#Zq8AD

W wieku 4-5 lat przeżywałam okres nieustannych, bezsensownych pytań typu: "A po co to? A dlaczego to?". Pewnego razu będąc w kościele usłyszałam w pieśni "Maryja Dziewica". Po powrocie do domu dalej słowo dziewica siedziało mi w głowie.
- Tato? Co to znaczy dziewica? - zapytałam.
- To taka dziewczyna, która nigdy nie spała.
- O Boże, to jak ona może żyć, co ona w nocy robi?! Dobrze, że ja nie jestem dziewicą.

Rodzice prawie nie pękli ze śmiechu, a ja z taką wiedzą żyłam jeszcze kilka lat...

#XWysP

Będąc w szkole policealnej pożyczyłam od pewnej osoby 100 zł i tak się złożyło, że zanim zdążyłam tę kasę oddać, osobnik ze szkoły zrezygnował (przyczyny nieznane). Jest to jedyny dług, jakiego nie oddałam. Po tym, jak osobnik "zniknął", nie miałam po prostu tej możliwości. Pojechanie do niego nie wchodziło i nie wchodzi w grę - bo i tak by mi nikt nie uwierzył. Czemu?

Wiszę stówę Tomaszowi Kammelowi.

#R4sgP

Mam w domu mini sektę. Jak to wygląda? Zacznę od początku. Moja rodzina jest religijna, czy też raczej wierząca. Co ciekawe, wierzenia te powinny sobie zaprzeczać, bo katolicyzm mówi "nie będziesz miał innych bogów...", co nie przeszkadza większości rodziny wierzyć w przesądy, zabobony, taroty, wróżki i inne, a dodatkowo chodzić do kościoła. Najbardziej podatne są moja matka i ciotka, siostra mamy. Ciotka często chodziła do wróżki, a mama sprawdzała wahadełkiem różne rzeczy. Czemu w czasie przeszłym? Bo obie mają nowe hobby, ale o tym za chwilę.

Kilka lat temu ciotka dowiedziała się o poważnej chorobie. Natychmiastowa opieka lekarzy, ale wsparcie mentalne też jest potrzebne. Wtedy dowiedziała się o kimś, kto nie jest bioenergoterapeutą, ale przekazuje energię, otwiera czakry (albo zamyka, nie znam się) zabiera złą energię i ogólnie działa cuda. A to wszystko za jakąś opłatą (dogadacie się) i bez wychodzenia z domu, bo przez Skype'a. Teraz ciotka jest zdrowa, ale zawsze raz na jakiś czas rozmawia z... nazwijmy go Fakirem.
Podobnie było z moją mamą. Zachorowała, opieka lekarzy, ale że Fakir pomógł ciotce, to jej też pomoże i tak oto Fakir wszedł w nasze życie rodzinne.

Ja nie mam nic do tego, że ktoś pomoże dobrym słowem, bo wiem, że o trudnych sprawach lepiej jest czasami wygadać się komuś obcemu niż rodzinie, dodatkowo dawał naprawdę dobre porady. To może niektórym bardzo pomóc. Tylko to już idzie za daleko. Matka pyta o wszystkie aspekty życia. Co sądzi na każdy temat - czy dobre kwiaty ma w domu, czy kot się dobrze czuje, czy na wakacje lepiej jechać w sierpniu czy w lipcu.

Jako osoba dorosła mieszkam sama w innym mieście, pracuję i sobie żyję. Zadzwonię czasami, odwiedzę, jak się uda mieć więcej wolnego.
Jednego dnia pracuję sobie spokojnie. Cudowny dzień, piękna pogoda. Mama dzwoni, czy u mnie wszystko w porządku? No tak. No ale czy na pewno? No tak. Ale czy NA PEWNO nic mi się nie dzieje? NO TAK, o co chodzi?

Fakir powiedział mojej mamie, że coś niedobrego się ze mną dzieje, to się martwi. No nic się nie dzieje. I teraz najlepsze. Żeby upewnić się, że u mnie wszystko OK, mówi mi, że coś wie. Wie, że jest coś nie tak, ale mi nie powie i mam się sama przyznać. I mam takie telefony raz na jakiś czas, bo jakiś koleś przez Skype'a jej powiedział. A u mnie jak na złość wszystko jest OK.

#APfVG

Hej. Przeczytałam wyznanie introwertyka, Wiec postanowiłam napisać odpowiedz jako ktoś zupełnie inny - ekstrawertyk. Co wszyscy myślą? Jest fantastycznie. Dusza towarzystwa, zawsze najbardziej aktywna na spotkaniach. Codziennie spotkania ze znajomymi, wyjścia, wspólne uprawianie sportów. Jak tu nie zazdrościć komuś, kto ma pęczek znajomych podążających za nim. No po prostu tak zwany fejm.

