Moja dość bliska znajoma 3 lata temu urodziła dziecko. Całą ciążę planowała, że chce, żeby było przebojowe, samodzielne, żeby nie dało się stłamsić i brało z życia pełnymi garściami. Tymczasem... w domu nie włącza się miksera, bo dziecko się go boi. W domu nie włącza się również piekarnika, bo dziecko może podejść i się poparzyć. Na czas przygotowywania jedzenia dziecko ma bezwzględny zakaz wchodzenia do kuchni, żeby się nie skaleczyło/poparzyło/nie wylało czegoś na siebie. Dziecko wciąż je posiłki palcami, ponieważ „jest zbyt małe na używanie łyżeczki/widelca i zrobi sobie krzywdę”. Dziecko nie ma również kontaktu z rówieśnikami, żeby jakieś inne go nie kopnęło/popchnęło/nie zabrało mu zabawki, czy nie sprawiło jakiejś przykrości. Natomiast piaskownica to mordercze siedlisko pełne zarazków i pyłu. Do przedszkola również nie pójdzie. Z dzieckiem nie chodzi się do sklepu, nie jeździ komunikacją miejską, bo również się boi. I wiele, wiele innych, pomniejszych „problemów” życia codziennego.
W efekcie dziecko jest zdrowym, zadbanym, bojącym się własnego cienia 3-letnim malkontentem; z permanentnie przyklejoną do siebie, niepracującą matką. Ojciec z początku coś tam walczył, ale z biegiem czasu opadł z sił i skupił się na swoich obowiązkach – pracy, zakupach, wszelkich urzędowych formalnościach i całej reszcie czynności, których „nie da się robić przy dziecku”.
A do znajomej nie dociera, że robi dziecku krzywdę.
Dodaj anonimowe wyznanie
Znajoma ma jakiś problem psychiczny, który powinna zdiagnozować i wyleczyć. Szkoda, że ojciec dziecka się poddał, bo jest jedyną osobą, która temu dziecku może pomóc i ochronić go przed szkodliwą matką.
Podrzuć jej jakąś mądrą książkę o rozwoju i potrzebach, to może coś dotrze do tego dzbana. Choć 3 lata pod takim kloszem, gdzie w ciągu pierwszych dwóch lat wytwarza się najwięcej połączeń międzyneuronalnych to już może być lekko zaburzone w stosunku do rówieśników. Może jeszcze to nadrobić, ale nie jeśli będzie hamowane przez matkę z przewlekłym odpieluszkowym zapaleniem mózgu.
w końcu będzie musiało to dziecko iść do szkoły, obowiązku szkolnego mamuska nie przeskoczy... a wtedy będzie ciekawie ;)
Istnieje coś takiego jak edukacja domowa.
To wtedy już całkiem wyrośnie na piwniczaka.
Jprdl! Mój ukochany wnuczek Wojtuś, lat jeden i pół, sam pędzluje jedzonko z talerza przy pomocy widelca. Brawo Wojtuś!