Jestem psychicznym wrakiem człowieka, bo mamy w domu pluskwy. Masakra... Ciężki temat, przez jakiś czas próbowaliśmy walczyć z tym sami, ale bez skutku. Zdecydowaliśmy się na firmę i zamawiamy w poniedziałek.
Ciągle martwię się, że to cholerstwo dostanie się do przyjaciół i rodziny i wszyscy nas znienawidzą. Wykańczam się psychicznie, nie jem, nie śpię po nocach. Jestem kłębkiem nerwów.
Jedna z tych historii, pod którymi chciałabym zobaczyć moc i wsparcie kobiet! Anonimowe... bo ciężko rozmawiać z bliskimi na takie tematy.
Od półtora roku z mężem się nie zabezpieczamy... nie chcemy się stresować i starać na siłę, tylko na spokojnie czekamy, aż los nam przyniesie małe szczęście. Niestety pół roku temu dowiedziałam się o ciąży, dopiero gdy poroniłam. Lekarz stwierdził, że doszło do samoczynnego poronienia w 6. tygodniu ciąży. Tego bólu i łez nie życzę nikomu... emocje sięgały zenitu i mieliśmy kryzys, bo nie potrafiliśmy ze sobą o tym rozmawiać. Przez pół roku odwiedzałam endokrynologa w celu uregulowania tarczycy, gdy ten lekarz dał zielone światło, to okres zniknął mi na 3 miesiące, a przecież w ciąży nie jestem. Boję się podjąć jakąkolwiek decyzję i mieć parcie na dziecko, bo wiem, jakie będzie rozczarowanie, gdy go nie będzie lub stracę kolejne.
Wiem, że na anonimowych jest wiele mam po przejściach. Może któraś miała podobnie? Dajcie siłę i rady, żebym wiedziała, że warto walczyć !
Rozwiodłam się z moim byłym mężem przez… kota. Tak, być może niektórym wyda się to dziwne, ale faktycznie kot stał się powodem, dla którego odwróciłam swoje życie do góry nogami.
Wyszłam za mąż z rozsądku. Nigdy nie kochałam Michała, był dla mnie za to opoką i przyjacielem, bratnią duszą, z którą potrafiłam swobodnie żyć. Więc kiedy mi się oświadczył, zgodziłam się. Przeżyliśmy wspólnie dobre 10 lat. Do momentu, kiedy przyłapałam go na pewnej czynności. Kiedyś wróciłam do domu wcześniej, niż zapowiedziałam i zastałam byłego męża, jak bije naszego kota. Centralnie lał go kapciem przy naszym 6-letnim synu. Pokrzykiwał przy tym teksty w stylu: „A masz, nigdy nie chciałem cię w tym domu”. Mój syn patrzył na to i widać było, że nie jest to dla niego przyjemne. Szybko zainterweniowałam i pierwsze co, to udałam się na rozmowę z synkiem, by mu wytłumaczyć, że tak zwierząt nie wolno traktować. Następnie rozmawiałam z mężem, który nagle stwierdził, że nie cierpi zwierząt. Owszem, to ja namówiłam go na kota i wiedziałam, że nie przepada za zwierzakami, ale nie miałam pojęcia, że aż do takiego stopnia, by wyrządzać im krzywdę. Nie mogłam pojąć, jakim cudem przez tyle lat nigdy nie powiedział mi, co tak naprawdę myśli na ten temat. W efekcie tego feralnego rozczarowania wyjechałam z synkiem (i oczywiście kociakiem) na kilka dni na wieś, do moich rodziców. Poprzebywaliśmy tam trochę na łonie natury, właśnie wśród zwierząt, i cieszyłam się, gdy Bartuś powiedział, że „tata bardzo brzydko postąpił z naszym kotem”. Wierzę, że mimo wszystko były mąż nie zaszczepił w dziecku agresji do zwierząt.
