#lg7o8
Do dziś nie potrafię się przełamać do publicznego śpiewu. W podstawówce zacięcie odmawiałam wykonywania wszystkich piosenek, więc jedynki sypały się gęsto. Moją średnią ratowały jedynie kartkówki pisemne i udzielanie się w orkiestrze szkolnej (gram na skrzypcach). Poza tym notorycznie miałam obniżane oceny z recytacji wierszy, czytania na głos czy prezentacji. Zostałam odsunięta od pracy w szkolnej gazetce, konkursów literackich i wszelkich szkolnych wystąpień. Byłam też uporczywie przedrzeźniana i wyśmiewana. Zamknęłam się w sobie. Nienawidziłam siebie i swojego głosu. Ponieważ zarówno moje imię, jak i nazwisko zawiera tę nieszczęsną głoskę — nawet przedstawienie się było dla mnie torturą. Miałam myśli samobójcze.
Moi rodzice ignorowali jednak problem. Powtarzali, że przesadzam, że oni nic nie słyszą, że „mam się nie przejmować”.
W szkole średniej sytuacja nieco się poprawiła. Obowiązkowe lekcje muzyki skończyły się, a ja nauczyłam się zastępować problematyczne słowa innymi, np. bardzo — mocno, trudno — ciężko i powoli przyzwyczajać się do życia z wadą. Byłam pewna, że nic już nie da się zrobić. Wszystko zmieniło się, gdy podczas wizyty u lekarza o zupełnie innej specjalizacji przypadkowo zobaczyłam ogłoszenie o logopedzie. Na NFZ. Poszłam do mamy i na kolanach błagałam ją o wizytę. Po długich namowach w końcu się zgodziła. Mówiła, że mam iść i sama się przekonać, że mam paranoję.
Wczoraj byłam na pierwszej wizycie. Oczywiście logopeda potwierdził, że moja wada jest w dość zaawansowanym stadium (z wiekiem złe nawyki się utrwalają i pogłębiają). Ustalił plan działania i potwierdził moje przypuszczenia, że z powodu dość późnego wieku będę mieć większe trudności z nauczeniem się wymowy „r” niż np. 6-latek, lecz istnieje szansa. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, leczenie powinno zająć 2-3 lata.
Po powrocie do domu przepłakałam całą noc. Ze szczęścia? Ulgi? Nagłego przypływu nadziei? Nie jestem pewna. Ale nawet teraz, gdy pomyślę, że być może już wkrótce będę mogła mówić normalnie, łzy napływają mi do oczu.
Obiecuję, że zrobię wszystko, by mi się udało. Proszę, trzymajcie za mnie kciuki.
Trzymam! Jestem pod wrażeniem, że mimo wmawiania Ci, że problem leży w Twojej głowie zawalczyłaś o siebie! Będziesz mówić piękne „r”!
Twoi rodzice mocno cie zaniedbali. Debile po prostu, bo logopeda by ci pomogl juz od przedszkola i nikt by nie wiedzial, ze kiedykolwiek mialas wade wymowy. I to za darmo. Dzieki Bogu, ze ja chodzilam do logopedy od przedszkola (dawala rodzynki w nagrode, ale czasami miala m&msy). Nie poddawaj się ❤️ dobrze, ze o siebie zadbalas.
I trzymam kciuki oczywiscie!❤️
Anonimowy64905 wyjątkowo się zgadzam z Ladybird21. Nie wymawiałam r,s,sz i chodziłam do logopedy już w przedszkolu. Z moimi dziećmi na wszelki wypadek sama ćwiczyłam różne językołamańce bo widziałam w szkole jak dzieci które niewyraźne mówią mogą być wyśmiewane przez durnych nauczycieli. Więc zgadzam się z opinią o rodzicach autorki, o ile wyznanie jest prawdziwe.
Dziwne, że z powodu wady wymowy obniżano jej stopnie za recytację czy prezentacje. I dziwne, że szkoła nie skierowała jej do logopedy. Moja córka w 1 czy 2 klasie podstawówki dostała takie skierowanie - zalecenie i, oczywiście, chodziła jakiś czas do logopedy, choć ja tego seplenienia nie słyszałam. Ktoś jednak słyszał, więc wolałam pójść.
A tu i szkoła, i rodzice nie tylko olewają problem, i jeszcze jedni zaniżają oceny, a drudzy lekceważą. Albo to zmyślone, albo normalnie nie do pomyślenia, i należy współczuć i rodziców i nauczycieli.
dewi
Przypuszczam, że nie chodzi o to, iż obniżano jej stopnie za wadę wymowy. Prawdopodobnie od czasu upokorzenia przez nauczycielkę autorka miała opory przed publicznym mówieniem. Mogła mamrotać cicho pod nosem, zacinać się, zapominać ze stresu słów albo po prostu milczeć z przerażenia.
Co do logopedy. Że rodzice ignorowali problem, nie dziwi mnie wcale. Nie takie problemy rodzice potrafią ignorować. A że ze szkoły nie poszło skierowanie? Ktoś nie dopilnował i tyle. Czasem dzieciaki chodzą ekstremalnie wychudzone i posiniaczone do szkoły, i nauczyciele też tego nie widzą.
Przykre, że rodzice tak długo bagatelizowali Twój problem. Musiał on być spory, skoro doszło u Ciebie do myśli samobójczych. Życzę Ci wszystkiego dobrego z logopedą.
