#dPd20
Pewnego razu napisała do mnie Ola. Dziewczyna powiedziała, że jest w podobnym wieku i od pewnego czasu zastanawia się, czy może nie woli kobiet. Wysłała mi swoje nagie zdjęcia i zapytała, czy też nie wyślę jej swoich. Sytuacja mnie zaintrygowała. Coś tam już wiedziałam na tamte tematy i spodobała mi się opcja wysyłania rozbieranych fotek. Na zdjęciach od Oli widać było nagą dziewczynę w wieku dojrzewania, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest tym, za kogo się podaje.
Złapałam za (jeden z pierwszych wtedy) aparat cyfrowy i zabrałam się do cykania fotek. Problem tkwił jednak w mojej niewielkiej nadwadze, skupiającej się głównie w okolicach brzucha. Ze względu na brak autorytetu w postaci instagramowych modelek, ukazujących jak wygiąć się, aby wyglądać najlepiej na tego typu zdjęciach, na każdym z nich widać było mój powód do kompleksów. Stwierdziłam więc, że nikomu takie fotki nic nie dadzą. No bo kto chciałby oglądać grube cielsko jakiejś nastolatki? Nie chciałam Oli dawać powodów do zniechęcenia się w poszukiwaniu samej siebie poprzez pokazanie jej własnego, odrzucającego wizerunku. Usunęłam dowody zbrodni i na długie lata zapomniałam o całej sprawie.
Dopiero któregoś dnia, kiedy byłam już pełnoletnia, zrozumiałam, co dokładnie się wtedy wydarzyło. Dzięki mojemu niskiemu poczuciu własnej wartości nie dałam satysfakcji jakiemuś pedofilowi. Nie sądzę bowiem, że młoda osoba, zamiast wejść na jakąś stronę, chciałaby z własnej inicjatywy wymieniać się swoimi nagimi zdjęciami z obcymi ludźmi.
Do dzisiaj martwi mnie kim była dziewczyna na tamtych zdjęciach, czy człowiek, któremu je wysłała (i z którym pisałam ja) nie zrobił jej krzywdy, oraz jak wiele dziewczyn nabrało się na jego oszustwo.