Mam 16 lat i rodziców za granicą (mamę i ojczyma). Często jest tak, że nie odbierają telefonów lub nie odpisują na moje wiadomości. Przeważnie dlatego, że dzień wcześniej pili (lub tego samego dnia). Gdy w końcu uda mi się dodzwonić, to słyszę napitą mamę. Nie wiem, jak sobie z tym radzić. Uczucie, że twoi rodzice mają cię głęboko, strasznie boli.
Mieszkam z dziadkami, oni bardzo dobrze wiedzą, co wyprawia ich córka (moja mama), ale niestety też nic nie mogą zrobić.
Działo się to wczoraj w jednym z zakładów produkcyjnych na obrzeżach Warszawy. Na halę produkcyjną wszedł mechanik utrzymania ruchu, a że akurat urządzenia nie pracowały, pytam go, po co przyszedł. Akurat nic tutaj nie pracuje — mówi — to pójdę zrobić dwójkę. I poszedł między reaktory...
Muszę przyznać, że mnie zatkało.
Rozejrzałem się po hali, kto mógłby mi pomóc w tej niecodziennej sytuacji. Nikogo nie było, więc dyskretnie poszedłem za mechanikiem.
I co się okazało?
Korzystając z przerwy w produkcji, postanowił zrobić... roczny przegląd techniczny reaktora numer dwa!
Czy moja rodzina wywiera na mnie zbyt dużą presję? Dajcie znać, bo mnie wydaje się, że tak, ale potrzebuję obiektywnej opinii.
Od zawsze robiłam wszystko, żeby rodzice byli ze mnie dumni. Od dziecka uczyłam się zawsze dobrze. Ale kiedy groziła mi 4, zamiast 5 na koniec roku? To był już powód do rozmowy taty z nauczycielem, żebym mogła ją poprawić. Później poszłam na studia. Prawnicze, choć zupełnie mnie nie interesowały. Zrobiłam to, jednak bardziej dla rodziców niż dla siebie, żeby mogli być ze mnie dumni. Skończyło się to tak, że w pewnym momencie kompletnie nie miałam już motywacji do nauki i starań, przez co skończyłam je z opóźnieniem. W tym momencie szukam pracy po tym, jak skończyła mi się umowa na zastępstwo. Do tej pory pracowałam głównie w zawodach administracyjnych lub związanych z marketingiem. Jest to jednak, zdaniem mojego ojca, zbyt mało. Raz powiedział coś w stylu, że moje studia „poszły na zmarnowanie”. Próbował bez konsultacji ze mną wkręcić mnie na stanowisko, na które zupełnie nie mam kwalifikacji. Ponieważ prawdopodobnie wyjdzie mi z inną pracą, postanowiłam odmówić. Gdybym sobie nie poradziła i zawiodła oczekiwania (a szef ostrzegał, że praca będzie wymagająca), wiem, że byłoby to traktowane jako moja kolejna porażka. A jednak ryzyko porażki lub niezadowolenia ze mnie, przy zerowej wiedzy w temacie, byłoby dość wysokie.
Tak samo jak to, że nie znam biegle języka obcego, jest wielkim zaniedbaniem – choć mówię na poziomie komunikatywnym. Nie chcę przekwalifikowywać się w kierunku, który ojciec mi wskazuje? To też błąd. Wymyśliłam sobie inny, ale wiem, że będzie nim rozczarowany.
A co jest w tym wszystkim najbardziej dołujące? Że druga żona mojego ojca nie ma żadnych studiów, a ciągle wytyka mi błędy. Względem niej i jej dorosłych dzieci nie ma żadnych oczekiwań. Za to dla mnie są dość duże.
Nie wspomnę już o początkowych oczekiwaniach, że pójdę na studia za granicą, będę biegle znała dwa języki, a jeśli wyjdę za mąż, to za kogoś dzianego. Jakie było rozczarowanie mojej matki, kiedy rozstałam się ze studentem stomatologii... To nie to samo, co mój następny chłopak, który mimo studiów inżynierskich przyjeżdżał do mnie tanim samochodem.
