#H7fHs

Kiedy byłam nastolatką, miejsca intymne goliłam nieregularnie i niedbale, bo mi się nie chciało. Jednak kiedy poznałam chłopaka, który często zostawał u mnie na noc, chciałam doprowadzić się do porządku. Mimo że na rozpoczęcie życia seksualnego nie byłam gotowa, to chciałam wyglądać schludnie, żeby nic mi z majtek nie wystawało. Zdałam sobie sprawę z tego, że maszynka sama nie da rady i do pomocy wzięłam nożyczki, którymi obcięłam długie włosy. Nie miałam pomysłu co z nimi zrobić (nie mam pojęcia czemu nie spłukałam ich w toalecie...), dlatego zawinęłam je w kartkę papieru i wrzuciłam do kosza z papierami, którego zawartość miała trafić do pieca.

Jakiś czas później wracając ze szkoły znalazłam swoje zawiniątko z łoniakami na moim biurku. W piecu paliło kilku domowników, ale nie mam pojęcia, kto znalazł mój pakunek. Z nikim o tym nie rozmawiałam, mam nadzieję, że ten ktoś nie pamięta.

#WuyOm

Mieszkam na stałe w Anglii. O medycynie tutaj można napisać książkę długości tej telefonicznej. Chciałabym jednak opisać ostatnią z sytuacji, która sprawiła, że zwątpiłam w prawa rządzące tym światem..
Od niedawna zaczęłam ćwiczyć, a wraz z tym powróciła do mnie stara kontuzja. (kilka lat temu spadłam ze schodów i zwichnęłam kostkę).
Więc przychodzę do niego i mówię:
J: Chciałabym na stałe włączyć wysiłek fizyczny do mojego życia, niestety w trakcie wykonywania niektórych ćwiczeń potwornie boli mnie kostka.
Opisałam mu całą sytuację i zapytałam :
J: Czy można coś na to poradzić?
L: Oczywiście!
J: Więc...? - zachęciłam.
L: Przed każdym wysiłkiem weź sobie jakiś lek przeciwbólowy, a na pewno nie zacznie Cię boleć!

Że też sama na to nie wpadłam, przecież to takie logiczne!

#CcEWc

To wyznanie dedykuję wszystkim kobietom.

Ola - moja dziewczyna, z którą jestem od ponad dwóch lat – zawsze miała małe piersi oraz kompleksy z tego powodu. Mi one nigdy nie przeszkadzały, zawsze je akceptowałem i nie chciałem, by moja dziewczyna cokolwiek w sobie zmieniała. Jednak gdy mówiła o tym, że bardzo chciałaby powiększyć biust, nie sprzeciwiłem się. Gdzieś w podświadomości, jakaś chora część mnie, ucieszyła się z tego.

A dziś nie mogę sobie tego wybaczyć. Moja kochana dziewczyna zrobiła sobie operację piersi, po której pojawiły się groźne komplikacje. Ola leży obecnie w szpitalu, walcząc o swoje życie. To była najgłupsza decyzja, jaką podjęła w życiu. Nigdy nie wybaczę sobie, że jej na to pozwoliłem.

Proszę, trzymajcie kciuki za jej zdrowie i kochajcie siebie takimi, jakie jesteście.

#XacTf

Jak nic będę się smażyć w piekle. Dlaczego? Już wyjaśniam.

Stałam na przystanku i razem z innymi czekałam na spóźniający się autobus. Wśród nas była matka z około 5-letnim dzieckiem. Chłopczyk miał ze sobą balonik, taki zwykły, który można dostać w ramach promocji reklamowej w jakimś sklepie. Dzieciakowi strasznie się nudziło, dlatego zaczął tam i z powrotem biegać po chodniku, trzymając w objęciach swój gumowy skarb, piszcząc przy tym radośnie i rozchlapując wokół wodę z kałuż. Matka nie zwracała na niego większej uwagi, pozwalając mu na te dzikie harce.

