#Hdj0r

Pierwszy poważny chłopak chciał dziecko, ja nie chciałam. Sukcesywnie przebijał gumki, o czym nie wiedziałam... Zaszłam, ale zostawiłam go w połowie ciąży, bo zaczął robić się agresywny. Od urodzenia nie ma kontaktu z dzieckiem, byłam samotną matką. Po ponad 3 latach wróciłam do randkowania, po jakimś czasie poznałam faceta, spotykaliśmy się. Po kilku miesiącach poznał moje dziecko i bardzo się polubili, wszystko szło idealnie. Gdy zaczął temat wspólnego dziecka, ustaliliśmy, że wrócimy do tego za rok. Wróciliśmy dwa miesiące później, gdy na teście pokazały się dwie kreski. Byłam na plastrach anty, ale nie mogły działać, bo były regularnie w nocy zrywane (mam mocny sen, rano były na miejscu). Jak tylko się okazało, że jestem w ciąży, to kompletnie inny człowiek, wyszły jego problemy z nałogami... Urodziłam miesiąc temu, jestem w połogu, karmię dziecko, a mój „partner” na fazie siedzi i wypisuje z innymi kobietami, myśląc, że o tym nie wiem. Wiem. Dowiedziałam się dzień przed porodem, sprawdzając jego telefon. Wypisywał do nich nawet gdy był ze mną w szpitalu po porodzie... 
Jestem życiowym przegrywem i dowodem na to, że można dać się wyr...chać tak samo więcej niż raz. 

PS On nie wie, że ja wiem, jak się odegrać?
coztegoze2 Odpowiedz

Zamiast się odgrywać lepiej popracuj nad sobą, bo to Ty sobie takich facetów wybierasz.

ohlala Odpowiedz

Zostawić go i pójść na terapię, żeby już nigdy więcej nie wpuścić takiego gnoja do swojego życia.

Zobacz więcej komentarzy (3)

#kW5wK

Mam już bliżej do 40 niż do 30 i niedawno, po kilku latach kłótni, oddalania się od siebie itd., wyznałem żonie pochodzącej z jednego z egzotycznych krajów, że już jej nie kocham, ale możemy spróbować to ratować. Krótko mówiąc, wkurzyła się i poleciała do rodzinnego domu z biletem w jedną stronę. W międzyczasie, trochę z nudów, trochę z samotności, zacząłem poznawać „przyjaciół” z różnych stron świata w mediach społecznościowych i tak wylądowałem w relacji, o której nie mogę powiedzieć rodzinie ani nikomu ze znajomych, bo całkowicie stracą do mnie szacunek. Większość zresztą nie wie nawet, że moje małżeństwo wisi na włosku. Mianowicie poznałem napaloną 19-letnią dziewicę, która nigdy nie miała prawdziwego chłopaka ani nawet się nie całowała — muzułmankę z jednego z krajów naftowych, z tatusiem tak bogatym, że byście nie uwierzyli. Przedstawiłem jej swoją sytuację, a ona po prostu zapytała, czy mimo wszystko „chcę być jej”. I tak oto od ponad tygodnia spędzam 2/3 każdego dnia i pół nocy wymieniając z nią pikantne wiadomości, w międzyczasie tworząc związek jak w liceum, w którym codziennie kłócimy się, godzimy, płaczemy i śmiejemy, planujemy wspólną przyszłość, o ile tatuś mnie zaakceptuje, i dawno już nie czułem tak bardzo, że żyję, a końca nie widać. Żona za miesiąc jednak wraca, będzie próbowała ocalić małżeństwo, ale jeśli arabska przygoda się nie rozsypie, to serio nie ręczę za siebie... Boże, WTF, niech mnie ktoś ocuci.
anonimowe6692 Odpowiedz

Taki stary chłop, a nabierasz się na taki catfishing. W dobie wszystkich filtrów w internecie i innych tego typu sztuczek, naprawdę myślisz, że po drugiej stronie siedzi 19-letnia dziewica, córka arabskiego milionera? Już Cię poprosiła o przelew np. na bilet do Polski żebyście się poznali, bo nie może wiązać pieniędzy od tatusia, żeby się o Tobie nie dowiedział? Czy jeszcze do tego nie doszliście? XD

Odpowiedzi (1)
imtoooldforthisshirt Odpowiedz

Nigeryjskim ksiazetom tez odpisujesz?

