#mKnHA
Dzień po wymianie zamków założyłam swoją kurtkę i odkryłam, że w kieszeni mam małą dziurę i wszystko, co do niej wsadzałam, lądowało w podszewce. Klucze też tam były...
#00bKQ
Wiadome jest, że codziennie zmywam po każdym posiłku — dziadek nie ma na to siły. Za każdym jednak razem, jak są u nas brat albo moja mama, dziadek głośno wyraża zaskoczenie: „Och, pozmywałaś i po mnie? Jak to miło! Ale nie musiałaś, przecież wiesz, że ja zawsze sobie doczłapie i w swoim tempie zrobię, co trzeba”. Pomagam dziadkowi wstać jak zawsze, kiedy akurat ktoś jest w okolicy? „Aż nie poznaję własnej wnuczki he, he, ale to dobrze, niech się rodzina nie martwi, że mi się tu źle powodzi”. Usłyszałam też, jak dziadek opowiadał mojemu bratu, że dzień przed jego wizytą „cały dom pucowała, stolik mi ustawiła tak bliziutko, żebym mógł się sam napić, bo wcześniej to musiałem sam chodzić do kuchni, a nogi już nie te...”, co oczywiście nie było prawdą.
Takich przykładów mam mnóstwo. I mamie, i bratu mówiłam już, jak naprawdę wygląda sytuacja, ale widzę, że nie są w stu procentach przekonani. Sama się im zresztą nie dziwię, dziadkowi bardzo dobrze wychodzi udawanie ofiary. Wczoraj usłyszałam, jak mówi do telefonu: „A ona sobie taki dobry obiadek zrobiła, aż czuć było w całym domu. A ja? A ja to sobie chlebka podjadłem, wiesz, że mi niewiele trzeba”. Kiedy skończył rozmawiać, wprost zapytałam, o co chodziło, na co dziadek udawał skołowanego, że nie wie, o co chodzi, no dostał obiad, ale chleba też przecież zjadł!
Naprawdę nie wiem, co mogę z tym zrobić. Zaczęłam na poważnie myśleć o robieniu codziennie zdjęć posiłków, porządku, ale nie chcę, żeby rodzina myślała, że to gesty na pokaz. Przede wszystkim po prostu nie rozumiem, czemu osoba, której poświęcam tyle czasu i którą nadal przecież bardzo kocham, chce mnie umniejszyć w oczach bliskich.
#HA7c4
Jeszcze dwa lata temu ludzie, z racji tego jak wyglądałem, traktowali mnie mało poważnie i mnie lekceważyli. Byłem singlem, dla kobiet nudziarzem i brzydalem. Wyśmieję każdego, kto powie, że pieniądze w życiu się nie liczą.
#koEBv
Moi znajomi ze studiów mieli głęboko gdzieś, jakie będą mieli CV. Pili, palili, imprezowali, świetnie się bawili całe 5 lat. Bardzo dużo wyjść z nimi mnie ominęło przez pracę lub dodatkowe kursy, które robiłam dla lepszego CV. Dzięki kasie, którą zarabiałam, miałam możliwość zwiedzania świata (25 lotów w 3 lata), jednak większość z rodziną, bo ich nie było stać na kilkudniowy wyjazd.
A teraz? Wszyscy siedzą na cieplutkich posadkach w zawodzie, które zdobyli przez znajomości albo fartem i zarabiają tyle, za ile ja dałabym się w tym momencie pokroić. Od 8 miesięcy szukam pracy, takiej na stałe z porządną umową i chociaż najniższą krajową. Przez 6 mies. w tym okresie pracowałam na umowę zlecenie, nie na pełny etat, ale w zawodzie itd… Teraz nie chcą mnie przyjąć już nawet na kasę, bo mam za wysokie kwalifikacje, ale do mojego zawodu z kolei nie mam doświadczenia.
To ja byłam na każdych zajęciach, to ja zawsze miałam projekty na czas, to ja pomagałam im na kolokwiach czy zaliczeniach. To mnie prosili o pomoc z programami, których oni nie ogarniali, bo jeśli przychodzili na zajęcia, to na kacu, i to ja teraz siedzę na bezrobociu, z którego nawet nie należy mi się zasiłek…
Czy jestem zła? Cholernie! Czy wierzę, że sytuacja jeszcze się obróci? Chyba już nie.
#p9WKY
Otóż ja mam partnera. Od dwóch lat. Mieszkamy razem. Oni o tym wiedzą.
Na pytanie, dlaczego tak mówią, usłyszałam, że dlatego, że obecny partner nie jest Polakiem.
#jpmUM
Mam koleżankę, piękną dziewczynę, mogłaby być modelką. Urodziła się w rodzinie stomatologów. Bardzo bogata. Wyszła w wieku 21 lat za mąż za bardzo bogatego informatyka, super faceta. Mają już dwoje dzieci. Ona też została stomatologiem. Pracuje w klinice swojej babci. Mieszkają nad morzem. Tymczasem ja nie mam kompletnie nic. Byłam gnębiona w szkole za wygląd i biedę. Jak ją widzę, to najchętniej zdarłabym z niej te piękne ubrania i je sobie wzięła. Choć zbliżam się do trzydziestki, to wciąż bieduję, płacą mi najniższą krajową i mam ciuchy jeszcze z liceum.
