#QF1fR

Kiedy jesteśmy dziećmi, szybko chcemy dorosnąć. Ja mając 17 lat, pochowałam mamę, a pięć lat wcześniej ojca. Musiałam szybko dorosnąć i nauczyć się żyć odpowiedzialnie, mimo że mam rodzeństwo, ale ono miało własne rodziny i problemy. Z pozoru wyglądałam tak, jakbym sobie radziłam z problemami i tą sytuacją, ale po tylu latach widzę, ile mnie to kosztowało i jak bardzo zniszczyło. Teraz jestem mężatką i niedawno urodziłam córkę. Można by powiedzieć, że się ustatkowałam. Niby tak, ale czuję się wypalona życiem. Jeszcze zanim poznałam obecnego męża, byłam w bardzo toksycznej relacji. Poprzedni partner znęcał się nade mną, psychicznie w szczególności. Nie pozwala odejść i mnie szantażował. Uwolnił mnie od niego mój obecny mąż i sąd. Pomyślicie sobie – no dziewczyna miała ciężko w życiu, ale spotkała odpowiednią osobę i sobie wszystko poukładała. Kocham moją rodzinę, ale były chłopak zabrał mi cząstkę mnie. Czuję opory przed niektórymi sytuacjami, nawet łóżkowymi, bo mnie do tego zmuszał. Urodziłam dziecko i widzę, że moje ciało się bardzo zmieniło. Nie czuję się już atrakcyjna, a opiekowania się córeczką i ciągle pouczanie, że nie tak trzymam, nie tak ubieram, że nie karmię piersią, bo pewnie się źle odżywiałam i straciłam pokarm, sprawiły, że czuję się złą matką. Przez to każda dolegliwość mojego dziecka sprawia, że czuję się winna. Mąż całymi dniami pracuje i często nie ma go w domu, a jak wraca, to idzie spać. Czuję się samotna i niezrozumiana. Często słyszałam od męża, że mój stan to hormony i wyolbrzymiam albo za bardzo biorę wszystko do siebie i jestem rozdrażniona. Obecnie z mężem żyję jak ze współlokatorem, któremu piorę, robię zakupy, zajmuję się dzieckiem itp. Czuję się zmęczona, że od 9 lat musiałam dbać o siebie, a teraz o rodzinę i o wszystkim myśleć, a nikt nie dba o mnie. Nie mówię o drobnostkach, ale o poczuciu bezpieczeństwa i spokoju, którego mi tak bardzo brakuje.

#hCvLV

Będąc w trzeciej klasie podstawówki, zostałem dilerem trawki. A było to tak: Mój kolega miał starszego brata, który to popalał sobie ziółko i tenże kolega co i rusz zdobywał nowe informacje na temat tego specyfiku. Oczywiście dzielił się z nami tymi wszystkimi plotkami. Pamiętam, że duże wrażenie zrobiła na mnie cena, jaką trzeba było zapłacić za torebkę z takim suszem. W przeliczeniu – małe zawiniątko miało rynkową wartość ośmiu dużych paczek czipsów! Kompletnie nie potrafiłem zrozumieć, jak to możliwe, że ludzie chcą płacić takie pieniądze za szczyptę trawy – produktu, jak by nie patrzeć, dość powszechnego.

Kilka dni zajęło mi wyskubanie połowy trawnika przed domem mojej babci oraz wysuszenie moich zbiorów. Później poporcjowałem „działki” i każdą zawinąłem w małe kawałki papieru. Przez tydzień łaziłem po szkole i opowiadałem dzieciakom historie, które to wcześniej przekazał mi kolega – mówiłem, że to fajny narkotyk, że ludzie się po tym śmieją, że jedzenie smakuje lepiej… I wiecie co? Sprzedałem towaru za 30 zł! To bardzo dużo paczek czipsów!

Szkoda, że żadnej nie kupiłem, bo wkrótce moi rodzice zostali wezwani do pani dyrektor, a ja dostałem surową reprymendę. Musiałem oddać cały mój zarobek i na tym skończyła się moja zawrotna kariera barona narkotykowego z podbazy.

