatku coś się zacina i przedszkolanka nie może wyłączyć odtwarzacza. "Ma krew zabarwi oceany" - kolejny wybuch płaczu, niektóre dzieci zakrywają uszy, jakiś chłopiec wyrywa sobie włosy, płyną łzy, płynie rozlana oranżada, myszki miki na zmywalnej tapecie też pewnie płaczą. Po chwili wchodzi taka żwawa muzyczka z fletem albo fujarką w tle, a ja jak zawsze w tym (moim ulubionym) momencie zaczynam tańczyć machając włosami. 

Pani patrzy na mnie z przerażeniem, w końcu wyrywa wtyczkę z kontaktu i po imprezie, nikt już tego dnia nie wystąpi. Wezwali oczywiście moich rodziców na rozmowę, na której starzy zapewniali z powagą, że od teraz to będzie mi do snu grał tylko Puszek Okruszek. A tak naprawdę kręcą z tego bekę do dzisiaj i nie kryją żalu, że nikt nie nagrał mojego legendarnego show na vhs. Aha, po tym incydencie bały się mnie wszystkie dzieci i przedszkolanki. Serdecznie ich pozdrawiam.

#bTaYt

Ostrzegam, to będzie naprawdę mocne. Chore i pokręcone, ale anonimowe i niestety prawdziwe.
Wątpię, bym uwierzyła w tę historię, gdyby nie fakt, że sama jestem jej główną bohaterką. Nie zdziwię się więc, jeżeli zostanę uznana za zmyślacza.

Gdy miałam siedem lat, zainteresowałam się młodzieżowymi gazetkami typu Bravo. Czytając je, siłą rzeczy trafiałam również na strony poświęcone seksualności. Opisywane tam sprawy wydawały mi się bardzo tajemnicze i fascynujące, a co za tym idzie ekscytowało mnie dowiadywanie się ich. Babcia, która kupowała mi gazetki, z wiadomych przyczyn zaszywała mi tę ich część spinaczami, jednak przynosiło to skutek odwrotny do zamierzonego — pozbyć się takiego zabezpieczenia nietrudno nawet dziecku, a zakazany owoc smakuje najlepiej.

Z biegiem czasu zaczęło mi być mało, chciałam zobaczyć cały ten seks na własne oczy, i tak oto jako ośmio-dziewięciolatka obejrzałam pierwszy film porno oraz stałam się graczem rysunkowych gier erotycznych. Z początku upodobałam sobie zwłaszcza te drugie, ale do filmów również szybko się przekonałam, przy czym niemal od razu odkryłam, że jestem masochistką, a zwyczajna, romantyczna wizja erotyzmu w ogóle mnie nie pociąga.

Jako dziesięciolatka miałam już własny laptop, do którego nikt poza mną raczej nie zaglądał, a po szkole przez parę godzin byłam w domu sama, dlatego nie musiałam się już aż tak bardzo czaić z oglądaniem porno. Codzienne seanse stały się standardem. Przy okazji czytywałam o różnych dziwnych fetyszach, szczególnie zaintrygowały mnie ekskrementofagia, koprofilia i zoofilia — zdały mi się najbardziej poniżające.
Wkrótce rzeczy, jakie oglądałam, dalekie już były od normalnego porno.

Sprawiało mi to przyjemność. Masturbowałam się miotłą, szczotką do włosów, palcami.
Znałam dziewczynkę, która również była dość świadoma (choć wątpię, że aż tak, jak ja) i któregoś razu, nie pamiętam już, z czyjej inicjatywy, postanowiłyśmy ,,pobawić się w seks”. Ona chyba faktycznie traktowała to jako zabawę, jednak ja czerpałam z tego prawdziwą seksualną przyjemność. Powtarzałyśmy to wielokrotnie.
Przestałyśmy, gdy byłyśmy trochę starsze.
Miałam się za dorosłą, lepszą od innych, ale dziś nienawidzę tych wspomnień. Czuję się nieczysta, czuję, że nie miałam odpowiedniego dzieciństwa, czuję, że nie jestem dziewicą. Byłam małym dewiantem.
Teraz moje libido nie istnieje. Uważam się za aseksualną, nigdy się nie masturbuję. Stałam się też bardzo pruderyjna. W przyszłości planuję wstąpić do zakonu.