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (6)

#y143F

Miałam wypadek samochodowy z mojej winy. Zapatrzyłam się i wjechałam w samochód stojący przede mną (nikomu nic się nie stało, ale auto ucierpiało najbardziej i musiałam oddać je na złom). Od tego czasu zaczęło się moje piekło na ziemi. Nie potrafię pojechać w dłuższą trasę sama, a jazda po mieście to dla mnie istny koszmar. Jestem tak zestresowana, że trzymam się jak najdalej tylko potrafię od innych aut, a najlepiej jeździć mi w nocy, kiedy prawie nikogo na ulicy nie ma. 
Mówiono mi, że to tylko chwilowe, że za niedługo to wszystko mi przejdzie. Nie przeszło. Od wypadku minęły dwa miesiące, a ja jestem zmuszana (codziennie z trzęsącymi się rękami na kierownicy) dojeżdżać do pracy tą samą drogą, na której była kolizja. Prześladuje mnie ten widok nawet w snach i nie jestem w stanie sobie z tym poradzić. Od października zaczynam studia w większym mieście, gdzie będę musiała się poruszać samochodem i szczerze nie wyobrażam sobie tego. Bardzo nie chcę być „ułomna” w tej sprawie, bo przecież jazda samochodem jest „taka prosta”. Niestety nikt nie rozumie, że ja codziennie toczę ze sobą wewnętrzną walkę, aby zmusić się do jazdy. A najgorsze jest to, że powoli zaczynam już tę walkę przegrywać.
anonimowe6692 Odpowiedz

Ja pierwsza kolizje zaliczyłam po 10 latach jazdy, za to od razu z grubej rury z autobusem MPK. Poza wymianą błotnika, zderzaka, nadkola i reflektora w moim aucie i lekkim zarysowaniu autobusu, nic się nie stało. Mąż posadził mnie za kółko swojego auta od razu w ten sam dzień, bo "jak spadniesz z konia, to musisz od razu wrócić na siodło". Było trochę leku na początku, ale z czasem przeszło. Myślę, ze Ty potrzebujesz sobie odpuścić. Doszło do kolizji, ok. Co jeśli dojdzie do następnej? Trochę stresu i wydatków (auto do naprawy/ kasacji, droższe ubezpieczenie). No i co? Świat się nie skończy, prawda? Oczywiście zdarzają się też wypadki, gdzie ktoś ucierpi, ale takie wjechanie komuś w tyłek przez zagapienie raczej rzadko się tak kończy. Zluzuj. I jeździj jak najwięcej

Furuya Odpowiedz

Nie bierz sobie tego tak bardzo do siebie. Tak czasami bywa po prostu. Nawet najlepszym kierowcom zdarza się stłuczka. Mój tata jest instruktorem nauki jazdy. Miał 30 lat bezszkodowej jazdy, mandatu nawet nigdy nie dostał, strasznie ciśnie o bezpieczną jazdę i bycie uważnym za kierownicą.
Miał, bo w zeszłym roku się spieszył, zagapił i przydzwonił w kogoś na parkingu :D A nie uważam, żeby mój tata był złym kierowcą. No po prostu zdarza się najlepszym.
Pamiętaj, że jak nikomu się nic nie stało, to to najważniejsze. Staraj się po prostu zachować większą ostrożność przy kolejnych jazdach.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#fmbHd

Pięć lat temu rozstałem się z dziewczyną, byliśmy razem trzy lata. Przede wszystkim byliśmy najlepszymi przyjaciółmi — to samo dziwne, chore poczucie humoru, oboje zajawka na punkcie siłowni, duży wspólnych rzeczy.
Był jeden problem — ona jedynaczka, z dobrego domu, w miarę bogata, mało kto ma dwa mieszkania w wieku 23 lat. Ja pochodzę z biednej rodziny, w domu był alkoholizm. Wstydziłem się tego wtedy, trochę ja okłamywałem. Dodatkowo miałem wtedy długi, byłem uzależniony od hazardu. Oczywiście ona nie wiedziała o niczym. Żeby to ukryć, musiałem kłamać. Nigdy nie poznała mojej rodziny, wtedy by wyszły kłamstwa.
Gdy już sobie poradziłem z hazardem, spłaciłem długi, postanowiłem wyjechać za granicę, miało być na chwilę, na trzy miesiące.
Wszystko szło dobrze, zarabiałem, odkładałem, ale zacząłem grać i przegrałem oszczędności. Ona pytała, kiedy będę, ja odkładałem przyjazd — z pustymi kieszeniami nie mogłem wrócić. Z każdą wypłatą przegrywałem, chciałem się odkuć i wrócić z pieniędzmi. Bałem się, wstydziłem przyznać, że jestem bankrutem, że jestem uzależniony. Dla jej rodziców, rodziny ważne były pieniądze, w jakiś sposób określały status. Za każdym razem gdy byłem w ich towarzystwie, czułem się gorszy.
Nie wiedziałem, jak mam jej wyznać prawdę, było tyle kłamstw. Jedyne co nimi nie było, to że ją bardzo kochałem, myślałem, że to jest ta jedyna. Widziałem, że ona też bardzo mnie kocha, a mimo to zerwałem z nią, uważałem wtedy, że to najlepsze wyjście, bo i tak mnie zostawi, jak się dowie prawdy.
Byłem idiotą, naprawdę to była ta jedyna, ta prawdziwa miłość. 