Wiem, że to podłe, co piszę. Ale mam wrażenie, że nie tylko nieszczęścia chodzą parami, ale szczęścia też. Bo są takie osoby, które mają wszystko i takie, które nie mają nic. Z drugiej strony to miło przyglądać się osobom, które mają życie jak z reklamy. Co do własnego życia, to mam wrażenie, że w ogóle w nim nie uczestniczę, że to jakaś wersja demo, ale prawda taka, że czas płynie, a ja tkwię w miejscu.
#Kertt
Musiałam być wyjątkowo głupim dzieckiem, bo wydawało mi się, że jeśli ja nikogo nie słyszę w słuchawkach, to nikt inny mnie też nie słyszy.
W ten oto sposób jeździłam po wiosce na rowerze, drąc mordę i śpiewając na całe gardło, do momentu kiedy raz wyładowała się bateria i muzyka nagle się wyłączyła, a ja przerażona prawie zapadłam się pod ziemię, bo usłyszałam własne wrzaski.
#5wHQB
Zawsze jak widziałem, że klient klika z komputera, to pytałem, jaki jest problem. Potem kazałem poczekać. Nie robiłem w sumie nic poza uzupełnieniem dokumentacji elektronicznej i... sugerowałem wyłącznie routera i laptopa na 10 minut. Gdy ktoś dzwonił z telefonu, sytuacja wyglądała podobnie — kazałem sprawdzić randomowe ustawienia w aplikacji, potem kazałem zrestartować urządzenie i gdyby nie działało, ponownie zadzwonić. To też zajmowało około 10 minut.
Magiczne 10 minut sprawiało, że nawet jeśli ktoś oddzwonił lub odpisał, trafiał na tzw. linię otwartą i był przypisywany losowo do jednego z konsultantów. Jako że była to praca w pełni zdalna, nie znałem nikogo z pozostałych konsultantów, więc miałem gdzieś, że im przybywa pracy. Dokumentacja się zgadzała, próba rozwiązania problemu była, czasem też zwykły restart faktycznie pomagał. Pracowałem tam całe studia, na koniec dostałem nawet propozycję przejścia na wyższe stanowisko, gdyż nie było nigdy skarg i czasem jakieś pozytywne opinie.
Nie mam nic na swoją obronę, byłem biedny jak mysz kościelna, każda kasa była na wagę złota, a w takich sytuacjach etyka szła trochę na drugi plan.
#tliFI
Schemat 1: Ojciec wychowywany był przez samotną matkę, jego ojciec ich zostawił. No cóż, mój zrobił to samo.
Schemat 2: Matka uwielbiająca swojego syna, córkę traktuje jak zło konieczne. Moja zrobiła mi dokładnie to samo, wcześniej jej mama traktowała ją jak gówno.
Schemat 3: Obracanie się w półświatku, ćpanie, chlanie i złodziejstwo – mój młodszy brat, ulubieniec mojej mamy, robi dokładnie to, co ona w młodości. Edukację zakończył na podstawówce, odsiedział kilka lat w zakładzie, a aktualnie wyrwał się na wolność i znęca się nad babcią, mamą, ojczymem i moim przyrodnim rodzeństwem.
Schemat 4: Życie z zasiłków, niechęć do pracy, zero inwestycji we własny rozwój. Babcia, mama, a teraz brat tworzą ten elitarny klub.
Do czego zmierzam?
Do tego, że żadna z tych osób nie widzi tego, co robi źle. Nie potrafili przełamać bariery, bo tak jest wygodniej. Nie nauczyli się niczego na cudzych błędach, zero wyciągania wniosków z życia innych ludzi. I tu pojawiam się ja.
Jestem najstarsza z piątki mojego rodzeństwa. Do 15 roku życia zachowywałam się jak reszta dresów z osiedla, przyszedł moment, kiedy miałam nie zdać. Tutaj nastąpił punkt zwrotny. Zwróciłam uwagę na długi mojej matki i babki, na to, jakie są nieszczęśliwe i że w sumie nie mają już żadnych perspektyw na cokolwiek lepszego. Szczęśliwym trafem znalazłam się w technikum, cudem zdałam, załapałam się o włos. Ze średniej dwa z groszami, z jaką ukończyłam poprzednią szkołę, zrobiłam w pierwszej klasie technikum 4.6, a potem było już tylko wyżej i powyżej 5.0 na koniec. Profil żywieniowy podpasował mi na tyle, że od drugiej klasy jeździłam na ogólnopolskie olimpiady – zdobyłam dwa tytuły finalisty i dwa wysokie miejsca jako laureat.
Po ukończeniu 18 roku życia wyprowadziłam się z domu, bo tam nie było warunków do nauki (dwa pokoje na osiem osób), co pozwoliło mi właśnie na olimpiady i naukę w świętym spokoju. Za osiągnięcia naukowe jak do tej pory otrzymałam blisko 30 tysięcy złotych w formie różnych stypendiów. Mieszkam z chłopakiem, raz jest lepiej, raz jest gorzej, ale kocham go, wspierał mnie przez cały ten czas. Jego rodzice nam trochę na początku pomagali. On pracuje, a ja aktualnie studiuję i marzę o pozostaniu na uczelni.
Jedyne czego mi było trzeba, to punktu zwrotnego (o którym może opowiem w innym wyznaniu), samozaparcia, ciężkiej pracy nad sobą i wyłamałam się z tej karuzeli patologii. Nie dajcie się zaszufladkować, mi też mówili, że nic nie osiągnę w życiu (normalniejsza, dalsza część rodziny), że będę jak moja matka i babka. Wcale nie musi tak być – każdy jest kowalem własnego losu.