#XmCap

Jestem w związku od 8 lat. Mój chłopak wprowadził się do mnie (i moich rodziców) ok.2 lata temu. Z pozoru wszystko jest w porządku, dogadujemy się itp. Ale nie mogę znieść tego, że u nich siedzimy.

Mam 22 lata i boli mnie fakt, że nie mam nic swojego. Auto? Na rodziców, bo tak lepiej, przecież będą mi dawać. Niby mówią: „Siedźcie z nami i zbierajcie pieniądze, póki mamy możliwość wam pomagać”, ale robią przytyki o wszystko. Jest ubliżanie o niepozmywane naczynia i obchodzenie się jak z dzieckiem.

To nie jest tak, że nic nie robimy czy też nie potrafimy sami zrobić, bo naprawę jesteśmy zaradni. Mieszkamy u nich, bo oboje studiujemy, a pracę mamy na zlecenie, więc o kredycie możemy zapomnieć, a wynajem? Przede wszystkim nie ma żadnych ofert, no i te ceny...

Czuję, że utknęłam, nie mam nic swojego i nie wiem, co ze sobą zrobić, jestem ostatnio w takim dołku, że nie mam na nic ochoty. Tak o chciałam się wyżalić.

#URNfI

Jestem w totalnej rozsypce. Zaszłam w ciążę pomimo brania tabletek antykoncepcyjnych. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, nie nadaję się na matkę i nie chcę tego dziecka. Nie wyobrażam sobie porzucenia dotychczasowego trybu i poziomu życia i zmieniania ufajdanych pieluch. Przeraża mnie wizja takiego życia.

#AgmDa

Wielu facetów opisuje tu swoje niezbyt udane podrywy. No cóż, wierzcie lub nie, ale dziewczynom też się takie zdarzają.

Byłam w pewne wakacje na kolonii. Nieistotne gdzie, istotne jest jednak to, że spaliśmy w namiotach, a deszcz padał już drugi dzień z rzędu. Wszyscy chodzili przemoczeni, praktycznie nikt nie miał parasola, a co dopiero coś więcej.
No więc idziemy sobie z koleżanką drogą, przemoczone zupełnie, a obok nas drepcze sobie jakiś chłopak, oczywiście bez parasola. Idzie sam, jakiś taki niezbyt wesoły, to pomyślałam — a co tam, zagadam! Nie myśląc wiele, powiedziałam to, co mi ślina na język przyniosła. Zalotnie zapytałam „Na ciebie też pada?!”.  Ogłupiałej miny tego chłopaka chyba nigdy nie zapomnę...

Moja koleżanka miała bekę życia i do teraz mi to wypomina. Nie dziwię się jej, nieźle się popisałam :)

#Sdmqd

Kiedyś odwożąc kolegę z pracy, widziałem, jak jakaś dziewczyna w leginsach jechała na rowerze, no taka z tyłu 9/10. I choć zazwyczaj nie zachowuję się w ten sposób, to wtedy krzyknąłem: „Ulalaaa, niezła d**a!”. Gdy ją mijałem, to jednak okazała się z przodu 2/10, więc mówię: „Fujjj, jednak paskudna...”, na co kolega odparł: „To moja siostra jechała...”. Chciałem się zapaść pod ziemię.

#CIC6I

Po 3 latach związku mój chłopak mi się oświadczył i zamieszkaliśmy razem. Jestem bardzo szczęśliwa, pamiętam, jak jeszcze niedawno bardzo się wstydził w moim towarzystwie, a ja marzyłam o tym, by się w końcu otworzył. I dziś mówimy sobie wszytko, jestem z nim tak blisko jak nigdy dotąd.

Euforia euforią, miłość miłością, ale nie mogę przeboleć jednej rzeczy. On za każdym razem, gdy idzie za potrzebą... zostawia otwarte drzwi. Zawsze.
Zwróciłam mu uwagę, a on stwierdził, że "jesteśmy jak dwie połówki pomarańczy, otworzył się przede mną jak te otwarte drzwi i nie ma zamiaru ich zamykać".

No cóż, przyszło mi poślubić zasranego romantyka.

#58H4M

Gdy miałem kilkanaście lat, to spory problem stanowiło dla mnie zagadywanie do dziewczyn. Byłem bardzo nieśmiały i nigdy nie wiedziałem jak zacząć rozmowę. Zamiast z rówieśniczkami, większość mojego czasu spędzałem więc z moim najlepszym przyjacielem – kudłatym, nieco grubawym, psem Alcestem. Jak na okrągłego kundelka, psina miała sporo energii i wymagała codziennych spacerów w parku.

Mieliśmy takie jedno nasze ulubione miejsce, gdzie spuszczałem Alcesta ze smyczy, a on ganiał za wiewiórkami, tarzał się w liściach i latał z wywalonym ozorem. Podczas jednego z takich wyjść podeszła do mnie bardzo ładna dziewczyna. Powiedziała, że już któryś raz mnie tam widziała i ciekawa była kim jestem. Gadka zaczęła się kleić. Mimo to w środku powtarzałem sobie „Nie zrób niczego głupiego, nie zrób niczego głupiego...”. Gadaliśmy sobie jakieś dziesięć minut. To chyba najdłuższy czas rozmowy z przedstawicielką płci pięknej, jaki odbyłem od wielu lat…

I wtedy zjawił się Alcest wytarzany w gównie z kawałkiem papieru toaletowego przyklejonym do ogona. Przyjaźnie otarł się o nogę mojej uroczej rozmówczyni. Niezręczność tej sytuacji sparaliżowała mnie niczym czar petryfikacji rzucony przez potężnego maga. Zanim niewiasta zdążyła zareagować, Alcest uznał, że w sumie to dobry moment na amory i rzucił się do ordynarnego posuwania jej łydki.
Po chwili byłem już sam ze śmierdzącym, ale bardzo zadowolonym z siebie Alcestem. Dziewczyna momentalnie rozpłynęła się, a wraz nią moje szanse na podryw.

#NpbdY

Moja mama nigdy nie wierzyła mi, kiedy byłam chora w czasach podstawówki. Z tego powodu raz poszłam do szkoły z zatruciem pokarmowym i zarzygałam pół korytarza, raz z tak mocnym bólem ucha, że nie mogłam na niczym się skupić, a raz z gorączką, przez którą później miałam halucynacje. Dopiero po tych incydentach zaczęła mi wierzyć, kiedy źle się czułam.

#l0rN0

Kilka lat temu, w gimnazjum, na technice robiliśmy maskotki z materiału. Kolega, który zrobił sowę, zapytał grzecznie na polskim:
- Czy chce pani zobaczyć moją sowę?

Polonistka, żeby niewinnie wybrnąć z sytuacji i żeby zachować ładny język polonistyczny odpowiedziała:

- Nie chcę oglądać twojego ptaka.
Cała klasa nie mogła powstrzymać się od śmiechu :)

#PNXpd

Gdy tylko zaczyna sypać śnieg, a ja poczuję odpowiednią atmosferę, to zawsze puszczam sobie muzykę z gry Mafia 2. Ten tytuł już od dzieciństwa kojarzy mi się z zimą (kto grał, ten wie), więc ja będąc na dworze i chodząc po mieście, słucham muzyki z lat 50. Ktoś też tak ma czy tylko ja?
Dodaj anonimowe wyznanie