#tfSm4

W zerówce zorganizowali nam mini playback show. Każdy dzieciak miał okazję wystąpić udając, że śpiewa swój ulubiony kawałek. Leciał Bajm, Edyta Górniak, Varius Manx, Majka Jeżowska itd. Zabawa przednia, baloniki, oranżadka, wielkie podniecenie. 

W końcu wychodzę ja. Dziecko fanów Jarocina. W repertuarze "Śmierć w bikini" Republiki. Już pierwsze dźwięki mocno niepokoją moich rówieśników. Przy "z ust płynie mi strumyczek krwi" pierwsze koleżanki wybuchają płaczem. Jak Ciechowski ryczy "W bikini śmieeeeeeeerć" wybucha zbiorowa histeria. Dzieci zaczynają wrzeszczeć jak zarzynane prosiaki, w dodatku coś się zacina i przedszkolanka nie może wyłączyć odtwarzacza. "Ma krew zabarwi oceany" - kolejny wybuch płaczu, niektóre dzieci zakrywają uszy, jakiś chłopiec wyrywa sobie włosy, płyną łzy, płynie rozlana oranżada, myszki miki na zmywalnej tapecie też pewnie płaczą. Po chwili wchodzi taka żwawa muzyczka z fletem albo fujarką w tle, a ja jak zawsze w tym (moim ulubionym) momencie zaczynam tańczyć machając włosami. 

Pani patrzy na mnie z przerażeniem, w końcu wyrywa wtyczkę z kontaktu i po imprezie, nikt już tego dnia nie wystąpi. Wezwali oczywiście moich rodziców na rozmowę, na której starzy zapewniali z powagą, że od teraz to będzie mi do snu grał tylko Puszek Okruszek. A tak naprawdę kręcą z tego bekę do dzisiaj i nie kryją żalu, że nikt nie nagrał mojego legendarnego show na vhs. Aha, po tym incydencie bały się mnie wszystkie dzieci i przedszkolanki. Serdecznie ich pozdrawiam.

#bTaYt

Ostrzegam, to będzie naprawdę mocne. Chore i pokręcone, ale anonimowe i niestety prawdziwe.
Wątpię, bym uwierzyła w tę historię, gdyby nie fakt, że sama jestem jej główną bohaterką. Nie zdziwię się więc, jeżeli zostanę uznana za zmyślacza.

Gdy miałam siedem lat, zainteresowałam się młodzieżowymi gazetkami typu Bravo. Czytając je, siłą rzeczy trafiałam również na strony poświęcone seksualności. Opisywane tam sprawy wydawały mi się bardzo tajemnicze i fascynujące, a co za tym idzie ekscytowało mnie dowiadywanie się ich. Babcia, która kupowała mi gazetki, z wiadomych przyczyn zaszywała mi tę ich część spinaczami, jednak przynosiło to skutek odwrotny do zamierzonego — pozbyć się takiego zabezpieczenia nietrudno nawet dziecku, a zakazany owoc smakuje najlepiej.

Z biegiem czasu zaczęło mi być mało, chciałam zobaczyć cały ten seks na własne oczy, i tak oto jako ośmio-dziewięciolatka obejrzałam pierwszy film porno oraz stałam się graczem rysunkowych gier erotycznych. Z początku upodobałam sobie zwłaszcza te drugie, ale do filmów również szybko się przekonałam, przy czym niemal od razu odkryłam, że jestem masochistką, a zwyczajna, romantyczna wizja erotyzmu w ogóle mnie nie pociąga.

Jako dziesięciolatka miałam już własny laptop, do którego nikt poza mną raczej nie zaglądał, a po szkole przez parę godzin byłam w domu sama, dlatego nie musiałam się już aż tak bardzo czaić z oglądaniem porno. Codzienne seanse stały się standardem. Przy okazji czytywałam o różnych dziwnych fetyszach, szczególnie zaintrygowały mnie ekskrementofagia, koprofilia i zoofilia — zdały mi się najbardziej poniżające.
Wkrótce rzeczy, jakie oglądałam, dalekie już były od normalnego porno.

Sprawiało mi to przyjemność. Masturbowałam się miotłą, szczotką do włosów, palcami.
Znałam dziewczynkę, która również była dość świadoma (choć wątpię, że aż tak, jak ja) i któregoś razu, nie pamiętam już, z czyjej inicjatywy, postanowiłyśmy ,,pobawić się w seks”. Ona chyba faktycznie traktowała to jako zabawę, jednak ja czerpałam z tego prawdziwą seksualną przyjemność. Powtarzałyśmy to wielokrotnie.
Przestałyśmy, gdy byłyśmy trochę starsze.
Miałam się za dorosłą, lepszą od innych, ale dziś nienawidzę tych wspomnień. Czuję się nieczysta, czuję, że nie miałam odpowiedniego dzieciństwa, czuję, że nie jestem dziewicą. Byłam małym dewiantem.
Teraz moje libido nie istnieje. Uważam się za aseksualną, nigdy się nie masturbuję. Stałam się też bardzo pruderyjna. W przyszłości planuję wstąpić do zakonu.

