#dAGXk

Jestem już dorosłym facetem, odpowiedzialność, powaga itp., ale... zawsze gdy myję podłogi, łazienkę, WC, wannę i wszystko inne, pod nosem komentuję swoje poczynania głosem pana prowadzącego program „Usterka”. To samo robię, gdy np. coś naprawiam, remontuję itp. Głupie, wiem. Ale zawsze gdy tak sobie udaję, staram się jakoś bardziej i efekty są zadziwiająco dobre...
Jak coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie?

PS Raz zostałem przyłapany na mówieniu do siebie... Konsternacji nie było końca.

#XrYjf

Mój partner przez całe życie mieszkał z rodzicami. Tak oto trzydziestoletniemu mężczyźnie mama robiła kanapki do pracy, prała, prasowała, sprzątała pokój, ogólnie wręczała go we wszystkim — bo to facet, nie musi umieć (jej mąż zrobił się typowym Januszem, co wraca z pracy, siada przed telewizorem z piwkiem i czeka, aż żona go obsłuży). Jako że dzieliło mnie i partnera około 600 km, a ja nie mam rodziny w swoich stronach, zostawiłam wszystko i przeprowadziłam się do niego. Dopiero wtedy zauważyłam, jak zachowuje się teściowa. Wytrzymałam miesiąc. Stanowczo za dużo.
Wynajęliśmy mieszkanie 20 km od jego rodziców. Chłop totalnie niezaradny. Kanapek nie zrobi, ziemniaków nie ugotuje. Nie wysprząta łazienki, pokoju, kuchni. Nie włączy pralki. Nie zrobi zakupów, nawet z kartką — bo nie wie, gdzie co leży.
Jestem niesamowicie cierpliwa, więc partnera uczyłam wszystkiego. Krojenia i obierania warzyw, robienia zakupów, gotowania... wszystkiego, czego nie potrafił. Teraz pomaga w zakupach, w kuchni, w sprzątaniu, nie zawsze zrobi to idealnie, czasem po nim muszę poprawić lub pokazać raz jeszcze, ale nieważne, ważne, że widzę, że się stara. Moją radość zaburzyła ostatnia wizyta teściowej u nas... Mój partner oczywiście pomagał mi przy wszystkim, co było do zrobienia, nie muszę go zmuszać, oboje pracujemy, oboje mamy obowiązki. Ale bardzo nie spodobało się to teściowej. Usłyszałam wiązankę jakich mało, że z jej syna pantofla robię, że to facet jest, że miejsce kobiety jest w kuchni i tym mam się zająć. Że ona nie dopuści do tego, żeby jej syn robił babskie rzeczy... Kazała mu się spakować i wracać do domu, bo ona sobie nie życzy, by jej syn tak się zachowywał. 
Mojemu przyszłemu ślubnemu ciśnienie się podniosło, mi również. Wyrzuciłam teściowej wszystko, szczególnie to, że zrobiła z męża i syna życiowe kaleki, że po prostu są nieprzygotowani do życia w społeczeństwie. W tym momencie mój partner zaczął pakować rzeczy do walizki... Pomyślałam, że postradał zmysły i wraca do mamusi — a proszę bardzo! Jednak on pozytywnie mnie zaskoczył. Spakował wszystkie rzeczy, które miał od matki, łącznie z ciuchami i laptopem i po prostu wystawił ją za drzwi razem z walizką, oświadczając, że w jego obecności nikt jego przyszłej żony obrażał nie będzie, mamusi już dziękuje, a za dwie godziny mamusia ma pociąg i życzy miłej podróży. Teściowa zapowietrzyła się i od tamtej pory ani jednego komentarza, SMS-a czy telefonu od niej nie miałam :)

Kochane kobietki, nie róbcie z synów i partnerów takich sierot, oni naprawdę zginą w społeczeństwie!

#bHSoJ

Jestem blondynką. Chociaż nie lubię rozmawiać o butach i szminkach, często czuję się jak typowy pustak. Nie jestem inteligentna ani elokwentna. Nie potrafię zabłysnąć w towarzystwie, a kiedy już się na to zdobywam, zazwyczaj reakcją innych jest szyderczy śmiech. Gdy ktoś coś mówi, posłusznie kiwam głową na znak, że się z nim zgadzam, bo nie jestem w stanie wymyślić własnej odpowiedzi. Jeżeli ktoś się mną interesuje, to z reguły tylko ze względu na wygląd zewnętrzny (czemu właściwie też się dziwię). Przez większość życia towarzyszy mi uczucie, że jestem najzwyklejszą, tępą laską. I, niestety, o ile często się mylę, tak w tym przypadku pewnie mam rację.

#SBZqy

Życie w bloku odbija się na psychice.

Pewnego popołudnia miałam do załatwienia kilka spraw, więc musiałam wyjść z domu. Nie chciałam zostawiać prania w pralce, bo bardzo szybko zaczyna śmierdzieć. Stwierdziłam, że poczekam, aż pralka skończy cykl. I tak czekam pół godziny, godzinę, po czym przypomniałam sobie, że ja żadnego prania nie robiłam. Ale sąsiad z klatki obok już tak...