Planuję się dalej kształcić, ale dla siebie samej. Trudno, najwyżej wszyscy będą mną rozczarowani. W sumie to się już przyzwyczaiłam. Tylko nie wiem czasami, co jest ważniejsze. Duma z moich potencjalnych osiągnięć, czy moje dobro? Bo czasem wydaje mi się, że moi rodzice zwyczajnie nie czują, że ich córka nie jest wcale tak wyjątkowa, jakby tego chcieli. A przecież jest tyle inteligentnych, ogarniętych osób bez studiów, które świetnie sobie radzą. Pewnie by temu nie zaprzeczyli. Ale mnie już ta zasada niestety nie dotyczy. Myślę, że choćbym teoretycznie dostała Nagrodę Nobla, i tak byłoby to za mało.
Mam męża, dorastające dzieci, dom, spokojną pracę, ułożone, stateczne życie bez większych stresów i zakochałam się w znacznie młodszym mężczyźnie. Wiem, że ta relacja najprawdopodobniej sprowadzi tylko kłopoty, ale nie potrafię jej zakończyć, chociaż wielokrotnie próbowałam. Nie radzę sobie z tym.
Zawsze gdy załatwiam swoją potrzebę, bardzo się boję, że ugryzie mnie jakiś wąż, szczur lub inne zwierzę, które wyjdzie z kanalizacji. Wyobrażam sobie, że wchodzi mi do tyłka i umieram.
Spotkałem na korytarzu koleżankę, którą nieczęsto w pracy widuję. Miała ładnie zaokrąglony brzuszek. Już chciałem zapytać o miesiąc, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem.
Najpierw posłucham plotek. Może wcale nie jest w ciąży...
Rzucił mnie chłopak, bo byłam gruba i niewyjściowa, jak to określił. Serduszko bolało, ale postanowiłam wziąć się za siebie, mówią nie ten, to inny...
Ponad pół roku walki ze swoją „grubą erotyczną powłoką siebie”, schudłam, wyrobiłam się i spotkałam tego dupka miesiąc później na koncercie. Zobaczył mnie, mocno się zdziwił i uznał, że nadal mnie kocha, i jest w stanie mnie zaakceptować. Taaa, 20 kg lżejszą...
W te wakacje wyjechałam za granicę do pracy. Będąc tam, dowiedziałam się przypadkiem od taty, że mama jedzie do szpitala. Powiedział mi to z taką naturalnością, że nawet nie zorientował się, że się „wygadał”. Najbardziej bolał mnie fakt, że moja kilka lat starsza siostra wiedziała o wszystkim.
Kiedy sezon się skończył, a ja przebyłam swoją kilkunastogodzinną drogę do domu, przywitała mnie informacja, że mama posiada duże, niegroźne torbiele.
Dwa dni temu wróciłam ze swojej stancji do rodzinnego domu. Siedziałam z chłopakiem na kanapie, kiedy mama odebrała telefon (na głośnomówiącym) od mojej siostry. Rozmowa ta była bardzo dziwna, słyszeliśmy ją oboje aż do momentu, kiedy moja mama zaczęła się nerwowo śmiać, żeby zagłuszyć to, o co zapytała ją moja siostra. Miałam złe przeczucia. Pytałam mamę, czy się dobrze czuje, jakie ma wyniki i czy to na pewno nic poważnego. Śmiała się, mówiąc, że nie pochowamy jej tak wcześnie i wszystko jest jak najbardziej okej. Wyszła do pracy na dyżur nocny, zostawiając mnie i chłopaka w domu. Przeszukałam jej sypialnię, przejrzałam każdy kawałek papieru, dokument i znalazłam TO. Wyniki z wielu badań, dokumenty przyjęcia do szpitala kilka dni wcześniej z objawami bólu w podbrzuszu i USG z wielkością zmian na jajnikach. Łzy napłynęły mi do oczu. W mojej głowie przewijało się milion pytań – dlaczego nic nie wiedziałam, jak bardzo jest źle, dlaczego wszyscy wiedzieli, dlaczego mnie okłamała itd...
Swoją odpowiedź znalazłam chwilę później. Moja mama mnie nie urodziła. Ludzie, z którymi żyłam do tej pory, nie są ze mną spokrewnieni.
Czuję się oszukana, ale najbardziej boli mnie fakt, że dowiedziałam się w taki sposób i nie umiem sobie z tym poradzić. Moja mama ma raka, a ja zostałam wykluczona z jej choroby tylko dlatego, że nie jestem jej dzieckiem. Świat jest okrutnym miejscem.
Masz czasami takie poczucie, że znajdujesz się na właściwym torze, zaczynasz coś tworzyć, ale masz obawy, że to tylko bańka mydlana? Że to nie jest prawdziwe?
