#vCjZA

Witam zwracam się do was i robie to pierwszy raz, więc może nie być łady i składu ale potrzebuje opinni innych a z charakteru jestem dość zamkniętą osobą .
Jestem w związku od szkoły średniej, 8 lat jesteśmy razem jest ona tak naprawdę moją pierwsza poważną partnerką jak i ja jej .Jestem teraz w swojej życiowej kropce w kwestiach zawodowych i bardzo mi to ciąży bo nie wiem co teraz zrobić który kierunek zawodowy wybrać, mierze się z tym od kilku miesięcy ,zawsze radziłem sobie z takimi sprawami sam nie potrzebowałem do tego innych ciężko było mi mówić o swoich problemach ,ale zawsze byłem ostoją emocjonalną dla innych ,a zwłaszcza dla mojej partnerki która miała bardzo niską samo ocene ,za młodych lat było to spowodowane mocnym trondzikiem na tawrzy ,ale zawsze ją wspierałem i mówiłem że jest piękna u ją w tym utwierdzałem po kilku latach w konću udało jej się to wyleczyć , z czego bardzo się cieszę .Niestety z powodów zawodowych i niską samo ocenę wpadła w poważną depresje , miała napady lękowe potrafiła płakać w losowym momencie ,było kilka sytuacji gdzie znajdowałem ją zwinięta w pozycje embrionalną zapłakaną , zawsze ją wtedy wspierałem , lecz postanowiłem stworzyć jej bezpieczną bańkę w naszym domu ,plus terapia ze specalistą na szczęscię udało sie nam z tego wspólnymi siłami wyjść ( bardziej ona sama dała sobie radę , chodzi o to że byłem bez silny ale zawsze przy niej byłem ) , ale ta bezpieczna bańka spowodowała że straciliśmy kontakt ze znajomymi .Moja partnerka zmieniła prace i zaczeła się rozwijać zwodowo wkierunku którym zawsze chciała .Lecz wszystkie te sytuacje spowodowały że było nam ciężko finansowo więc bardzo dużo pracowałem i cięzko mi było poświęcać jej tyle czasu co spowodowało w naszym związku pewną rutynę .
Więc miesiąc temu postanowiłem że skoro z nią teraz wszystko ok to ja zmienię pracę bo czułem się totalnie nie spełniać zawodowo , i teraz wracamy że jestem w stagnacij życiowej nie wiem co dalej w jakim kierunku się kierować nawet nie wiem co lubię robić żeby iść w jakimś kierunku .W zeszły wekend moja partnerka pojechała po pracy na urodziny koleżanki z pracy (zawsze miałem luz z takimi rzeczami bo podstawą w związku ze mną jest zaufanie i szczerość ) impreza była u kolegi z pracy o wszystkim wiedziałem ,miałem ją odebrac jak impreza się skończy ( impreza odbywała się jakieś 40km od naszego miejsca zamieszkania ) ,no i czekałem na telefon o 2 położyłem się spać budząc się mniej więcej co poł godziny by sprawdzić czy dzwoniła lub pisała , napisała mi po 6 że spała u koleżanki bo rano nastęonego dnia musiała iśc do pracy .
Więc umówiliśmy się żebym po nią przyjechał pojechałem oczywiście zdenerwowany bo wie że mam luz do takich żeczy lecz mogła by cokolwiek napisać .W niedzielę powiedziała mi że spała u tego kolegi .

