Chodzę na zajęcia teatralne. Razem z całą grupą przygotowujemy przedstawienie, w którym mam rolę... krótko mówiąc - prostytutki.
Jechałam dzisiaj na próbę kostiumową, a że miałam krucho z czasem, to pojechałam w kostiumie, jednak na wierzch miałam narzucony zwykły czarny płaszcz i czarne jeansy, ale pod płaszczem było widać trochę błyszczącej bluzki + miałam makijaż (w sumie nieduży, mocniejsza szminka i cień na powiekach, miałam go dokończyć na miejscu).
Podczas godzinnej jazdy autobusem zostałam trzykrotnie nazwana dziwką, za każdym razem przez moherowy berecik.
Czy tylko dla mnie nienormalne jest nazywanie kogoś dziwką ze względu na bluzkę z cekinami i mocniejszy make up?
Chodzę do szkoły muzycznej gdzieś na północy Polski wraz z moim dobrym przyjacielem, nazwijmy go Bolek. Bolek jest naprawdę bardzo miły, opanowany, szarmancki w stosunku do dziewczyn, jak i również dla kolegów czy innych ludzi. To taki typ człowieka, który zawsze miło zagada, jest uśmiechnięty, pomoże, jeśli trzeba...
...jednak jest jedno "ale". Bolek nie toleruje chamstwa i buractwa, a tak się składa, że jest taka jedna "dziunia", która potrafi obrażać każdego i każdemu dogryzać. I tak było znowu tym razem.
Chwila przerwy między lekcjami, ludzie rozchodzą się po korytarzu, część idzie na zajęcia, część ma "okienko", inni z kolei wracają do domów. W owym holu jest także rzeczone dziewczę z grupką równie pustych, instagramowych koleżanek. Patrzą po ludziach i laska zaczyna swą tyradę, w niewybrednych słowach szkaluje jednego młodego. Młody jest dosyć nieśmiały, nie pochodzi z bogatej rodziny, ale jak ktoś go trochę bliżej pozna, okazuje się bardzo sympatyczny, pilnie się uczy. Bolek, który akurat przemierza korytarz, zwraca jej uwagę, żeby tak nie robiła. W odpowiedzi zostaje opluty, grupka pannic wybucha śmiechem. On jednak przyjmuje to na siebie z klasą, wyciera plwocinę z policzka, odpowiada w swoim kwiecistym języku, że nie jest to zachowanie miłe i nie przystoi człowiekowi cywilizowanemu, co znowu zostaje skomentowane śmiechem. Bolek wychodzi ze mną przed szkołę, na dłuższą przerwę, przy okazji przepuszcza w drzwiach swoje koleżanki, uśmiecha się, wita je w miłych słowach - jak zwykle zresztą... I tu zjawia się wyżej wymieniona, która wystąpiła z "loży szyderców", ażeby znowu dogryźć. Otwiera usta i mówi coś w stylu "Ha, ha, ale pantofel, mi też przytrzymasz drzwi?". Mój serdeczny przyjaciel uśmiecha się do mnie... i kiedy laska już teatralnie przechodziła przez próg, zaje**ł jej drzwiami, odchodząc z szelmowskim uśmiechem na ustach powiedział: "Chamstwo należy zwalczać adekwatnym czynem". Przybił żółwika mi i kilku innym osobom. A "loża" odeszła pokonana :D
PS Nie miejcie mu za złe tego co zrobił. Ta dziunia odwalała takie numery kiedy tylko była w szkole, zdarzało się nawet, że zastraszała czy biła innych. On cierpliwie tłumaczył, aż cierpliwość się skończyła, nikt nie ma mu tego za złe, po tym wydarzeniu laska jest jakby spokojniejsza... Uprzedzając pytania - nic jej się nie stało... :D
Boluś, jesteśmy z Ciebie dumni :)
Uważajcie na siebie dziewczyny. Serio. Dzisiaj spotkała mnie sytuacja, która mnie zmroziła. Zacznijmy od tego, że mieszkam w spokojnej, wiejskiej okolicy. Wiecie sąsiedzi się znają, no wieś typowa tylko bardziej zmodernizowana przez to, że niedaleko jest większe miasto powiatowe. Ale nieważne. Przez ponad 20 lat mojego życia tutaj absolutnie nic złego się nie działo i nie zakłócało spokoju. Czasem jakiś sąsiad z drugim się pokłócił o pierdołę, ale konflikt szybko się kończył.