Prawda niestety ma też drugą stronę medalu. Nie umiem, cholera, spędzać czasu sama ze sobą. Lubię czytać książki, ale tylko kiedy ktoś ze mną siedzi i robi to samo. Teraz wyobraźcie sobie naukę do egzaminów na studia, kiedy nie mogę zostać sama, bo zaczynam totalnie wariować. Serio, płaczę i chodzę po ścianach.

#alI5x

Przed historią wypadałoby powiedzieć, że mam 16 lat, mierzę prawie dwa metry i ważę trochę ponad 100 kilo, do tego w tym czasie miałem na głowie dość sporego irokeza, lubię chodzić w dresie, więc wyglądałem dość... Ciekawie.
Cała historia rozgrywała się pod koniec wakacji.

To był zwykły dzień, z tym, że zostałem poinformowany przez swoją rodzicielkę, że muszę udać się do miasta na zakupy (mieszkamy za miastem.). No okej, ale z racji, że jestem leniem i nie chciało mi się iść na piechotę, zabrałem się z tatą samochodem, Po drodze trochę pogadaliśmy, pośmialiśmy się, przez co wysiadłem w nieco złym miejscu. Złym, bo miałem trochę dalej do sklepu niż normalnie, ale stwierdziłem, że trochę dłuższy spacer mi się przyda. Z tym, że musiałem zmienić nieco trasę i postanowiłem pójść między garażami. Kiedy dochodziłem do wcześniej wspomnianych garaży, usłyszałem krzyki dochodzące z drugiej strony. Zignorowałem je, po czym włożyłem słuchawki do uszu i odpaliłem jedną z moich ulubionych piosenek Dżemu.

Wchodzę sobie między te garaże, kiedy to z naprzeciwka wyszło jakieś dziewczę. Na oko max 14 lat. W sumie to nie zwróciłbym na nią szczególnej uwagi, ale chwilę po niej między garaże wjechała na rowerach grupka gówniarzy. Oczywiście mógłbym określić to inaczej, ale wolę powstrzymać nadprogramowe wulgaryzmy. No to ściągam słuchawki i co słyszę? Króla popusia i słynną "piz*ę nad głową". No cóż. Nic nie poradzę. Z tym, że jeden z nich wystrzelił do przodu i zasadził dziewczynie kopa w kolano. We mnie się zagotowało, bo nie znoszę przemocy wobec kobiet. Gnojki w śmiech, dziewczyna upada na ziemię. Zaciskam pięści i podchodzę bliżej.

- Jak taki kur*a kozak jesteś, to się ze mną zmierz, a nie do dziewczyny startujesz. -
Rzuciłem do kurdupla, bo stąd dopiero dostrzegłem, że mieli na oko po 13 lat i 150-160 cm wzrostu, więc no proszę. Chłopaczek kazał mi kulturalnie zamknąć ryj, a laskę zwyzywał ją od szmat. Nie wytrzymałem.

- Słuchaj no gnoju, skoro taki mocny w gębie jesteś, to może sprawdzisz się w normalnym starciu? Czy zmiękła ci faja?

Chyba trafiłem, bo chłopak stanął do walki, a reszta go dopingowała. "Je*nij mu! Nie bądź ciot*!" I inne rzeczy leciały w naszym kierunku. No cóż. Jeden celny strzał i chłopak leży na ziemi, zalewając się krwią. Zapadła cisza. Spojrzałem na resztę.

- Ktoś następny? Nie? To wypier*alać.

W środku się gotowałem. Ostatni z nich odwrócił rower, wsiadł na niego i po chwili krzycząc "spierdalamy!" uciekł, a za nim reszta. Podszedłem do wyjącego z bólu gnojka. Kazałem mu wstać, bo inaczej mu poprawię. Wstał. Złapałem gnojka z kark i rzuciłem na kolana pod nogi dziewczyny. Kazałem mu ją przeprosić. Ten, szlochając zrobił to. Na odchodne dostał ode mnie kopa w dupę. Ją odprowadziłem do domu.
Nie jesteśmy razem.
Historia widziana od dresa strony.

#TEX8D

Cześć.
Chciałabym wyznać to, co czuję bo siedzi to we mnie głęboko.

