#jre9u

Opowiem wam historię, którą osobiście nazwałam "historią o współczesnym Kopciuszku" i choć nie wszystkie rzeczy się zgadzają, ze względu na anonimowość pozwolę sobie głównych bohaterów nazwać księciem i Kopciuszkiem.

Książę nie był ani bogaty, ani niesamowicie przystojny, choć nie brzydki. Ot, zwykły chłopak chodzący do liceum. Pewnego dnia do szkoły, do innej klasy, przeniosła się dziewczyna. Nie znalazła za bardzo przyjaciół. Wiecznie w kitce, ubrana byle jak, mimo upałów w długim rękawie. Ale książę coś w niej jednak dostrzegł. Próbował zagadać wiele razy, ale Kopciuszek wciąż go odrzucał. Mimo to książę pozostał nieugięty i w końcu dziewczyna otworzyła się przed nim.

Książę dowiedział się, że dziewczyna żyje w "normalnej rodzinie", w której matka była biologiczna, ojciec przybrany, a brat był synem matki i ojczyma. Brat miał wszystko, czego dusza zapragnie, ona miała stare, wytarte adidasy i ciuchy z lumpeksu. On miał komputer i mnóstwo gier, ona miała jedynie telefon komórkowy, najprostszy, bez bajerów, właściwie tylko dzwonił i SMS-y wysyłał. Książę zaczął brać Kopciuszkowi kanapki do szkoły, gdyż ta nigdy śniadania nie miała. Długie rękawy ukrywały siniaki, choć wszyscy mówili, że to przecież normalna, kochająca się rodzina.

Rodzice zaplanowali Kopciuszkowi przyszłość. Zaraz po maturach załatwili jej pracę w okolicznym sklepie. Dziewczyna była zastraszona i bała się przeciwstawić w jakikolwiek sposób i zaakceptowała swój los. Raz się postawiła, chcąc iść na studniówkę. Mimo że obiecała przyjść, nie przyszła. Nie pojawiła się też potem przez parę dni w szkole... Kiedy wróciła, była znowu zamknięta w sobie.

Książę bogaty nie był, ale odziedziczył w pewnym mieście małe mieszkanko w kamienicy. Zamierzał zrobić z niego pożytek i studiować właśnie w tamtym mieście. Ale jak to tak królować w swoim zamku bez księżniczki? Po wielu, wielu namowach, dziewczyna się zgodziła. Zaplanowali to całkiem nieźle. Była wtedy sama w domu. On przyjechał autobusem z walizką, spakował ją i po prostu zabrał. Wyjechali i zamieszkali razem w małym mieszkanku w kamienicy, pracując na co dzień i studiując zaocznie. Jej rodzice jakoś specjalnie jej nie szukali, najwidoczniej nie chcieli utrzymywać kontaktu. Dziewczyna po terapii okazała się naprawdę fajną, otwartą i zaradną kobietą ze swoim własnym charakterkiem ;).

Może nie jest to typowa historia "jak z bajki", bez białych rumaków czy bogactwa, ale naprawdę jest to piękna historia z happy endem. Nasza historia :)

#WstZ6

Studiuję medycynę i jestem niesamowicie leniwy.
Jestem na 6 roku, ostatni semestr, i jestem tak zmęczony wiecznymi zaliczeniami na swojej uczelni, że nie mam siły robić absolutnie nic. Marzę o przerwie albo wakacjach, pójściu do pracy i kontakcie z pacjentami. O normalnej pracy, z której będę wreszcie mieć pieniądze - na początku marne, ale jednak.

Nie wiem, czy dam radę skończyć te studia, przez ostatni miesiąc czy dwa mam taką blokadę jeśli chodzi o naukę, że jest to nie do przeskoczenia. Wiem, że po odpoczynku chęć wróci, ale boję się, że jak nie zdam tego roku, to przez blokadę psychiczną po prostu nie dam rady wrócić tam znowu.

#n1ML6

Wylatuje z ogródków pies, a za nim starszy pan - niemal dziadziunio - z krzykiem: "PIMPEEEEK!!". Pimpek mnie dostrzega, a pan dostrzega bojowo uniesiony grzbiet Pimpka. Ja z kolei dostrzegam zagrożenie i ładuję mojego jamniko-stwora niemal na ramię, coby chłopy się do swoich gardeł nie dobrały. Pimpek coraz bliżej, a pan tracąc resztki nadziei i tchu drze się do mnie: "PANI GO KOPNIE W JAJCA!".

Obeszło się, bo gestem małpy Rafiki uniosłam swojego psa ponad głowę, ale lifehack zachowam na przyszłość.

