Mam 16 lat i zawsze wyróżniała mnie jedna cecha — mój biust. Odkąd pamiętam, był znacznie większy niż u reszty dziewczyn i nie był to nigdy mój kompleks, jednak od ostatniego czasu staram się go bardziej zakrywać, wręcz chować. Czemu? Bo moje piersi zmieniły rozmiar na większy, więc stanik, wiadomo, jest za mały. Piersi nieładnie w nich wyglądają, wręcz się z niego wylewają, jednak moja mama nie może tego przyjąć do wiadomości. Powiedziała, że jeśli chcę, by stanik pasował, to muszę schudnąć, mimo że jestem dosyć szczupła i akceptuję moje ciało. Nie dostaję kieszonkowego, więc nie stać mnie na kupienie nowej bielizny. Wstydzę się teraz swojego wyglądu.
Dodaj anonimowe wyznanie
To jest przemoc ekonomiczna. Bielizna to podstawowa potrzeba człowieka, nie rozumiem, jak matka może Ci odmówić stanika w odpowiednim rozmiarze.
A tata da Ci pieniądze?
Przemoc ekonomiczna w relacji rodzic - dziecko?
A czemu nie? Rodzic powinien zaspokoić podstawowe potrzeby dziecka. Bielizna to jest podstawowa potrzeba człowieka. Autorka nic nie pisze o tym, że rodziców nie stać, czyli fundusze na te potrzeby są. Ale z głupiego powodu nie trafią do Autorki, bo sobie jej matka coś ubzdurała.
Mam trochę problem z tym pojęciem, które jest (moim zdaniem) mocno nadużywane i przez to traci inflacyjnie na wartości.
Co jest już przemocą ekonomiczną a co jeszcze nie? Każdy interpretuje to sobie jak chce?
Mętna sprawa.
Jak ma się duży boust to bez stanika nie da się nawet normalnie chodzić (samemu nie trzymając sobie piersi), żeby nie bolały później, więc to jak najbardziej podstawowa potrzeba i skandal, że matka nie chce jej kupić.
Moja AI (Perplexity) mówi o przemocy ekonomicznej sporo, i faktycznie niekoniecznie o relacjach typu "rodzic-dziecko".
Ale w opisie jest też zdanie, które mnie osobiście przypasowało do sytuacji z wyznania:
"Przemoc ekonomiczna jest to jeden z najsilniejszych mechanizmów kontroli w relacjach interpersonalnych, który odbiera osobie krzywdzonej zdolność do samodzielnego decydowania o sobie."
Czy 16 latka ma zdolnosc do samodzielnego decydowania o sobie?
Jesli tak, to dlaczego nie ma zdolnosci do samodzielnego zdobycia wystarczajacej ilosci pieniedzy aby sobie samej kupic biustonosz?
Bo ma obowiązek nauki i nie starczyłoby jej czasu.
Nie wszędzie można sobie dorobić. A chodzić po sąsiadach i pytać, czy psa wyprowadzić za kasę, trochę wstyd. W dzisiejszych czasach raczej ludzie wyśmieją, niż pomogą. Zanim sama znajdzie jakąś pracę, chociaż dorywczą, minie sporo czasu. I jak na zachcianki może czekać, tak na bieliznę nie powinna.
W powodów naturalnych mam raczej teoretyczną wiedzę na temat funkcjonowania biustonoszy. No może poza umiejętnością ich rozpinania.
Biustonosze zaistniały masowo dopiero jakieś 100 lat temu. Czyli ich brak raczej nie powoduje jakichś strasznych konsekwencji zdrowotnych. Dlaczego zatem jest to traktowane, z tenoru większości wypowiedzi, jako rzecz absolutnie niezbędna i podstawowa?
Ciekawi mnie to.
upadlygzyms, no raczej właśnie w tej relacji zdarza się najczęściej... Tak jak można się zastanawiać, kiedy jest przemoc ekonomiczna w związku, tak w relacji z dzieckiem jest już raczej oczywista.
Plus, no właśnie, nie znasz się na biustonoszach (nie będę tu określać Twojej płci, bo ostatnio zrobiło się nieciekawie w internecie i strach pisać oczywiste rzeczy), ale jak dziewczyna by poszła do szkoły bez stanika, toby ją koleżanki tak zgnoily, że by nie miała życia. A w za małym no oczywiście można chodzić, ale to strasznie niewygodne, deformuje biust, no i też naraża na wyśmianie że strony koleżanek, bo wygląda trochę dziwnie. Oczywiście, nie usprawiedliwiam osób, które to wyśmiewają. Raczej zwracam uwagę na to, że matka powinna ją przed tym chronić, a nie ją na to wystawiać.
Jeśli ta sytuacja nadal trwa, to ja ci kupię ten stanik.
Aż mnie skręca na myśl, że można odmówić dziecku ubrania w odpowiednim rozmiarze.
Pamiętam, jak sama nosiłam za duże staniki po kimś z rodziny.
riordian01@gmail.com
Taty zapytaj. Jeżeli nie masz taty, albo wstydzisz się pójść do taty z takim "babskim" problemem, to na pewno masz jakąś babcię albo ciocię, która ci pomoże.
Weź jej podwędź z portfela i nara. Masz pełne prawo do kupienia sobie bielizny. Powiedz jej że mogła się zastanowić przed zrobieniem sobie dziecka czy ją stać czy nie. Albo jedź do rodziny i pożycz od kogoś, potem powiedz matce że musi za ciebie oddać. Wpędzisz się w kompleksy ale też zniekształcisz biust, pierś może się załamać od noszenia za małego rozmiaru.