Chodzę do psychologa, a z rodziną mam dobre relacje, ale to wiecie tylko Wy i niestety ja. Chcę zapomnieć, tak bardzo chcę zapomnieć. Nie wiem, dlaczego wtedy nie odczułam, że mnie to niszczy. Nigdy nie byłam i nie będę niewinna. Nie zasługuję na nic.
Dziękuję, że mnie wysłuchaliście.

#PYwnt

Od kilku dni złościłam się na męża z powodu jego bąków. Były potwornie śmierdzące, do tego stopnia, że wybudzały mnie ze snu i powodowały mdłości. Cóż, to niezależne od niego, przecież puszczał je przez sen, niemniej jednak znosił pokornie moje narzekania, zapewne biorąc poprawkę na moją ciążę.

Właśnie się zorientowałam, że to nie on, a ja wytwarzam te niebezpieczne gazy.
W życiu mu się nie przyznam!

#0VlQC

Początek wakacji więc postanowiliśmy z kumplami pojechać na basen. Zajechaliśmy na miejsce, nie było praktycznie wolnych leżaków, ale po dłuższych poszukiwaniach udało nam się jeden wolny odszukać. Koledzy poszli do basenu, a ja zostałem żeby pilnować rzeczy. Obok leżała mama z synem (syn miał może z 5 lat).

Mama prosi go, aby do niej podszedł, bo che go nasmarować olejkiem do opalania. Smaruje tym olejkiem i nagle chłopiec pyta się:
- Mamusiu, a ja też będę miał takie cycki jak ty?
Mama odpowiada:
- Nie, tylko dziewczynki mają cycki. Chłopcy ich nie mają.
Na co syn:
- Szkoda, bo tatuś mówił ostatnio do kolegi, że masz fajne cycki i gdyby sam miał takie to by się ciągle nimi bawił. Więc jakbym ja miał takie duże to dałbym się tatusiowi pobawić, bo on dał mi swoje stare zabawki.

#PNHgS

Gdy byłam mała, bardzo kochałam zwierzęta, a w szczególności psy. Do dzisiaj mi to zostało. Jak większość dzieci miałam taki okres, że lubiłam naśladować, w moim przypadku były to właśnie psy. 

Pewnego dnia, gdy całą rodzinką siedzieliśmy przy telewizorze, mój pies wyjrzał przez okno. Ja chcąc się bardziej z nim 'zintegrować' podeszłam na do niego na czworaka i... po psiemu polizałam go po zadku. Wszyscy wydali okrzyk obrzydzenia, a ja szczęśliwa odpowiedziałam: "No co, przecież wszystkie psy tak robią!".

Do dzisiaj starszy brat się ze mnie śmieje, a ja udaję, że nie pamiętam tej sytuacji :C

#YLI1W

Jestem takim typem człowieka, który powszechnie jest określany mianem internetowego trolla. Również i tutaj nie oszczędzam swoich "zdolności".

Rzucam głupie i niemiłe komentarze na prawo i lewo, przez co innym wydaje się, że chcę ludzi zgnębić, obrazić. Prawda jest taka, że jestem bardzo samotny, a wywoływanie takiej gównoburzy chociaż przez chwilę daje mi poczucie, że jednak kogoś obchodzę, że ktoś zwraca na mnie uwagę - obojętnie, czy pozytywnie czy negatywnie. Wiem, że to głupie, ale tak bardzo brakuje mi kontaktu z innymi ludźmi, że nawet ich niemiłe odpowiedzi do mojego komentarza mnie satysfakcjonują.
A czemu moje komentarze są niemiłe? Kiedy staram się być dobrym człowiekiem, wszyscy traktują mnie jak powietrze, jak śmiecia, jak popychadło... Więc w internecie zmieniłem moje podejście i cóż... Przynajmniej ludzie mnie kojarzą, ktoś się przejmie tym, co napiszę.

