Jestem chorobliwie nieśmiała.
Przyszłam dziś na egzamin teoretyczny na prawo jazdy. Stałam już w ośrodku, ale tak się zestresowałam obecnością ludzi, że uciekłam.
Wszystkim powiedziałam, że oblałam.
Dzisiaj w sklepie widziałam małego chłopca z jego chyba babcią. Chłopiec był bardzo niegrzeczny i zrzucał wszystkie produkty, które były na półkach i które mógł dosięgnąć. Babcia nie reagowała. Była skupiona na rozmowie z Panią Jadzią o tym, że Kowalska to kolejnego bachora już urodziła, a sąsiad spod trójki to co noc sprowadza sobie nowe panny do mieszkania. Wiadomo, typowe ploteczki.
W pewnym momencie nie wytrzymałam i jak zobaczyłam, że chłopiec zrzucił i potłukł słoiczki z dżemem, to podeszłam i zwróciłam mu uwagę, że tak się nie robi.
Jak ta babcia to usłyszała, to aż piana jej pociekła z ust. No bo przecież jak można zwrócić uwagę jej wnuczkowi?! I to jeszcze taka lafirynda z fioletowymi włosami i tatuażami! Na pewno mam HIV i zarażę jej wnusia. Nawet nie pozwoliła dojść mi do słowa.
Po chwili zabrała tego chłopca i oboje zniknęli, natomiast pojawił się z kolei pan ochroniarz, który usłyszał hałasy i postanowił interweniować. Nie muszę mówić, że zostałam oskarżona, że to ja zniszczyłam te wszystkie produkty? Mówiłam, że to nie ja, ale mi nie uwierzył i zawołał kierowniczkę. Wyjaśniłam co tu się wydarzyło, pani oczywiście na początku mi nie uwierzyła, ale powiedziałam, żeby sprawdzili sobie monitoring, to się dowiedzą jak było naprawdę.
Skończyło się tak, że mnie przeprosili za te oskarżenia i dali mi kupon na 15 złotych na kolejne zakupy. Ale niesmak pozostał. Jak młodzież ma być dobrze wychowana, jak na takie rzeczy pozwala się dzieciom? I co najgorsze, później te same babcie narzekają na brak kultury u młodych ludzi.
Mój mąż podejrzewa, że go zdradzam.
Bo ogoliłam nogi w grudniu.
Mój tata wziął ślub.
Dowiedziałam się o tym z instagrama jego żony...
Pracowałem w różnych firmach, zawsze mieliśmy kuchnie, a w nich lodówki, w których mogliśmy trzymać swoje jedzenie lub napoje. W każdej firmie znikało mi jedzenie i ktoś pił moje napoje. W każdej firmie dosypywałem proszki na przeczyszczenie do jedzenia i napojów (które sam przynosiłem), a swoje przeznaczone do zjedzenia chowałem do szafki.
A żeby was, złodzieje, posrało!
To, co opowiem, miało miejsce w tym roku parę miesięcy temu, a zaczęło się we wrześniu, a dokładnie w sierpniu tego roku. Zaczęło się od zachorowania taty mojego partnera – w niedzielę zemdlał i niestety, ale nie udało się go uratować, ponieważ za późna operacja i dziury w jelitach. Tata mojego partnera niestety zmarł. We wrześniu tego roku, a dokładnie 09.09.2025 r. w 34. tygodniu ciąży przyszła na świat nasza córeczka, ale nie wszystko było dobrze. 09.09 byłam z rana u ginekologa na wizycie kontrolnej, czy wszystko w porządku. Powiedziano mi, że wszystko w porządku, dzidziuś prawidłowo się rozwijał itp. Zdziwiło mnie to, że ginekolog nawet nie sprawdziła bicia serduszka dziecka, tylko wagę, i powiedziała, że płyn owodniowy w normie. Ja z radością wyszłam z gabinetu, pojechałam do domu i za kilka godzinek mieliśmy szkołę rodzenia. Siedzieliśmy i słuchaliśmy pani położnej i nagle poczułam, jakbym się posikała, ale wstałam, chciałam iść do toalety, ale to nie było siku, tylko bez przyczyny zaczęłam krwawić i nie dało się zatamować krwotoku. Pani położna przyniosła KTG, podłączyła i serduszko biło. Szybko pogotowie zostało wezwane, przyjechaliśmy do szpitala, od razu poszłam na stół i miałam CC, zostałam całkowicie uśpiona. Po wybudzeniu powiedziano mi, że dziecko ma wszystkie narządy pouszkadzane i dostało tylko 3 punkty w skali Apgar i dowiedziałam się, że pielęgniarka je ochrzciła. Niestety, ale dzidziuś zmarł 13.09.2025. Kolejna boląca strata. A mało tego, bo dzisiaj, czyli 25.11.2025 przejechano nam pieska. I kolejny cios w plecy. Nie wiem, co się jeszcze wydarzy w tym najgorszym roku mojego życia. Odechciało mi się już dosłownie wszystkiego.
