#5p3Yz
Zgarbiona staruszka, która od razu mnie zaczepia i prosi o pieniądze. Mam swoją zasadę, że groszem nie rzucam, więc z moich ust wyszło tylko krótkie kłamstwo, że nie mam przy sobie gotówki.
Kobitka lekko posmutniała, ale jednak się nie poddała i poprosiła, by kupić jej chociaż chleb.
Od razu budzi się ciepełko na serduszku, chęć pomocy, może i bidny student, ale bądźmy szczerzy, trzy złote różnicy nie zrobi.
Wchodzimy do środka i tu się zaczyna puenta całej historii.
Proszę kasjerkę o rogala dla siebie i chleb dla pani, zwykły, biały. Kasjerka już po niego sięga, ale babuszka nagle zaczyna wybrzydzać. "A ten z czym, a tamten, ten też ładnie wygląda" mówi wskazując coraz to droższe okazy. Widzę minę kasjerki, która chyba widzi co się dzieje i co rusz przewraca oczami.
Nagle staruszka znajduje chleb życia, jakiś ekologiczny, bezglutenowy kloc, w takiej cenie, że trudno było uwierzyć, że trzeba na tym coś położyć, by to zjeść.
Jednak postanawiam się wtrącić, mówię do babuszki, że nie stać mnie na chleb z górnej półki, ale mogę wziąć dla niej ten zwykły, biały.
Ta spojrzała na mnie spode łba, mruknęła pod nosem "niewychowana gówniarzeria" i wyszła, bez jakiegokolwiek chleba. Widać aż tak głodna nie była.
I bądź tu dobrym człowiekiem.