#K0MIg

Parę lat temu byłam w jednym z ciepłych, śródziemnomorskich krajów na wakacjach. Był tam taki kurort łączący w sobie plażę, stoiska handlowe oraz małe wesołe miasteczko. Jedną z najlepszych atrakcji w tym miejscu była taka jakby katapulta z krzesełkami. Siadało się na jednym z kilku siedzeń, a następnie urządzenie wystrzeliwało człowieka na samą górę, skąd rozpościerał się przepiękny widok na morze. A potem spadało się, aby po chwili jeszcze raz wylecieć do góry. Na pewno wiecie, o jaki rodzaj atrakcji lunaparkowej mi chodzi. Dodatkowym smaczkiem była tu kamerka, która na żywo rejestrowała grymasy osób korzystających z tego urządzenia. Obraz wyświetlany był na wielkim telebimie ustawionym na dole. Ci, co nie odważyli się skorzystać z kolejki, mogli chociaż pośmiać się ze znajomych, którzy zdecydowali się wzlecieć pod niebiosa. Za dodatkową opłatą można też było po wszystkim poprosić o wypalenie filmiku na płytę. Teraz wróćmy do historii.

Tego dnia było bardzo gorąco i po kilku drinkach wypitych na plaży zachciało mi się szaleństw. Poszłam więc ubrana w samo bikini na wspomnianą katapultę. Poleciałam niczym torpeda, drąc się wniebogłosy. I jeszcze raz! W każdej jednak chwili, gdy siedzonko zjeżdżało na dół, widziałam coraz większy tłumek gromadzący się przed telebimem. W mojej sytuacji nie miałam jednak zbyt dobrych warunków do rozmyślania nad powodem takiego stanu rzeczy... Kiedy wreszcie wylądowałam na dobre, gromada ludzi biła mi brawo, jakiś zaczerwieniony nastolatek, wypchnięty z tłumu, podbiegł do mnie i wręczył mi kwiatek, parę osób robiło mi zdjęcia. Nie wiedziałam, co jest grane, a buzująca we mnie adrenalina skutecznie zagłuszała podpowiedzi dawane mi przez racjonalną część mojego mózgu. Zeszłam po schodkach na ziemię prosto w ten tłum, a tam wśród gwizdów i braw jakiś młody, roześmiany facet chwycił mnie za rękę i mówiąc: „Chodź!”, zaprowadził pod namiot, gdzie stał już ogonek rechoczących i wytykających mnie palcami gości. Kolejka prowadziła do stanowiska z komputerem, którego obsługą zajmował się mężczyzna, co to mnie tu przytargał. „Coś ci pokażę – powiedział do mnie, a następnie krzyknął do tłumu – Gotowi na powtórkę?!”
Wszyscy, łącznie ze mną odwrócili się w stronę telebimu. Filmik zaczynał się tak, że  siedziałam sobie na krzesełku, następnie krzesełko wylatywało wysoko w górę, a uchachana ja podnosiłam ręce wysoko nad głowę. W kulminacyjnym momencie obsunął mi się stanik (efekt przeciążenia?) i mój biust wystrzelił niczym kamień z procy. Przez „podróży” moje niemałe cycki łopotały we wszystkie strony niczym sztandar podczas huraganu.
Nie dziwię się, czemu nagle stałam się gwiazdą lokalnego kurortu...

PS Facet zaklinał się, że mimo ogromnego popytu nie sprzedał żadnej płyty z moim „popisem”. Mam nadzieję, że mówił prawdę.
upadlygzyms Odpowiedz

Jeśli powiedział że nie sprzedał, to nie sprzedał. On nie z takich co robią z gęby wycietaczkę.

Wstawił na kilka portali internetowych. Za darmo.

Dodaj anonimowe wyznanie