#mtLXl
A dlaczego nikt o tym nie wie? Bo zwyczajnie wstydzę się powiedzieć. Jestem tak bardzo zamkniętą w sobie osobą i z tak niską samooceną, że nie przyznaję się nikomu do mojego wielkiego hobby z powodu strachu przed krytyką. Nie wie o tym nawet mój wieloletni partner. Człowiek, który wie o mnie praktycznie wszystko, jako jedyny zna moje przykre rodzinne tajemnice, nie wie, że w wolnych chwilach piszę książki.
Pomijając tych parę fanfików publikowanych kiedyś na Onecie czy innych podobnych portalach, nie wstawiam nigdzie swoich prac. Biedne kurzą się na moim komputerze i wątpię, by kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. Nie czuję potrzeby, by to zmieniać, ale czasami sobie myślę, że może to błąd? Może okazałoby się, że mam potencjał i w końcu znalazłabym swoje miejsce na Ziemi (mimo że jestem dorosłą babą, nadal go nie znalazłam)? Ale nigdy się tego nie dowiem, bo ten głupi, irracjonalny strach jest silniejszy.
Mimo tego wszystkiego czasami fantazjuję o tym, że wydaję swoją książkę, oczywiście pod pseudonimem literackim, żeby nikt nie wiedział, że to ja, a książka staje się bestsellerem.
Takie tam wyznanie osoby z samooceną na poziomie minus pięćset.
Cześć, pisarko! Tak, fakt, że piszesz, już czyni Cię pisarką! Poruszyłaś takie struny w moim serduchu, że musiałam się odezwać.
Doskonale Cię rozumiem – bo byłam w tym samym miejscu. Otaczałam się słowami i książkami od dzieciństwa, pisałam, najpierw do zeszytów, potem do Worda. Był moment na fanficki, współtworzyłam kiedyś nawet grupową opowieść na blogu literackim! Swoją pierwszą książkę napisałam, gdy miałam czternaście lat. I chwilę się z nią błąkałam...
Chciałabym wtedy spotkać siebie „z teraz”. Odważniejszą, doświadczoną, wykwalifikowaną i... Wyrozumiałą. Czasem ten „wewnętrzny krytyk” to motywacja. Czasem jednak to on wstrzymuje nasze kroki.
Ale dzięki temu wszystkiemu wiem, że nie ma marzeń zbyt małych, zbyt nieważnych, zbyt błahych, a człowiek, który pisze, ma w sobie wielki potencjał i napędza go wielkie pragnienie. Czasem tylko musi spotkać odpowiednią osobę, od której usłyszy, że ma działać, tworzyć, pisać i publikować.
Napisałam trzy książki, zredagowałam – niemal trzydzieści. Od trzech lat zajmuję się słowem pisanym zawodowo, pomagając autorom rozwinąć literackie skrzydła. Każdy autor to inna historia, inne obawy, inne ambicje, inne talenty. Jeśli mi zaufasz, wspólnie sprawimy, że powstanie najlepsza możliwa wersja Twojego tekstu, bez osądzania, bez kpin, z ciepłem i empatią – bo przez to, że bywam po drugiej stronie pióra, wiem, jaki to stres, pokazać komuś tę część siebie, która ukryło się w słowach.
A potem sama śmiało pójdziesz z nim w świat – pokażesz partnerowi, rodzinie... To kapitalne uczucie! I wiesz, nawet z fanficka można stworzyć bestseller, zapewniam... :) Odezwij się: dobrymslowem@gmail.com. Z przyjemnością pomogę Ci przybliżyć moment, gdy zobaczysz na półce książkę opatrzoną swoim nazwiskiem. Wiem, jak to uskrzydla. Odwagi!
A może spróbujesz dać sobie szansę? Co ci szkodzi? Spróbuj gdzieś posłać jedną z książek i czekaj na wynik. Jak się nie uda to nadal będziesz pisała "do szuflady". A jak się uda to pomyśl, jak może się zmienić twoje życie. Masz fajną szansę na zmianę w życiu, nie zmarnuj jej.💪🏻🙂
Myślę że warto zaryzykować. Spróbuj, namawiam z całego serca.