#F0MPk

Niedawno jechałam windą na samą górę pewnego wieżowca. Dwudzieste piętro, więc podróż zapowiadała się być całkiem długa, zwłaszcza że winda była wolniejsza niż polska kolej.

Tak więc jadę sobie ciesząc się z braku klaustrofobii, gdy na 3. piętrze dołącza do mnie małżeństwo w średnim wieku. Drzwi się zamknęły i jedziemy. Około 6. piętra zaczęłam czuć, jak w jelitach buzuje mi wczorajsza kolacja. Postanowiłam poczekać do końca i tam odpalić bombę, ale ciśnienie było coraz większe. W końcu nie wytrzymałam - czułam, że to będzie cichacz, więc uniosłam lekko jedną nogę i wypuściłam bezszelestnego truciciela. Smród był naprawdę ciężki do opisania. Wiecie, jak pachną zepsute jaja? Dodajcie do tego gówno i ścieki, pomnóżcie przez miliard, a otrzymacie 1/10 tamtego smrodu. Oczywiście para też go wyczuła. Babeczka zaczęła niuchać, aż wreszcie odezwała się do męża.

Babka: Marian!
Marian: O co chodzi?
B: No wiesz? Nie wstyd ci?
M: Ale o co ci chodzi?
B: (Prawdopodobnie chciała szeptać, ale jej nie wyszło) Takie smrody walić! Wstydziłbyś się! I to jeszcze przy ludziach!
M: Ale przecież ja nic nie zrobiłem!
B: Tak? A niby kto, pani?
M: Nie wiem, a może to ty?
B: Coo? Ja? No wiesz?! Wstydziłbyś się, tak innych oskarżać! Powinieneś sam się przyznać!
M: Ale ja nic nie zrobiłem!
B: No oczywiście, nic! Wstydziłbyś się tak kłamać... Mogłeś chociaż poczekać, aż wyjdziemy!
M: Ale ja...
B: Och, już nic nie mów.

Reszta drogi minęła w napiętej atmosferze. Parka wysiadła na 16. piętrze, więc potem mogłam jechać bez zahamowań. Żal mi tylko pana Mariana...

#vq1nT

Jestem wstrząśnięta wiadomością o tym, że jakaś nastolatka podpaliła jeża.

W szkołach, sądach czy instytucjach poprawczych domagamy się praw człowieka, podczas gdy sami zachowujemy się gorzej niż zwierzęta, bo one nie zabijają dla zabawy. Jak nisko upadliśmy, zwalając winę na alkohol, młody wiek czy głupotę.

Drodzy rodzice, coś poszło nie tak. Uczcie dzieci wrażliwości i empatii, a jeśli nie możecie podołać, zróbcie światu przysługę i nie miejcie dzieci. Ten świat i tak jest przeludniony. Polecam.

#cUz8j

Jestem brzydki i nikt mnie nie lubi.

Nie, nie jest to kolejne wyznanie z tego typu. Nie lubię takich wyznań. Bo ktoś ma trądzik albo jest gruby, albo ma krzywy nos - i lament. Mnie nikt nie lubi, bo jestem brzydki albo upośledzony, bo nie mam oka, ręki, nogi...
A czy żadna z tych osób nie rozumie, że nikt ich nie lubi, bo nie są fajni? Najłatwiej zwalić winę na wygląd, a nikt nie chce przebywać z kimś, kto ciągle jęczy, że z nim czy z nią jest coś nie tak. Jesteś tym zdołowany i może zachowujesz się "normalnie", ale ludzie wyczuwają brak pewności siebie i dołującą atmosferę wokół i uwierzcie mi, ludzie nie chcą towarzysza, który dołuje wszystko wokół, tylko kogoś "fajnego". Owszem, są osoby, które patrzą tylko na wygląd, ale jest masa ludzi patrzących na charakter.

Moi koledzy: ważą kolejno 120 i 160 kg. Przy wzroście 180 cm to nadal sporo, a podrywacze z pierwszej ligi. Są naprawdę fajni, pewni siebie, a dziewczyny chętnie z nimi gadają. Oni nie mają problemu ze znalezieniem kogoś dla siebie.
Kolega ważący około 100 kg - on ma nadwagę, żadna go przez to nie chce i już mnie męczy swoimi żalami. Nie chcą go, bo ciapciak, a nie bo gruby.

