Pracuję w spożywczaku. Kilkanaście lat temu chodził taki żul, jak spotkał się z kolegami przy zakupach, to zawsze brali piwo i pili. Panu żulowi umarł jeden z tych najważniejszych kolegów i totalnie się załamał, do tego stopnia, że brał jeszcze więcej alkoholu i to na tzw. kreskę. Nie chciałam sprzedawać procentów, więc myślałam, że pan pijak sobie zmieni miejsce kupowania swoich ulubionych trunków, ale on po prostu zaczął ryczeć. Zaczęło się od tego, że nikt go już nie lubi, nawet ja. Zaczął opowiadać, jak to zmarła mu matka gdy miał 6 lat i ojciec kompletnie nie umiał sobie poradzić z 8 dziećmi. Podobnie jak jego synek, również pił, a ich domek był gorszy niż obora przeciętnego byka. Pan żul miał kiedyś kobietę, ale oczywiście się z nim rozwiodła, bo stwierdziła, że dłużej z alkoholikiem żyć pod jednym dachem nie będzie. Żul opowiadał, że bardziej go smuciła przeprowadzka z pięknego domu niż rozwód z tą kobietą. I tak mi to wszystko opowiadał. Na końcu powiedział, że choruje na depresję, ale oczywiście go nie stać na kupno lekarstw. Z dobrego serca kupiłam mu ze swoich pieniędzy jakieś jedzenie. Potem, jak nasza znajomość zaczęła kwitnąć, to kazałam mu się ogarnąć, aż w końcu namawiałam na wizytę u specjalisty. Nie było łatwo, pił jak ja nie widziałam, co często przyczyniało się do kłótni, ale jakoś udało się zmienić pana żula. Terapia + leki pomogły, żul poszedł do jakiejś tam marnej roboty, no ale ważne, że jakoś zaczął zarabiać.
Ten pan żul teraz jest przystojnym brunetem, mamy dzieci. Jest ode mnie o 12 lat starszy. Ile ja razy musiałam wysłuchiwać, że jest on za stary/ po co sobie będę marnować życie z takim kimś, ale z czasem wszyscy się przyzwyczaili.
Piszę to wyznanie, bo Pan Żul (pozwolił sobie na taką ksywkę) walczy o życie w szpitalu i nie wiadomo, czy przeżyje. I tak sobie myślę, że być może niedługo to ja będę pijaczką i być może wódka będzie moim nałogiem.
Dodaj anonimowe wyznanie
Jak długo klaskał kierowca autobusu ?
40%, żadna lokata tyle nie ma.
WTF? ###