#oxE6V

Kilkanaście lat temu, kiedy miałam około siedmiu lat, w końcu nadszedł upragniony czas przeprowadzki z ciasnego mieszkania w bloku do dużego domu na uboczu. Cieszyłam się z nowego pokoju oraz ogromnego ogródka.

Najbardziej radował mnie jednak brak potępiającego wzroku sąsiadów oraz łagodniejsza postawa ojca, kiedy za głośno płakałam, gdy mnie bił.

#djt9n

Jestem w spektrum. Gdy miałem 12 lat, gdy po raz pierwszy zakochałem się w dziewczynie z klasy. Nie wiedziałem, co robić, więc… przeczytałem całą książkę o mowie ciała i psychologii flirtu. Na przerwie podszedłem do niej i powiedziałem dokładnie: „Według badań, 55% komunikacji to mowa ciała, więc uśmiecham się pod kątem 45 stopni, by zasygnalizować sympatię”. Ona spojrzała na mnie jak na kosmitę i odeszła. No cóż... Ze związku nic nie wyszło, ale przynajmniej byłem naukowo precyzyjny.

#Xc6F9

Pewnego razu w Amsterdamie...

Kończył mi się wynajem pokoju nad garażem. Znalazłem sobie pokój w dobrej dzielnicy. Pojechałem zobaczyć, jakie warunki (cena była naprawdę przystępna). Okazało się, że klasa premium, mieszkanie dwupokojowe i mieszkał w nim tylko właściciel - około 35-, 40-letni, który miał ze 165 cm wzrostu. Wynająłem.
 
Właściciel był nad wyraz uczynny. Gdy gotował sobie, to robił od razu porcję dla mnie, etc. Z racji tego, że wyznaję zasadę "jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie", to też byłem miły dla niego.
Trzeciego dnia uprzedził mnie, że odwiedzi go znajomy. Co moglem odpowiedzieć? To w końcu jego mieszkanie :)
Położyłem się wcześnie, bo na 6 rano do pracy. W okolicach 2 w nocy coś mnie obudziło. Właściciel mieszkania kładł mi się do łóżka... Gdy spytałem, co do k#/*% robi, on odpowiedział, że w jego pokoju nocuje kolega. Powiedział również, że jest gejem, myślał, że się domyśliłem i DAWAŁEM MU ZNAKI.
Tak zostałem bezdomny o 2 w nocy.

#5q78f

Kiedy byłam w wieku 7-8 lat, najczęściej spędzałam wolny czas na podwórku z innymi dziećmi. Mieszkaliśmy w nowo wybudowanym bloku.
Chłopcy z bloku (w podobnym wieku) często bawili się w przerażający dla mnie sposób: łapali pająki, których było mnóstwo na murach w tamtych czasach. Następnie szukali dziewczynek i obrzucali je tymi pająkami. Wtedy jeszcze nigdy nie byłam ofiarą. Sama myśl o tym tak mnie przerażała, że zanim wyszłam na podwórko, patrzyłam z okna, co dzieje się na dworze, ilu jest chłopców i co robią.
Pewnego dnia na podwórku krążył tylko jeden chłopiec z sąsiedztwa, szukając pająków. Wtedy wpadłam na pewien pomysł. Podeszłam do niego i zaoferowałam pomoc w łapaniu pająków. Pokazał mi, jak je łapać za nogi. Wszelkimi siłami opanowałam przerażenie i dzielnie zbierałam te pająki. Uznałam, że mając pająka pod kontrolą, jest to w miarę znośne. Jednak myśl, że pająk mógłby gdzieś wędrować po moim ciele, była nie do zniesienia.
Kilka dni później bawiłam się sama na podwórku, gdy nagle usłyszałam przerażający krzyk. Zobaczyłam grupę chłopców biegnących w moją stronę; kilku z nich miało w wyciągniętych rękach pająki zwisające na odnóżach. Stałam sparaliżowana strachem i nie mogłam się ruszyć. Chłopcy byli już bardzo blisko, gdy niespodziewanie jeden z nich zawołał: „Stać! To Vil, ona się nie boi, nie marnujmy na nią pająków!”. Wtedy cała grupa pobiegła dalej, szukając innej ofiary.

#52GeX

Za gówniarza (10-11 lat ) z moją kuzynką oprócz śmigania całymi dniami na rowerach po lasach i polach, miałyśmy jeszcze jedno wspólne hobby. No, raczej zajęcie niż hobby, bo zaczęłyśmy rysować komiksy. Jak na tak młody wiek, komiksy te były wulgarne i przede wszystkim zboczone. Same seksy, sceny łóżkowe, a nawet bicie. Prawie jak porno, ino rysowane. Miałyśmy specjalnie kupione do tego zeszyty. Moje bohaterki zawsze, ale to ZAWSZE musiały mieć wielkie, a nawet ogromne cycki. Rysowanie cycków wychodziło mi wręcz idealnie. Były duże, kształtne i byłam z nich dumna, jak i moje komiksowe bohaterki.
Codziennie wymieniałyśmy się zeszytami, żeby poczytać i rozstrzygnąć, które opowiadanie jest lepsze. Po może miesiącu tych zboczeństw nam przeszło i każda by o tym zapomniała, ALE... Oba zeszyty znalazła ciotka, a mama kuzynki. Katastrofa! Kuzynka dostała wpieprz, ciotka wrzeszczała, że jesteśmy nienormalne i prawie zabroniła nam się spotykać. Przeszło jej, ale ja ciotki unikałam chyba z pół roku.

Na dzień dzisiejszy szkoda mi tylko, że tych cycków sama sobie domalować nie mogę.