Minęło pięć lat, było kilka dziewczyn, ale z żadną nie czułem tego czegoś. Często myślę o niej, wiem, że ją bardzo zraniłem. Gdyby nie moja głupota, miałbym dziś cudowną żonę i dziecko.
Pewnie komentarze nie będą przychylne, i zasłużenie. Zastanawiam się, czy nie spróbować jej odzyskać, tylko czy jest sens, czy tylko nie pogorszę sytuacji, dużo się wycierpiała.
pogromcaszurow Odpowiedz

nie miałbyś - nie wyleczyłeś się z choroby - zmarnowałbyś życie swojej dziewczynie albo żonie

anonimowe6692 Odpowiedz

W sytuacji, w której ją postawiłeś, miała pełne prawo Cię zostawić, ale nie dałeś jej szansy podjąć tej decyzji samej, zrobiłeś to za nią. Trzeba bylo sobie zrobić prosty rachunek zysków i strat - gdybyś jej powiedział prawdę, w najgorszym wypadku byscie się rozstali. Zrywając z nią sam zagwarantowałeś sobie najgorszy możliwy scenariusz. To trochę jakbyś miał gdzieś pojechać samochodem i pomyslalbys że jest ileś procent szans, że tej podróży nie przeżyjesz, a skoro tak, to lepiej sobie od razu strzelić w głowę. Nielogiczne, prawda? Rób sobie rachunek zysków i strat przed takimi decyzjami, chociaż próbuj podejść do tego z chłodną głową. Nie wiem w jakiej atmosferze się rozstaliście, jeśli ona Cię nie nienawidzi, to możesz spróbować się z nią skontaktować i przynajmniej wyjaśnić co się wtedy stało. Byłoby miło chociaż dać jej domknięcie. Jeśli nie będzie zainteresowana, nie naciskaj. Jeśli układa sobie życie z kimś innym, nawet jej nie mów, że chciałbyś jeszcze jedną szansę, nie ma jej co mieszac w głowie. A jeśli Cie wysłucha, wybaczy i da kolejną szansę, bądź z nią szczery już wszystkim i zawsze. Sama mam taki szczery i w pełni transparentny związek i nic nie tworzy takiej bliskości.

Odpowiedzi (5)
Zobacz więcej komentarzy (4)

#glDaY

Kiedyś dziewczyna mi powiedziała, że musi napisać rozprawkę po angielsku (to było, jak była w klasie maturalnej), a że ona tak średnio z angielskim idzie, to stwierdziłem, że ja jej to napiszę (warto wspomnieć, że niestety przez tor mojego życia nie ukończyłem nawet technikum, bo musiałem iść do pracy). No i ja jej tę rozprawkę napisałem, po czym ona ją wysłała do pani. Po kilku dniach patrzymy na e-dziennik, a tam piękna ocena za rozprawkę — jedynka. Oboje zastanawialiśmy się czemu tak i stwierdziliśmy, że w szkole ona się zapyta, o co tu chodzi, no i jak się dowiedziała i mi powiedziała, to mi ręce opadły. Dostała jedynkę, ponieważ „To jest rozprawka na poziom studenta na trzecim roku anglistyki, a nie uczennicy z klasy maturalnej”.
anonimowe6692 Odpowiedz

Świadczyłoby to, że angielski idzie Ci znacznie lepiej niż polski ;)

Zobacz więcej komentarzy (3)