Dokładnie.
Często ta cecha jest w jakiś sposób powodem jednocześnie zazdrości i nienawiści. Coś typu, że jak ktoś ją ma to usłyszy albo, że jest to jakoś związane z pewnym sposobem prowadzenia się, albo właśnie, że za dużo je, nawet jeśli je mniej niż komentujący. Więc jedni będą nienawidzić, z góry zakładając, że taka osoba ma konkretny tryb życia, nawet jeśli jest na niego za mała, a inni będą zazdrościć i wymyślać jakiekolwiek złe powody. A skoro również bycie szczupłym jest podobnie traktowane, czyli ktoś taki albo jest wyzywany od pewnych pań albo ogólnie się takiej osobie ubliża z zazdrości, zaś bycie nieco rozleglejszym jest uznawane za najgorsze, co może się w życiu trafić i nazwanie kogoś nieco większym jest używane jako obelga, niezależnie od stanu faktycznego, to właśnie, jeśli ktoś Pani zazdrości tej większej części ciała i ogólnie małego ciała w innych kwestiach to właśnie specjalnie zrobi wszystko, by ta część była obrzydliwa, by móc ją wyśmiewać i właśnie użyje argumentów, że to pewnie z powodu tuszy, żeby po prostu było Pani przykro. Ale to nie Pani powinna się czegokolwiek wstydzić, tylko właśnie ta osoba, która swoją zazdrością chce Panią zniszczyć. Może uda się jakoś roznosić ulotki czy coś i jakoś dorobić, a potem kupić wszystkie potrzebne rzeczy?
Naoglądali się za dużo pornoli, to teraz myślą, że duży biust jest "zaproszeniem". Normalny facet, który sypia z kobietą, a nie z własną ręką, nie powinien mieć takich pomysłów. W sumie czasem aż można się zdziwić, ile piwniczakow hasa na wolności
Może mieć Pan rację, Pani TwojaStaraSieODzieci. Jednakże jest też taka kwestia "czystości". Takiego zakładania, że kobieta musi wstydzić się tego, że istnieje i najlepiej chodzić w worku pokutnym. Więc cokolwiek, co może być dowodem na to, że jest kobietą jest od razu uznawane za obrzydliwe i godne pogardy. Jak jest jakaś pani taka płaska jak ja, gorzej niż moje biurko, to mogłaby mieć dekolt do kolan i w sumie jeszcze jakoś by przeszło, że nic nie pokazuje. Ale jak jest jakaś lepiej rozwinięta w tej części pani to nawet w jakimś dekolcie dostanie ochrzan od jakichś starszych ludzi pod kościołem albo jakieś "pochlebne" komentarze od osób lubujących się w trunkach wysokoprocentowych. Po prostu sam fakt istnienia czegokolwiek, co kojarzy się z ciałem kobiety jest uznawany za coś, czego należy się wstydzić i wyzbyć. Jednak jeśli ktoś ma np. problemy z kręgosłupem i z tego powodu istotnie chce się pozbyć jakiejś części tego elementu to robi się afera w Internecie, że to musi być z nienawiści do mężczyzn, bo przecież teraz panom będzie smutno. Ale dopóki się nie pozbędzie to będzie afera, że na pewno sztuczne, albo, że sam fakt, że to ma automatycznie oznacza, że lubi się tym dzielić. Albo krzyk, jeśli się nie dzieli.
Mama nie powinna tak robić. Gdyby Twoje buty były za małe, też by nie chciała Ci kupić innych? Uważam, że mogłabyś spróbować poprosić o pożyczkę jakąś koleżankę albo krewną - kuzynkę, ciotkę albo babcię. Jeśli masz babcię, to może nawet da Ci te pieniądze. Możesz zapytać jakąś zaufaną kobietę np. z rodziny, która ma podobny rozmiar, czy nie ma zbędnego biustonosza. Są też grupy typu "Śmieciarka", na której ludzie oddają takie rzeczy. Można spróbować anonimowo napisać posta, czy ktoś nie ma do oddania. Ewentualnie lumpeksy. Przykro mi, że tak masz. Jeśli masz prawidłowe BMI, to możesz pokazać mamie wyliczenia, żeby wiedziała, że nie masz powodu, żeby chudnąć.
Ma Pani rację. Jednakże jest mały problem z BMI. Ktoś wysportowany może mieć dużo mięśni, które są ciężkie. Też, jeśli cały tłuszcz idzie w to jedno konkretne miejsce (a jest ono zrobione z tłuszczu) to może cała reszta ciała być malutka, a jednak wyjdzie tak w cyfrach dość sporo. Więc może być sytuacja, że autorka właśnie jest bardzo wysportowana, ma dobrze rozwinięte mięśnie, tłuszcz tylko w tym jednym miejscu, zaś matka może być bardziej mięciutka i jej zazdrościć. Policzą sobie i wyjdzie coś typu w normie, ale jednak tak po środku, a nie na samym dole. I mimo, że będzie w normie matka powie "Widzisz, masz z czego schudnąć", bo chodzi nie o naprawdę zdrowie, tylko o zazdrość i o to, żeby jakoś dopiec. Nawet jakby autorka miała jedynie tłuszcz na klatce piersiowej, reszta same kości i BMI około 14 to i tak by matka powiedziała, że może właśnie z klatki piersiowej schudnąć. Bo tu nie chodzi o to czy ma powód, czy nie. Chodzi jedynie o to, żeby jej powiedzieć, żeby schudła tylko po to, żeby jej było smutno.