Zazwyczaj nie mam nic do dzieci, ale tamtego popołudnia strasznie mnie irytował ten głośny miniaturowy człowieczek. Może to wina zmęczenia po całym dniu w pracy, może niezbyt sprzyjająca deszczowa aura, a może zwykłe poirytowanie z powodu sterczenia na przystanku i czekania na ten durny autobus, który nie dość, że przyjedzie 20 minut po czasie, to będzie wypchany po brzegi i ledwo uda się do niego wcisnąć, w każdym razie wyobraziłam sobie, że gówniarz potyka się i wypuszcza z rąk balonik, a ten umyka mu hen daleko.

I tak sobie stoję, powtarzam w myślach "potknij się, potknij się" i czekam, żeby się wywalił i ten głupi ryj rozwalił... No i wykrakałam, ale efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Widziałam jak na filmie w zwolnionym tempie, jak chłopaczek potknął się, jednocześnie cały czas tuląc do piersi balonik i upadł na niego. Guma nie wytrzymała bliskiego kontaktu z szorstkim chodnikiem i nacisku ciała i pękła z donośnym hukiem, odrzucając w tył maleńką główkę dziecka, aby ta potem ze zdwojoną siłą pacnęła w kałużę, malowniczo rozbryzgując krople wody.

Uprzedzając wszelkie pytania, chłopcu nic się nie stało, poza tym, że był mokry i trochę ubłocony i całkiem nieźle się rozryczał z powodu utraconej zabawki (a trochę chyba ze strachu, bo naprawdę mocno się zdziwił tym co się stało).

A ja co? Dalej stałam na przystanku i czekałam na spóźniający się autobus, ale w duchu jakoś tak z dziką satysfakcją obśmiałam się jak dzika norka. Zdecydowanie poprawiło mi to humor na resztę dnia. Cóż, jestem złym człowiekiem.

Lucek, szykuj kocioł, przybywam!

#USX3p

Pracuję w malutkim, tanim sklepie pełnym różnych pierdół.

Ostatnio było pełno ludzi, ogromny hałas i nagle zjawiła się ona - baba w ciąży, z wózkiem i kolejną dwójką dzieci pod ręką (chłopiec i dziewczynka).
Wepchnęła się do sklepu, prawie potrąciła staruszkę i idzie, sapie, dyszy, krzyczy, marudzi, uderza ludzi wózkiem. Dzieciak w wózku beczy, a ten drugi, chyba pięcioletni, lata po całym sklepie, zrzuca różne rzeczy, inne oblizuje. Dziewczynka przyglądała się wszystkiemu co świecące i próbowała wepchnąć to pod bluzkę (oczywiście już na tym etapie były interwencje ze strony pracowników, ale niewiele to dawało).

A matka? Matka oglądała miski (!) i ignorowała swoje dzieci (!). W końcu dziewczynka nie wytrzymała. Podeszła do matki i oświadczyła, że albo wyjdą stąd teraz, już, natychmiast, albo ona się zesika.
Matka kazała jej się zamknąć.

Dziewczynka spełniła swoją groźbę. Chłopiec poszedł w jej ślady.

#UZx5L

Opowiem wam najbardziej żenującą historię, która przydarzyła mi się jak miałam 16 lat. Nie zapomnę tego nigdy.

Pamiętaj to jakby się wydarzyło wczoraj. Tak się złożyło że musiałam iść do ginekologa, na wizytę kontrolną. Niby nic wielkiego ale to pierwsza wizyta więc to duży stres dla nastolatki. Akurat mama tego dnia musiała zostać dłużej w pracy, a jako że mieszkaliśmy na wsi i poradnia ginekologiczna była w innym mieście to musiałam na wizytę jechać z tatą. I to był błąd.

Czekamy w kolejce. Przede mną kilka osób w tym jedna dziewczyna w podobnym wieku do mnie. Widać było że tak samo jak ja się denerwuje. W końcu nadeszła moja kolej. Wchodzę do gabinetu i pani ginekolog wita mnie i ruchem ręki pokazuje mi żebym usiadła na krześle. Ok, nie jest źle - myślę sobie, przynajmniej lekarka jest miła. Ale wiem, że najgorsze dopiero przede mną.