Dziewczyna z garbem. Zwyrodnienie kręgosłupa, eufemistycznie powiem, że wygląda jak mniejsza i drobniejsza wersja Quasimodo z blond włoskami. Dusza towarzystwa. Nie zwraca uwagi na to, jak wygląda i dzięki temu nikt jej też o tym nie mówi, a i też nie ma problemu ze znalezieniem chłopaka. Tak samo jak kolega bez oka, dziewczyna z połową twarzy w bliznach po poparzeniach i chłopak, co zamiast twarzy ma kratery od trądzika. Dlatego irytuje mnie takie użalanie się nad sobą, "bo jestem brzydki".
Ktoś mi kiedyś powiedział, aby przeanalizować swoje zachowanie i zastanowić się, czy chciałabym się ze sobą zaprzyjaźnić, więc ludzie - popatrzcie na siebie i zastanówcie się, czy problemem jest wasz wygląd, czy wy sami, bo w 99% przypadkach chodzi o wasz charakter.

Dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że taki kop pomoże komuś się zmienić na tyle, aby dostrzegał swoje zalety, albo je wypracował, a nie skupiał się na wadach.

#1idY8

Szczenięciem z podstawówki będąc, miałam jedną taką... znajomą. Zawsze była upierdliwa, ale w siódmej klasie zrobiła się koszmarna. Wtedy podstawówki były ośmioletnie.

Paulina darła śpiewnik na cały korytarz, pierwsza popalała papierosy, zadawała się z największą łobuzerią na osiedlu i najważniejsze - okradała z pieniędzy dzieciaki w kolejce do sklepiku szkolnego. Groziła im pobiciem przez siebie i kolegów, jeśli komukolwiek powiedzą.
Mnie też okradała, do spółki z moją wcześniejszą "przyjaciółką" - pojęcia nie mam, jak to się stało, że zwarły szeregi. Mniejsza z tym. Trwało to czas jakiś, aż w końcu jej się postawiłam. Próbowały mnie potem "ukarać", ale ona miała swoich kumpli, a ja starszego brata... i jego kumpli ;)

Czasy obecne, jakiś tydzień temu. Wpadłam w sklepie na serdecznego kolegę ze studiów. Co słychać, jak żyjesz, przepraszam, że nie mogłam być na twoim ślubie, i te de... Wspominkujemy sobie i dołącza do nas jego żona.... Tak. Paulina. Ale jaka inna Paulina! Subtelna i delikatna. Gdzieś bez śladu zniknęła wulgarna, sukowata gówniara z ciągotami do przestępczości zorganizowanej.
Zobaczyła mnie i zbladła.

- Cześć, Paulina - mówię uprzejmie.
Kolega zaskoczony:
- Wy się znacie?
- Z podstawówki - mówię i czekam na dalszy ciąg programu.
Paulina cicho potakuje, a kolega ucieszony:
- No wreszcie! Bo ona mało mówi o dzieciństwie, zdjęć z koleżankami nie ma... Powiedz, jaka Paula była? Taka świetna uczennica, jak mówi, i w harcerstwie też się udzielała? W samorządzie? Powiedz...

Patrzę na Paulinę. Wymuskaną kobietkę z nieśmiałym uśmiechem na ustach, której oczy... nie, nie błagają o milczenie. Walą gromy jak diabli.
- Na pewno była bardzo zorganizowana - mówię.
Kolega niepocieszony, Paulina wciąż zła.

A, nie wspomniałam. Kumpel mógłby sobie stówami tapetować ściany. Chyba znam sekret metamorfozy Pauliny.

#76CFv

Kiedyś podczas spotkania rodzinnego moja mama opowiadała, że ustawiła u siebie w pokoju na komodzie zdjęcia swoich najukochańszych dzieci. Z racji, że rzadko wchodzę do tego pokoju, bo najzwyczajniej nie mam potrzeby, nigdy nie zauważyłam tych zdjęć. Byłam bardzo ciekawa, jakie moje zdjęcie wybrała, więc poszłam sprawdzić.

Były zdjęcia całego rodzeństwa, tylko nie moje.

#JOW20

W sumie nie lubię się żalić ale to zrobię gdyż anonimowe w końcu.
Jakiś czas używam apek randkowych tinder/badoo oczywiście bez premium więc jak wiadomo słabo jest. Ale do rzeczy. Trafią się czasem pary No to pisze. Jest rozmowa itp ale na następny dzień już nic, brak odp na wiadomości. Często w opisach też jest by napisać na ig. No to robie to. No i co. Tu komplety brak odpowiedzi mimo że 5 min temu coś na tym koncie zostało wstawione. Na serio to jest denerwujące i nie miłe bardzo. Nie ukrywam że mi smutno z tego powodu a na prawdę chciałbym kogoś poznać. Pewnie znajdą się tacy co napiszą. Poznaj w realu itp. Nie dość że jestem nieśmiały to są inne powody ale to sobie już daruje. Tylko naprawdę nie rozumiem po co dawać like jak nie planuje się odpisać nawet.
Dodaj anonimowe wyznanie