#8rKbI

Raz jak miałem 16 lat tata zrobił mi kazanie na temat przyprowadzania dziewczyn do domu, a dokładnie że nie mogę tego robić. Przemowę zakończył mówiąc:
- W moim domu nie będzie żadnego seksu!
Na co mama, która dotychczas tylko się przysłuchiwała myjąc naczynia, dodała:
- Co prawda, to prawda...

#mxv7Q

Mój obecnie 15-letni syn strasznie bał się wywiadówek. Pewnego dnia wracam do domu po wywiadówce (Tomek był wtedy w 6 klasie) i mój synek podchodzi do mnie z bladą jak kreda twarzą i mówi: "Mamusiu ja ci tę sprawę z filmikiem wyjaśnię, tylko nie bij".

W ten sposób dowiedziałam się, że mój synek nagrywał przebierające się w szatni dziewczęta.

#YJpJy

Moi rodzice nie pozwalają mi nic zrobić. Kompletnie nic. Mam 17 lat, uwielbiam na przykład gotować, umiem pomalować ścianę czy zrobić jakiś remont, bo pracowałem w wykończeniówce, umiem robić całą masę rzeczy, ale rodzice na nic mi nie pozwalają.

Kiedy zrobię coś w domu, np. ugotuję obiad, to słyszę w kółko, że źle, że niedobre, że co to za jedzenie bez ziemniaków, że jak to bez normalnego kotleta itd. Pomalowałem pokój? Źle, nieładnie, nieoszczędnie, za dużo czasu mi zajęło, niepotrzebnie, bez pomyślunku i w ogóle. Najlepsze jest to, że ciągle biadolą i robią mi awantury z tytułu tego, że "nic w domu nie robię" i w ogóle im nie pomagam i jestem bezużytecznym gnojem.

Pamiętam, jak raz płukałem sobie sałatę i mama wyrwała mi ją z rąk, krzycząc, że za dużo wody puszczam. Jak kupiłem ojcu na urodziny telewizor, żeby nie musiał się z mamą kłócić o pilota, to usłyszałem w podzięce, że za duży i on takiego nie potrzebuje, bo dobrze widzi i w ogóle pieniądze wyrzucone w błoto.

Potem chwalił się sąsiadom na klatce, mówiąc, że kupił sobie nowy telewizor, taaaki wielki i taaaki wypasiony. Kurwa, mam dość...

#rAKtJ

Jest jedna rzecz, która łączy wszystkie moje sny. Mianowicie za każdym razem, gdy w śnie tak się na kogoś wkurzę, że zdecyduję się go uderzyć, to... kompletnie nie mam siły. Mój „liść” jest lekki niczym pogłaskanie po twarzy, nawet jeżeli włożę w niego całą siłę jaką mam. Osoba uderzona przeze mnie we śnie, zawsze zaczyna się ze mnie śmiać, a wokół pojawia się znikąd tłum ludzi, którzy tej osobie wtórują. I wtedy budzę się zdyszana, a to dziwne uczucie bezsilności i upokorzenia chodzi za mną cały dzień.

Tego typu sen miałam ostatnio - śniło mi się, że bronię moją siostrę przed gwałcicielem, a po uderzeniu go okazało się, że to wszystko dzieje się na scenie w cyrku. Cała publiczność się ze mnie śmiała. Jak zawsze obudziłam się w złym humorze po 4 godzinach snu, nie mogłam już dalej zasnąć i na dodatek dopadło mnie przeziębienie, wiec źle się czułam, ba - cały dzień byłam dosłownie jak zombie. To był bardzo zły dzień.

A na domiar złego, w drodze do domu, przez okno jednego z barów, które mijałam, kątem oka zauważyłam mojego chłopaka, który właśnie mnie... zdradzał. Nawet się z tym nie krył, a przecież to było jakieś 200 metrów od mojego domu.
Niewiele (naprawdę niewiele) myśląc, weszłam do lokalu i mając w podświadomości mój senny brak siły, dałam mu najmocniejszego liścia, jakiego potrafiłam.
Tym razem nikt się nie śmiał. Mój, teraz już były, stracił przytomność... zabrało go pogotowie i do tej pory jest w szpitalu. Złamana szczęka i nos. A ja wciąż zastanawiam się, jakim cudem tego dokonałam.