11 lat temu pokochałam pewnego chłopaka. Byliśmy razem dwa lata, niestety nasze drogi się rozeszły. Ja jednak nigdy nie przestałam go kochać, ale w tamtym momencie byłam osobą bardzo toksyczną. Po latach leczenia chciałam do niego wrócić, bo wiem, że jest miłością mojego życia. Niestety, nie mam na co liczyć. A przynajmniej nie miałam na co liczyć 5 lat temu, teraz nie wiem jaki jest jego stosunek do mnie, ale sądzę, ze niewiele się zmieniło. Wiem, że nie ma żadnej kobiety i że z żadną nie zbudował trwalszej relacji. Ja również. Spotykałam na swojej drodze dużo wspaniałych facetow, ale nikogo nie jestem w stanie tak pokochać jak jego. Każdego dnia ściskam się z rozpaczy i płacze. Tęsknię niemiłosiernie i nie wiem co mam robić. Jestem w nim nadal zakochana na zabój i wiem, że zawsze będę.
Czy ktoś miał podobną sytuację? Jak dajecie sobie radę z zaistniałą sytuacją?
Ja juz nie daję rady. Od roku jest gorzej.

#4raK6

Opiszę wam swoją historię, być może ktoś z waszego otoczenia zmaga się z takim problemem i nawet o tym nie wiecie.

Do 2 gimnazjum byłam gruba. Jednak w końcu stwierdziłam, że trzeba coś ze sobą zrobić, więc mama zapisała mnie do dietetyka. Początkowo szło dobrze, trzymałam się diety, ćwiczyłam i po jakimś czasie dostrzegłam pierwsze efekty.

Jednak po co się męczyć? Zawsze jest łatwiejszy sposób. Pamiętam, jakby to było wczoraj, kiedy "niby" zrobiło mi się niedobrze, dlatego zawartość żołądka zwróciłam do zlewu. To był pierwszy raz, gdy sprowokowałam wymioty. Tak rozpoczęła się moja bulimia. We wrześniu tego roku miną 4 lata. Jakoś po roku nauczyłam się zwracać jedzenie bez tak zwanego twixa, dlatego łatwiej mogłam ukrywać swoje akty przed innymi domownikami. Oczywiście kiedyś musieli mnie przyłapać, co skończyło się wizytą u psychologa i obietnicą niepowtarzania tego. I tyle, ciągnie się to kolejne 2 i pół roku.

Jestem już zmęczona swoją chorobą, teraz sama mogę nazwać ją po imieniu. Wcale nie jest tak łatwo przestać, jak mi się na początku wydawało. Nikt o tym nie wie i nikt nie może mi pomóc.

Przestrzegam wszystkich, którzy zauważyli dziwne zachowanie u swoich przyjaciół lub rodziny, u których w podejrzany sposób zmniejsza się masa ciała. Nie ignorujcie tego ani nie potępiajcie, a leczenie doprowadźcie do końca, bo to może powrócić w każdej chwili. Odrzucenie to coś, czego boję się najbardziej, dlatego nie mam odwagi nikomu powierzyć swojego sekretu.
Teraz tylko wy wiecie.

#SxwZS

Trzy, może cztery lata temu w domu rodzinnym podczas świąt Bożego Narodzenia padł pomysł zorganizowania zlotu rodzinnego. Babcie, ciotki bez chwili zastanowienia uznały "TAKI SUPER POMYSŁ, NA PEWNO SIĘ UDA". Wydarzenie zaplanowały na lipiec, całe 5 dni z rodzinką nad jeziorem. Organizacja spadła na mnie.
Oczywiście wszystkich trzeba zaprosić, zapomniały o pewnych solidnych konfliktach w rodzinie i zapraszały wszystkich. Ja i mój brat wiedzieliśmy, że to niewypał, niestety nikt nie chciał nas słuchać.
W końcu nadszedł feralny zlot rodzinny na przeszło 250 osób!

Byłam pochłonięta przydzielaniem krewnym domków, mój brat przygotowywał ognisko, a babcia Celina witała gości.

Zaczęło się dość dobrze, bo jeszcze nikt w nikogo nie rzucał oskarżeniami.
Wieczorem poszliśmy na ognisko, najstarszy wujek w rodzinie miał przemówić, zdążył powiedzieć dwa zdania, a moja kochana babcia rzuciła oskarżeniami w jego dzieci, że to przez nie jest chory. Jego córka nie została dłużna babci "A ty taka mądra, a męża gdzie masz? Uciekł od ciebie, bo tak prostactwem od ciebie bije!".
Wywiązała się z tego niezła kłótnia, bo włączyły się wszystkie ciotki, ba, nawet ktoś z dzieciaków nagrywał to na live na Instagram...

A czyja była to wina, że zlot się nie udał? Moja i brata, bo "nie powinniśmy zapraszać tej jędzy Stefy".

Śmieję się z tego bardzo często, bo ten zlot pokazał, jaką mam rodzinkę, no i dał mi pomysł na biznes. Aktualnie prowadzę firmę zajmującą się organizacją imprez okolicznościowych i firmowych.
Klienci są bardziej zadowoleni i wdzięczni niż moja własna babcia.

Jeśli czyta to ktoś, kto był na owym zlocie, to bardzo serdecznie go pozdrawiam :)
Dodaj anonimowe wyznanie