#wFiW5
Kilka tygodni przed pierwszym kolokwium doktor Y dał nam listę tematów ze skryptu, które mamy opracować na kolokwium. Tematy straszne - wyczerpująca odpowiedź na każdy z nich objętościowo bardzo drobnym pismem zajmowała jakieś trzy strony A4 - jakieś 50-60 minut ciągłego pisania bez zastanowienia. Spędziłem wiele wieczorów na próbach zrozumienia ich, jeszcze więcej na próbach zapamiętania.
W dniu kolokwium byłem w pełni obryty i pewny, że doktor Y już mnie niczym nie zaskoczy. Znajomi z roku (poza jednym kolegą, który tak jak ja miał wszystko w głowie) przygotowali sobie kartki, na których pięknie rozpisali sobie wszystkie tematy na kartkach i zaciekle wkuwali.
Przyszła wielka chwila, siadamy przy ławkach i doktor Y dyktuje temat zagadnienia, które mamy opisać. Potem drugi. I trzeci.
90 minut na rozpisanie trzech tematów... to daje mi minus godzinę luzu. Biorę się do roboty.
Po kilku minutach pierwsza osoba oddaje pracę. Potem następna... I następna... Na polu bitwy zostałem tylko ja i kolega, który przyszedł przygotowany.
Upłynęło trochę czasu...
- Panowie, czas minął. Proszę oddać prace.
Nie w smak było mi oddawanie pracy, bo byłem gdzieś w połowie opisywania drugiego tematu, a trzeciego w ogóle nie zacząłem, no ale cóż zrobić. Z rozmowy z kolegą wynikało, że był na podobnym etapie. Po prostu fizycznie niemożliwe było zmieszczenie się w 90 minutach.
Wieczorem otrzymaliśmy maila od doktora Y:
"Kolokwium poszło Państwu bardzo dobrze. Gratuluję osobom, które zdobyły ocenę bardzo dobrą - w pracach było widać pełne zrozumienie tematu".
Zajrzałem do załącznika - ja i kolega, którzy walczyliśmy do ostatniej chwili, dostaliśmy 3, cała reszta 5. Jak się później okazało - oddali gotowce.
Przyszedł dzień egzaminu ustnego z profesorem X. Do gabinetu wszedłem jako pierwszy.
- No, panu kolokwium coś nie poszło. Chce pan walczyć o trzy plus?
- Niestety, było fizycznie niemożliwe, żeby zaliczyć kolokwium na wyższą ocenę. Za mało czasu. Chciałbym zawalczyć o piątkę.
- Co pan opowiada, przecież większość ma piątki...
Zaintrygowany wziął do ręki moje kolokwium - 3 arkusze A3 zapisane drobnym pismem oraz jedną z piątkowych prac. Przygląda się tej drugiej...
- Przecież to jest słowo w słowo wyjęte z mojego skryptu... Pan przynajmniej opisał to swoimi słowami.
Zadał mi kilka pytań dotyczących tematu, którego nie zdążyłem opisać i stwierdził, że rzeczywiście bardzo dobrze rozumiem o co chodzi. Piątka.
Osoby ''piątkowe'' dostawały pytania dotyczące zagadnień z kolokwium - okazało się, że tylko jedna rozumie, reszta bezmyślnie przepisała tematy ze skryptu do gotowców. Poza mną bdb dostał jeszcze kolega, który trwał ze mną na placu boju i jedna dziewczyna, która rozumiała temat.
Jak widać, kombinowanie nie popłaca ;)
Mylisz się, całe życie to przede wszystkim kombinowanie jak przetrwać. Twoi koledzy wykazali się zaradnością a ty chociaż możesz się pochwalić wiedzą i mądrością to jednak inteligencją nie grzeszysz
O, przepraszam. Dostał niesprawiedliwą ocenę, poszedł zawalczyć o lepszą, poprawił. Co w tym jest nieinteligentnego?