W każdym razie pracuję zdalnie zatem kiedy reszta rodziny jest poza domem ja w nim jestem sama. Dzisiaj ok godziny 7.30 rano jak robiłam sobie kawę usłyszałam dzwonek do drzwi. Za wcześnie na kuriera, ale pewnie to któryś z sąsiadów. Otwieram i widzę nieznajomego typa. Nie czułam alko od niego, normalny się wydawał. Mamy małą działkę i na kawałku rosną ziemniaki, facet powiedział że chciałby kupić trochę. Zgodnie z prawdą odparłam że niestety mu nie sprzedam bo a. na tę odmianę jeszcze za wcześnie i zostały posadzone późno przez deszcze b. ja nie jestem gospodarzem tylko mój wujej więc bez jego wiedzy nic nie zrobię. Facet wyraźnie niezadowolony ale dalej mnie usiłuje przekonać bo "on by taką ochotę miał na młode ziemniaki". Już mu miałam warknąć "to se pan kup" a jn wtedy się na mnie spojrzał i zapytał "a pani sama? Nikogo nie ma innego żeby się zapytać"? Odpowiadam "nie". I typ wtedy się uśmiecha i mówi "a to by ktoś przyszedł i panią zgwałcił na przykład hehe".
Nigdy w życiu tak szybko nie trzaskałam drzwiami i nie zamykałam ich na klucz. Mam ponad 20 lat ale do mamy dzwoniłam roztrzęsiona. Na serio się przestraszyłam. Nigdy mnie nic takiego nie spotkało. W tej spokojnej miejscowości gdzie czas tak wolno płynie. Typ się trochę dobijał ale odszedł a mi serce waliło jeszcze długo. Teraz nawet we własnym zadupiu przysłowiowym nie będę czuć się bezpieczna. Może dramatyzuję, ktoś może tak powiedzieć ale trudno.
Kiedy jestem bardzo zdenerwowana i chce mi się płakać, to wykonuję w myślach różne mnożenia, np. 8 razy 7 albo 5 razy 9.
PS To pomaga.
Jeśli coś się zgubi i nie można tego znaleźć, to mówi się, że diabeł to ogonem nakrył.
To właśnie przytrafiło się mi i żonie.
Trzymaliśmy bardzo ważne dokumenty od dwóch lat w jednym miejscu. Jedna półka, jeden segregator, stałe miejsce itd. Czasem tam zaglądaliśmy i tylko upewnialiśmy się, że wszystko jest na swoim miejscu.
Pewnego dnia dostaliśmy informację, że ktoś przyjdzie skontrolować te papiery i będzie jutro. No to pewni tego, co mamy i gdzie jest, wieczorem zaglądamy do naszej teczki... i okazuje się, że tych papierów nie ma! SZOK! Wszystko jest, ale nie te rachunki, nie te papiery. Nie zginęła teczka, nie zginął segregator, nie przepadły inne papiery, ale właśnie nie ma tych, które mają być kontrolowane. Nikt poza mną i żoną nie mógł ich wziąć, ruszyć itd., bo to dom prywatny i pokój tylko do pracy. Żadnych obcych, a dzieci nigdy nawet się tam nie zbliżały (no i nie mamy małych dzieci).
Szukaliśmy z żoną długo i nic. Doszło do tego, że wszystkie, ale to wszystkie papiery, dokumenty, jakie mieliśmy w domu, przeszukiwaliśmy kilka razy, sprawdzając się wzajemnie!!! Papiery z całego naszego życia, jeszcze sprzed małżeństwa, o których nawet zapomnieliśmy, że były, że istniały. NIC! Szukaliśmy do rana, wiele godzin.
Papierów nie udało się znaleźć. W końcu złożyliśmy w kupę to, co do wyrzucenia i poukładaliśmy wszystko to, co miało zostać (jeszcze raz sprawdzając) na swoje miejsca. Pogodziliśmy się z tym, że papierów nie ma i nie wiadomo, jak to wytłumaczymy.
