#VVhHe

To wydarzyło się w pierwszych latach podstawówki. Już nawet nie pamiętam, w której dokładnie klasie. Otóż bardzo polubiła mnie pewna dziewczynka. Ale ona nie chodziła ze mną do klasy, chyba była o rok młodsza. Nawet nie umiem sobie przypomnieć jej imienia, ale doskonale pamiętam, że uwielbiała moje towarzystwo, że szukała mego towarzystwa, że każdą przerwę i każdą wolną chwilę pragnęła spędzać ze mną. Ale dziwna rzecz — im bardziej lgnęła do mojej osoby, tym bardziej ja się dystansowałem od niej, jej natarczywość wręcz zaczynała mnie wkurzać. Zacząłem źle ją traktować. Bardzo źle. Naskarżyłem też na nią mojej mamie, a moja mama zwróciła jej uwagę, że: „Dziewczynka nie powinna tak się uganiać za chłopakiem, bo to nie wypada”. Do dziś pamiętam zmieszanie tamtej dziewczynki. Jej smutek. I to spojrzenie pełne bezgranicznego żalu, jakby chciała zapytać — DLACZEGO?

Nie wiem, dlaczego tak źle Cię traktowałem. Głupi byłem, i tyle. Cóż mogę więcej dodać? Na głupotę nie ma usprawiedliwienia.

Dziś mam pięćdziesiąt dwa lata i po dziś dzień pamiętam tamto jej nieme spojrzenie. Już więcej do mnie nie podeszła. A ja głupi jeszcze wyśmiewałem się z jej smutku. Do dziś mam wyrzuty sumienia.

Przepraszam. Przepraszam Cię, dziewczynko. Kimkolwiek jesteś — przepraszam Cię. Obdarzyłaś mnie pierwszym porywem serduszka, a ja... no cóż... złamałem je. Wybacz, proszę.
Dodaj anonimowe wyznanie