#v1D0p

1-3 klasa podstawówki, lekcja WF-u.
Czekaliśmy przed wyjściem z sali, kiedy wychowawczyni przyjmowała usprawiedliwienia przy swoim biurku. Znudzony ja huśtałem między dwoma ławkami (ręce na ławkach, nogi lekko podciągnięte — wiecie, o co chodzi). I tak się huśtam i huśtam i jak się nie huśtłem, że mi niezawiązany do końca but z nogi zleciał.
Kojarzycie to uczucie, kiedy wiecie, że pocisk trafi w cel? No, to właśnie celem była pochylona nad biurkiem twarz wychowawczyni. Ja zamarłem, kolega obok dłubiący w nosie zamarł, a but leci. Sekundy wydłużyły się niesamowicie, oczami wyobraźni widzę siebie wyrzucanego ze szkoły, but, ku mojemu przerażeniu zaczyna opadać. Na szczęście spadł na jakąś kartkę czytaną przez wychowawczynię, ona podnosi wzrok zaskoczona niecodziennym zjawiskiem, a ja tyłem (żeby nie widziała twarzy) podbiegam, zabieram obuwie i uciekam za tłum kolegów, którzy nawet nie zwrócili uwagi na mój mały zamach.

Zareagowała w sumie dobrze, powiedziała po prostu, że się zdarza i mam tak więcej nie robić, bo to głupie.
Ale jak mnie poznała, to do dzisiaj pozostaje tajemnicą. :D
Dodaj anonimowe wyznanie