#kTVgR

Byłem naprawdę dziwnym dzieckiem. Jako 8-latek szukałem martwych zwierząt (myszy, krety, ptaki) po to, by włożyć ich ciała do słoika, zakopywać pod ziemią i co jakiś czas odkopywać, by dokumentować ich stan rozpadu (robiłem zdjęcia, które mam do dziś).

#4rVdv

Do wszystkich pracodawców, prezesów, szefów i całej mafii.

Dlaczego oszukujecie ludzi i traktujecie ich jak niewolników ? To oni na Was robią, to Wasza firma istnieje dzięki tym osobom. Traktujecie ich jak ostatnie śmiecie, które można wykorzystać i wyrzucić. Ale od początku.

Oczywiście nie wszystkie, ale w większości ogłoszenia o pracę są bardzo okrojone, nie piszecie wszystkiego lub perfidnie kłamiecie, byle tylko przyciągnąć jakąś osobę, a potem wielki szok, że firma ma taką a nie inną opinię i że nikt nie chce pracować. Śmiechem na sali są zawyżone kwoty wynagrodzenia. Po co proponujecie kokosy, skoro i tak nie zamierzacie tyle płacić, chyba że po godzinach i kiedy ktoś daje z siebie 200%? Piszecie, że praca na pół etatu, a ja u jednego widziałem grafik na dwanaście godzin. Ale zatrudnienie pół etatu. Trafiłem też na pół etatu, ale chwała Bogu, że robota na osiem godzin. A dzisiaj czytam o pracy na 3/4 etatu, ale robota na jedenaście godzin. Wy sobie jaja robicie ? Widzę, że i tak macie wielką odwagę, przecząc samym sobie w ogłoszeniu.

No ale załóżmy, że dochodzi do spotkania i pracownik praktycznie zawsze dowiaduje się rzeczy, których nie czytał w ogłoszeniu lub po prostu były napisane w innym kontekście. I co to powoduje? Rotację. A jeżeli jest rotacja, to firma nie ma dobrej reputacji.

Kolejna rzecz. Sam mam już doświadczenie na przykład przy pomiarach, na magazynie, a z kierowaniem auta też nie mam problemu. Jak widać, nawet ludzie z doświadczeniem wam nie wystarczą. Byłem magazynierem-sprzedawcą i nie mam problemu, jeżeli chodzi o obsługę klienta, a nie dostaję żadnych odpowiedzi na moje CV. Mało tego, wy tych aplikacji nawet nie czytacie, bo sam byłem świadkiem, kiedy wysłałem CV, nie zostało ono odczytane, a na następny dzień to samo ogłoszenie zostało odświeżone. Czy wy sobie jaja robicie z ludzi?
Do kolejnego dobijam się od pięciu dni. Nie dość, że nie raczy oddzwonić, to jeszcze nie odpowiada na wiadomości.

A potem słucham, ile to jest ofert pracy na rynku, a nikt nie chce pracować, normalnie naród rozleniwiony. Nie rozleniwiony, tylko nikt z takimi pajacami nie chce robić. Ludzie mają swoje życie, swoje pasje i przychodzą wam pomagać. Ludzie mają swoje zainteresowania, które chcą realizować. Nikt nie chce być waszym niewolnikiem i nie zasłaniajcie się systemem. Bo nic nie robicie, aby ten system zmienić i aby każdemu było lepiej. Zasłaniacie się, ile to trzeba opłat zrobić, ale nic nie robicie, żeby te opłaty były mniejsze lub nie było ich wcale. Robicie ludzi w balona. I mam nadzieję, że to wszystko do was wróci. Są w tym kraju ludzie, którzy nie zgadzają się na takie traktowanie i chcą normalnie żyć w normalnej atmosferze i przede wszystkim być sobą, a nie pajacować w robocie, bo kierownik ma zły humor. Szefostwo z luźnymi rozporkami myślą, że są bogami.

#V3sk0

Miałam pięć, może sześć lat i razem z rodziną byłam na weselu mojej siostry ciotecznej. Wesele jak to wesele... Jedzenie, smakołyki i litry coli. Jak to dziecko, korzystając z okazji piłam, ile się zmieściło w żołądku. 

Po pewnym czasie cola musiała jakoś opuścić organizm i w tym celu udałam się do WC. Na moje nieszczęście pomyliłam toalety i zamiast do damskiej, weszłam do męskiej. Miałam farta, ponieważ żadnego osobnika płci przeciwnej nie było w środku. Zauważyłam rząd lśniących pisuarów. Ja - dziecko, które ma bujną wyobraźnię - szybko skojarzyłam sobie te tajemnicze "urządzenia" z misami wody święconej, które stoją u wejścia każdego kościoła. 