#KnudP

W moim rodzinnym domu panował rodzaj matriarchatu. Słowo matki było święte i przez lata niepodważalne. Aż do przełomu gimnazjum i liceum nie miałam odwagi się przeciwstawiać, ojciec niemal nie uczestniczył w życiu rodzinnym, ze mną dużo rozmawiał, ale matki unikał jak tylko mógł. Jednym z elementów takiego życia było to, że jej zasady były święte i niepodważalne. Przez jedną z nich mam do niej do tej pory wielki żal, choć minęło prawie 10 lat.

Byłam w 1 klasie gimnazjum, był wieczór, na pewno po 21. Skąd to wiem? Bo dla niej dzwonienie lub odbieranie telefonów po tej godzinie było pogwałceniem zasad savoir-vivre'u. Wracając do historii: robiłam coś w kuchni, prawdopodobnie zmywałam naczynia lub przygotowywałam kanapkę na kolejny dzień, matka czytała książkę w salonie połączonym z kuchnią. Nagle rozlega się dźwięk dzwonka z mojego telefonu. Chcę po niego iść, ale zatrzymuje mnie jej zimny głos:
[M]atka: Popatrz na zegarek.
[J]a: Wiem, ale to musi być coś ważnego, skoro o takiej godzinie dzwoni.
[M]: Nie, na pewno ktoś sobie żarty robi. Zostaw i rób, co przerwałaś. Zresztą wiesz, że masz wyciszać dzwonek po 21.
[J]: A może to Ania [moja przyjaciółka] dzwoni? Może coś jej się stało?
[M]: To by dzwoniła do rodziców. Wracaj do kuchni.

Jak wspomniałam, nie miałam w sobie na tyle odwagi, żeby się zbuntować. Dzwonek rozlegał się jeszcze dwukrotnie, ale za każdym razem słyszałam: „Nawet o tym nie myśl”. Kto to był, dowiedziałam się kolejnego dnia, gdy Ania nie przyszła do szkoły. Dzwoniła drużynowa drużyny harcerskiej, do której obie należałyśmy. Okazało się, że zwolniło się miejsce na zlot chorągwi (jednostka administracyjna w harcerstwie obejmująca województwo) i szukała kogoś na to miejsce, decyzja musiała być na już, bo kolejnego dnia był wyjazd, stąd tak późny telefon. Byłam druga na liście, bo mimo młodego wieku dużo się angażowałam, zależało mi na wyjeździe, bo miały być świetne rzeczy tam robione i z opowieści tych, co pojechali, okazało się, że faktycznie tak było. Ania była na liście trzecia, jako że miała nieco krótszy staż w drużynie, ona odebrała i pojechała.

Matka skwitowała to słowami: „To tylko głupie zabawy, nie rozumiem, czym się przejmujesz”. Dla 14-latki, dla której harcerstwo to największa w życiu pasja, słowa te były jak cios prosto w serce.

#rezeu

Od dziecka mam dobrą pamięć słuchową. Kiedy poszedłem do szkoły, nadszedł czas na naukę czytania. Odnosiłem w tej dziedzinie niesamowite sukcesy.
Tak naprawdę nie umiałem czytać, zapamiętywałem powtarzaną wiele razy czytankę na pamięć. Nauczycielka zorientowała się, że coś jest nie tak, kiedy podczas „czytania” patrzyłem na nią, a nie na książkę.

#Q9q8m

Moja babcia to bardzo wierząca kobieta i jak to na babcię przystało, jest stara. Czasami widać to w jej zachowaniu. Jej ostatnia wizyta była ogólnie trochę dziwna, ale stało się kilka rzeczy, które zapadły mi w pamięć.

1) Babcia zobaczyła mój kanał na YouTube, na którym śpiewam i powiedziała, że mam talent po niej i zaczęła śpiewać pieśni kościelne (babcia nigdy nie lubiła jakoś specjalnie śpiewać).
2) Dowiedziała się, że malować się można też pędzlami i gdy zobaczyła, że mam ich około 15, to stwierdziła, że mam ją pomalować, bo pewnie jestem profesjonalistką. Zrobiłam jej delikatny makijaż, że prawie go nie było widać (podkład, puder, rzęsy, brwi, bronzer), a babcia popłakała się ze szczęścia i wepchnęła mi w rękę 100 zł.
3) Babcia nagle przyszła do mojego pokoju i powiedziała: „A dziewictwo w wieku 17 lat straciłam hi, hi, hi” i sobie poszła.
4) Siedziałam z babcią na kanapie i kichnęła głośno i pierdnęła jednocześnie tak, że kanapa się trochę zatrzęsła, a babcia powiedziała: „Uu... kupiliście wibrującą kanapę, jak super”.
5) Kupiła sobie pusty grób. Już na nią czeka.

