#mgzGb
Po skończeniu szkoły chciałam aplikować na ukochaną medycynę, oczami wyobraźni już widziałam siebie w zielonym chirurgicznym fartuchu. Ale matka mi ni z tego, ni z owego zakomunikowała, że nie będzie mnie utrzymywać. Ojciec ją poparł. Od dawna wiedzieli o moich planach, obiecywali wsparcie, a koniec końców zostawili mnie na lodzie. Popełniłam wtedy błąd. Zrezygnowałam ze studiów jakichkolwiek i poszłam do pracy. Bez kwalifikacji nie miałam jednak szans na coś "dobrego". Im częściej zaś słuchałam matki, tym mocniej wierzyłam, że więcej w życiu nie osiągnę. Dla świętego spokoju oddawałam jej większość swojej i tak niedużej wypłaty, reszta szła na moje osobiste wydatki. Marzenia, miłość, związki, rozwój... Zakopałam je w sobie głęboko. Tak mniej bolało.
Dopiero sześć lat temu coś się zmieniło. Nie wiem, czy to ja pękłam, czy po prostu dojrzałam do tej decyzji, ale zostawiłam dom za sobą. Znalazłam stancję, powoli zaczęłam odkładać niewielkie sumy co miesiąc. Wiecie, tak na zaś. Nowych znajomości jednak nie potrafiłam już nawiązywać i nadal nie umiem, lata domowej tresury wyrobiły we mnie lęk przed odrzuceniem i porażką.
I wiecie co? Moje marzenie o studiach medycznych odżyło powoli. Z jednej strony chciałabym bardzo spróbować, gdy sytuacja w kraju wróci do normy... Ale potem myślę sobie, że to przecież strasznie dużo czasu. Sześć lat studiów, kolejne tyle specjalizacji, a ja przecież nie jestem w wieku studenckim. Boję się, że dla mnie za późno, że nie ma już sensu próbować. To marzenie było moim życiem, a teraz... Nie wiem co z nim zrobić.
Uffff, jak to dobrze, że ja mieszkam w Polsce i moje dzieci mogą normalnie studiować, a nie czekać, aż "sytuacja w kraju wróci do normy".
Nie wiem autorko, gdzie mieszkasz, ale trzymaj się tam, w tym twoim niespokojnym państwie.
Trzydziestosześciolatka w Polsce na studiach dziennych z medycyny? Chyba na KUL-u...
A jaką masz alternatywę? Będziesz teraz czekać do czterdziestki aż dojrzeje w Tobie wizja bycia lekarzem na tyle, by na te studia pójść? Tak samo jak było z wyprowadzką?
Nie przypominam sobie by w rekrutacji na studia były jakieś kryteria wiekowe, więc o ile będziesz w stanie się utrzymać, powinnaś spróbować.
Sama mówisz na początku wyznania, że nie masz własnego miejsca na ziemi, nie masz wymarzonej pracy, nie masz męża ani dziecka. Nie masz więc nic do stracenia. Przestań jęczeć i rusz dupę. Nie wiem co rozumiesz poprzez termin "kiedy sytuacja w kraju wróci do normy", ale uwierz mi, nie warto na to czekać.
Stare wyznanie. Autorka pewnie już jest po czterdziestce.
Będziesz wspaniałą lekarką, taką z powołaniem 😍 spróbuj, inaczej do końca życia będziesz żyła obok siebie samej.
Mam wrażenie, że już odpisywałam na podobne wyznanie.
Nigdy nie jest za późno na zmiany. Jedyna kwestia to finanse. O ile mi wiadomo, na dzienne bezpłatne można aplikować do któregoś roku życia, sprawdź, czy nie pozostają Ci tylko komercyjne studia zaoczne, bo te kosztują ok. 20.000 za semestr. No i do lat studiów dodaj sobie 13 miesięcy stażu i około pół roku na formalności po LEK-u przed rozpoczęciem specjalizacji i po zakończeniu specki a egzaminem specjalizacyjnym.
Powodzenia!
Nigdy nie jest za późno, zamiast marudzić i się użalać nad sobą weź się w garść. Nikt nie powiedział że musisz iść na studia, są jeszcze szkoły policealne z zawodami na ratownika medycznego, pielęgniarkę, technika medycznego, itd
Spróbuj i tak, jest szansa, że Ci się uda.