#ebgHY
Napisałam świetnie maturę, dostałam się na wymarzone studia, ukończyłam medycynę, specjalizację medyczną, no i po długich latach nauki zaczęłam pracować.
Siedziałam w gabinecie, weszła do mnie kobieta – ciemne włosy, zielone oczy, szczupła, jakbym ją kiedyś widziała. To była ona. Chciało mi się płakać, a zarazem zadawać pytania. Poznałyśmy siebie, okazało się, że wróciła do Polski.
I stało się, trafiła do mnie. Nie będę poruszać dlaczego. Leczyłam ją, była ze mną na sali operacyjnej...
Czy to przypadek losu, czy wykrakałyśmy coś... Na szczęście mamy ze sobą kontakt, ale razem nie jesteśmy.
#nKIOR
Marzenie spełniłam. Lubię swoją pracę.
Pozdrawiam :)
#TWTfo
Nie zwolniłam go, chociaż myślałam nad tym. ;)
#4oCak
#souaP
Zakochałam się w swoim przyjacielu.
Geju.
Kurtyna...
#yqAUY
Wyszliśmy na dwór i znów zaczęło padać, zmieniliśmy wiec plany i poszliśmy do domu kolegi. Siedzimy sobie kulturalnie, ale coś strasznie wali. Modlę się w duchu, żeby to tylko nie były moje stopy, ponieważ buty z pracy były „lekko” przepocone. Smród coraz większy, w końcu ryzykuję i idę do łazienki. Tak... to były moje nogi. Szybko myślę, jakie mam możliwości i ostatecznie podejmuję decyzję: umyję nogi w umywalce. Łazienka kolegi niestety jest bardzo, bardzo, bardzo mała, więc musiałam się nagimnastykować. Jedna stopa już pachnąca i czyściutka, cud miód i orzeszki, no to czas na drugą i nagle... Bum! Wywaliłam się i rozwaliłam drzwi od łazienki.
Cała ekipa przerażona przybiegła... Eh, ciężko było się wytłumaczyć ;)
Nie miał wanny lub brodziku pod prysznicem?
Ciężkie życie tak się myć w zlewie.
#aUcAx
Ciągle martwię się, że to cholerstwo dostanie się do przyjaciół i rodziny i wszyscy nas znienawidzą. Wykańczam się psychicznie, nie jem, nie śpię po nocach. Jestem kłębkiem nerwów.
#9FRim
Od półtora roku z mężem się nie zabezpieczamy... nie chcemy się stresować i starać na siłę, tylko na spokojnie czekamy, aż los nam przyniesie małe szczęście. Niestety pół roku temu dowiedziałam się o ciąży, dopiero gdy poroniłam. Lekarz stwierdził, że doszło do samoczynnego poronienia w 6. tygodniu ciąży. Tego bólu i łez nie życzę nikomu... emocje sięgały zenitu i mieliśmy kryzys, bo nie potrafiliśmy ze sobą o tym rozmawiać. Przez pół roku odwiedzałam endokrynologa w celu uregulowania tarczycy, gdy ten lekarz dał zielone światło, to okres zniknął mi na 3 miesiące, a przecież w ciąży nie jestem. Boję się podjąć jakąkolwiek decyzję i mieć parcie na dziecko, bo wiem, jakie będzie rozczarowanie, gdy go nie będzie lub stracę kolejne.
Wiem, że na anonimowych jest wiele mam po przejściach. Może któraś miała podobnie? Dajcie siłę i rady, żebym wiedziała, że warto walczyć !
#aTltw
Wyszłam za mąż z rozsądku. Nigdy nie kochałam Michała, był dla mnie za to opoką i przyjacielem, bratnią duszą, z którą potrafiłam swobodnie żyć. Więc kiedy mi się oświadczył, zgodziłam się. Przeżyliśmy wspólnie dobre 10 lat. Do momentu, kiedy przyłapałam go na pewnej czynności. Kiedyś wróciłam do domu wcześniej, niż zapowiedziałam i zastałam byłego męża, jak bije naszego kota. Centralnie lał go kapciem przy naszym 6-letnim synu. Pokrzykiwał przy tym teksty w stylu: „A masz, nigdy nie chciałem cię w tym domu”. Mój syn patrzył na to i widać było, że nie jest to dla niego przyjemne. Szybko zainterweniowałam i pierwsze co, to udałam się na rozmowę z synkiem, by mu wytłumaczyć, że tak zwierząt nie wolno traktować. Następnie rozmawiałam z mężem, który nagle stwierdził, że nie cierpi zwierząt. Owszem, to ja namówiłam go na kota i wiedziałam, że nie przepada za zwierzakami, ale nie miałam pojęcia, że aż do takiego stopnia, by wyrządzać im krzywdę. Nie mogłam pojąć, jakim cudem przez tyle lat nigdy nie powiedział mi, co tak naprawdę myśli na ten temat. W efekcie tego feralnego rozczarowania wyjechałam z synkiem (i oczywiście kociakiem) na kilka dni na wieś, do moich rodziców. Poprzebywaliśmy tam trochę na łonie natury, właśnie wśród zwierząt, i cieszyłam się, gdy Bartuś powiedział, że „tata bardzo brzydko postąpił z naszym kotem”. Wierzę, że mimo wszystko były mąż nie zaszczepił w dziecku agresji do zwierząt.
W każdym razie od tamtego momentu przestało się nam układać. Zaczęłam na nowo wartościować swoje życie i zastanawiać się, czy aby na pewno jestem w stanie żyć z taką osobą. Dodam, że ja bardzo kocham zwierzęta, wychowałam się na wsi i nie wyobrażam sobie życia bez żadnego zwierzaka, a już na pewno nie mogę wyobrazić sobie, by taką bezbronną istotę krzywdzić. Ostatecznie rozeszliśmy się, jemu się chyba odwidziało, a ja przejrzałam na oczy i się opamiętałam. Ślub z rozsądku to nie był dobry pomysł. Aczkolwiek dziękuję losowi za to, że dał mi Bartusia.
Kilka miesięcy po rozwodzie poznałam miłość mojego życia. I to dopiero w wieku 40 lat! Nie wierzyłam, że kiedyś naprawdę szczerze się zakocham i to przekonanie pchnęło mnie do wejścia w małżeństwo bez miłości. Dziś jestem kilka dni przed wejściem do małżeństwa z wielkiej miłości i jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie! Życie ma swoje ścieżki, kręte i często dla nas niezrozumiałe – cieszę się, że udało mi się odnaleźć moją właściwą drogę. Tego samego życzę każdemu z czytelników!