Tyle razy się przejechałeś, że teraz ciężko jest uwierzyć Ci w czyste intencje innych względem Ciebie?
Jestem właśnie na tym etapie. Pomijając to, że w głowie nadal mam przeszłość i jego, że idealizuję chwile spędzone z nim, że żyję utraconą nadzieją, że żałuję, że nie potrafię sobie wybaczyć.
Aby nie myśleć o tym bez przerwy, należy nadać życiu nowy bieg, nowy rytm. Popadając ze skrajności w skrajność, nie czułam ulgi, no może na chwilę, i to właśnie było tak uzależniające, tak zgubne. Raniąc siebie i przy okazji innych, nie polepszałam swojej sytuacji, a wręcz przeciwnie. Pogłębiałam znajomość z kimś, aby zapomnieć jego… Początek może wydawać się fajny, zwłaszcza gdy twoja wyobraźnia pozwoli ci dostrzegać podobieństwa między życiem wtedy a teraz, między tym obecnym a tamtym. Niestety z każdym nowym tygodniem będzie brakować tych szczegółów, które mogłyby wydawać się tak błahe, a jednak tak znaczące. Zaczynamy się dusić, chwile spędzone z tą osobą już nie pomagają nie wracać wspomnieniami do niego, a co gorsze, wracasz coraz częściej, rozpaczając, że to nie jest to.
Najgorsze, że zdajesz sobie sprawę, że ten stan trwa już zbyt długo. Skoro on potrafił ułożyć sobie życie i prawdopodobnie już nie myśli o tobie, ma nową, więc ty też musisz zająć się swoim życiem, a nie jego. Cholernie trudno, no nie? Pół roku, rok, półtora... kiedy ten rollercoaster się w końcu zatrzyma?
Poznałam kogoś. Podoba mi się. Coraz częściej o nim myślę, nawet łapię się na tym, że częściej niż o tamtym. Ale co jeśli to jest ten początek, ten ulotny? Co jeśli znowu zrobię to samo? Znowu szukam podobieństw i znajduję…
Przejrzałam go, wyszukałam informację, rozstał się z byłą 3 miesiące temu. My poznaliśmy się miesiąc po jego rozstaniu. Co jeśli to ja dla niego jestem taką odskocznią? Co jeśli on chce zrobić ze mną to samo, co ja robiłam z innymi do tej pory? Jestem na chwilę, na zaleczenie jego ran? Tym bardziej że temat o jego byłej przewija się często. Chce mnie wykorzystać, aby coś udowodnić? Chce się poczuć na chwilę lepiej? Chce ją zapomnieć, spotykając się ze mną?
Przeglądam, szukam, sprawdzam i się denerwuję. Czytam komentarze, nazywał ją tak samo jak mnie. Pisał do niej tak samo, jak teraz do mnie. On nie jest tylko dla mnie taki, on był też taki dla innej i będzie w przyszłości dla kolejnej, jeżeli nam nie wyjdzie. To mnie przygasza.
Co by powiedział w tym przypadku mój psycholog? Znowu wejdziemy w dyskusję, że muszę zacząć skupiać się na czymś innym i pozwolić biec życiu własnym tempem. Niczego nie zmienię i tak co ma być, to będzie. Ale czy naprawdę nie mamy wpływu na sferę uczuciową??
Jestem dość młoda, ale zdążyłam już znienawidzić jedną rzecz. Pijaków. Dziadek pił, wujek pił, rodzice pili rzadko, ale po alkoholu robili się agresywni i po prostu teraz boję się, gdy ktoś z otoczenia jest pijany. Do terapeuty nie poszłam, zakopałam, zignorowałam problem, bo odcięłam się od rodziny, ale warto by było odwiedzić specjalistę po tym, co zaszło.
Mianowicie mój chłopak – porządny, ułożony facet – po jednym z wieczorów z kumplami przyszedł jak nigdy całkowicie nawalony do domu. Co zrobiłam? Spanikowałam, a gdy próbował mnie przytulić, to wrzeszczałam tak, że sąsiadka przyszła i wygoniła chłopaka, myśląc, że ten coś mi zrobił. Udało mi się ją uspokoić, by ta nie poszła na policję, a chłopak spędził sobie noc na klatce.
Nie muszę mówić, że mi wstyd?
Dodaj anonimowe wyznanie