Tak oto kilkuletnia dziewczynka po kolei podchodziła do każdego pisuaru, maczała palce w wodzie i wykonywała znak krzyża...

#lREpk

Niedawno zamieszkałam w nieciekawej dzielnicy. Sąsiedzi mają dzieci, z ich mieszkania wiecznie słychać krzyki i płacz tych dzieci. Sąsiad z wyglądu jest typem kibola. Kilka razy słyszałam odgłosy bicia, za każdym razem wzywałam policję. Policjanci przyjeżdżali i mimo że prosiłam o anonimowe zgłoszenie, często najpierw do mnie pukali i wypytywali o szczegóły...

Ich wizyty nie przynosiły żadnych skutków, więc zgłosiłam sytuację do MOPS-u. Pani po drugiej stronie słuchawki obiecała, że ktoś się tym zajmie. Czas mija, a sąsiedzi jak krzyczeli na dzieci i bili, tak robią to nadal.

Prawdopodobnie podejrzewają, że to ja na nich nasyłam, bo ostatnio drzwi miałam uszkodzone i wysmarowane ekskrementami. Zaczynam się bać, ale wiem, że nie mogę tego tak zostawić. I nie wiem, co mogę jeszcze zrobić, by ktokolwiek na poważnie zainteresował się tym co tam się dzieje.

#R4JE5

Od lat chodzę z moją rodziną do pewnej restauracji, w której serwują parę znakomitych dań. Jesteśmy tam praktycznie co tydzień. To już taka nasza tradycja. Kiedy dowiedziałem się, że poszukiwany jest ktoś do pomocy w kuchni (czytaj – do zmywania garów), złożyłem tam moją kandydaturę. Zawsze przyda się parę groszy na opłacenie czesnego.

Pierwszego dnia pracy zobaczyłem coś, co sprawiło, że momentalnie zrobiło mi się źle. Kucharz, który zawsze szykował dla nas te pyszne potrawy, na moich oczach soczyście napluł do garnka i zrzucał niedojedzone resztki jedzenia na talerze dla kolejnych klientów...

#igQbL

Znam pewnego chłopaka.

Nazywa siebie pisarzem, wydał jedną książkę i pisze blog.

Ma trzy konta na Facebooku - prywatne, fanpage jako pisarz i fanpage jego książki. Jak wrzuca na blog jakiś nowy wpis, a na "pisarskim" koncie udostępnia link - to ZAWSZE ma dwa lajki - z konta prywatnego i z fanpaga'e jego książki.

Nie bądźcie tacy jak on. Proszę.

#NRLAc

Działo się to parę ładnych lat temu, kiedy to świętowaliśmy pierwszą komunię mojego młodszego kuzyna. Miałam wtedy jakieś 10 lat. Na imprezę przyjechała oczywiście rodzina z całej Polski. Miedzy innymi jego ciocia z drugiej strony wraz z córkami. Jedna w moim wieku, druga miała wtedy jakieś 5 lat.

Moja mama stwierdziła, że z racji tego, że na przyjęciu ma być sporo dzieci, to weźmiemy jakieś moje gry i zabawki, coby się nie nudziły. I tak jak stała zapakowała do worka wszystko co zobaczyła wchodząc do mojego pokoju. W tym moje 2 ulubione konie. Ubóstwiałam te zabawki. Zawsze zazdrościłam ich koleżankom, a jak w końcu je dostałam, nie potrafiłam się z nimi nigdzie rozstać.

Niestety na przyjęciu wyżej wymieniona 5-latka również zaczęła się nimi bawić. Pod koniec imprezy mały gnom stwierdził, ze ich nie odda. Jej matka oczywiście żadna reakcja. Poszłam się poskarżyć mojej mamie, że to są moje zabawki; doskonale wiedziała, jak bardzo mi na nich zależało. Moja mama jedynie stwierdziła, że mam nie przesadzać, przecież to tylko zabawki i POZWOLIŁA ZATRZYMAĆ JE TEMU WYJĄCEMU SMRODOWI. MOJE ZABAWKI!
11 lat później dalej mam wyrzuty.

Postąpiła tak również z wieloma innymi moimi rzeczami, ale o tym może później.
Dodaj anonimowe wyznanie