#Ukjp4

Jadę sobie w pracy kiedyś windą i wsiada mężczyzna. Jako że byłam pierwsza w windzie, przycisnęłam guzik mojego piętra, które było dość wysoko. Mężczyzna za to przycisnął pierwsze piętro.
Wiecie, co zrobiłam?
Przeprosiłam go, że najpierw musi pojechać ze mną wyżej, zanim wysiądzie...

Naprawdę myślałam, że winda jedzie najpierw tam, gdzie chce wysiąść ten, kto pierwszy wciśnie guzik.

#wDzcQ

Mój tata wraz z moim chrzestnym, gdy jeszcze byli w wieku młodzieńczym, postanowili podkraść dziadkowi trochę wyrobów alkoholowych, a że była zima, nie mieli gdzie się schować. Postanowili iść do... kościoła. Problem niestety tkwił w tym, że mój ojciec chrzestny potrafił pić wódkę tylko na stojąco...

Nie jestem w stanie wyobrazić sobie dwóch dwudziestolatków, siedzących w ostatniej ławce podczas mszy. Najśmieszniejsze jest to, że chrzestny ponoć pił tylko podczas tych momentów w czasie mszy, gdy się wstaje.

Ot, taki młodzieńczy wybryk :)

#sd3fE

Jestem z dziewczyną 10 miesięcy, mieszkamy razem w wynajętym pokoju. Przyziemnie jest to kobieta rozgarnięta. Coś ugotuje, posprząta itp.: + sam jej w wielu rzeczach pomagam.
Problem polega na tym, że jest "Zosią samosią", która w pewnym sensie nie potrzebuje faceta. Ona wszystko chce sama robić, jej pasją jest jej praca i brak w niej ciepłych odruchów i prostego zainteresowania jak "jak tam w pracy".
Bardzo mocno ukorzenione introwertyczne usposobienie. Mówi, że mnie kocha i przytuli, ale rozmowy są tak rzadkie, że totalnie nie mam z nią wspólnego tematu.
Ktoś się spotkał z czymś takim? Warto trwać przy osobie, która ma mocno egoistyczne podejście do życia, bo w każdej głębszej materii ona chce być sama?

#I6397

Nie jestem typem, który chętnie baluje na imprezach, ten jeden raz kumpel mnie wyciągnął, żebym "pobawił się wśród ludzi". Na imprezie poznałem pewną kobietę. Kilka lat starsza ode mnie (ja <35), ale taka 9/10. Sam się dziwiłem czemu ze mną gada, jak wokół przychylnie spoglądało na nią wielu facetów przystojniejszych ode mnie. Fajnie się gadało. Potańczyliśmy. A potem zaliczyliśmy namiętne oddychanie usta-usta już poza klubem. Potem wylądowaliśmy u niej, pozwalała mi na wszystko i sama dokładała trochę. Co tam się nie działo... Wyczerpani zasnęliśmy.

Rano ona mnie budzi: "Szybko, zbieraj się, niedługo mój mąż wraca!".
Ja: "Kufa, co? Jak? Gdzie? CO? MĄŻ?".
Pozbierałem się i dosłownie wyleciałem stamtąd w podskokach. W trakcie zbierania się wzięła ode mnie mój numer komórki. Ja zbaraniały lvl >9000. Rozkminiam, co się właśnie odwaliło. Kilka dni później zadzwoniła do mnie i umówiliśmy się na spotkanie. Opowiedziała mi, co jest grane.

Ma męża. Bogatego męża, nawet bardzo. Jest 10 lat od niej starszy. Wyhaczył ją jak miała 2o parę lat na pokazie modelek (występowała). Od ładnych kilku lat prawie z sypia. On potrzebuje kogoś, z kim może się na przyjęciach pokazać. Ciągle praca, wyjazdy służbowe, potrafi go nie być 2 tygodnie, bo do Londynu albo Hongkongu poleciał. Ona ma kartę kredytową, na której kasa praktycznie się nie kończy i może się bujać gdzie chce. Tyle że nie ma z kim. Koleżanki albo traktują ją jak bankomat do fundowania imprez, albo są tak pustogłowe, że tylko im w głowie jakie następne tipsy zrobić. Faceci by ją co najwyżej do łóżka zaciągnęli. No to postanowiła, że to ona się zabawi, a mnie wybrała, bo wydawałem się niegroźny - taki typ, co nie ma laski na każde zawołanie.

I tak spotykamy się co jakiś czas. Wyskakujemy do restauracji, na kręgle (zawsze chciała spróbować, ale się wstydziła), czasami spotykamy się w jednym z ich mieszkań, gramy na konsoli, którą specjalnie kupiła po tym, jak parę razy przyniosłem swoją, żeby jej pokazać, jak się można i w samotności rozerwać - przedtem nie wiedziała, że to takie fajne. A przy okazji się zabawiamy. Ona naprawdę tego potrzebuje. Brakuje jej faceta, mimo że ma męża. Tak że jest dość szalenie - przebieranki, odgrywanie scen, różne zabawy.

Najśmieszniej się czuję, jak w pracy czy ogólnie znajomi mi mówią "znajdź sobie dziewczynę, nie wiesz co tracisz". A ja tylko się uśmiecham, że no tak, macie rację, no ale co ja mogę - widzicie jaki jestem. No i tak jakoś się to kręci. Ona nie ukrywa, że lubi mnie, ale nie kocha, potrzebuje zabawy i intymności. Od męża nie odejdzie, bo przyzwyczaiła się do bogatego życia, a sama nie zarobi nawet ułamka tego co mąż.
Dodaj anonimowe wyznanie