Pod koniec zeszłego roku dopadła mnie ciężka depresja. Nie radziłam sobie z niczym, wszystko stawało się dla mnie wyzwaniem. Nie umiałam poradzić sobie z czynnościami, które każdy człowiek wykonuje dzień w dzień. Po paru wizytach u psychiatry i lekach, które dostałam, jest już naprawdę lepiej, chociaż oczywiście nie jest idealnie. Nadal dopadają mnie niekiedy stany lękowe i myśli, że jestem najgorsza, nikt mnie nie lubi. Jednak dzięki tej chorobie (naprawdę okropnej) zrozumiałam, co jest w życiu ważne. Przestałam się w tak dużym stopniu przejmować życiem, a co najlepsze — zerwałam wszelkie kontakty z osobami, które były dla mnie fałszywe i chciały kreować mnie na swoje podobieństwo.
Wcześniej nic mi się nie udawało. Myślałam, że życie jest do dupy, a zapytacie, co teraz? W przeciągu miesiąca spełniłam dwa swoje największe marzenia i na pewno nie spocznę tylko na tych dwóch, w moim życiu wszystko układa się tak, jak powinno. Staram się być szczęśliwa, jednak niekiedy to nie wychodzi. Ale myślę, że ktoś tam na górze chciał, żebym dostała takiego przysłowiowego kopa w dupę, żeby przestać przejmować się życiem, ludźmi i zacząć żyć tylko i wyłącznie dla siebie.
Dodaj anonimowe wyznanie
Dziękuję, że Pani żyje. Jest Pani naprawdę wspaniała. O wiele wspanialsza niż Pani myśli. Mam nadzieję, że będzie Pani zawsze zdrowa i szczęśliwa.
Czy po zerwaniu tych fałszywych kontaktów zostały jakieś pozytywne? Albo czy udało się stworzyć w ich miejsce nowe, lepsze? Super, jeśli działa to dobrze u Ciebie!
Odcinanie kontaktów w niektórych sytuacjach jest niezbędne, ale często jest stosowane i zalecane zbyt pochopnie, w przypadkach kiedy relacje dają więcej korzyści dla psychiki niż ograniczeń, i nie zawsze udaje się zbudować w ich miejsce coś lepszego...
Tak tylko lojalnie ostrzegam, bo takie wyznania potrafią motywować odbiorców do działań, które są obecnie propagowane.
Powodzenia w wychłodzeniu 🍀
Powodzenia w wychodzeniu, oczywiście. Autokorekta że mnie kpi