#qGlo5

Jestem zawiedziony z powodu mojej osiemnastki. Minęło od jej czasu już półtora roku, a dalej mnie to dręczy. Nie miałem wtedy żadnych przyjaciół poza jednym, z którym wyszliśmy wtedy wieczorem do kina na film, i to była cała moja osiemnastka. Teraz i tak nie mam z nim kontaktu, to był ktoś, kogo znałem wtedy z miesiąc. Nie marzyłem nigdy o jakiejś wielkiej imprezie z całą rodziną i przyjaciółmi, ale chciałem spędzić CAŁY ten dzień z najbliższymi znajomymi. Czasem myślę, że chciałbym powtórzyć ten dzień, „zamienić” go z jakimiś innymi urodzinami (np. 21) i zamiast tych urodzin obchodzić wtedy moją osiemnastkę po raz drugi, w taki sposób, w jaki bym chciał. Nie wiem, czy to dobry pomysł, czy raczej jest to głupie, bez sensu czy coś, ale chcę, żeby tak ważny dzień jak wejście w pełnoletność był dla mnie lepszym wspomnieniem, nawet jeśli to ma być jakieś dwa lata po fakcie.
anonimowe6692 Odpowiedz

Ja też nie swietowalam zbytnio osiemnastki, bo nie miałam z kim, tylko impreza dla rodziny. Mam 29 lat i ani ja na co dzień o tym nie pamiętam, ani żadne z moich znajomych nigdy nie wspomina swoich osiemnastek. Ani się obejrzysz i straci to dla Ciebie znaczenie

TwojaStaraSieODzieci Odpowiedz

Może 20 zrób bardziej wypasioną? Wiem, że ludzie lubią obchodzić bardziej hucznie "okrągłe" urodziny, więc to by akurat pasowało

Zobacz więcej komentarzy (3)

#73Lkp

Byłam przez 10 lat w związku z facetem, który bał się życia i odpowiedzialności. Liczyła się tylko jego wygoda i życie bez obowiązków, co mnie dobijało. 
Od zawsze lubiłam zwierzęta, nieważne co to było, kot, pies czy inne futro, ale wiadomo, zwierzątko – szacunek i troska mu się należy. Człowiek ma wolną wolę, ogarnie życie i sobie poradzi, a ze zwierzętami różnie bywa. Od zawsze chciałam mieć zwierzę i były obecne w moim dzieciństwie, czego nie ukrywałam przed swoim partnerem. Obojętnie co to było, kot czy pies, fretka, stare, młode, bez nogi, bez oka... nieważne. Ważne dla mnie było, aby dać poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Zawsze było mi szkoda niechcianych zwierząt, często jeśli znalazłam zwierzę na ulicy, to je przygarniałam (mama też nie była zbytnio z tego zadowolona), najczęściej były to bezpańskie koty. 
Pracuję w pewnym magazynie, gdzie właściciel ma koty, którymi się niezbyt zajmuje. Oczywiście kupuje dla nich pożywienie, ale karmienie i dbanie o zwierzaki przypada nam, pracownikom. Jeden z tych kotów został potrącony przez samochód, musieli mu amputować łapę. Jako że kot nie jest już „perfekcyjny”, właściciel już go nie potrzebował i chciał go oddać, a że to ja to zwierzę wychowywałam (będąc w pracy), postanowiłam go adoptować, wiedząc, że nie poradzi sobie, żyjąc na zewnątrz, za magazynem, z trzema nogami, między pędzącymi autami. 
Jako że mieszkam z partnerem, chciałam, abyśmy podjęli decyzję razem (dodam tylko, że on nie cierpi kotów). Przedstawiałam swoje argumenty, wiedząc, że nikt nie zechce „wybrakowanego” zwierzęcia i powiedziałam, że nie chcę go skazywać na czekanie w schronisku nie wiadomo ile czasu, i że to zwierzę jest dla mnie ważne. Chciał zepchnąć decyzję na mnie i stwierdził, że on nie chce kota, bo będzie sierść i to on będzie się musiał nim opiekować, ponieważ ja mam dwie prace (nie ma mnie w domu przez 3 dni w tygodniu od 6-22, chcę odłożyć pieniądze na własne mieszkanie, gdy on siedzi w domu i gra w gry). 
Nie kłóciłam się. Powiedziałam, że rozumiem i zaproponowałam rozstanie. Po co trwać w relacji, gdzie facet nie proponuje ślubu po tylu wspólnych latach, nie ma żadnych planów odnośnie do przyszłości, o dzieciach nie chce słyszeć i jest tylko, żeby być? Z dwojga złego wolę tego zwierzaka. Teraz siedzę, czekam na wieści o amputacji od szefa i powrót „jeszcze partnera” z wakacji u mamy. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale mam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję.