Spaceruję wczoraj po Łazienkach Królewskich w Warszawie i nagle słyszę, bardzo głośne: „O ku*wa, wypie*dalaj ode mnie, cwelu je*any, albo ci napie*dolę!”. Odwracam się, a tam jakiś dresik odgania się od pawia (który swoją drogą nic nie robił). Gość wcześniej ewidentnie karmił ptaki, bo miał wokół siebie stadko gołębi i mew, ale pawia, który zaszedł go od tyłu i też liczył na posiłek, chyba się nie spodziewał.
Dawno z niczego się tak szczerze nie uśmiałam – na szczęście z bezpiecznej odległości.
Mój przyjaciel wyprowadził się na swoje. Bajka. Oczywiście jako jego najlepsza przyjaciółka zaoferowałam się, że pomogę mu się urządzić. Poukładałam mu ubrania w szafie, pozamiatałam i umyłam podłogi. On w tym czasie powiesił zasłony. Wszystko ładnie pięknie, tylko że kupił akurat te z dziurkami na karnisz. Gość zaczepił je na żabkach. Masakra, jako perfekcjonistka skręca mnie na sam ich widok, jak tam wchodzę, ale trudno.
Kilka dni później wchodzę – jedna z zasłon wisi krzywo. Drabiny w domu nie posiada, a akurat miał koło okna swoje łóżko. Jako że jestem osobą przy kości, no to wiecie, co się mogło dalej stać... Stanęłam na łóżku, żeby poprawić ten nieszczęsny kawał materiału i trach! Coś strzeliło w stelażu. Wystraszyłam się niemiłosiernie. Jak szybko weszłam, tak szybko zeszłam z tego łóżka. Wróciłam do salonu, usiadłam na kanapie obok mojego kumpla i udawałam, że nic się nie stało. Kilka dni później kumpel powiedział mi, że jak się kładł, to razem z materacem poleciał na podłogę.
Nie przyznałam się, co zrobiłam. Jak sobie o tym przypominam, to od razu mnie skręca ze wstydu.
Cicha woda brzegi rwie.
Byliśmy razem kawałek ponad 5 lat, w tym 2 lata już jako narzeczeni, nie spieszyło nam się do ślubu, ponieważ wiadomo, młodzi i słabo z kasą. Było nam razem wspaniale, chociaż wiadomo, każdy ma swoje wzloty i upadki.
Mój facet był cichy i spokojny, mało krzyczał i zawsze był uśmiechnięty, mimo to nasz związek zakończył ze sporym rozmachem.
Popełnił jeden błąd — odblokował przy mnie telefon, a ja zobaczyłam jego hasło. Postanowiłam go w nocy sprawdzić, wiem, to głupie, ale uratowało mnie przed siedzeniem w tym bagnie. I wiecie co? Podczas kiedy sypialiśmy razem prawie codziennie, on sypiał i spotykał się z inną. Gdy ja byłam w pracy, to on sprowadzał ją do naszego mieszkania i udawał, że wszystko jest w porządku, okazało się, że jest fantastycznym kłamcą. Gdy mi mówił, że jestem jego całym światem — jej pisał to samo, mało tego, mówił, że od miesiąca śpi w salonie na kanapie, nie sypia ze mną i już w ogóle żyjemy osobno... W środku nocy wystawiłam mu walizki za drzwi.
W młodości jak najdłużej spałam w tej samej pidżamie, bo lubiłam zapach krocza długo noszonych spodni.
Dodaj anonimowe wyznanie