#cAmqR

UIUKIIKK UUYHH HYHYH HHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHH

#MhXcu

Historię tą wielokrotnie opowiadała mi moja babcia, dotyczy ona jej dziadków, a moich prapradziadków, ale dla ułatwienia rozumienia historii będę ich nazywał po prostu "babcia" i "dziadek".
Dziadkowie przeprowadzili się na pewien czas do Francji (do Carmaux), razem z ich małymi jeszcze dziećmi, w poszukiwaniu dobrej pracy i zarobku, za namową braci dziadka, którzy również tak postąpili.
Mieli oni zamieszkać w domu o numerze 13, co już babci nie za bardzo odpowiadało, gdyż była ona nieco przesądna, tak samo jak innym osobom, którzy właśnie z tego powodu nie chcieli tam zamieszkać. Obawy babci okazały się jednak słuszne...
Dziadek pracował na kopalni, zawsze na drugą zmianę, zatem w domu pojawiał się dopiero późnej nocy. Babcia zostawała zawsze sama z dziećmi przez ten czas. Chyba codziennie, dokładnie o północy z piwnicy dochodziły dziwne, niezidentyfikowane dźwięki, trwające nieprzerwanie przez parę minut, coś jakby ciągłe stukoty, połączone z dźwiękami łańcuchów. Dzieci przez ten czas spały, więc babcia była jedyną osobą, która to słyszała. Kiedy powiedziała to dziadkowi, ten oczywiście jej nie wierzył. Nie było go w domu o tej porze, więc nie miał tego jak zweryfikować. Po kolejnych próbach przekonania go, postanowił, aby jego przyjaciółka została z nią na noc i sprawdziła, czy coś będzie się działo.
Nie wiem, jak to możliwe, ale właśnie tej nocy nic się nie zdarzyło. Żadnych dźwięków. Po tym dziadek całkowicie zbagatelizował sprawę, tłumacząc to jakimiś urojeniami i wymysłami babci. Czy cokolwiek znajdowało się w tej piwnicy, nie chciało, aby wiedział o nim ktokolwiek inny?
W pewien dzień jednak, na kopalni była awaria windy, przez co pracowników wypuszczono wcześniej. Dziadek wrócił przed północą, dlatego podczas jedzenia posiłku po powrocie, sam był świadkiem tamtych dźwięków dochodzących z piwnicy. Zszedł tam, co prawda już po fakcie, i sprawdził, wszystko było na swoim miejscu, nic nie wyglądało, jakby miało powodować takie odgłosy. W każdym razie uwierzył już babci.
Dźwięki te pojawiały się podobno w ten sam sposób aż do czasu ich późniejszej wyprowadzki. Nie znali oni historii tego domu, ani czy ktoś w nim umarł. Ale czy numer 13 miał z tym jednak coś wspólnego czy to tylko zwykły przypadek?
Nie wiem, czemu nie próbowali bardziej zweryfikować tego zjawiska, ale może po prostu sami się tego bali...
AvusAlgor Odpowiedz

Znam podobny przypadek. Pewna doktorantka filologii romańskiej i nauczycielka języka polskiego cierpiała na zaburzenia snu. Ciągle przeszkadzały jej jakieś szmery, źródła których nie potrafiła ustalić. Początkowo myślała, że jest to wina zmęczenia i stresu w pracy. Zakup wspaniałego, komfortowego, solidnego i bardzo ciężkiego dębowego łóżka na ozdobnych nóżkach też nie pomógł.
Szukając przyczyn, wymyśliła, że dręcząca ją bezsenność i omamy słuchowe są wynikiem braku partnera, którego nie miała od III roku studiów. Zainstalowała Tindera, ale szczęście jej nie sprzyjało. Kolejni kandydaci nie spełniali oczekiwań, bo albo mieli za kiepski samochód, albo za niskie wykształcenie, albo nie znali się na polskich serialach, albo lubili herbaty smakowe, których doktorantka z kolei nienawidziła. Dodatkowo żaden nie był podobny do jej matki, którą to szczerze podziwiała.
Przedłużający się brak snu co raz poważniej dawał jej się we znaki. Którejś nocy, gdy nie mogła zasnąć, usłyszała szczególnie wyraźny szmer dobiegający spod łóżka. Zajrzała pod nie, ale niczego nie zauważyła. Wiedziona ciekawością wlazła tam i wtedy wydało jej się, że ktoś jest na górze. Wygramoliła się czym prędzej, lecz nikogo nie było. Znów jednak miała wrażenie, że ktoś jest pod łóżkiem. Rzuciła się pod nie, ale było pusto, natomiast z pewnością ktoś był na wierzchu. To ganianie się z duchami trwało do rana, kiedy wreszcie zmęczona zasnęła na fotelu. Wtedy uknuła plan. Podpiłowała nogi od łóżka i obwiązała je sznurkiem tak, że wystarczyło jeno pociągnąć, aby rozleciały się na wszystkie strony. Położyła się na pościeli i nasłuchiwała. Gdy dobiegł ją szmer spod łóżka, złapała sznurek i energicznie pociągnęła. Nóżki się rozjechały a ciężki, dębowy stelaż pozbawiony filarów runął z łoskotem na podłogę przygniatając i uśmiercając na miejscu ukrywającego się tam Mariusza, jej kolegę z podstawówki, zakochanego w niej bez pamięci, który to od lat nieprzerwanie śledził każdy krok swej miłości.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (1)