PS Co, do opieki w dni, które pracuję do późna, już umówiłam się z koleżanką, że będzie dotrzymywała towarzystwa kociakowi, a ja jej za to zapłacę. Nie wiem tylko, kiedy facet zamierza się spakować i ulotnić.
anonimowe6692 Odpowiedz

Znaczy generalnie dobrze, że z nim zerwałaś, bo 10 lat stagnacji związku nie wróży dobrze, ale... Z tego co napisałaś wynika, że powodem rozstania dla Ciebie jest to, że partner się nie zgodził na coś, czego Ty chcesz. A to jest niewiarygodnie toksyczne z Twojej strony.

Odpowiedzi (3)
ohlala Odpowiedz

Kot uratował Cię przed zmarnowaniem sobie życia.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#j47AI

Kiedy byłem mały, w latach 90. i trochę później, był hype na McDonalda i zachodnie nowinki. Teraz to jest powszechne i prędzej ludzie będą czekać na egzotykę z innej beczki, jednak dla małego chłopaka McDonald i Happy Meal to było coś. Pewnego dnia mama miała mnie zabrać na maczka, bo akurat w Happy Meal była fajna seria. Tego samego dnia babcia przygotowała placki ziemniaczane, które bardzo lubiłem. Podczas jedzenia zapytałem mamę o Maca. Był to mój największy fail, jaki mogłem zrobić. Babcia zrobiła dla mnie coś o wiele lepszego niż sztuczne żarcie z fast fooda, ale wtedy wiadomo, było się młodym i głupim. Po latach, kiedy już dziadkowie odeszli, czasami gdy wracam z pracy, chcę wpaść do Maca na kawę czy coś, ale gdy przypomni mi się to wspomnienie sprzed lat, łapie mnie wewnętrzna przykrość i żal do samego siebie. Parę razy nawet zdarzyło mi się zawrócić i zjeść kanapkę z domu.
Pamiętajcie, na fast fooda zawsze zdążycie pójść jako nastolatkowie, studenci, osoby dorosłe. To co przygotuje ci mama, tata, babcia, dziadek jest milion razy lepsze niż najlepsze specjały, bo jest dawane z serca.
Risha Odpowiedz

A w czym przeszkadzałoby komukolwiek, że czasem zje fast fooda ? Babcia się obraziła że po jej obiedzie chciałeś coś jeszcze zjeść? Nie każdy posiłek jest robiony z sercem, czasami jest to cos czego nie lubisz ale jest ci wmuszane, bo wszyscy to dostali i jak nie zjesz to nic innego nie dostaniesz.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#Ud9xu

Od zawsze przyjaźniłam się z pięknymi dziewczynami i sama też uważałam się za ładną, ale tylko z twarzy. Od dziecka słyszałam od chłopaków, że jestem gruba, że wyglądam jak świnia, że jestem obrzydliwa. I to siedzi we mnie do dziś.
Teraz jestem trochę większa, ale nie wyglądam jak wieloryb.
Chłopcy zawsze byli zainteresowani moimi koleżankami. Nieważne, z którą z nich byłam – to one zawsze dostawały więcej uwagi, więcej komplementów, więcej wszystkiego. Prosili je o numer telefonu, pytali o Instagrama, Snapa. To je zagadywano. Ja zawsze byłam z boku. Nigdy nie dostałam komplementu od chłopaka, nigdy nie dostałam od żadnego uwagi. Ostatnio razem z koleżanką dla żartu założyłam konto na portalu randkowym. Do niej od razu napisało mnóstwo chłopaków, do mnie prawie nikt. A jeśli już ktoś się odezwał, to okazywał się zbokiem. Nawet jeśli w opisie miał, że szuka kogoś na poważnie, to i tak szybko wychodziło, że chodzi tylko o jedno. Inni mnie ghostowali i przestawali odpisywać. Moja koleżanka w tym czasie pisała już z kilkoma naraz i rozmowy toczyły się normalnie, jakby faktycznie byli zainteresowani. A ja patrzyłam na to i miałam wrażenie, że znowu zostałam gdzieś z boku. 
Najgorsze jest to, że na tym portalu miałam normalne zdjęcia. Nie wyglądałam tam źle. Naprawdę wyglądałam dobrze. Nie było widać mojej wagi (nie to, że chcę ją ukrywać). Więc dlaczego do mnie odezwało się tak mało osób? Dlaczego akurat zboki? Co jest ze mną nie tak?
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze to, że żyje we mnie strach, że komplementy od moich przyjaciółek są nieszczere, że one też w głębi duszy uważają mnie za obrzydliwą, brzydką czy gorszą.
karlitoska Odpowiedz