Kocham ją bardzo :)

#zW1Df

Odwiedziłem z żoną i synem moich kilku starych znajomych w Wielkiej Brytanii. Większość dalej prowadzi życie, jakie prowadzili i jakie prowadziłem ja 18-14 lat temu kiedy tam byłem. Przeważnie z obcymi na wynajmowanym. Oszczędzanie na potrzebach mieszkaniowych, żeby przyjechać dwa razy w roku na dwa tygodnie do Polski i się pokazać, a dwóch już nawet nie przyjeżdża, bo nie ma za co i nie ma po co, więzi popękały. Są to w większości ludzie, którzy mają już po około 40 lat i więcej, starzeją się i zasiedzieli się w obcym kraju, żyjąc od wolnego do wolnego, i tak minęło 20 lat. Poznałem kobietę po pięćdziesiątce, wynajmuje pokój, a w nim rozwalony materac bez stelaża na podłodze, syf i brud. Przygnębiający widok. 
Po trzech dniach odwiedzin nawet moja żona stwierdziła, że jakoś inaczej wyobrażała sobie życie w Anglii. Cieszyłem się, że już nie jestem częścią tego kraju i udało mi się ułożyć życie w Polsce. Resztę czasu spędziliśmy na zwiedzaniu. 
Ogólnie nie czułem już tego zachwytu co niegdyś, pojechałem z nostalgii do starego miejsca i starych znajomych, ale to już nie to samo co kiedyś, teraz miałem inny odbiór. Cieszyłem się z powrotu do domu, a jednocześnie jest mi przykro, że inni tam utknęli częściowo wbrew swojemu sumieniu i ideałom życiowym i starają się sobie wmówić, że jest dobrze. Nie jest dobrze, pamiętam, jakim świętem był wyjazd na wakacje do Polski i jak się na niego czekało, liczyło dni, szykowało i odkładało pieniądze 18 lat temu. Dwa tygodnie balangi, odwiedzania rodziny, znajomych, „chwaleniem się” tym, że się ma coś więcej od życia, a potem dopadało człowieka przygnębienie, kiedy musiał wracać. Ostatnie dni w Polsce to już było w zasadzie liczenie dni i przygotowywanie się do powrotu. To już im nie sprawia frajdy i mi też pewnie by nie sprawiało, bo co ma powiedzieć w Polsce 40-kilkulatek, że jest dalej kelnerem gdzieś na Wyspach, że z lotniska odbiera go co roku starzejący się ojciec, już pod siedemdziesiątkę, a on sam niczego się nie dorobił przez 20 lat w Anglii? Imprezy w Polsce skończyły się, starzy kumple w Polsce pozakładali rodziny i powyjeżdżali z miasta i coraz trudniej z kimś spędzić czas. A kiedy przylatujesz co pół roku czy rok do Polski, to widzisz, jak ludzie z dawnego otoczenia zmieniają samochody, kupują mieszkania i budują dom, I nagle zdajesz sobie sprawę, że to ty jesteś nieudacznikiem, a nie oni, ich pensje w Polsce zaczynają doganiać i wyprzedzać twoją. 
Dużo omówiłem po alkoholu przez pryzmat moich doświadczeń z kolegą. Bardzo mocno wzięło mnie na przemyślenia i cieszę się, że nie jestem częścią tego emigracyjnego życia. Ostatni raz tam byłem.

#CXOqw

Studiuję dość daleko od miasteczka rodzinnego. Gdy na Wielkanoc pojechałam do rodziców, zauważyłam, że tata — dobiegający 60., generalnie zdrowy mężczyzna — częściej chodzi do toalety. „Przeleciałam” w pamięci wizytę u nich na Boże Narodzenie i faktycznie, już wtedy chodził częściej, ale nie aż tak. Zażartowałam, czy nie ma powiększonej prostaty. On się oburzył, burknął, i myślałam, że sprawa zakończona.

Po sesji znów pojechałam odwiedzić rodzinę na dłużej. Okazało się, że tata jednak wziął sobie do serca mój niezbyt wybredny żarcik. Poszedł do lekarza. Jedno badanie, drugie, trzecie. I diagnoza: rak prostaty. Na wczesnym stadium, bez przerzutów, ale już do leczenia. Bardzo duża szansa na całkowite wyleczenie.

Mama mówiła, że nie zauważyła, młodszy brat chyba nie chciał się wtrącać. Nie mówię, że uratowałam ojcu życie... Ale badajcie się i zwracajcie uwagę na coś nietypowego.

#FE9O2

Od 7 lat pracuję jako księgowy i mam już serdecznie dość tej roboty. Kilka tygodni temu ze znajomymi zrobiliśmy sobie maraton i obejrzeliśmy wszystkie części „Piratów z Karaibów”. W nocy przyśniło mi się, że jestem na Karaibach i zaciągnąłem się na piracki statek. Niby super sen, ale kim zostałem na tym pirackim statku? Księgowym...
Dodaj anonimowe wyznanie