#sn66Z

Posiadam odkurzacz wodny i muszę go po każdym odkurzaniu myć. Wiadomo, że niektóre syfki wlecą do syfonu i zapychają mi odpływ w wannie. Postanowiłam sama odkręcić i to wyczyścić. No niestety coś źle zrobiłam i nie dało rady odkręcić. Wtedy poprosiłam męża.
Zadał mi krótkie pytanie, na które nie potrafiłam odpowiedzieć : - Dlaczego nie możesz poprosić mnie o pomoc tylko ruszasz i później ja muszę naprawiać??
Dzisiaj odpowiedziałam sobie na to pytanie. Mianowicie pojechałam dzisiaj załatwić w urzędzie jedną rzecz i po drodze zajechałam do sklepu. Dosłownie po 5 minutach wróciłam i nie mogłam odpalić samochodu. Widziałam, że "pali" się kontrolka akumulatora, więc padł pewnie akumulator. Spróbowałam jeszcze w międzyczasie, kiedy dzwoniłam do męża pompką od paliwa, ale też nie dało rady.
Słuchajcie, ile się nasłuchałam przez telefon...Po co tam pojechałaś? A urząd jest w innym miejscu. itd.
Streszczając całą historię, po prostu spalił się bezpiecznik od start/stop.
Ile było przy tym gadania, że zdałam sobie sprawę, że chyba wolałabym, żeby jakaś inna osoba mi pomogła niż własny mąż, ewentualnie po prostu wziąć sprawy w swoje ręce.
AvusAlgor Odpowiedz

Jakiś czas temu przestałem rozumieć ludzi, którzy stawiają jakieś przedmioty wyżej niż drugą żywa osobę i robią awantury o rzeczy martwe. Ale ja stary jestem, nie nadążam :)

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (1)

#kOuth

siemka. Jestem w prawie 3 klasie liceum,jestem w miare glosna i towarzyska osoba. Nigdy nie brakowalo mi “znajomych” czy ramienia do placzu. Natomiast. 3 kwietnia rok temu stala sie sytuacja ktorej nie umiem jakos przetworzyc do dzis. Moze byc to dla was zabawne bo szczeniackie problemy. Natomiast moja pierwsza licealna przyjaciolka urwala ze mna kontakt. Z dnia na dzień bez slowa bez jakiegokolwiek ostrzezenia. Dla kontekstu wrocila wtedy z 2 tygodniowego wyjazdu wiec sie stesknilam a ona popatrzyla na mnie zgorzkniale mowiac “nie chce cie znac”. Nadal nie wiem czemu to zrobila. Rozmawialysmy pare razy ale jej widok nadal sprawia ze ryje jak bobr. Nigdy w zyciu nikt nie urwal ze mna kontaktu,jestem bardzo ugodowa i niekonfliktowa osoba ktora sie bardzo przywiazuje. Wiec tak,minal ponad rok a ja nadal placze na widok jej usmiechu. Strasznie zaluje ze to nie ja sprawiam ze sie usmiecha,ze to nie ze mna wychodzi po szkole. Chce jeszcze dodac ze normalnie o tej sprawie powiedzialabym znajomemu ale juz kazdy tyle wysluchiwal mojego plakania ze nie chce ich juz tym meczyc. Niedlugo mam półmetek i boje sie ze znowu gdy zobacze ja tanczaca i rozesmiana to poleci mi lza. Z czasem nie jest lepiej a ja nie wiem jak sobie poradzic. Na psychologa czekam os pol roku a nic innego nie pomaga. Probowalam uzywek,poznawania ludzi na sile,byle by zapomniec. Nie za bardzo pomoglo. Nie wiem. Moze przejdzis mi za tydzien? a moze sama nakrecam sie piszac to. Nie mam zielonego pojecia. Ale jezeli dotarl*s tutaj to dziekuje ci że poswiecil*s swoj czas na wysluchanie mnie. Milego dnia or wieczorku🫶🏻