Na początku wiadomo pani zadaje mi pytania np. czy jestem dziewicą, czy to jest moja pierwsza wizyta, czy mam jakieś dolegliwości itp. No a później każe mi się położyć na tym specjalnym łóżku. Chyba każdy wie jak wygląda i w jakiej pozycji kobieta się na nim kładzie. I właśnie wtedy gdy tak leżałam, z nogami rozłożonymi ku górze, bez majtek tak że wszystko dokładnie widać to drzwi się otwierają i wchodzi pielęgniarka. Powiem tylko że to łóżko było dokładnie naprzeciwko drzwi, tak że powiem wprost, przy otwartych drzwiach wszyscy mogli zobaczyć moją cipkę. Bo ta pielęgniarka sobie weszła bez pukania, zawołała moją lekarka i sobie gadały przy otwartych drzwiach!! Akurat na korytarzu siedział i czekał mój tata więc wszystko, dosłownie wszystko widział. Lekarka dalej sobie plotkuje przez następne kilka minut, a ja czuję że zaraz spalę się ze wstydu. Byłam tak sparaliżowana, że nie potrafiłam się odezwać a nic zrobić, więc jak ta głupia leżałam a wszyscy co przechodzili korytarzem i zaglądali przez otwarte drzwi to widzieli moje miejsce intymne.

To było 10 lat temu. Od tamtej pory mam straszną traumę jeśli chodzi o wizytę u ginekologa. Chodzę tam co jakiś czas na kontrolę, a zawsze przed wizytą biorę jakieś tabletki uspokajające, a po wizycie upijam się butelką wina. Dla tych co może będą pytać - z tatą rozmawiam normalnie choć na początku było ciężko. Pamiętam że jechaliśmy tego dnia w zupełnej ciszy, a podróż trwała ponad godzinę. Później przez następny tydzień unikałam taty przez tydzień, ale pogadałem z mamą i trochę mnie uspokoiła. Nawet poszła ze mną do psychologa bo był taki moment, że nie chciałam wychodzić z pokoju, a jak już wyszłam to tylko jak nikogo nie było w domu. Psycholog pomógł na tyle by wrócić do normalnego funkcjonowania, żebym mogła rozmawiać dalej z tatą, ale mojej traumy nie wyleczył.

Może i przynudzam ale czuję, że w końcu mogę opowiedzieć tę historię i wyżalić się. Może to pomoże uporać się z tym przeżyciem.

#fksgh

Wychowały mnie dwie kobiety, miałem dwie mamy. I to jest najlepsze co mogło mnie w życiu spotkać. Nikt się nie wyśmiewał, dzieciaki w szkole pytały jak to jest i czy nie brakuje mi taty. Odpowiadałem, że nie, bo miałem i twardą rękę w domu i dużo miłości :) Nieważne przez kogo jesteś wychowywany tylko jak jesteś :) Pozdrawiam.

#1KWKh

Pracuję zdalnie.
Byłem w trakcie przeprowadzki do nowego mieszkania, znalazłem dość fajne, do wynajęcia od zaraz, dobra cena i jak to opisała właścicielka „ciepłe i ciche” - można napisać o tym kolejną historię. Ale wracając do tego, że przeprowadzka, w nowym mieszkaniu nie ma internetu. Pracować muszę, więc idę do kawiarni z całkiem szybkim łączem.

Znalazłem miejsce na uboczu, wygodny fotel i z dala od ludzi.
Środek dnia, pełna kawiarnia.
Wchodzi dwóch chłopaków, na oko 14-15 lat.
Pytają każdego, czy mają jakieś drobne „2 złote chociaż”, bo głodni, bo coś do jedzenia chcieliby kupić. Wyglądali na takich, co nie wiedzie się im w domu za dobrze. Z racji tego, że nie mam w zwyczaju rzucać drobniakami, zaproponowałem, że coś im kupię, jakąś zupę czy kanapkę. Zgodzili się, podchodzimy do kasy, przy kasie zazwyczaj są lodówki z ciastami i deserami. No to chłopak, patrząc na ciasta po 15 zł za kawałek, pyta „a kupisz mi to, bo ja z bratem jestem?”. Trochę zgłupiałem, bo przecież „głodni” byli i wywiązała się między nami taka rozmowa:
- Ale byliście głodni, za tę cenę dostaniecie dwie zupy.
- No tak, ale mam ochotę na coś słodkiego, kup mi to (wskazując właśnie na to ciasto za 15 zł).
- Ale byłeś głodny, ciastem się nie najecie.
- No to kup kanapkę i to ciasto, tylko dwa kawałki.
Troszkę się zbulwersowałem.
- Człowieku, jesteś głodny, chcę ci kupić JEDZENIE, nie słodycze, bo masz ochotę. Jak byś był głodny, tobyś nie wybrzydzał.
I odszedłem od kasy do swojego miejsca, niczego nie kupując.
Poszli za mną z tekstem „No proszę, proszę, proszę. No to chociaż daj 10 zł na kubełek z KFC”.

