#vO5eE

Miałam 8 lat oraz telefon Nokia 6300 i notorycznie zamawiałam gry, obrazki i dzwonki z ostatnich stron gazet. Między 2 a 3 klasą pojechałam do dziadków i na ostatniej stronie ich gazety znalazłam ogłoszenia matrymonialne. Było mi bardzo żal tych wszystkich panów, więc napisałam do kilku z nich. Oszukiwałam ich, podając się za kobietę, która spełni ich wymogi. Dodatkowo zamówiłam kilka zdjęć i filmików z zakładki „dla dorosłych”, aby poszerzyć swoje horyzonty erotycznej wiedzy i aby raz na zawsze pożegnać czarny kwadrat z napisem „cenzura”.
Nie myślałam, że sprawa nabierze aż takiego obrotu, bo od tamtej pory przez około 3 tygodnie każdego dnia po godzinie 21 dostawałam serię wiadomości push, w której mogłam pobrać zdjęcia. Każda seria miała inny tytuł. Było ostre BDSM, niewinne lolitki, niewyżyte mamuśki, sesja zdjęciowa nimfomanki Anity albo filmiki o jednoznacznych tytułach. Początkowa fala fascynacji stopniowo przerodziła się w strach. Zaczęłam dostawać jeszcze więcej zdjęć, które były coraz to dziwniejsze, tajemnicze i niezrozumiałe.
Po dwóch tygodniach wróciłam do domu, a po jakichś trzech tygodniach przyszedł rachunek za telefon, który oscylował w granicach tysiąca złotych.

Do tej pory moi rodzice myślą, że był to jakiś wirus, o którym nawet nie miałam pojęcia.

#wseD1

Ostatnio przeglądając rodzinny album, natknęłam się na zdjęcie w zoo, na którym mam cały tyłek umazany brązową mazią. Wróciły traumatyczne wspomnienia.

W zoo można było przechodzić z zagrody do zagrody. Żeby to zrobić, wystarczyło wejść na drabinę opartą o płot. Jako dziesięcioletnia dziewczynka nie umiałam się wspinać, więc przesuwałam tyłkiem ze szczebla na szczebel i tak posuwałam się do góry. Niestety jakiś kretyn wdepnął w gówno i wytarł buta o drabinkę.

Przepłakałam całą wycieczkę, podczas gdy rodzice cisnęli ze mnie bekę i robili mi zdjęcia.

#AAsBK

Jak miałem 8-9 lat, to uwielbiałem udawać, że mój stojący penis to gałka zmiany biegów w samochodzie. Wyobrażałem sobie, jak rozpędzam się coraz bardziej, wydając odgłosy silnika i zmieniając w odpowiednim momencie bieg.

Nigdy nie interesowała mnie motoryzacja, po prostu lubiłem się bawić penisem. ;)

#G4zYn

Któregoś dnia spotkałem na czacie pewną dziewczynę z mojego miasta. Rozmowa się rozwinęła i ona pyta, z jakiej jestem dzielnicy, a potem pada tekst: „Jak chcesz, to możemy się spotkać, ale ja ważę 120 kg”.

Zanim wyszedłem z osłupienia i zdążyłem wymyślić jakąś dyplomatyczną odpowiedź, ona najwyraźniej uznała, że czas na reakcję minął i napisała: „I tak wiem, że nie przyjdziesz”, dała smutną buźkę i się rozłączyła.

Do dziś nie wiem, czy to był autentyk, czy zwykły prank.

#tXiQD

Korzystam z portalu randkowego. Zanim z kimś się spotkam, minimum tydzień rozmawiam z taką osobą i staram się w miarę poznać, z kim mam do czynienia. Niestety nawet wtedy zdarzają się różne kwiatki.

Pisałam z pewnym panem jakoś 2-3 tygodnie, były to miłe i ciekawe rozmowy. Nic nie wzbudzało moich podejrzeń, facet wydawał się w porządku. Jednak gdy doszło do spotkania, zaledwie po 30 minutach oświadczył, że może się do mnie wprowadzić, bo chciałby już założyć ze mną rodzinę.
Kolejny pan, pisaliśmy od czasu do czasu przez jakiś miesiąc. Studiował medycynę, wydawał się bardzo poważny i stosowny, ale miał bardzo fajne poczucie humoru. Na pierwszym spotkaniu w kawiarni, gdy zapadła chwila ciszy, wziął moją rękę i położył sobie na kroczu. Nawet nie wiecie, z jaką prędkością wyszłam z tej kawiarni.
Bardzo długa internetowa znajomość, pisałam z tym panem dobre pół roku, zanim się spotkaliśmy. Nie za często, ale jednak. A gdy doszło do spotkania, facet stwierdził, że to, że zgodziłam się w końcu z nim spotkać, oznacza, że jestem także gotowa na seks z nim. Po spotkaniu wysyłał mi zdjęcia swojego przyrodzenia, dopóki go nie zablokowałam.
Jednego pana znałam z tydzień, ale świetnie mi się z nim pisało, więc chciałam się już spotkać. No niestety, po spotkaniu prawie siłą próbował mnie zaciągnąć do swojego domu, bo przecież skoro go lubię, to na pewno chcę mu już do łóżka wskoczyć. Potem przez długi czas nękał mnie jeszcze telefonami, grożąc, że się zabije, jak się z nim nie spotkam.

Chyba dam sobie spokój z szukaniem faceta...

#nRLsN

Moja mama często coś gubi i nie może znaleźć. Zazwyczaj jest to telefon albo okulary. Chcąc być dobrą córką, pomagam jej w poszukiwaniach.

Pewnego razu mama zgubiła okulary i jak zwykle poprosiła mnie o pomoc. Przeszukałyśmy cały dom. Mama znalazła nawet książkę, którą zgubiła tydzień temu, ale okularów nie było. Po półgodzinnych poszukiwaniach zrobiłam się głodna. W celu wybrania czegoś do jedzenia otworzyłam lodówkę. Na pierwszej półce od dołu leżały sobie okulary mojej mamy.
Uśmiałyśmy się chyba tak jak nigdy.
Dodaj anonimowe wyznanie