#PRn5d

Pewnej nocy, gdy spałem, wszystko było OK, do momentu, kiedy obudziłem się znienacka, bo złapał mnie potężny ból w łydce, wręcz paraliżujący. Nie wytrzymywałem, zwijałem się z bólu, aż mi się słabo z tego bólu zrobiło. Po niecałej minucie, ból zaczał stopniowo słabnąć, i po jakimś czasie ustał całkowicie.

Do teraz nie wiem co to miało być...

#ZL7LO

Chwilę po kąpieli pod prysznicem łapie mnie swędzenie pleców. Prysznic biorę prawie codziennie, zawsze starannie myję plecy. Chwilę po wyjściu z prysznica zaczyna mnie łapać silne swędzenie pleców, czuję się jakby mi mrówki łaziły po plecach. Po kilku minutach swędzenie ustaje.

Nie wiem jak temu zaradzić.

#Oj4td

Gdzie popełniłem błąd...
Mam 28 lat. Skończone studia i nadal bez "porządnej" pracy. Brzmi znajomo? Cóż, mój przypadek jest nieco inny. Brak porządnej pracy oznacza dosłownie brak porządnej/normalnej pracy. Aktualnie utrzymuje się z pracy dorywczej gdzie załatwienie jej to też były cuda na kiju i mieszkam z rodzicami. Nie jestem w stanie zarobić i odłożyć w zasadzie na nic, po za marnym wyjściem na zero. Żeby nie było, pracowałem wcześniej w normalnej robocie, ale zmiana miejsca zamieszkania i... no właśnie. W czasie studiów miałem w miarę normalną jak na studenckie warunki dobrze płatną prace. Skończyłem studia, myślę awans. A tu totalna lipa. W zasadzie jest gorzej niż na studiach. Okazało się że przydało by mi się parę kursów do mojego kierunku(No ale żeby je zrobić muszę mieć kasę której nie mam). Zawody na które teoretycznie mógł bym iść po studiach/zgodne z kierunkiem, pozostają dla mnie z pewnych przyczyn niezależnych ode mnie zamknięte. Dosłownie i nie ma się co siłować z koniem. Niestety ogarnięcie tego wszystkiego zajęło mi rok. Teraz jestem w totalnie beznadziejnej i demotywującej sytuacji. Sytuacji nie poprawia brak znajomych (ludzie po studiach się po rozjeżdżali i dziewczyny). Czuje się jak wszyscy poszli do przodu, mniej lub bardziej udanie urządzają się. A ja... czuję się jak bym stał w miejscu. Zazdroszczę ludziom którzy mają nawet niewdzięczną stałą robotę i dostają za to kasę. Wiem, że nie nadrobię już tego poziomu. Próbuje się pocieszać, że są inni, że są ludzie pasożytujący na garnuszku...
Ale jak tak nie potrafię. Chce coś robić, rozwijać się pracować. Ale każda próba jest kontrowana przez życie, coś w stylu "Dobra tu ci sypnę marną kasą ale to nie dla
ciebie/nie nadajesz się/mogło by być ale nie dla pasa kiełbasa/, idź sobie posiedzieć jeszcze u rodziców." Ehh, błagam jest tu ktoś z jakąś shitworking co go całkowicie demotywuje z życia? Ponoć słyszałem, że ludzi narzekają na pracę od 9 do 17. Chętnie wezmę twoją pracę, mogę ci nawet oddawać część zysków. PS: Próbowałem być nawet fizycznym robolem i dwa razy próbowano mnie oszukać wykorzystując moją ciężką prace.
Dodaj anonimowe wyznanie