#Jl8Ae
– Eeej, k...a, kolejka jest!
Ja mówię, że przez aplikację otwieram, więc nie wiem, o co mu chodzi.
– Tu się kur..a czeka na kolejkę, teraz mi się popsuło przez ciebie!!!
– Co się popsuło, jak to jedno od drugiego niezależnie działa?
Ten się odwraca, klepie w ekran i słyszę, jak gada do tej laski w telefonie.
– No, no czekaj, kur...a, bo gościu przyszedł i mi popsuł, teraz mnie całkiem wybił, nie wiem, co mam robić dalej...
Biorę paczkę i odchodzę, a jakiś dziadek, co za typem stał, odwraca się i mówi do mnie:
– Nam się tu wszystkim spieszy, a pan się wepchał!!
Co za ameboza umysłowa...
#sABQF
To nie jest tak, że chcę jakiejś panienki na boku, mam ochotę chlać do upadłego czy oglądać TV do późna. Po prostu chcę choć chwili spokoju, izolacji od wszystkich, bo czuję się jak osaczony. Mam wrażenie, że mam dziecko, o które trzeba dbać, za które trzeba myśleć i decydować.
Od rana się zaczyna — śniadanie do łóżka, jak śpię dłużej, bo akurat mam wolne w pracy. A jak razem mamy wolne, to mamy iść na spacer. Kiedyś chodziłem sam, aby pomyśleć, odświeżyć umysł. Dziś słucham ciągłego „bla, bla, bla, w pracy Łukasz, ple, ple, ple, a z koleżankami to...”. Oczywiście to sprowadza się do porad, których udzielam, gdy pyta mnie o zdanie. Porad, które praktycznie wypełnia co do joty, ciągle mnie o coś pytając. Budżet rodzinny też jest na mojej głowie, bo dziewczyna, gdyby miała brak jakiegokolwiek limitu, najchętniej nakupowałaby mi prezentów, słodyczy i innych dupereli, wydając moją i jej miesięczną pensję.
To nie jest tak, że jest kompletną niemotą i nie potrafi nic — gotuje, sprząta, pierze, prasuje, myje, pracuje. Robi mi kanapki do pracy, prezenty itp. Ale to ja odpowiadam za całą organizację, finanse i wszystkie ważne rzeczy. Ja muszę ustalać harmonogram i przypominać jej o spotkaniach, wystąpieniach czy nawet wizytach u lekarza bądź urodzinach jej rodziców. Ona tego wszystkiego nie potrafi. Zapomina, wydaje pieniądze na byle co, buja w obłokach.
Jestem tym przytłoczony, mam wrażenie, jakbym musiał myśleć za dwie osoby.
#Xb04a
Dla mnie najważniejszym dniem w życiu okazał się jednak rozwód, bo to wtedy tak naprawdę moje życie zaczęło zmieniać się na lepsze.
Nic dziwnego. Pozbyłem się wtedy raka, który mentalnie zżerał mnie od środka każdego dnia. Pozbyłem się energetycznej wampirzycy, która przez lata skutecznie ściągała mnie na dno.
#Y47RD
Ludzie patrzyli na mnie z nieukrywaną pogardą i pożałowaniem, no bo co to za praca. Znajomi nie patrzyli w ten sposób, ale dało się wyczuć, że mi współczują i kibicują, żebym stamtąd uciekała.
Pracę zmieniłam, pracuję w biurze, siedzę wygodnie, czysto, w klimie, awans społeczny, ble, ble, ble.
Nikomu jeszcze nie przyznałam się, że gdyby nie to, że poważnie zaczęło mi to szkodzić na dłonie, np. nie miałam czucia w trzech palcach już prawie cały czas, a rano ręce bolały tak bardzo, że nie mogłam sobie zrobić śniadania, to bym tam została, brakuje mi tej pracy. Załoga była sympatyczna, miałam darmowe obiady, a przede wszystkim miałam godzinową niezależność – przyjść mogłam, o której chciałam, byle było zrobione, więc przychodziłam na 8:00 bez obawy o spóźnienie i po pracy cały dzień wolny, no bo etat niepełny. Pensja nie była zła, pracowałam sama, nikt mi nad głową nie stał, nie użerałam się z klientem ani z nikim, bo szefostwo było spoko.
Gdyby nie ręce, wróciłabym do tej poniżającej według społeczeństwa pracy.
#cMfkf
#b2kx8
No i przyszedł czas, że się rozwiedliśmy (nie, nie przez jego wygląd). I teraz widzę, że mój były mężuś znowu zaczął na siłownię chodzić i nawet fryzjera odwiedził. Dochodzą mnie słuchy, że robi to, żeby mi pokazać, co straciłam. No cóż, opakowanie może i staje się ładniejsze, ale charakter pozostaje bez zmian.
I naszła mnie refleksja. Pełno w necie jest „inspirujących” historii, jak to facet rzucił laskę, bo była gruba, a po rozstaniu ona przechodzi metamorfozę i jest laska. Da się? Da się. Tylko dlaczego jak już jest się w związku, to ludzie przestają o siebie dbać? Jak już się ma drugą połówkę, to można być otyłą fleją?
#4wkpj
#2YFE5
W końcu chyba postanowiła przetłumaczyć to ostatnie zdanie na angielski i udało jej się wydukać: „Łan Poland?!”.
W tym momencie jakiś pan postanowił pomoc obu kobietom i zaproponował tłumaczenie rozmowy. Urzędniczka przyjęła to z westchnieniem ulgi i narzekaniem: „No mówię łan Poland, to nie rozumie”.
Naprawdę się spodziewała, że ktoś to zrozumie?
#spZGC
Na początku próbowałam pomóc — dowiedzieć się, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy, czy dziewczyna nie ma depresji, czy nie potrzebuje pomocy itd. Ale nie. Ona po prostu tak została wychowana, że wszyscy wokół niej skakali i wszystko robili. Rodzice niczego od niej nie wymagali, teraz brat również od niej niczego nie wymaga (rodzice dość solidnie wpoili mu przekonanie, że ma się siostrą „opiekować” niezależnie od wszystkiego).
Gdy była mowa o planowaniu wspólnej przyszłości, on był przekonany, że jego siostra zamieszka z nami. Szliśmy coś zjeść? Brał dla niej coś na wynos, by nie było jej przykro. Jeśli to ja go odwiedzałam (rzadko), to jego siostra ciągle siedziała z nami, choć mają ogromne mieszkanie (które w całości utrzymuje on). Dodatkowo na każdym kroku starała mi się pokazać, że zna go lepiej niż ja, bo np. wie, że on nie słodzi kawy, a herbatę tak.
Nie zliczę awantur o jego siostrę, o to, że ja nie chcę żyć w trójkącie. Ostatecznie to on zostawił mnie, bo jestem egoistką i go nie rozumiem. Spędza teraz czas tylko z siostrą, wrzuca zdjęcia, jak to im dobrze razem. Ja jestem sama i staram się jakoś pozbierać, oni dalej mieszkają razem, dziewczę pracy wciąż nie ma.