Wiem, że robię źle, że sprawiam innym przykrość (może). Ale póki co, nie umiem się zmienić. Jestem od tego uzależniony...
Ot, takie sobie anonimowe wyznanie anonimowego trolla :)

#MnEVs

Uwielbiam paintball. Od wielu lat kompletuję sprzęt i regularnie spotykam się z kumplami, aby sobie postrzelać. Mamy taką fajną miejscówkę, ukrytą głęboko w lesie. Do pewnego momentu da się tam dojechać autem. Potem maszerujemy ze dwa kilometry i dochodzimy do jakiejś opuszczonej stacji nadawczej fal radiowych. Jest tam sporo budynków, więc mamy gdzie się chować.
To była zima. Śniegu było sporo, lekki mróz, ale słońce ładnie świeciło, więc zebraliśmy się w czternaście osób, wzięliśmy klamoty i pojechaliśmy trochę się pobawić. Kiedy zajechaliśmy do miejsca, gdzie zwykle zostawiamy nasze wozy, zauważyliśmy stojące tam auto. To dziwne – zazwyczaj nikt, poza kilkoma zaprzyjaźnionymi grzybiarzami, nie zna tych okolic. Z daleka usłyszeliśmy szczekanie psa. Pewnie ktoś przyjechał wyprowadzić swojego czworonoga – pomyślałem.

Szliśmy sobie w głąb lasu szczęśliwi, że zaraz będziemy sobie radośnie strzelać, a tu nagle wyszedł nam na spotkanie jakiś gość, nerwowo obracając się za siebie. Niósł w ręce smycz i kaganiec. Wyraźnie zaskoczony naszą obecnością spłoszył się i dał dyla, jak jakiś pedofil złapany na częstowaniu krówkami dzieci w piaskownicy. Zarechotaliśmy chóralnie i ruszyliśmy dalej.
Nie uszliśmy nawet 50 metrów, kiedy naszym oczom ukazał się bardzo smutny widok – mały kundelek przywiązany sznurkiem do drzewa. Skurwiel wywiózł go tu, bo wiedział, że w tym miejscu nikt psiaka nie znajdzie i zwierzak szybko padnie z wyziębienia. Podczas gdy jeden z nas odwiązywał psa, my ruszyliśmy za facetem, który nas minął.
Dopadliśmy go przy samochodzie, w ostatniej chwili. Rzuciliśmy się na niego i zakneblowaliśmy mu usta. Następnie rozebraliśmy do naga i za pomocą plastikowych opasek zaciskowych przytwierdziliśmy go przodem do drzewa.
Tymczasem kumpel przyszedł z psem i stwierdził, że zabierze go do weterynarza, bo zwierzak wyglądał jak kupka nieszczęścia. Był odwodniony i miał pchły. Widok zaniedbanego psiaka tylko dodatkowo nas rozsierdził. W trzynastu stanęliśmy w odległości dziesięciu metrów od przymocowanego do drzewa mężczyzny i na znak jednocześnie zużyliśmy zawartość całych naszych magazynków. Po wszystkim gość był cały w farbie i siniakach.

Zostawiliśmy go tam na jakieś dwie-trzy godziny. Dopiero wracając z zabawy rozcięliśmy mu opaski. Na odchodnym dostał kopa w zad. Prosił o klucze do samochodu, ale ich nie dostał. Musiał na golasa, bez butów, zziębnięty, w środku zimy iść parę kilometrów do najbliższej wioski. Nie chciałbym być w jego skórze, ale i też absolutnie nie żałuję naszego występku.
Przypomniała mi się ta historia, bo parę tygodni temu minął piąty rok, odkąd mam psa! Kundelek szybko na nowo nabrał zaufania do ludzi i jest moim wiernym kompanem. Często zabieram go na paintball, chociaż od strzelania Bufon woli ganiać za wiewiórkami i zakopywać szyszki.

#YYeMX

Dzisiaj byłam w złym nastroju z powodu faktu, że mam sporą nadwagę. Mój kochany chłopak chciał mnie pocieszyć i przekonać, że wcale taka nie jestem. Próbował tego dowieść, podnosząc mnie i mówiąc: „Zobacz, jaka jesteś leciutka”. Nie zdołał tego zrobić i doznał kontuzji pleców...

#e8DpF

Po ostatniej sobotniej imprezie miałem potwornego kaca. Niewiele pamiętałem z poprzedniej nocy, ale coś mi świtało, że tuż przed snem napisałem coś do dziewczyny, która już od jakiegoś czasu mi się podobała. Kiedy wziąłem telefon do ręki, zobaczyłem, że mam nieodczytaną wiadomość od niej. Podekscytowanie i radość szybko minęły, gdy zobaczyłem, co napisała. Przysłała mi popularny w necie mem „mikser w oczy”. Przewinąłem rozmowę, żeby zobaczyć, co ja do niej takiego napisałem... Okazało się, że w nocy wysłałem jej swoje nagie fotki.

Ma ktoś wolne miejsce w swoim bunkrze?
Dodaj anonimowe wyznanie