Matka mojego męża całe życie miała go głęboko gdzieś, a ojczym go nie znosił. Pozbyli się go z domu i nie interesowało ich to, czy ma co jeść, czy czegoś potrzebuje (bo np. popsuła mu się pralka i nie było go stać na nową, a starej nie dało się już naprawić). Kiedy potrzebował pożyczyć na koniec miesiąca jakieś drobne kwoty, to zaraz w dzień wypłaty od samego rana teściowa dosłownie bombardowała go tysiącami SMS-ów, kiedy odda pieniądze. Nie brakowało jej kasy, po prostu nie interesowała się nigdy swoim pierworodnym, był niechcianym dzieckiem, jej mąż go nie cierpiał, teściowa dbała tylko o dzieci urodzone ze związku ze swoim mężem. Gdy w pewnym krytycznym momencie (pracodawca nie zapłacił mu raty za studia i nie powiadomił go tym — mąż musiał opłacić cały semestr z góry z dnia na dzień) matka odmówiła mu pożyczenia pieniędzy na jedzenie ani nie zgodziła się, żeby przyszedł na obiad — powiedziałam dość. Kontakt się urwał, lata mijały.
Zgadnijcie, kto po pięciu latach odezwał się do nas? Jak się okazało, młodsza siostra męża pilnie potrzebuje pieniędzy, bo sytuacja taka, że ani okresu, ani adresu... A tu trzeba kupić wózek i całą wyprawkę dla dziecka. Czemu teściowa się odezwała? Bo owdowiała i jest jej ciężko, a my tak dobrze zarabiamy, dzieci nie mamy, to moglibyśmy jej pomóc. Jak to stwierdziła: „Przecież obowiązkiem rodziny jest sobie pomagać!”. Mamusia była bardzo zdziwiona, gdy odmówiliśmy. Przez lata traktowała syna jak powietrze, a teraz mówi o pomaganiu? Chyba trochę za późno na pojednanie, zwłaszcza że zależy jej tylko na naszych pieniądzach, a nie towarzystwie.
Dodaj anonimowe wyznanie
Propsy dla Was.
Super. Tylko trwajcie w tej decyzji, niech Was jej płacze i błagania nie ruszą.
Lepiej zbierzcie dowody z tych zachowań z przeszłości, żeby mieć dowody gdyby podała syna o alimenty.
Nie pomógłbym. Chyba że twardo postawić warunki, np. ewentualnie mąż może się zająć tą sprawą, nawet pomóc jej potem kiedy będzie starsza... ale notariusz i np, mieszkanie (lub inne aktywa) z góry jest przepisane na was. A jak nie, to nie. Bez sentymentów.