Kilka godzin później wstałem i usiadłem obok segregatora. Zrobiłem sobie kawę i tak po prostu sięgnąłem po ten segregator, który przeszukaliśmy wielokrotnie. Otwieram teczkę... a tam wszystkie papiery na samym wierzchu. Te, których szukaliśmy.
Nie umiemy tego wytłumaczyć. Zwłaszcza że w domu byliśmy tylko my.
W sumie to muszę powiedzieć, że mam chyba wyjątkowe szczęście - moi rodzice nie mają nic przeciwko mojemu chłopakowi. Ba! Wręcz go kochają!
Kochają go tak bardzo, że zaprosili go na kolację. Beze mnie...
Czekałem w kolejce na wizytę u lekarza. To była moja pierwsza wizyta u urologa i trochę się denerwowałem.
W pewnej chwili lekarz otworzył drzwi i zaprosił kolejnego pacjenta czyli mnie i powiedział, żebym usiadł. Niewiele myśląc tak zrobiłem, ale kiedy zamknął za mną drzwi popatrzył na mnie, pokręcił głową i z uśmiechem powiedział: "naprawdę nie chciałby pan tego...". Zdezorientowany nie załapałem o co mu chodzi, ale szybko mi wyjaśnił: "siedzi pan na moim miejscu".
Faktycznie, od początku wydawało mi się to dziwne, że mają tu wyjątkowo wygodne krzesła dla pacjentów :)
Jestem studentem informatyki. W internecie można znaleźć masę poradników do pisania różnych skryptów. Mnie udało się napisać skrypt zapisujący czyjeś hasła z fejsa, gdy ktoś zaloguje się z mojego linka.
W swej nieskończonej mądrości postanowiłem wykorzystać nadaną mi władzę w celu ratowania dusz.
Skorzystałem ze znanego serwisu 6 obcy, podszywałem się pod 17-letnią dziewczynę i gadałem z mężczyznami. Ale nie po to, żeby wyciągać ich nagie zdjęcia. Gdy wykazywali chęć do tego słynnego z6, ja podsyłałem mój skrypt, mówiąc, że to zdjęcie. W ten sposób uzyskiwałem dostęp do konta. Przeglądałem, czy delikwent ma dziewczynę, żonę, narzeczoną. A gdy okazywało się, że ma, informowałem ją o całym zajściu. Rzadko trafiłem na jakiegokolwiek delikwenta, który miał drugą połówkę, ale w jednym przypadku trafiłem dobrze.
Gość strasznie jarał się swoją zajebistą sylwetka. Miał dziewczynę, ale nie przeszkadzało mu to w ciągłym pisaniu z innymi laskami. Podesłałem jej skriny z rozmowy na obcy, skriny z jego rozmów z laskami.
Podziękowała mi, powiedziała, że z nim porozmawia.
I wiecie co?
Uwierzyła mu, że to nieprawda xd
Gdy byłam mała sprzedawałam rysunki. Na początku to koleżanki dały cukierka czy parę groszy. Z czasem zaczęłam brać udział w konkursach plastycznych, które często wygrywałam.
Super, co? Tylko co w tym anonimowego?
Nikt nie wie, że to nie rodzice kupili mi pierwsze kredki i że to oni nie chcieli mi podpisać zgody na konkurs plastyczny. Kochali moją siostrę bliźniaczkę, która całe dnie nic nie robiła. Później ona totalnie się stoczyła. Paliła i piła cały czas. Później zaszła w ciążę. A ja?
Zostałam wyrzucona z domu, ponieważ "rodzice" woleli kupować nowe kosmetyki mojej siostrze niż podstawowe rzeczy dla mnie. I tak gdy ona chodziła w adidasach, drogich bluzach i wymalowana ja nie miałam nawet zwykłego szamponu.
Muszę się z kimś tym podzielić, a niestety nie mam z kim...
Pozornie jestem zwyczajnym facetem, ale mam strasznie popierniczony fetysz czy tam fantazję. Otóż chciałbym zostać zdominowany, a nawet bardziej pobity w walce np. bokserskiej czy MMA przez bardzo otyłą i zarazem bardzo silną kobietę.
Wiem, że to nienormalne, ale kręci mnie wizja dużo większej gabarytowo ode mnie kobiety, mającej nade mną całkowitą kontrolę i znęcającej się nade mną.
Dodaj anonimowe wyznanie