#0sOau

Pewnego razu, gdy byłam jeszcze małym brzdącem, moja babcia powiedziała mi, że każdy ma swojego niewidzialnego anioła stróża, który człowieka pilnuje i zawsze towarzyszy mu w każdej sytuacji.

Jako że byłam jeszcze młoda i głupiutka, przestraszyłam się, że ten anioł chodzi za mną i mnie prześladuje, do tego stopnia, że przez jakiś czas bałam się załatwiać i kąpać, bo bałam się, że mnie zobaczy.

#USIdf

Mój ojciec chlał... Niestety, czasem tego nie robił i był wtedy naprawdę świetnym człowiekiem. W wieku 16 lat, po kolejnej awanturze o nieistotną pierdołę (wyższość abonamentu nad telefonami na kartę, serio) stwierdziłam, że nie potrafię dłużej tak żyć – nie dam rady dłużej go kochać i nienawidzić jednocześnie, bo mnie to przerasta.


Któregoś wieczoru podjęłam decyzję, że to właśnie dzisiaj się zabiję. Pamiętam, że najpierw posprzątałam swój pokój, uporządkowałam rzeczy. Potem stwierdziłam, że nie będę robiła kłopotu i od razu się wykąpię, żeby nie musieli tego robić po mojej śmierci. Usiadłam do biurka, napisałam pożegnalny list. W pokoju obok mojego (przerobionym na prasowalnie) stała szafka z lekami. Różne antybiotyki, które zostawały z kolejnych leczeń trójki dzieci. Postanowiłam, że wezmę wszystkie i pójdę spać, nigdy więcej się nie budząc. Przy okazji miałam zrobić to cicho, higienicznie i nikomu nie robiąc problemu. Gdy poszłam po leki, okazało się, że dzień wcześniej mama zrobiła z nimi porządek i wszystko wyrzuciła. 


To był jedyny raz, kiedy doszłam do granicy mojej wytrzymałości. Przehibernowałam jeszcze 3 długie jak cholera lata i wyjechałam na studia, jak najdalej od domu. Odcięłam się i teraz jestem szczęśliwa. Nigdy nikomu o tym nie powiedziałam.

#BUXvg

Kiedyś pracowałam jak kelnerka. Czasem był tak duży ruch, a byłam sama na zmianie, że nie miałam czasu zjeść ani skorzystać z toalety, a trzeba było posprzątać stoliki, pozmywać naczynia. Prosiłam szefową, żeby zadzwoniła po kogoś do pomocy, bo klienci się niecierpliwią i powoli kończą się naczynia.

Kiedy zbierałam naczynia, często coś zostawało z obiadów, trochę zup, jakieś ziemniaki, sałatki, mleko w dzbanuszku, gdy ktoś chciał białą kawę.

Pewnego dnia byłam tak głodna, że tylko spojrzałam, czy szefowej nie ma w okienku i zanim pozmywałam... wypiłam resztkę zupy i dojadłam po kimś ziemniaki z talerza... Byłam tak głodna, nie jadłam pół dnia.
Mam nadzieję, że nie było żadnych zarazków po kliencie.

#n3Rps

Wolę partnera mojej matki, który jest 10 lat starszy ode mnie, niż mojego własnego ojca. Czuję się z tym źle, jakby to była jakaś zdrada. Ale ziomek jest wyluzowany, mamy o czym pogadać, jak gry, seriale. A mój ojciec zero zainteresowań (a przynajmniej o żadnych nie mówi). Podjęcie jakiejkolwiek rozmowy z nim to wyzwanie, lepiej siedzieć i gapić się w telewizor czy gadać o dupie Maryni lub pogodzie, co jest zwyczajnie męczące i wizyty u niego są torturą. Ziomek jest też o wiele bardziej swobodny, jeśli chodzi o pieniądze. Zarabia trochę więcej od mojego ojca, fakt, ale nawet jak miał gorszy okres, nie rozliczał wszystkich z każdej złotówki. Mój ojciec natomiast ma problem podjechać na stację odebrać swoje dziecko, bo transport publiczny u nas nie istnieje. Paliwo drogie, nigdzie wyjść nie można, bo to pieniądze. Ale on nie żyje w biedzie, ma piękny dom, ostatnio remont był i nowe meble, na koncerty i wakacje jeździ. Nie jest to coś tragicznego, ale trochę czuję się źle, że tak łatwo przyszło mi zaakceptować ojczyma, mimo że jest tak młody.

