Zrobiłam sobie maseczkę na twarzy, była ona gęsta i się lepiła (jedna z tych, które potem się ściąga). Siedziałam w salonie i oglądałam z lubym film. On nagle zaczął się histerycznie śmiać. Spojrzałam na niego zdziwiona, bo o co mu mogło chodzić. On spojrzał na mnie, rozbawiony, i wskazał na moją twarz.
Ja nadal nie wiedząc, o co chodzi, podeszłam do lustra... Na środku mojego czoła, przyklejona do maseczki, siedziała sobie mucha... Fuj!
Dodaj anonimowe wyznanie