W każdym razie od tamtego momentu przestało się nam układać. Zaczęłam na nowo wartościować swoje życie i zastanawiać się, czy aby na pewno jestem w stanie żyć z taką osobą. Dodam, że ja bardzo kocham zwierzęta, wychowałam się na wsi i nie wyobrażam sobie życia bez żadnego zwierzaka, a już na pewno nie mogę wyobrazić sobie, by taką bezbronną istotę krzywdzić. Ostatecznie rozeszliśmy się, jemu się chyba odwidziało, a ja przejrzałam na oczy i się opamiętałam. Ślub z rozsądku to nie był dobry pomysł. Aczkolwiek dziękuję losowi za to, że dał mi Bartusia.
Kilka miesięcy po rozwodzie poznałam miłość mojego życia. I to dopiero w wieku 40 lat! Nie wierzyłam, że kiedyś naprawdę szczerze się zakocham i to przekonanie pchnęło mnie do wejścia w małżeństwo bez miłości. Dziś jestem kilka dni przed wejściem do małżeństwa z wielkiej miłości i jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie! Życie ma swoje ścieżki, kręte i często dla nas niezrozumiałe – cieszę się, że udało mi się odnaleźć moją właściwą drogę. Tego samego życzę każdemu z czytelników!
Kiedy wykonuję jakieś ćwiczenia (np. pompki, przysiady itp.) i zaczynam czuć, że dalej nie dam rady, to wyobrażam sobie SS-mana, który stoi obok mnie i grozi mi, że jeżeli nie wykonam danego ćwiczenia określoną ilość razy (oczywiście bez przerwy), to on mnie załatwi.
Działa.
Polski psychiatryk.
Jakiś czas temu na oddziale pojawił się Radek. Pierwszego dnia pielęgniarka kazała mu się przedstawić z imienia i nazwiska. „Grzegorz Brzęczyszczykiewicz” – przedstawił się z uśmiechem Radek.
Pielęgniarka z takim samym uśmiechem stwierdziła: „W pasy”.
Radek spędził w pasach trzy dni. Za jeden dowcip.
Obecnie jestem w ciąży i popuszczam mocz i sikam za każdym razem, kiedy kicham. Dopadł mnie katar sienny i ciągle kicham. Najgorsze jest to, że przez ciążę nie mogę wziąć żadnych leków, które mogłyby mi pomóc na moje dolegliwości.
Mój ojciec jest nieodpowiedzialnym, niedojrzałym, bezrobotnym 40-letnim alkoholikiem. To ten typ człowieka, który uważa się za idealnego i ma czelność narzekać na nietrafiony prezent na urodziny (kubek? Przecież dwa lata temu też dostał), rzucić tekstem, że gdyby nie my, to żyłby jak król czy wypominać mamie, że mało zarabia (dobrze, że on na swoim bezrobociu zarabia miliony -,-).
Mama natomiast zarabia najniższą krajową, zadłuża się u rodziny, w bankach (wszędzie gdzie się da — byleby utrzymać dzieci, męża i dom) oraz na sugestie rozwodu reaguje oburzeniem i mówi, że nie wiem, co to prawdziwa miłość i „To nie jest takie proste”. Może i nie jest, ale to chore przywiązanie (?) mocno odbija się na dzieciach.
Na chwile obecną Pan Idealny pojechał za granicę, coby wspomóc trochę domowy budżet — przynajmniej w teorii. Tak naprawdę co tydzień mama dostaje telefon z żądaniem, żeby przesłać mu 100, 200 czy nawet 500 zł, bo on już nic nie ma. No purwa my też nie mamy, a w kraju została nas piątka, długi i brak kasy, aby spokojnie przetrwać od pierwszego do pierwszego.
Musiałam się komuś wygadać. Dziękuję za uwagę.
