#rO9ay
Przykładowo, w swojej kolekcji posiadam butelkę taniego wina. Niby nic nadzwyczajnego, ale ma coś w sobie takiego... trudno mi to wyjaśnić, to coś jak miłość od pierwszego wejrzenia. Szybciej dam sobie obie nogi uciąć, niż ją oddam. Oczywiście każdy przedmiot ma swoje zastosowanie, często fantazjuję, że mają magiczne moce.
Na przykład, noszę na głowie stare opakowanie po pampersach i wyobrażam sobie, że to bojowy hełm, dający mi zdolności widzenia przez ściany. Moja kolekcja to moje serduszko, mam już dwie pełne szafy.
Ludzie mówią, że z mojego mieszkania śmierdzi, ale ja wiem swoje - to nie smród, a zapach prawdziwej magii.
To jest choroba i nazywa się zbieractwem.
Może myj te rzeczy? Dla swojego dobra. Nawet stare opakowanie po pampersach da się wymoczyć w wodzie z detergentem.
No i pilnuj, żeby smród się nie wydostawał z Twojego mieszkania. Wewnątrz - to Twoja magia. Na zewnątrz - to uciążliwe immisje i sąsiedzi mają prawo z tym walczyć.
Współczuję sąsiadom.
Dzięki takiej "magii" moi znajomi mieli ogromny problem z robactwem (mieszkanie w bloku, cała klatka zainfekowana).
Dopiero, gdy robaki zjadły Magika (dosłownie - zmarł, w lecie, a na jego ciele pasły się larwy much) - przeprowadzono skuteczną akcję oczyszczania / odrobaczania.