Mam 14 lat. Jutro jadę na oddział psychiatryczny, niestety już po raz drugi. Mam chorobę afektywną dwubiegunową i od dawna się leczę. Osoby w moim wieku często, kiedy widzą blizny po autoagresji, robią sobie żarty oraz twierdzą, że robię to dla uwagi. Zdaję sobie sprawę, że jest wiele osób, które naprawdę tak robią, ale niestety jest dużo więcej tych, którzy robią to z powodu problemów. Nigdy nie wiadomo kto i dlaczego coś zrobił. Nigdy nie wiadomo kto i dlaczego wygląda właśnie tak, jak wygląda. Nigdy nie wiadomo dlaczego ktoś zachowuje się tak, jak się zachowuje, więc dlaczego domyślamy się danych rzeczy sami i często je wyśmiewany oraz dlaczego w ogóle nas to interesuje?
Naprawdę proszę, jeśli to czytasz, a na pewno, jak każdy z nas, chociaż raz zachowałeś się w ten sposób, w jaki opisałam, to przestań. To rani i doprowadza do naprawdę różnych i różnistych tragedii, a blizny na psychice pozostają na zawsze. Nie da się ich usunąć ani zakryć, tak jak to robimy na naszych ciałach. Proszę.
Dodaj anonimowe wyznanie
Tak nas interesuje Twoje zdrowie psychiczne, jak Ciebie zdrowie i samopoczucie Twoich rodziców czy innych bliskich, kiedy się tniesz. Myślisz że oni się cieszą, że ich dziecko ląduje w psychiatryku czy na jakimkolwiek innym oddziale, bo coś sobie zrobiło samo? Że nie chcieliby mieć zdrowego dziecka? Wiem że choroba nie wybiera i można mieć tak chorobę somatyczną, jak i psychiczną i że to nie twoja wina. Ale o co wam chodzi z tym cięciem? Że po co to robicie? To jakaś moda czy coś?
Typie, ty sam powinieneś się udać do Choroszczy czy innych Tworków, bo masz ewidentnie coś z głową. Ty wiesz na czym polega CHOROBA PSYCHICZNA? Myślisz że osoba cierpiąca na autoagresję z jakiegokolwiek powodu myśli sobie ,,Potnę się, żeby popsuć zdrowie i samopoczucie moich bliskich i żeby trafić do psychiatryka!"? Idź się doucz na temat autoagresji. W chorobie którą ma autorka pacjent szczególnie w okresach depresji może się ciąć lub inną formę autoagresji stosować. To jest "przekształcanie" bólu emocjonalnego w ból fizyczny. Chora osoba po prostu nie rodzi sobie z przytłaczającymi emocjami, a nie tnie się, bo moda. I nie po to, żeby się tym chwalić jak sugerujesz w drugim komentarzu. Tę radę z rozpędzeniem się i dowaleniem głową w ścianę, to sam zastosuj, to może topie klepki wskoczą na swoje miejsce i zaczniesz myśleć.
Jakbym też miał nadmiar takiego emocjonalnego bólu to się rozpędzę i poszukam ściany, a póki co proponuję to osobie autorskiej tego wyznania :)
Najpierw to byś musiał mieć empatię, żeby mieć ból emocjonalny, a wyśmiewając problem autorki pokazujesz, że tego ci brakuje. Nie ma sensu z tobą dyskutować.
Zasadniczo to... Jego brak empatii już i tak jest zaburzeniem i to dość niebezpiecznym.
Jedyny pozytyw tej sytuacji jest taki, że większość kobiet jednak poszła po rozum do głowy, bo żadna go nie chce. Przynajmniej się idiota nie rozmnoży
Poza tym po co się tniecie, jeśli nie chcecie się tym chwalić a jedynie ukrywacie? Wstyd jednak? To po co robić coś, czego się wstydzicie? Tyle pytań, a zero odpowiedzi...
Jeśli chodzi o jakiś wewnętrzny przymus robienia sobie krzywdy, ale tak żeby można było to ukryć to proponuję się rozpędzić i dowalić głową w ścianę. Też będzie bolało, łatwiej ukryć pod włosami albo czapką, ale co najważniejsze jest możliwe, że klepki wskoczą na swoje miejsce i nastąpi samoistne uzdrowienie.
A dlaczego niektórzy wybierają akurat alkohol, narkotyki, itp? Wszystko sprowadza się do chęci zapomnienia o problemach/przytłaczających uczuć w sobie, ucieczki i poczucia ulgi choć przez moment. Przypuszczam, że cięcie pozwala się skupić na tym bólu fizycznym i zapomnieć o wszystkim innym. Ta ulga pozwala poczuć się dobrze (chwilowo), więc może uzależniać. Tylko, że ona szybko mija i pojawia się wstyd, bo wiadomo, że jest to coś odbiegającego od ogólnie przyjętych norm
Dlatego proponuję żeby się rozpędzić, a ściana sama się znajdzie. Też zapomni o wszystkim innym jak odpowiednio mocno przywali, aż jej błyśnie w głowie. Wszyscy tylko się tną, a nikt nie chce tłuc głową w ścianę... Albo tłuc młotkiem po palcach. Jak później paznokieć schodzi to też można się nieźle skupić na tym bólu. Mam wrażenie że inne metody sprawiania sobie bólu są dyskryminowane, że panuje jakaś zmowa nastolatków z żyletkami czy czym tam się tną. To niesprawiedliwe.