#N2wGJ

Chcę wyznać wszystko co mnie dręczy, ponieważ nie mam osoby której mogłabym się wygadać.

Od ponad pół roku towarzyszy mi codziennie smutek i przygnębienie. Nie wiem co mam robić. Miałam chłopaka który był jedyną osobą dla której w tamtym czasie żyłam. Moi rodzice o nim nie wiedzieli. Zerwał ze mną ponieważ nie mieliśmy za dobrego kontaktu, mimo wszystko ja go nadal kocham aż do teraz. Nasz kontakt się poprawił, ponieważ postanowiliśmy zostać przyjaciółmi. Mimo to on ma dziewczynę, nie poświęca mi tyle czasu co dawniej. Codziennie patrzę po kilkaset razy czy może napisał mi jakąś wiadomość jednak na marne. Zawsze rano pisał do mnie od razu jak się obudził. Teraz jednak jest inaczej.

Moi rodzice się rozwodzą. Z tatą odkąd się wyprowadziliśmy nie mam kontaktu, mimo to i tak bym go nie chciała ponieważ tata bardzo mnie skrzywdził. Mieszkam z mamą i moim rodzeństwem. Moje relacje z mamą są okropne, codziennie się kłócę z nią o najmniejsze rzeczy. Płaczę po nocach nawet nie wiem z jakiej przyczyny, poprostu mam ochotę.

Nie chce mi się żyć. Pare razy zdarzyło mi się siebie okaleczyć. Codziennie zadaje sobie pytanie po co ja jeszcze się męczę. Widzę że nie jest ze mną najlepiej, jednak boję się i nie wiem jak poprosić o pomoc. Moja mama mnie wyśmieje i powie abym się ogarnęła. Chciałabym skorzystać z wizyty u psychologa ale boję się o to poprosić, ponieważ czuję że dłużej nie wytrzymam.

#5naBN

Moi rodzice mieli ciężkie dzieciństwo, tata wychował się w rodzinie alkoholików, mama bez jednego rodzica. Dzieciństwo pamiętam tak, że rodzice chcieli pokazywać nam świat, dużo zwiedzaliśmy, podróżowaliśmy po całej Polsce, ale często od strony taty była nerwówka, jak coś zrobiliśmy (nawet najmniejsza pierdoła) dostawaliśmy lanie, mama często go podpuszczała. Nigdy u nas w rodzinie nie było takiej szczerej rozmowy, że wszyscy usiedliśmy, porozmawialiśmy na spokojnie, albo że poszłam do rodziców i powiedziałam, że to i to mnie boli.

A teraz właściwa historia - nikt zupełnie nikt o niej nie wie.

Miałam 12-13 lata i jak wiadomo, dziewczynka dorasta, a co z tym idzie, dostałam swój pierwszy okres. Nie poleciałam do mamy tak jak inne dziewczynki to robią - chyba się bałam, że zrobiłam coś złego i że znowu dostanie mi się. Więc sprytna dziewczynka (blee) wkładałam sobie papier do majtek, często ten papier przeciekał, miałam spodnie brudne, strasznie się krępowałam (nie wierzę, że mama tego nigdy nie zauważyła). Ale zgadnijcie co robiłam z tym już zużytym papierem i brudnymi majtkami bądź tez spodniami... Chowałam je pod szafę, za szafę, gdzie tylko mogłam, czasami śmierdziało niemiłosiernie w moim pokoju. A jak zostawałam sama w domu, to po prostu wrzucałam wszystko do pieca. I tak przez 4-5 lat, gdzie już miałam jakieś swoje pieniądze i zaczęłam kupować sobie podpaski.
Teraz jak ktoś koło mnie powiem "mam okres" albo zapyta, czy mam podpaskę, moja twarz w sekundę nabiera koloru czerwieni.
Dodaj anonimowe wyznanie