#Lr5Ci

Pracuję w niewielkim sklepie u mnie w okolicy. Codziennie o tej samej porze przychodzi do nas pewien starszy pan. Od zawsze miałam go za dziwaka (bo krąży po całym miasteczku i zaczepia przypadkowe osoby, żeby na siłę opowiadać im niestworzone historie). Strasznie męczy nas w sklepie, np. pyta się, czy kupił ciastka, trzymając je w ręku, ciężko go też wygonić, strasznie dużo opowiada tych swoich historyjek. A najwięcej o żonie. Bo te zakupy zawsze robi dla swojej żony. Zawsze przychodzi około południa i kupuje pierniczki, papierosy (takie różowe, kobiece) i mówi, że to dla żony, nie dla niego, bo on oczywiście nie pali. Później po zapłaceniu zawsze mówi, żeby mu jeszcze jednak dać ciasteczka na wagę, dosłownie kilka, bo on zje je po drodze, zanim wróci, bo żona go odchudza i sama zje pierniczki, a jemu nie wolno. No i jeszcze zagada do kogoś, jeśli jest sposobność i wychodzi dalej zaczepić ludzi.

Dzisiaj się dowiedziałam od babci, że jego żona zmarła 20 lat temu. Ciężko będzie mi go jutro zobaczyć i podać mu te papierosy i ciasteczka, słuchając o jego żonie.

#Fax8l

Grrr, przelała się czara goryczy!

Poznałam jakiś czas temu faceta idealnego. Zaczęliśmy się spotykać i było cudownie. On miły, troskliwy, szarmancki, z poczuciem humoru itd. Byłam oczarowana. Zostaliśmy oficjalnie parą, i wtedy z jego mózgu coś się odkliknęło i stał się jeszcze bardziej opiekuńczy niż był. Zbyt opiekuńczy. Według mnie wręcz kontrolujący. Idziemy do knajpki, wybieram sobie jakieś danie, a ten do mnie, że nie, bo BARDZIEJ BĘDZIE MI SMAKOWAĆ CO INNEGO. Powiedziałam, że wolę to, co ja wybrałam. Próbował mnie przekonywać, ale się uparłam. Innym razem ja prowadzę samochód i zaczyna mi zwracać uwagę, żebym pojechała tą trasą, co on zawsze, bo tak mi będzie lepiej. Nie zliczę, ile razy przestawił mi fotel i lusterka w samochodzie, bo miałam źle ustawione według niego i będzie mi lepiej tak, jak on ustawił. Chciałam pojechać do pracy rowerem. Mam wziąć samochód, bo będzie mi wygodniej. Jak gotowałam, to też próbował mnie nakłonić, żebym w kuchni robiła wszystko jak on, bo tak będzie mi lepiej. W moim własnym mieszkaniu przestawia mi telewizor, bo na pewno jest mi niewygodnie pod danym kątem. Próbuje mi instalować różne apki w telefonie i na komputerze, bo na pewno przyda mi się apka Netflixa (nie oglądam) czy do KFC (nie jadam tam). Chodzi za mną i truje mi dupę, żebym mu dała na chwilę dostęp do moich kont na FB i tak dalej, to on mi zmieni ustawienia na takie, jak on ma, bo BĘDZIE MI LEPIEJ. I właśnie jak dzisiaj zmęczona wsiadam do samochodu i widzę, że nie widzę! Konkretnie to w lusterkach nic nie widzę. Pytam, czy ruszał. Tak, bo miałam źle ustawione. Odbieram to jako manipulację i próbę zmuszenia mnie do uległości. Ech, będę musiała z nim zerwać. A tak było miło na początku...

#h4OVh

Moja mama lubi narzekać, najbardziej na szafę w swojej sypialni. Od 10 lat żałuje, że w trakcie generalnego remontu naszego domu nie zrealizowała swojego szafowego marzenia i teraz męczy się z tą, która jest – małą, ciasną i brzydką. Często pytałam się jej, czemu zdecydowali się z tatą na ten mebel – wersja była taka, że nie chciała czekać długo na realizację zamówienia, bo przedłużyłoby to remont.

Ostatnio jednak mama doszła do wniosku, że dorosłam do poznania tajemnicy szafy. Otóż mama nie chciała tego wyśnionego mebla, ponieważ planowała wnieść pozew o rozwód i bała się, że to ojciec dostanie szafę, a nie ona.

#czFl4

Nigdy nie uważałem się za osobę brzydką, jedyne co mi w sobie nie pasowało, to moja waga. Nie jest tragiczna, ale mogłoby być lepiej. Mam bardzo dobry metabolizm, co bym nie jadł, to zawsze ważę ok. 63 kg przy 184 cm wzrostu.

