#4tbQM
Jeszcze w czasach PRL zatrudniłem się w fabryce słodyczy. Dla tych, którzy nie pamiętają tych słusznie minionych czasów: zakup większości produktów był prawie niemożliwy. Zdobycie słodyczy, które były w tamtych czasach dobrem luksusowym, powodowało ekstazę łowcy – człowiek chwalił się wszystkim dookoła, że dzięki swojej zaradności i szczęściu zdobył cukierki, draże, a może nawet czekoladę (tak mówiono na produkt czekoladopodobny).
W fabryce słodyczy dostęp do tego dobra był nieograniczony. Był tylko jeden, ale za to ściśle przestrzegany wymóg. Można było jeść odrzuty produkcyjne, ale tylko w specjalnym pomieszczeniu magazynowym i nic nie można było wynosić poza teren zakładu.
Pierwszego dnia zjadłem kilka cukierków, bo to pierwsza praca i człowiek nie chciał wyjść na dzikusa. W kolejnych dniach pozwalałem sobie na coraz więcej, ale ciągle jeszcze w granicach przyzwoitości. Działo się tak aż do pamiętnego dnia, kiedy do magicznego pokoju trafiłem sam i nikt mnie nie pilnował. Zdziwilibyście się, że można zjeść aż tyle. Wpadłem w dziki szał pożerania cukierków i innych łakoci. Nie powstrzymało mnie nawet to, że byłem już pełen i naprawdę do mojego żołądka nie miało się prawa zmieścić nic więcej.
Przeżyłem najgorszy wieczór i noc w życiu. Wymioty, zatwardzenie i biegunka jednocześnie, potworne bóle brzucha.
Z perspektywy dojrzałego człowieka mogę być tylko szczęśliwy, że nie przyprawiło to tego dwudziestoletniego przygłupa, jakim byłem, o śmierć.
Od tamtego czasu nie jem słodyczy. Nawet herbaty nie słodzę.
#wJBeq
Czas mijał, rodzice wiedzieli, u lekarza potwierdzone, no i dowiedział się chłopak. A teraz co on na to, pytacie? „Albo ja, albo dziecko”.
Kogo wybrała? Jego. Dziecko „usunęła” samodzielnie.
Nie wtrącam się w to co kto robi ze swoją ciążą, ale ta sytuacja wygląda, jakby ciąża była zabawą. Jakby można dawać i odbierać życie, kiedy się chce.
#j6weW
Teraz minęło 10 lat od tego SMS-a, ale to, czego się ostatnio dowiedziałem jest tragiczne. Opowiedziała mi, że podczas gdy ja wysłałem SMS, ona stała przy torach i miała już skoczyć. Jednak coś ją ruszyło i dała sobie jeszcze jedną szansę. Obiecała sobie w myślach, że jeśli się nam nie uda, to wtedy na pewno to zrobi.
Gdyby nie ten jeden SMS, ona byłaby już w grobie.
#8B3jH
Moi rodzice jak tylko po mnie przyjeżdżali, to uwielbiali mnie wkręcać, że któreś z nich zdechło czy coś się z nim stało, np: „Twojego chomika coś wkręciło i nie przeżył” albo „Twojego psa przejechał samochód”. Choć wiedziałam, że to nieprawda, to jednak zawsze robiło mi się smutno na myśl, że mogło się któremu coś stać, a oni mieli frajdę z moich reakcji i strachu w oczach.
Do teraz nie wiem, co było takiego zabawnego w tym, że ich dziecko jest smutne po takich nieprawdziwych doniesieniach.
#e7ik1
Korektor leżał na łóżku, a ja siedziałam przy biurku i nie chciało mi się wstawać, więc jako kreatywne i leniwe dziecko, użyłam tego, co miałam pod ręką... Zamalowałam błąd białym lakierem do paznokci, a teraz czekam, aż wyschnie.
#i7XDh
Denerwuje mnie to, że dorosły facet nie umie zarządzać pieniędzmi i roztrwania je nie wiadomo na co. Najgorsze jest to, że mama tego nie widzi i cały czas go broni tym, że on daje pieniądze córce. Córce, która jest w moim wieku, żyje na utrzymaniu mamy i nadal bierze pieniądze od ojca.
Nie wiem, co robić, czuję się tak, jakbym utrzymywała obcego faceta.
#EwLes
#Z2B1z
#Jm8cS
1791 rok – przeżyłam pierwszy raz i po siedmiu dniach, czyli po tygodniu, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Dziewięć miesięcy później urodziłam pierwsze dziecko.
Albo data konferencji w Teheranie (28.11.43-01.12.43). Zapamiętałam tak: 28 lisów (LIStopad) i jeden gołąb (GRUdzień) zjadły 43 te heroiczne Anie.
Uwierzcie mi, że chcielibyście zobaczyć minę nauczyciela, gdy przyjaciółka podpowiada mi przy odpowiedzi, wykrzykując jakieś dziwne słowa z tyłka: „Lisy, gołębie i Ania!” i nagle zaczynam mu recytować całą notatkę o wojnie z zeszytu :)