Mam około 170 cm i ważę jedynie 45 kg w wieku 14 lat. Jedna osoba z grona moich znajomych stwierdziła, że mam anoreksję i powinnam udać się do szpitala psychiatrycznego, bo tak nie może być. Z kolei rodzina oraz osoby znające mnie zdecydowanie lepiej wiedzą, że jem naprawdę dużo i w ich oczach powinnam już być otyła. Najbardziej w tym wszystkim denerwują mnie moi rodzice, którzy jak ja od zawsze byli chudzi. Jednak teksty w stylu „jeśli chcesz przytyć, to jedz więcej normalnego jedzenia, a nie same słodycze ci w głowie” i podobne są na porządku dziennym.
Ich obsesja na punkcie mojej wagi jest na tyle silna, że niedawno poszli ze mną do lekarza. Pani doktor zrozumiała, że mnie to denerwuje i mam dość, więc porozmawiała z moim tatą, pytając, czy w moim wieku on był równie chudy. Odpowiedział, że tak i moja mama też była chuda. Pani doktor podsumowała go jednym zdaniem: „Jeśli chce pan, żeby córka była gruba, to niech pan zaadoptuje sobie inną”.
Poszedłem na spotkanie grupy wsparcia ofiar przemocy domowej. Byłem tam jedynym facetem, a trzeba nadmienić, że jestem ekstremalnie spokojny, można nawet powiedzieć, że trochę ciapowaty. Wytłumaczyłem grupie, że moja była dziewczyna mnie szantażowała, a kiedy jej szantaże i intrygi nie skutkowały, to krzyczała na mnie i zdarzało jej się mnie uderzyć.
Na początku zostałem wyśmiany przez babki z grupy, a potem zaczęły mnie oskarżać o to, że to wszystko moja wina i że to na pewno ja byłem przyczyną, a w ogóle mężczyzna nie może być ofiarą przemocy domowej ze strony kobiety. Część z nich była autentycznie agresywna. Było jeszcze gorzej niż z moją byłą.
Z reguły nie pamiętamy za wiele z wczesnego dzieciństwa, jednak czasami spotykają nas takie rzeczy, które pamiętamy bardzo dobrze, mimo upływającego czasu.
Mój tata zmarł, kiedy miałam 4 lata, w ogóle go nie pamiętam, jakim był człowiekiem, pogrzebu, nawet nie jestem w stanie powiedzieć, czy go kochałam, jest dla mnie zupełnie obcą osobą. Po prostu wiem, że był taki człowiek, że był moim biologicznym ojcem i ze zdjęć wiem, jak wyglądał. Ze zdjęć i jednego, jedynego wspomnienia z nim związanego. Widzę to bardzo wyraźnie, teraz jak o tym piszę, jestem tam znowu, mam 4 lata i właśnie wyszłam z domu, pamiętam dokładnie, że było ciepło, trawa była soczyście zielona, na jabłoni przed domem pokazały się białe kwiatki. Pamiętam, jak idę za dom, słyszę ptasi śpiew i jestem szczęśliwa. Mijam róg domu, widzę mojego tatę, jak stoi pod oknem, właśnie przerwał naprawę samochodu, srebrnego starego poloneza, całkiem dobrze się prezentował, mimo że nadkola zżerała rdza. Ojciec pił pomarańczowy sok z wysokiej przezroczystej szklanki. Uśmiechnął się do mnie, odłożył szklankę na parapet, okno było szeroko otwarte, z zewnątrz widać było białe firanki, sielankowy obraz... do czasu. Szeroko uśmiechnięty ojciec po odłożeniu szklanki chyba chce zrobić krok w moją stronę, ale upada na ziemię. Od razu do niego podbiegam i krzyczę w okno: „Mamo, tata upadł, tata upadł!”. Pojawia się głowa mojej mamy, zaraz znika, ja kucam przy tacie, potrząsam nim. Nie mija chwila, koło mnie jest moja mama, zaraz odchodzi, woła sąsiada, razem wnoszą ojca do mieszkania i kładą na kanapie. Przyjeżdża karetka, sanitariusze stwierdzają zgon.
Widzę to tak bardzo wyraźnie, ale bez emocji, pamiętam, co wtedy czułam, a teraz nie czuję nic.
Dodaj anonimowe wyznanie