Na pewno bardzo pięknie Pani pisze! Nawet tutaj widać jak ładnie dobiera Pani słowa, jak opisuje swoje życie. Wszystko jest bardzo dopracowane, poprawnie napisane w takim technicznym sensie i pięknie w tym artystycznym sensie. Tak jak już tu mili ludzie napisali, powinna Pani gdzieś wysłać swoje dzieła^^ Ale też nie tylko raz, tylko jedną książkę, ale próbować wiele razy. Jest wiele różnych wydawnictw. Zdarzyło mi się trafić na takie, które na stronie miały napisane, że wydają za darmo i dlatego mogą odrzucić wszystko, bo oni na tym muszą zarobić i biorą tylko najlepsze. A wysłałam im takie małe opowiadanie w sumie na szybko, bo dużej książki jeszcze nie skończyłam. Kilka miesięcy później napisali, ze och, jakie piękne, oni wydadzą, ale... Mam pokryć wszystkie koszty, a oni wezmą 80% zysku... Już przy samodzielnym by wyszło lepiej, bo i tak ja bym płaciła, ale chociaż nikt by zysku nie brał, a przy takich darmowych bym nic nie płaciła, a oni by brali część zysku. A tu wychodzi, że i ja mam zapłacić i mam im oddać większość zysku... Z kolei inne miejsca mogą wydawać tylko niektóre rzeczy, które im się mogą opłacać, a to nie muszą być rzeczy dobre. Po prosty takie "proste, łatwe i przyjemne". Wtedy może wyjść, że Pani pisze za dobrze dla nich. I może ktoś odpowiedzieć, że szuka innych rzeczy, Pani będzie smutno, a tak naprawdę po prostu musi Pani znaleźć inne wydawnictwo, które będzie wydawało takie rzeczy, jakie Pani pisze. Więc ogólnie, nie wystarczy raz spróbować. Ale to po prostu kwestia znalezienia odpowiedniego wydawnictwa. Nie może Pani nigdy myśleć, że coś jest nie tak jak jedno by odrzuciło. Bo inne może przyjąć. Tak jak z przyjaciółmi. Z jedną osobą się Pani dogada, z inną nie, ale to, że z kimś nie udało się zaprzyjaźnić nie znaczy, że coś jest nie tak. Bo może znaleźć pani tysiąc innych osób, z którymi się uda. I z wydawnictwami jest tak samo, trzeba szukać aż się znajdzie "to jedyne". Aż dzięki Pani znowu mam motywację do pisania moich dziwactw^^ Dziękuję
Swój talent bardzo warto wykorzystywać. Przemyśl wydanie książek chociażby pod pseudonimem. Po co mają się kurzyć na komputerze?
Szkoda, że tak do tego podchodzisz. Pseudonimy literackie są właśnie od tego, by osoby z takimi obawami jak Ty mogły podzielić się światem ze swoją twórczością. Zastanów się nad tym.
Każde dzieło ma zwolenników i krytyków. Tworzy się dla tych pierwszych, a ci drudzy dzielą się na krytyków zwyczajnych i na hejterów. Ci pierwsi potrafią wskazać co ich zdaniem jest nie tak i można się dzięki temu czegoś nauczyć. Tych drugich lepiej olewać, bo oni robią to z czystej złośliwości oraz żeby podbudować siebie samych w swoich oczach, poprzez szkalowanie i deptanie innych. Lepiej nie dawać im pożywki, na której dobrze rosną :)
Życzę powodzenia, radzę uodpornić się na hejt ale z pewnością jest jakaś społeczność, do której Twoje dzieła mogłyby trafić i zadowolić jej wymagania, gdyby zostały wydane. A na starość zostanie żal, że się nie spróbowało i nigdy nie wiadomo co by było gdyby coś tam było...lepiej odkryć karty i powiedzieć: sprawdzam.
Wydaje mi się, że najważniejsze jest to, że piszesz dla przyjemności, ale nie warto też się całkowicie zamykać. Myślę, że zawsze warto spróbować pochwalić się rezultatami swojej pisarskiej pracy. Sam napisałem dwie książki, z których jedną wydałem własnym sumptem, ale to tylko dlatego, że chciałem po pierwsze postawić na półce książkę z własnym nazwiskiem, po drugie - móc rozdać kilka egzemplarzy osobom, które już wcześniej ją przeczytały i dopingowały mnie w twórczości, a po trzecie - żeby po prostu móc powiedzieć, że zostawiłem coś po sobie :) 100 egzemplarzy nie było tak drogie (choć mało też nie kosztowało), ale to dlatego, że znajomy ma kontakty w drukarni i pewnym wydawnictwie. Może warto zainteresować się też "wydaniem" wersji elektronicznej (np. przez Empik Selfpublishing), co sam też zrobiłem. Zainteresowanie tam mam małe, nie liczę na zarobek, ale też przyjemnie widzieć własną książkę z przestrzeni publicznej :) Drugą książkę też kiedyś wydam, póki co dojrzewa na dysku. Więc jako "autor" (trudno mi się samemu tak określać...) gorąco zachęcam Cię do podzielenia się swoją twórczością, na początek z najbliższymi i znajomymi, jestem pewien, że najgorsze, co Cię spotka z ich strony to konstruktywna krytyka. A potem można też pomyśleć o szerszym gronie odbiorców. Pozdrawiam serdecznie, życzę więcej wiary w siebie i powodzenia :)