Nauczyłam się mówić "r", gdy miałam 23 lata. Zajęło to koło ośmiu miesięcy. Na początku możesz mieć opory, by się przełamać i wykonywać ćwiczenia, przy których plujesz czy się ślinisz, ale pamiętaj, że to jest w zupełności normalne i naturalne. Jestem pewna, że Tobie też się uda!
Też nie mówię "r" i nie ma to żadnego wpływu na moje życie. Nigdy bym nie pomyślała że można się użalać nad taka pierdołą. W życiu są o wiele poważniejsze sprawy i sytuację z którymi trzeba sobie radzić
No to miałaś najwyraźniej szczęście, że nikt cię nie gnębił z tego powodu. Autorka tego szczęścia nie miała i to nie jest ,,użalanie się".
Też nie mówię "r", całe dziecinstwo chodziłam do logopedy i mimo ćwiczeń jest lepiej ale nadal to "r" jest bezdźwięczne. Jestem w szoku, że taka wada może komuś tak wpłynąć na czyjeś życie, serio. Dlaczego nauczyciele obniżali ocene przy prezentacjach czy czytaniu na głos?! Przecież to wada wymowy jak każda inna. I jestem zaskoczona, że jeśli to aż tak wpływało na oceny, to że żaden nauczyciel nie zasugerował logopedy.
Niewymawianie “R” nie tylko wplywa na wymowe, ale takze uklad szczeki. Mozna miec cofnieta szczeke/wysunieta za bardzo do przodu i zle ulozenie jezyka.
Gajowianin, tak, o to mi chodziło. Były godziny ćwiczeń i nadal nie jest to ten efekt który miał byc.
Ladybir21, własnie dlatego jeśli to aż tak duża wada, że był problem ze zrozumieniem Autorki, to nie rozumiem dlaczego jakis pedagog nie zwrócił uwagi rodzicom, że należy jej pomóc i iść do logopedy. Ja chodziłam do logopedy w latach 90., a ona ma tylko 16 lat, więc tym bardziej pedagodzy powinni ogarniać temat.
Bo ci pedagodzy byli do dupy. Malo takich?
Do Diddl: A kto mówi że nikt mi nie dogryzał? Po prostu to zlewałam, po co miałabym się przejmować prostakami? Nauczyciel mi coś powiedział - no to zadawałam poważne pytanie dające do myślenia czy na pewno wszystko mu się w życiu udaje i czy nie ma czegoś w czym po prostu jest słaby. W życiu trzeba sobie radzić a nie użalać się nad sobą. Skoro autorka wyznania ma problem żeby poradzić sobie z takimi prostymi sprawami to co zrobi w sytuacji kiedy naprawdę życie kopnie ją w cztery litery, znajdzie się w ciężkiej sytuacji czy to życiowej czy finansowej czy jeszcze innej - od razu pójdzie się powiesić zamiast walczyć z problemami ?
Mój ojciec i jego brat nie wymawiają r, podobno z powodu za dużego/przerośniętego wędzidełka podjęzykowego. Mój młodszy brat miał to zoperowane jako dziecko. Mój dziadek mówił, że to fanaberia bo on też nie wymawiał jak był młody ale sam się nauczył. Ja nie miałam operacji, też byłam wyśmiewana jako dziecko i młoda nastolatka, ale, tak samo jak mój dziadek, sama się nauczyłam jakoś w wieku 14 lat mniej więcej :D walcz o siebie, może będzie trudno, ale dla chcącego nic trudnego, a w razie czego zawsze jak już będziesz dorosła to bez zgody rodziców będziesz mogła to zoperować. Powodzenia!
Ja zawsze wmawiałam twarde "r" i śmiano się że mnie, że gadam jak Szwab. Tak mi się życie potoczyło, że dosyć szybko po maturze wyjechałam do Niemiec, wyszłam za Niemca i uzyskałam obywatelstwo. I nagle okazało się że mam piękny akcent, jakbym się w samym środku Berlina urodziła.
z tego co rozumiem jesteś młodą osobą w okresie szkolnym(podstawówka-liceum/zawodówka/technikum)... dla mnie to wyznanie to ściema...w szkołach podstawowych od ponad 15 lat regularnie sprawdza się wymowę dzieci i prowadzone są zajęcia z logopedii... w zerówce są pierwsze badania przez logopedę i dzieci z problemami mowy są z "automatu" kierowane na dodatkowe zajęcia, żeby skorygować wymowę(bez konieczności zgody rodzica/ chyba że dziecko uczęszcza na takie zajęcia w innej placówce np.poradnia pedagogiczna) dopiero w szkole wyższej mają "wywalone" na to jak mówisz... musiałabyś być teraz koło 30.....
może źle się wyrażam.. zaczyna się badanie w przedszkolu/zerówce, potem jest powtarzane (od 1 do 4 klasy podstawówki) i zawsze to wygląda tak samo tj.żadna reakcja(wszystko jest w normie) albo informacja kiedy dziecko ma przychodzić na zajęcia logopedyczne(z wyznaczeniem daty i godziny) czyli dziecko potrzebuje pomocy... nie ma pytań do rodziców czy dzieci czy chcą lub potrzebują pomocy.... pomoc jest przyznawana automatycznie gdy jest widoczna potrzeba...
Nie przejmuj się zdupjonymi ludźmi z otoczenia za parę lat będą dla Ciebie anonimami których nie rozpoznasz na ulicy. Nauczyciele, znajomi ze szkoły będą tyle znaczyć co osa esmeralda co dziabła chopa w kark w powiecie nowosolskim w 2021 czyli nic. Idz do przodu,dupc koniola a będzie dobrze.