Do 21 roku życia nie interesowałem się specjalnie dziewczynami. Szkolne koleżanki traktowałem jak kumpli, a jakiekolwiek zaloty raczej ignorowałem. Pewnego dnia jednak idąc przez miasto, zobaczyłem najpiękniejszą kobietę, jaką mogłem sobie wyobrazić. Czytając wielokrotnie o tym, że ludzie nie mieli odwagi zagadać do osób, które im się podobają, postanowiłem działać. Biegłem jej w kierunku i krzyknąłem: „Hej!”. W tym samym momencie potrącił ją samochód. Prawdopodobnie nie zauważyła go przez przeglądanie w tym momencie telefonu.
Zapadła w śpiączkę. Odwiedzam szpital co jakiś czas, zostawiając jej kwiaty i przytulanki. Od tamtego momentu minęły dwa lata i dalej się nie obudziła. Wciąż czekam na swoją śpiąca królewnę. Trzymajcie za nią kciuki!
Dodaj anonimowe wyznanie
Ty chyba żeś się z butem na rozum zamienił. Wchodzisz na oddział intensywnej terapii (czy gdzie tam leżą pacjenci w śpiączce), jesteś dla niej dosłownie nikim bo nawet nie wiesz jak się nazywa, i wnosisz tam kwiaty i w ogóle przesiadujesz już dwa lata, i nikt się nie zorientował że jesteś jakimś stalkerem którego ona nawet nie zna?
Może i jestem naiwny ale nie aż tak, by uwierzyć w prawdziwość tego romantycznego gniota.
PS - nie odbierz tego jakoś źle, ale ona po dwóch latach leżenia w śpiączce nie przypomina już siebie, jest wychudzona, zdeformowana, niedokrwiona i nie jest już taka piękna.
A daj spokój, Drago. Niby w którym momencie to jest romantyczne?
Koleś "zakochuje się" w lasce, o której kompletnie nic nie wie, poza tym, że ma ponętne opakowanie. Po czym przez dwa lata podkarmia swoje urojenia, i znosi temu opakowaniu wiechcie do szpitala. Opakowaniu, bo przypomnijmy, że o jego właścicielce nie wie kompletnie nic. Nie zna jej, nie wie, jaki ma charakter, sposób bycia, jakie wartości wyznaje. Liczy się tylko to, że ma zgrabną dupę i buźkę śliczną jak laleczka.
To nie romantyzm a przejaw poważnych problemów psychicznych. Które z miejsca kwalifikują się na psychoterapię.
Będę się trzymał wersji że to na swój sposób romantyczne, i mogłoby się rozwinąć na dwa sposoby.
1. Wersja werterowska, czyli panna się budzi, wraca do swojego narzeczonego/męża/chłopaka, a nasz cierpiętnik wzdycha do niej nadal. To taki romantyzm tragiczny (dla niego), no ale uczucia mają to do siebie, że nie są zbyt logiczne.
2. Ona się budzi i jest oczarowana jego osobą oraz wytrwałością, a że akurat nie miała żadnych zobowiązań wobec innego mężczyzny, pada mu w ramiona i zakochuje się w nim tak jak on uprzednio w niej. Klasyczny hollywoodzki romantyzm, płytki ale nadaje się na komedię romantyczną na Święta Bożego Narodzenia.
Są jeszcze opcje że się budzi i go opierdziela od góry do dołu w stylu jak Ty powyżej, a jemu momentalnie przechodzi zapłon i się rozchodzą każde w swoją stronę. Albo że się nie budzi, a wtedy nigdy nie poznamy jej reakcji. Na 4 możliwe zakończenia* przeważają romantyczne.
*Nie biorę pod uwagę wersji że się poznają, ale po jakimś czasie rozstają mimo że byli ze sobą jakiś czas, bo uprościłem na maksa.
Ech, Draguś.
To nie historia jest romantyczna. To Ty jesteś niepoprawnym romantykiem.
Faceci... Zgrywają twardzieli, prężą klaty, zaciskają szczęki i rzucają harde spojrzenia, a wewnątrz serduszka mięciutkie i słodziutkie jak ciągutki.
;-)
A czy ona ma siostrę, którą poznałeś nad łóżkiem szpitalnym i w międzyczasie się zakochałeś? ;)
„Ja cię kocham, a ty śpisz” ;)
Obcy facet siedzi godzinami przy kobiecie w śpiączce, której nie zna? Ani to zdrowe ani normalne żeby mieć taką obsesję. Moim zdaniem to creepy i od razu mi się przypomniała scena w jakimś filmie jak właśnie facet tak chodził po pokojach z ludźmi w śpiączce i go przyłapali na gwałcie na kobiecie w śpiączce.
Wygląd nie świadczy o tym, że ta dziewczyna by mu się podobała jako osoba. Może by go zniechęciła do siebie w ciągu pierwszych kilku minut gdyby była przytomna.
Tyle że Arabella podała tytuł i ekspresowy opis fabuły amerykańskiej komedii romantycznej z końcówki lat 90-tych.
@Dragomir znam ten film. Takie filmy budują nierealistyczne oczekiwania. Nie mówiąc już o tym, że zakochanie w osobie, której nie znasz a potem udawanie dziewczyny takiej osoby nie ma nic wspólnego z dojrzałością i jest creepy po prostu.
Biegasz tam dwa lata w nadziei na tarło, a prawda jest taka, że kiedy kobieta się obudzi, to po pierwsze będzie zmieszana, może nawet przerażona, że obca osoba siedziała nad nią tyle lat, a później - o ile okażesz się normalny, w co wątpię - pomyśli: Jezu, ten chłop jest tak zdesperowany, że zamiast ułożyć sobie życie, przychodził tu latami nawet mnie nie znając. Gdyby inne kobiety były chętne do relacji z nim, nie miałby na to czasu. Coś musi być z nim nie tak.
Jest oczywiście 1% szans, że będzie jak to sobie w głowie ułożyłeś i dla tego scenariusza będziesz dalej tracił czas, ale uwierz mi, na moje to bez sensu. Nie możesz sobie poszukać przytomnej kobiety? Jest sporo atrakcyjnych kobiet na świecie.