#j74b0
Otóż nie tym razem.
Mąż mnie poprosił, bym zagrała chociaż fragment pierwszej ballady Chopina na jego urodzinach (gram przez 13 lat). Zgodziłam się. Dodam, że nad pianinem wisi zdjęcie Chopina. Zaprosiliśmy znajomych. Przygotowałam dużo różnych pyszności. Było też dobre whisky.
Pośmialiśmy się, pogadaliśmy, popiliśmy.
A teraz czas na koncert. Usiadłam do pianina, zaczęłam grać. Wszystko ładnie, pięknie, dochodzimy do trudnego fragmentu, lecz nagle poczułam całą ognistą istotę trunku, którym raczyłam się przed chwilą. Próbowałam dumnie grać dalej i w tym momencie cudowny koncert Chopinowski przemienił się w przerażająco śmieszny i żałosny soundtrack do taniego horroru. Chopin patrzył na mnie z głębokim zażenowaniem, a ja cała zadowolona z siebie, że tak świetnie zagrałam i jeszcze mi brawo bili…!
A myślisz, że słuchacze znają na pamięć wszstkie kawałki Chopina?
Zaprosiliśmy znajomych. Myślę, że jak najbardziej.
O co tu chodzi? Zsikałaś się w czasie gry?
Oni nawet tak nie umieli, więc nie bądź taka krytyczna. Ale fakt, po alkoholu lepiej wychodzi, na przykład robienie głupot których się żałuje na trzeźwo czy przeżywanie wypadków...
Fajnie umieć grać. Pozytywnie zazdroszczę :)