Kiedyś po stosunkowo udanej nocy moja druga połówka postanowiła, że porozmawiamy o największych swoich kompleksach. Dowiedziałem się, że bardzo ubolewa nad tym, że jest gruba (była tej samej wagi mniej więcej przy niższym wzroście). Pocieszałem ją dobre 20 minut, uspokajałem, że kocham ją taką, jaką Pan Bóg ją stworzył.
Przyszła chwila, gdy uspokoiła się i stwierdziła, że moja kolej. Przyznałem się z bólem serca do swojego kompleksu wagi, że uważam się za zbyt patyczkowatego. Reakcja?
Wzruszenie ramionami, przewrócenie oczami i głos lekko wykpiwający: „To idź na siłownię”. Po paru sekundach namysłu stwierdziłem, że to przecież nie jest taki głupi pomysł, zważywszy, że są wakacje i więcej czasu wolnego. Stwierdziłem, że mogłaby pójść ze mną na siłownię, oboje pozbędziemy się kompleksów...
TO był błąd.
Napad histerii nie do uspokojenia, prawdziwy szał, niczym final boss. Teksty, że ją ranię, jak ja mogę! Przecież tym samym stwierdziłem, że jest gruba!
Patrzyłem się na nią, otworzyłem szeroko oczy, a ona na to: „Musisz otworzyć bardziej oczy, by mnie zmieścić w kadrze?”. Myślałem, że to żart! I SIĘ ZAŚMIAŁEM... Rezultat? Plaskacz i nieziemska kłótnia. Zerwaliśmy chwilę po tym.
Ech...

#2y2TO

Kocham mojego męża. Jest cudownym człowiekiem, któremu ufam bezgranicznie i wiem, że zawsze mogę na nim polegać. Był i jest przy mnie w najgorszych i najtrudniejszych momentach mojego życia. Gdyby nie on, już by mnie tu pewnie nie było. Świetnie się dogadujemy, lubimy spędzać czas razem, mamy wspólne cele, w których się wspieramy. Lubię się z nim kochać. Można powiedzieć, że to związek idealny. Są jednak takie dni, kiedy chciałabym być sama i móc szaleć. Móc iść na imprezę i przespać się z przypadkową osobą. Albo kilkoma. Wejść w przelotny romans. Spróbować rzeczy, których nie próbowałam. Jednak dopóki jesteśmy razem, to się nie stanie. Nie mogłabym żyć ze świadomością, że go zawiodłam, że zawiodłam jego zaufanie.

#wJJJs

Przechodzę przez pasy, naprzeciwko których znajduje się bar mleczny. Widzę, że starszy pan wychodzi z baru z wózkiem inwalidzkim i czeka przed wejściem. Za nim próbuje wyjść bardzo (to ma nie brzmieć pejoratywnie, naprawdę była to osoba już w bardzo podeszłym wieku) stara kobieta, widać, że schorowana, kurczowo trzymająca się framugi drzwi. Oczywiście coś mi się w głowie włączyło, nie wiem, chęć niesienia pomocy, nieważne. Biegnę przez pasy, otwieram starszej pani drzwi, swoją torbę biorę na drugie ramię, przytrzymując drzwi jedną nogą i kolanem, podtrzymuję panią i staram się jej naprawdę delikatnie i ostrożnie pomóc bezpiecznie przejść przez drzwi i zejść ze schodków do wózka, który trzymał starszy pan. Pani już prawie wyszła, ale trzymała się jeszcze jedną ręką framugi, już, już jest prawie na wózku... aż tu nagle mnie coś rozproszyło, rozkojarzyło, nawet już nie wiem, co to było. Efekt był taki, że odruchowo cofnąłem swoją nogę. Tę podtrzymującą nieszczęsne drzwi... Później już tylko usłyszałem straszny krzyk tej biednej kobiety, drzwi się domknęły, przytrzaskując tej kobiecinie rękę... Oczywiście od razu otworzyłem te zasrane drzwi, pomagając tej pani się uwolnić, przepraszałem naprawdę szczerze, próbowałem wyjaśnić, pan tylko się uśmiechnął, powiedział, że nic nie szkodzi, że się zagoi, serdecznie się przy tym śmiejąc, próbował złagodzić sytuację. Gdy już odjeżdżali, pan mi podziękował za pomoc.

Wiecie, ja naprawdę nie chciałem źle... Jeszcze długo nie zapomnę krzyku bólu tej pani i jej skrzywdzonego, pełnego smutku i bólu twarzy... Mam wyrzuty sumienia. Wniosków nie będzie, choć może jeden – jestem debilem. :(
Dodaj anonimowe wyznanie