Miałam nadzieję merytorycznie wyjaśnić powody takiego zachowania, ale widzę że zaniżasz poziom rozmowy, więc nie będę kontynuować. Swoją drogą to ciekawe, że wykazujesz empatię dla osób z depresją, ale dla tych z dwubiegunówką już nie. Taka wybiórcza ta empatia. Można i tak.
Niesprawiedliwie mnie oceniasz. Serio ciekawi mnie dlaczego cięcie się jest OK, bo ten ból fizyczny przytłumi ból psychiczny, a tłuczenie młotkiem po palcach lub walenie głową w ścianę nie jest dobry, choć również przynosi ból fizyczny który też mógłby przytłumić ten psychiczny. To czy współczuję czy nie, nie ma żadnego znaczenia bo powoduje mną ciekawość. Ty tak samo jak ja nie znasz odpowiedzi na to pytanie, ale się wymądrzasz mądrymi sloganami a potem piszesz, że nie ma sensu dyskutować bo zaniżam dyskusję.
Ja mógłbym napisać że sama jesteś jakaś niedouczona czy coś, bo nie umiesz mi odpowiedzieć ale nie napisze tego, bo prawdopodobnie sama nie rozumiesz dlaczego oni się tną a nie tłuką młotkiem. Ja też tego nie rozumiem, więc nie mam pretensji do Ciebie. Osoba autorska pewnie nie odpowie, a szkoda, bo chciałem uzyskać info z pierwszej ręki.
Kiedyś czytałam, że takie osoby nie tylko czerpią ulgę z tłumienia bólu emocjonalnego, bólem fizycznym, ale uspokaja je widok upływającej krwi. Myślę, że pomysły Dragomira nie mają w sobie nic wyciszającego. Uderzenie młotkiem, czy zderzenie ze ścianą są nagłe i mogą też wiązać się z łamaniem kości, a jednak większość osób które się okalecza, robi to w sposób dość powierzchowny.
Dziękuję, to już ma więcej sensu dla mnie. Choć nadal nie wszystko jest jasne i miałbym więcej pytań. Może chodzi też tu o jakieś poczucie kontroli, że sami kontrolują ból i obrażenia, a może też coś w tym widoku krwi jest. Niby trochę boli, coś tam krwawi ale nadal względnie bezpiecznie.
Tak czy inaczej, dziękuję panie Szwędaczu za odpowiedź na poziomie.
Jako osoba zainteresowana mogę potwierdzić, że sposobów na zadanie sobie cierpienia jest mnóstwo. Ja co prawda nie w ścianę ale waliłem głową w parapet. Co prawda klepki mi nie wskoczyły, ale możliwe że miałem lekkie wstrząśnienie mózgu i mi się upiekło xD ale cięcie się jest po prostu najbardziej popularne/pokazane w mediach. Co do walenia młotkiem miałem chęci połamać sobie palce ale jednak brakowało mi na to jaj. No i myślę, że kwestia tego czy zostają blizny jest ważna bo w tedy masz fizyczny ślad po twoich porażkach
Jeśli ktoś samookalecza się dla uwagi, to ma problem. W ten sposób jedynie spłyca go otoczenie, usprawiedliwiając brak reakcji.
Życzę Ci dużo siły na oddziale.
Tylko Jezus może cię uleczyć idź do Zboru Zielonoświątkowego tam odnajdziesz Boga Prawdziwego. Katolickie Świątynie to Diabelskie ołtarze.
Od leczenie jest LEKARZ, w przypadku choroby psychicznej LEKARZ PSYCHIATRA, a nie Jezus ani żaden inny Bóg. W wyznaniu nigdzie nie ma nawet, że autorka jest katoliczką, że w ogóle jest wierząca. Równie dobrze już może należeć do Zboru Zielonoświątkowego. Namawianie kogoś w kryzysie (w tym przypadku związanym z chorobą) na zmianę/przyjęcie jakieś religii, to najgorsze co można zrobić. Świadkowie Jehowy też tak robią, że werbują osoby, które są akurat w trudnej sytuacji z jakiegoś powodu, na początku niby super, bombardują miłością, a potem jak ofiara da się wciągnąć, to jej stan psychiczny może się pogorszyć, bo presja żeby ciągle robić więcej dla Jehowy, a jak cię wykluczą albo sam odejdziesz, to stosują ostracyzm (no niby ostatnio mogą witać się z wykluczonymi, ale to wymuszona zmiana, bo Norwegia). Co prawda zielonoświątkowcy nie stosują ostracyzmu ale nadal: tak ważną decyzję jak przyjęcie jakiejś religii nie powinno się podejmować w trudnej sytuacji, gdy jest się podatnym na wszystko co daje ci złudną nadzieję. Komuś Bóg (w jakiejkolwiek religii) faktycznie może pomóc, ale nie zastąpić pomoc psychiatry.
Ateistyczny jad aż się ulał.
Serio? Ateistyczny jad, bo zwróciłam uwagę, że od leczenia jest lekarz, a nie Jezus ani żaden inny Bóg i że namawianie kogoś w kryzysie na zmianę/przyjęcie jakiejś religii to najgorsze co można zrobić? Że tak ważnej decyzji nie powinno się podejmować w trudnej sytuacji? Myślisz że dlaczego świadkowie jehowy czy inne grupy destrukcyjne werbują ludzi będących akurat w trudnej sytuacji? Bo takich łatwiej zmanipulować, a tutaj mowa o 14-latce, a to wiek gdzie jest się podatnym na wpływy. W dodatku na koniec dosłownie napisałam, że komuś Bóg (w jakiejkolwiek religii) faktycznie może pomóc, ale nie zastąpić pomocy psychiatry. No bardzo ateistyczny jad.