WTF?

Wielce obrażeni z powodu braku rzucili:
- Ty *uju, przecież głodny jestem!
- I co? Ciasta byś zjadł?

Poszli żebrać dalej.
Zrażam się do takich osób, najgorsze jest to, że niektórzy naprawdę nie mają co jeść, ale takie osoby zazwyczaj o nic nie proszą.
Sam nie miałem kolorowo, więc wiem co to znaczy być głodnym, co znaczy marzyć o tym, żeby zjeść zupę z kawałkiem mięsa w środku i zagryźć świeżym chlebem.

Wkurzyli mnie.

#exfJw

Poszedłem dziś z moją lubą (mamy po 18 lat) do centrum handlowego. Zjedliśmy azjatyckie obiadki w kubku i pooglądaliśmy co tam w sklepach.

Gdy zdecydowaliśmy się już pójść na przystanki autobusowe, po drodze na zejście, spotkała nas informacja o awarii taśmy obok schodów; musieliśmy normalnie zejść po schodach z drugiego piętra do parteru. Jak zwykle - ciągle chichraliśmy się wniebogłosy i cieszyliśmy się ostatnimi chwilami przed rozstaniem. Tu trochę podskoczeń, żartów, trochę tańcowego kroku do jakiejś tandetnej muzyki z głośników. Trochę optymizmu, luzu, aby smutek i samotność nie złapały za szybko. Jak weszliśmy na schody, nic się nie zmieniło, a jedynie stąpaliśmy ostrożniej.

W pewnym momencie poczułem, że potrzebuje wyjść ze mnie parę gazów, ale jak zwykle, "wciągnąłem je'' do środka i cieszyłem się nadal. Jednak mój niezawodny sposób oraz zwieracze postanowiły mnie nieco... oszukać.

Pierdnęło mi się parę razy i choć wiem, że to ludzkie - nie potrafiłem być obojętny i zrobiło mi się głupio. Przeprosiłem od razu, ale i tak czułem się dziwnie. No jednak postanowiłem pociągnąć nadal ten jakże radosny nastrój... i to był błąd. W moim brzuchu dosłownie zaczęło wirować, a kolejne już udawania świetnych wygibasów i zabawy tylko mnie pogrążyły.

Ledwo zdążyliśmy dojść do parteru i już skręcaliśmy do wyjścia oraz łazienek obok - a z mojej dupy zaczęło się porządnie sączyć. Przeprosiłem dziewczynę i pędem udałem się do WC. Niestety dotarłszy tam miałem już całe nogi we własnym gównie, szczęśliwie nie przebiło na zewnętrzną stronę jeansów.

Po jakichś 20 minutach i po ulżeniu sobie oraz względnym "umyciu się", napisałem do niej SMS, by już powoli szła w kierunku przystanku, a ja ją dogonię. Gdy odpisała mi, że w takim razie idzie - postanowiłem bardziej doprowadzić się do porządku. Poleciałem do sklepu i kupiłem sobie gąbkę oraz mały żel do mycia. Zaś wróciłem do łazienki. Tak - umyłem się w kabinie, po czym jak gdyby nigdy nic pozbyłem się dowodów zbrodni, gąbkę wsadziłem szczelnie do woreczka i do plecaka - i wyszedłem.

PS Spotkaliśmy się już na jej przystanku, gdzie poczekałem z nią na jej busa. Zapytała, czy "już wszystko dobrze" i kazała na siebie uważać, na koniec całując w policzek i mówiąc, że zawsze będzie mnie kochać. ;)
Dodaj anonimowe wyznanie