Chodzę do psychologa, a z rodziną mam dobre relacje, ale to wiecie tylko Wy i niestety ja. Chcę zapomnieć, tak bardzo chcę zapomnieć. Nie wiem, dlaczego wtedy nie odczułam, że mnie to niszczy. Nigdy nie byłam i nie będę niewinna. Nie zasługuję na nic.
Dziękuję, że mnie wysłuchaliście.

#PYwnt

Od kilku dni złościłam się na męża z powodu jego bąków. Były potwornie śmierdzące, do tego stopnia, że wybudzały mnie ze snu i powodowały mdłości. Cóż, to niezależne od niego, przecież puszczał je przez sen, niemniej jednak znosił pokornie moje narzekania, zapewne biorąc poprawkę na moją ciążę.

Właśnie się zorientowałam, że to nie on, a ja wytwarzam te niebezpieczne gazy.
W życiu mu się nie przyznam!

#0VlQC

Początek wakacji więc postanowiliśmy z kumplami pojechać na basen. Zajechaliśmy na miejsce, nie było praktycznie wolnych leżaków, ale po dłuższych poszukiwaniach udało nam się jeden wolny odszukać. Koledzy poszli do basenu, a ja zostałem żeby pilnować rzeczy. Obok leżała mama z synem (syn miał może z 5 lat).

Mama prosi go, aby do niej podszedł, bo che go nasmarować olejkiem do opalania. Smaruje tym olejkiem i nagle chłopiec pyta się:
- Mamusiu, a ja też będę miał takie cycki jak ty?
Mama odpowiada:
- Nie, tylko dziewczynki mają cycki. Chłopcy ich nie mają.
Na co syn:
- Szkoda, bo tatuś mówił ostatnio do kolegi, że masz fajne cycki i gdyby sam miał takie to by się ciągle nimi bawił. Więc jakbym ja miał takie duże to dałbym się tatusiowi pobawić, bo on dał mi swoje stare zabawki.

#PNHgS

Gdy byłam mała, bardzo kochałam zwierzęta, a w szczególności psy. Do dzisiaj mi to zostało. Jak większość dzieci miałam taki okres, że lubiłam naśladować, w moim przypadku były to właśnie psy. 

Pewnego dnia, gdy całą rodzinką siedzieliśmy przy telewizorze, mój pies wyjrzał przez okno. Ja chcąc się bardziej z nim 'zintegrować' podeszłam na do niego na czworaka i... po psiemu polizałam go po zadku. Wszyscy wydali okrzyk obrzydzenia, a ja szczęśliwa odpowiedziałam: "No co, przecież wszystkie psy tak robią!".

Do dzisiaj starszy brat się ze mnie śmieje, a ja udaję, że nie pamiętam tej sytuacji :C

#YLI1W

Jestem takim typem człowieka, który powszechnie jest określany mianem internetowego trolla. Również i tutaj nie oszczędzam swoich "zdolności".

Rzucam głupie i niemiłe komentarze na prawo i lewo, przez co innym wydaje się, że chcę ludzi zgnębić, obrazić. Prawda jest taka, że jestem bardzo samotny, a wywoływanie takiej gównoburzy chociaż przez chwilę daje mi poczucie, że jednak kogoś obchodzę, że ktoś zwraca na mnie uwagę - obojętnie, czy pozytywnie czy negatywnie. Wiem, że to głupie, ale tak bardzo brakuje mi kontaktu z innymi ludźmi, że nawet ich niemiłe odpowiedzi do mojego komentarza mnie satysfakcjonują.
A czemu moje komentarze są niemiłe? Kiedy staram się być dobrym człowiekiem, wszyscy traktują mnie jak powietrze, jak śmiecia, jak popychadło... Więc w internecie zmieniłem moje podejście i cóż... Przynajmniej ludzie mnie kojarzą, ktoś się przejmie tym, co napiszę.

Wiem, że robię źle, że sprawiam innym przykrość (może). Ale póki co, nie umiem się zmienić. Jestem od tego uzależniony...
Ot, takie sobie anonimowe wyznanie anonimowego trolla :)
Dodaj anonimowe wyznanie