1. Jak zależy Ci na byciu adorowana przez typów w klubie czy na tinderze to spinaj dupę i leć na siłownię i dietę.
2. Jeśli zależy Ci na znalezieniu chłopaka, z którym stworzycie udany związek to skup się na tworzeniu relacji z mężczyznami, którzy choć trochę zwracają na Ciebie uwagę - są dobrymi kolegami, fajnie wam się spędza czas, może akurat wyjdzie z tego coś ciekawego.
Pamiętaj, że w tych grupach chłopaków, którzy zagadują w klubach do Twoich koleżanek, też często stoją z boku Ci mniej pewni siebie, wycofani, bo zostali wiele razy odrzuceni. Może warto lepiej się rozglądać i samej zagadać, albo przynajmniej się uśmiechnąć? :)

Zobacz więcej komentarzy (2)

#RermH

Nie byłem i nie jestem najlepszym i najspokojniejszy dzieckiem, moi rodzice mieli ze mną problemy tak naprawdę aż do niedawna, do momentu gdy tata znowu chciał mnie zdzielić po twarzy, a ja mu oddałem i wezwałem policję. Rodzice przeżyli szok, jak to tak, że odważyłem się oddać, postawić się w sposób namacalny i jeszcze wezwać policję. W takiej sytuacji na ich miejscu też byłbym oburzony, gdyby nie jeden fakt – agresja taty wymierzana w stronę całej rodziny, a fizyczna w moją przez 10 lat. Spędziłem 10 lat, będąc bity, obrażany, wyśmiewany. 10 jeb***ch lat nie mogąc nawet płakać, bo przecież to nic takiego i przesadzam. Całkowicie zniszczyło to moją samoocenę, akceptację, no ogólnie nienawidziłem siebie i nadal tak jest. Od 5 lat gdzie byłem na tyle świadom, co się dzieje wokół mnie, jak wygląda moje życie, nie potrafię patrzeć w lustro, po prostu brzydzę się sobą. Przez te 5 lat nie było jednego miesiąca, żebym nagle nie dostał jakiegoś załamania, myśli samobójczych czy myśli o zabiciu taty. Rodzice głupi nie są, widzieli, że coś jest nie tak, więc chodzenie do psychologa zaczęło być dla mnie normą. Ale ja nie potrafiłem zaufać obcemu człowiekowi, a tym bardziej dorosłemu. Nie potrafiłem nawiązywać znajomości. Każdemu z nich wciskałem bajeczkę, mieszając fakty z wymyślonym rzeczami, tak aby usłyszał to, co chce usłyszeć. Do teraz przydaje mi się ta „umiejętność” mówienia tego, co ktoś chce usłyszeć i grania roli do tej historii. Ale spytacie się pewnie czemu chociaż nie spróbowałem. Spróbowałem, tylko że nawet u psychologa słowa dziecka mają mniejszą wagę od słowa dorosłych. Rodzice zaprzeczyli, pominęli wiele rzeczy i wyszło na to, że robię aferę o nic. Aktualnie mając 17 lat, pierwszy raz wyznałem komukolwiek, co się działo w moim życiu. Tak dobrze grałem swoją rolę, że moi przyjaciele, których znam od 1 klasy, nawet się nie domyślali, że mam jakiekolwiek problemy. Jest lepiej z moim zdrowiem psychicznym, chociaż nadal nie ma rewelacji, nadal się boję ludzi, nie potrafię ufać, a przez brak poczucia miłości łaknę każdej możliwości bycia kochanym. Skutkuje to tym, że z jednej strony marzę o posiadaniu drugiej połówki, która mnie zaakceptuje, a z drugiej nie potrafię zagadać, po prostu uciekam i panikuję. Widok par przyprawia mnie o łzy, szczególnie jak mam gorszy dzień. Mając 17 lat, nigdy nie byłem przytulony przez żadną dziewczynę, nigdy nie trzymałem żadnej kobiety za rękę. Chciałbym być kochany, mieć możliwość chociaż przytulić się do drugiej połówki.
imtoooldforthisshirt Odpowiedz

Musisz sie jednak przeprosic z terapia, bo inaczej nawet jak poznasz jakas dziewczyne, to nie stworzysz z nia trwalego zwiazku. Psychologiem sie nie przejmuj, dla niego to jest praca, on nie bedzie cie ocenial.

Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie